Wpisy archiwalne w kategorii

do 50km

Dystans całkowity:18349.28 km (w terenie 5573.23 km; 30.37%)
Czas w ruchu:1068:39
Średnia prędkość:17.17 km/h
Maksymalna prędkość:65.37 km/h
Suma podjazdów:18982 m
Maks. tętno maksymalne:210 (115 %)
Maks. tętno średnie:183 (100 %)
Suma kalorii:79661 kcal
Liczba aktywności:722
Średnio na aktywność:25.45 km i 1h 28m
Więcej statystyk

Magiczne rondo

Wtorek, 30 grudnia 2008 · Komentarze(20)
Magiczne rondo
Szybki powrót z pracy i szybko na rower. Po co? Oczywiście żeby do końca roku dokręcić do 6 tysięcy. Po co? Bo to okrągła liczba, bo ładnie dzieli się przez 12, bo... Właśnie... bo co? Przecież nigdy mi nie zależało na rekordach, na wynikach, na pokazywaniu się innym. Nawet na rowerze setek nie "dokręcałem" na siłę... więc? W szkole, w pracy, w domu... wyniki zostawiałem innym, ja wiedziałem czy jestem lepszy, czy gorszy... wiedziałem dla siebie.

Często to denerwowało (wciąż denerwuje) moich bliskich, bo inni dzięki temu, że we właściwym momencie podniosą rękę, wychylą się, podpiszą pod projektem, który wykonał za nich ktoś inny, spijają śmietankę. "Mają" wyniki więc mają profity...

Więc czemu teraz na siłę wychodzę po ciemku, w zimnie na rower? Nie wiem, ale wychodzę. Jest zimno, ruszam, im szybciej jadę tym zimniej... Ciemno, miejscami ślisko i coraz zimniej. Po co ja to robię? Dojeżdżam do Zbrosławic i mam dość. Nie sprawia mi to przyjemności. Zawracam. Jadę do domu. Wciąż zimno. Mam gdzieś 6 tysięcy. Nie muszę tego robić. Zmarzłem.

W sumie to chyba w każdym jest jakieś pragnienie pokazania się, zdobycia czegoś, nawet jeśli tak jak ja mówi, ze mu na tym nie zależy... I być może jutro jeszcze będzie mnie męczyło żeby wyjść, i może wyjdę... kto wie... dziś mam dość.

Dziś kumpel podesłał mi linka do magicznego ronda. Interesujące....

Grüner Schlund

Niedziela, 28 grudnia 2008 · Komentarze(7)
Grüner Schlund
Wykorzystując możliwość jazdy "za dnia" szybko przed obiadem na rower. Chłodno. W lesie też mniej ludzi. Kilka osób z pieskiem, jedna biegająca para i jeden rowerzysta, z którym się parę razy minęliśmy. Fajny jest ten nasz lasek.

Kryje sporo tajemnic i ciekawych miejsc, jak np. ten głaz z napisem "Grüner Schlund" (Zielona otchłań)





Czy też schron obok domu pomocy społecznej.



Niestety po wielu ścieżkach trudno się jeździ. Zamarznięte rozjeźdżone błoto sprawia, że trzeba jechać bardzo skupionym, łatwo o wywrotkę. Po niektórych można "pędzić" powyżej 20km/h nawet mimo, że są pokryte śniegiem, po niektórych przejazd (podjazd) z prędkością 11km/h to ogromny dla mnie sukces. Nie szkodzi, jest gdzie trenować.

Swoją drogą nie wiedziałem, że nasz mieszany las jest aż tak bardzo mieszany...

Żeby spalić...

Sobota, 27 grudnia 2008 · Komentarze(10)
Żeby spalić...
... trochę kalorii.

Po świątecznym obżarstwie zakończonym fantastycznym wieczorem (który jak zwykle przeciągnął się prawie do rana) w towarzystwie Kosmy i Kobry, dziś nadszedł czas żeby spalić parę kalorii. Poza tym koniec roku się zbliża i warto by było do tych 6 tys dojeździć, a czasu już niewiele :-)

Do lasku miechowickiego powłóczyć się po zamarzniętych ścieżkach. Nie było pusto, ale też niezbyt tłoczno. Na dzień dobry kilka sarenek, potem trochę spacerowiczów (głównie z psami), jacyś chodziarze, biegacze, a nawet dwóch rowerzystów.

Powłóczyłem się trochę, żeby w końcu opanować topografię najbliższego mi terenu. Jeszcze kilka przejażdżek i chyba się uda. Fajny teren na treningi w terenie, choć przy takich warunkach jak dziś trzeba dodatkowo uważać.






Dziś pierwszy raz w kominiarce - wniosek - okulary trzeba zostawić w domu.

Ogólnie sympatycznie choć bardzo męcząco - ciekawe czy to wina obżarstwa, czy śniegu? :-)

Spokojnych Świąt

Środa, 24 grudnia 2008 · Komentarze(28)
Spokojnych Świąt
"Idą święta. Dosłownie. Nie mamy już czasu na oczekiwanie Święta. Święta idą – w niektórych miejscach już od 2 listopada. Teraz marketing czyni cuda! Jak kiedyś Jezus uzdrawiał i zbiegały się tłumy, tak teraz, dobra nowina płynie z marketów. Nie chodzi nawet o promocje i zniżki. Raczej o atmosferę, którą wszyscy lubimy. Taką świąteczną, podniosłą, kolorową. Nie trzeba specjalnie się starać, by było fajnie. Już jest fajnie. W porównaniu do atmosfery marketów, Wigilia wygląda mdło. Wszyscy się co prawda starają spotykać i starają być mili. Zbyt często jednak wychodzi jak zwykle. Sztuczna atmosfera życzeń (szczególnie odczuwalna dla młodych), próba rozmowy przy stole (tylko o czym). Czasami jeszcze wspólna kolęda. Generalnie jednak zbyt często wychodzi to, co skrzeczy również na co dzień. Brak czasu dla siebie nawzajem, a jeszcze bardziej należytej uwagi w stosunku do bliskich. Zaufanie oparte jest o wzajemne wsłuchanie się w siebie. Do tego potrzebny jest czas. A potem, jeśli usłyszę, powinienem mieć odwagę zmienić się z miłości do drugiego: męża, żony, dzieci czy rodziców lub dziadków. O czym więc rozmawiać, skoro nie ma czasu na słuchanie i zmiany? Lepiej włączyć telewizor. I te szalone zakupy. Prezenty są fajne. Jeśli jednak prezent ma zastąpić miłość… Wygląda to trochę tak, jak z choinką. Choinka przy wigilijnym stole jest symbolem rajskich drzew, dających pełnię szczęścia. Stół wigilijny to symbol obfitości (doświadczanej dzięki Bogu). Jeśli jednak choinka jest sztuczna (chodzi o symbol, nie o choinki jako takie) … "

To nie mój tekst, to tekst zaczerpnięty ze strony księdza Jacka. Księdza, którego po raz pierwszy usłyszałem dziś rano jadąc do pracy. Usłyszałem w nieśmiertelnej Trójce... Usłyszałem go i tak jakbym słyszał jakiś swój wewnętrzny głos... Może właśnie z m.in. takich powodów jak powyżej zawsze podchodzę z dużym dystansem do świąt... Może wolałbym wziąć rower i pojechać gdzieś w dal oczekując na święta zamiast... zamiast biegać po sklepach (czy nie można było zrobić większości zakupów kilka tygodni temu?).

Adwent - czas oczekiwania, postanowień... Czyżby? Tak, dawno temu, kiedy z lampkami chodziliśmy bladym świtem na roraty. Chodziliśmy bo... chcieliśmy, nikt nas (mnie) nie zmuszał... po prostu chciałem... to był czas oczekiwania… Ech, te czasy już nie wrócą… chyba.

Życzę Wam wszystkim abyście w tych dniach pełnych pośpiechu znaleźli chwilę dla siebie, dla swoich bliskich... taką prawdziwą, nie w przerwach na reklamę między filmami tylko wybraną i zaplanowaną przez Was. Chwilę na rozprawienie się z tym co Was boli, na zaplanowanie kolejnego, oby lepszego, roku. Być może chwilę na rowerze z samym sobą. Życzę Wam przejażdżki takiej dla siebie lub dla bliskich… Nie po kolejne kilometry, nie na kolejną sesję zdjęciową, nie żeby pobić kolejny rekord… tylko żeby pobyć z samym sobą, a może z kimś bliskim…

BTW:
Dziękuję za wszystkie życzenia przesłane SMS-ami, mailami, przez gg, icq, nk... Dziękuję (naprawdę) i przepraszam jeśli nie odpowiedziałem... jakoś tak...

Część 2
Jednak nie wytrzymałem. Przeczytałem, że tyle osób dziś jeździło i też wyszedłem na chwilę przed kolacją. Najpierw zerknąłem na blok gdzie dziś nad ranem miała miejsce tragedia. W wyniku pożaru śmierć poniosły trzy osoby... :((



Potem chwile pokręciłem po lesie miechowickim. Bez pośpiechu, ostrożnie, bo pierwszy raz od dawna po błocie pokrytym świeżą warstwą śniegu. Na niektórych zjazdach wolałem sprowadzić rower. Obawiałem się, że podobnie jak rok temu skończy się wywrotką. Na szczęście dziś było spokojnie. Tylko gdzieś mi mostek ukradli, o ile pamiętam był tu kiedyś.



Jeszcze raz dziękuję za wszystkie życzenia.

No i stało się :-)

Wtorek, 16 grudnia 2008 · Komentarze(19)
No i stało się :-)
Tytuł dzisiejszej przejażdżki był zaplanowany od kilku dni ("kryzysy na 7 i 10km") ale szybszy był mój braciszek. Powtórzyłem więc tytuł mojego pierwszego wpisu sprzed równo roku.

Tak, to już rok od kiedy zacząłem jeździć po 20-letniej przerwie. Aż lub tylko rok. Strasznie szybko minął. Dopiero co się zastanawiałem czy jest sens kupować rower, czy po 2-3 jazdach nie odstawię go lub nie sprzedam, a tu nie wiedzieć kiedy przejechałem ponad 6 tys km. Jeszcze niedawno zastanawiałem się jak ludzie mogą przejechać kilkadziesiąt kilometrów, a tu sam widzę, że wśród ponad 150 wycieczek jest 30 powyżej 50km, 12 powyżej 100km, że w ciągu 8 dni przejadę z sakwami ponad 800km, że odwiedzę rowerem 9 województw... Wiem że można jeszcze więcej, jeszcze częściej ale to i tak szok.

W ciągu tego roku przeżyłem wiele fantastycznych chwil, zobaczyłem wiele fantastycznych miejsc, a co najważniejsze poznałem fantastycznych ludzi. Byłem w szoku kiedy doliczyłem się co najmniej 27 osób z bikestats.pl, które poznałem i z którymi jeździłem. Nie liczę tu członków naszej dużej BS-owej rodzinki i osób "niezrzeszonych". Z kilkoma osobami udało mi się (i mojej rodzince) przeżyć mnóstwo niezapomnianych chwil i to nie tylko rowerowych.

Jestem pod wrażeniem tego roku. Tego wszystkiego co się wydarzyło.
Dziękuję wszystkim, którzy mi w tym pomogli. Tym, którzy pomagali mi w chwilach kryzyzowych, tym którzy dopingowali mnie w chwilach słabości, tym którzy tolerowali moje nowe szaleństwo. Dzięuję wszystkim, którzy w jakiś sposób przyczynili się do tego co udało mi się osiągnąć.

Mam nadzieję, że nie zabraknie mi entuzjazmu w kolejnym roku, że uda mi się postawić cele, do których będę dążył i że jazda będzie sprawiała mi wciąż taką samą frajdę.

A dziś... krótka późnowieczorna przejażdżka do Zabrza - nie mogłem jej sobie odmówić w takim dniu :-) Ciepło. Dziś obyło się bez kryzysów ;)

Bez muzyki, spacerowo

Sobota, 8 listopada 2008 · Komentarze(14)
Bez muzyki, spacerowo
Dzisiejszy plan był nieco inny, ale po wieczornych wiadomościach (zostałem stryjkiem!!!) i nocnych pogaduchach z przesympatycznymi BS-owiczami jakoś nie udało mi się wstać o takiej porze jak planowałem.

W tej sytuacji na rower udało mi się wyjść dopiero o 15-tej. Dobre i to, zawsze to chwila w słońcu. Pierwszy raz od ponad miesiąca, pierwszy raz od Odysei za dnia. Nie chciało mi się dziś nigdzie spieszyć. Słuchawki zostały w kieszonce, a ja po prostu chciałem się powłóczyć po lesie. I udało się. Trochę po lesie miechowickim, potem przez DSD. Tam mała wpadka, najpierw błotko, a potem wjazd na ścieżkę wysypaną kamieniami. O ile pamiętam to kiedyś nie była taka. Źle się po tym jechało.



Potem chwila przez Segiet i spokojnie asfaltem (bo już ciemno się zrobiło) do domku.

Helenka-Miechowice-Stroszek-Stolarzowice-Helenka.

Ciepły listopad

Niedziela, 2 listopada 2008 · Komentarze(22)
Ciepły listopad
I co z tego? Co z tego, że w ciągu dnia można było chodzić w krótkim rękawku. Nie było możliwości żeby wyjść na rower w słońcu. Dopiero o 21:30 udaje się wyskoczyć na chwilę żeby rozładować emocje. Złe emocje, emocje, które gromadzą się od kilku dni, co ja mówię, tygodni, a może nawet miesięcy... Ech życie...

Najpierw Wieszowa i kompresor. Potem do Gliwic. Bez celu. Po prostu dalej,żeby nie myśleć, pogrążyć się w muzyce i tekstach jakie zapodaje Sabaton. Zastanawiałem się po drodze, czy moja dzisiejsza wizyta na cmentarzu żołnierzy niemieckich w Siemianowicach (chyba jest to największy taki cmentarz w Polsce) nie miała czasem korzeni w twórczości Sabatonu. Pewnie tam jeszcze wrócę, tym razem rowerem.

Z Gliwic do Zabrza, a potem do domu. Nie rozładowałem emocji tak jakbym chciał. Nie łudziłem się nawet. Nie da się tak prosto i szybko. Wielu rzeczy się nie da... Chyba, że bardzo się chce... Szkoda, że jutro do pracy, bo... mógłbym tak jeździć jeszcze długo...

Chłodny wieczór

Wtorek, 28 października 2008 · Komentarze(6)
Chłodny wieczór
Po tygodniowej przerwie dziś krótka wieczorna przejażdżka.



Teraz już chyba wszystkie będą wieczorne do wiosny, bo wieczór szybko zapada. Chyba, że któryś weekend uda się lepiej zorganizować niż ostatni… Choć początek ostatniego choć nie był rowerowy był fantastyczny :-)

A może nie weekend uda się zorganizować tylko inny dzień... Brzmi obiecująco... :-)

Trasa: Helenka-Stolarzowice-Repty-Tarnowskie Góry-Repty-Stolarzowice-Helenka.

Przerażony

Środa, 15 października 2008 · Komentarze(6)
Przerażony
Dziś pierwszy raz po Odysei. Rower po wstępnym czyszczeniu i regulacji. Widać różnicę. Po raz pierwszy chyba działają mi normalnie przerzutki. Hamulce też już dawno tak nie działały. Lekko obniżona kierownica - nie przeszkadza, ale efekt zobaczę pewnie dopiero przy podjazdach w terenie, gdzie czasem podnosiło mi przednie koło do przodu.

Krótka wieczorna przejażdżka przed meczem.
Helenka-Stolarzowice-Górniki-Wieszowa-Grzybowice-Mikulczyce-Rokitnica-Helenka

Testowa jazda z pulsometrem lekko przerażająca.

max: 195
avg: 162

Przed Odyseją

Wtorek, 30 września 2008 · Komentarze(13)
Przed Odyseją
Po 21 w deszczu po chleb. Wcześniej rzut oka na prognozę pogody na Odyseję i co widzę?

"Sobota - deszcz. Maks.: 8° C. Wiatr PnZd 10 km/h. Chance of precipitation 100%."

Czyli dokładnie tak jak w tej chwili. "Optymalne" warunki do treningu. Tylko dystans 10x krótszy.

Po powrocie wnioski: Chłodno w uda, okulary nie mają wycieraczek… Nic to, damy radę… ;-) Szkoda tylko, że zapomniałem mapnika kupić, a teraz już za późno :(