Wpisy archiwalne w kategorii

Samotnie

Dystans całkowity:21585.71 km (w terenie 5808.48 km; 26.91%)
Czas w ruchu:1576:37
Średnia prędkość:14.75 km/h
Maksymalna prędkość:175.00 km/h
Suma podjazdów:51821 m
Maks. tętno maksymalne:210 (115 %)
Maks. tętno średnie:186 (98 %)
Suma kalorii:418539 kcal
Liczba aktywności:1409
Średnio na aktywność:17.68 km i 1h 07m
Więcej statystyk

Asfaltem po lesie?

Wtorek, 4 lipca 2017 · Komentarze(0)
Rano nie wstałem więc trzeba się ruszyć wieczorem. Od początku jakoś ciężko (w głowie). Nie wiem, czy to zmęczenie po całym dniu, czy myśl o tym, że dziś w planie podbiegi...

Żeby sobie umilić bieg wybieram las. Najwyżej znów wrócę w towarzystwie... kleszczy... I to był dobry wybór. Jednak bez względu na to, czy rowerem, czy na nogach wolę las od asfaltu. Maraton jednak będzie w mieście więc pewnie większość treningów też będzie asfaltowych... Może spróbować wytyczyć trasy asfaltem, ale po lesie? Jest to jakiś pomysł.

Póki co, dziś było bez asfaltu. I fajnie. Tylko trochę zbyt późno i wieczorem, w dodatku bez okularów to już niewiele widziałem...


Pierwsza dwudziestka

Niedziela, 2 lipca 2017 · Komentarze(1)
Pierwsze w życiu przebiegnięte bez przerwy dwadzieścia kilometrów :)

W planach było co prawda szesnaście, ale jakoś tak mi się fajnie biegło, że wyszło więcej. Fajnie do 18km, potem był 1,5 km podbieg i dal mi w kość. Chociaż póki biegłem to było jako tako. Pilnowałem pulsu więc tempo niezbyt szybkie, ale za to się nie zagotowałem.

Natomiast pod domem... zwykle się od razu rozciągam, a dziś nie byłem w stanie usiąść na schodach... Potem była walka z kolejnymi piętrami do domu i... koszmar w mieszkaniu. Nie da się usiąść, nie da się chodzić.. Dziwne, zwykle mam problem z wydolnością, z oddechem... a dziś prawie do końca oddech spokojny, wydawało się, że mógłbym śpiewać, ale nie chciałem straszyć przechodniów... tylko nogi... Nie pamiętam kiedy ostatni raz czułem takie zmęczenie w nogach, czy to po bieganiu, czy po rowerze... Nie pamiętam... Zobaczymy co będzie za kilka godzin, co będzie jutro...

Ale podobało mi się... Tyle tylko, że to nie było nawet pół dystansu maratońskiego... a czas leci... Czuję, że będzie ubaw...


Droga do maratonu i podsumowanie czerwca

Piątek, 30 czerwca 2017 · Komentarze(4)
Czerwiec był koszmarny. Nie tylko pod względem sportowym. Sportowa porażka to raczej efekt koszmaru w życiu... Kolejnego... kolejnej przegranej... Poprzedni weekend był biegowy, a poza tym nic, po prostu nie było chęci na nic... Albo były chęci i w momencie znikały...

Dziś miało być podobnie, ale ostatecznie udało się. Choć nie był to najlepszy pomysł. Ciepło, bardzo ciepło. Od początku zmęczenie, ale przebiegłem co było w planie.

Tylko czy plan teraz ma jeszcze rację bytu po prawie miesięcznej przerwie? Po raz pierwszy, po sześciu miesiącach mam wątpliwości, czy dam radę przebiec maraton. Ale wciąż wierzę. Za miesiąc półmaraton w Rudzie. Do maratonu tylko trzy miesiące...
Droga wydaje się być daleka i coraz trudniejsza...

Droga łatwa nie jest © djk71


Tradycyjnie podsumowanie miesiąca w drodze do maratonu.

- rower - 3 wyjazdy - 303,43 km - Miało być ponad tysiąc, ale urlop nie wyszedł ;-(
- bieganie - 6 razy - 51,00 km - Słabiutko ;(
- pływanie - 0 razy - 0 km - Jak w poprzednim miesiącu :(
- VO2 max - 43 - bez zmian
- waga: -1,9 kg (-10,8 kg od początku) - Wciąż powoli w dół.

W sumie ten miesiąc to porażka... Oby kolejny był inny, choć perspektywy są słabe...

Bieg Świetlików

Sobota, 24 czerwca 2017 · Komentarze(3)
Wczoraj był Bieg dla Słonia, więc dziś powinien być odpoczynek. Zamiast tego była wycieczka do Siemianowic Śląskich na Bieg Świetlików. Tu byłem zapisany już wcześniej, a to wczorajszy bieg był taki z przypadku ;-)

Start nad stawem Rzęsa więc komarów nie brakuje, oczywiście spryskałem się jakimś preparatem dopiero jak mnie pogryzły.

Jest coś na komary © djk71

Dziś start o godzinę wcześniej niż wczoraj, bo już o 21:00. Czołówka na głowę i ruszamy. Ciepło, duszno, ale biegnie się nawet w porządku. Znajome tereny z jazd rowerowych: pole golfowe, bażantarnia, cmentarz żołnierzy niemieckich.

Dobrze, że po pierwszym okrążeniu jest woda, potrzebna mi była... W połowie trasy Igor, który dziś nie startuje robi mi zdjęcia, przy okazji biegnąc obok mnie kawałek wzdłuż trasy.

Numer ładny, choć nizebyt trwały © djk71

Drugie okrążenie zapowiada się gorzej, bo puls bardzo wysoki. Nie wszyscy wzięli oświetlenie, a trasa w wielu miejscach nie jest oświetlona. Widzę, jak niektórzy próbują korzystać ze światła jakie rzucają czołówki ich rywali na trasie, ale zwykle oznacza to przyspieszenie do tempa zawodnika, który ich dogonił i... po chwili naturalne odpadnięcie... Mam tylko nadzieję, że nikomu na trasie nic się nie stało.

Kilometr przed metą znów czeka Iguś, motywuje mnie, że już blisko, że dam radę. Kiedy mówię, że nie dam rady zejść poniżej godziny, motywuje mnie jeszcze bardziej i udaje się. Dzięki synu :-)

Jest medal © djk71

Na mecie ciemno i o mało nie wchodzę w zawodnika, któremu jest udzielana pomoc - temperatura i tempo go pokonały. Mam nadzieję, że odzyskał w końcu siły bo przez długo czas nie dochodził do siebie.

Na zakończeniu pokaz ognia.

Pokaz ognia © djk71

I rozdanie oraz losowanie nagród. Dziś muszę zadowolić się medalem.

Dzięki wszystkim kibicom, którzy ze mną byli. :-)

Urlop, urlop i po urlopie :-(

Piątek, 9 czerwca 2017 · Komentarze(12)
Przez kilka miesięcy żyliśmy z kolegami tym wyjazdem. Ściana wschodnia (dla części z nas jej część). Częstochowa, stamtąd na skróty (PKP) do Gdańska, a potem już beztroska włóczęga najpierw wzdłuż północnej granicy zaliczając Mazury, a potem wzdłuż wschodniej do Białegostoku (a połowa z nas jeszcze dalej).

Wczoraj wychodzę z pracy nieco wcześniej żeby spakować resztę rzeczy. O 14:30 jestem w domu i już prawie gotowy.

Sakwy spakowane i... już rozpakowane :-( © djk71

Godzinę później już wiem, że nigdzie nie jadę.

W marcu miała być rowerowa Hiszpania - wszystko zaplanowane, bilety na samolot kupione i... przepadło.
W czerwcu miała być rowerowa ściana wschodnia - wszystko zaplanowane, bilety na pociąg kupione i... przepadło.

Mam dość, po raz kolejny pokonało mnie życie. Myślałem, że im jestem starszy, tym bardziej jestem odporny na... wszystko. A jednak nie... Chyba wręcz przeciwnie... Chyba mam coraz mniejszą tolerancję... na... życie... na ludzi... na wszystko... Mam dość...




Nie taki miał być ten urlop, a już na pewno nie taki jak dzisiejszy dzień - cały bez sensu w łóżku. Dopiero wieczorem udało mi się zwlec i pójść pobiegać. Bez celu, bez planu, ot przed siebie...




Co dalej? Nie wiem... Nawet mi się o tym myśleć nie chce... nawet o tym, czy w poniedziałek wracać do pracy, czy się lenić na urlopie...

W Hildesheim

Środa, 7 czerwca 2017 · Komentarze(2)
W drodze do klienta nocleg w Hildesheim. Niesamowite miasto. Już w 815 (nie 1815) było siedzibą biskupstwa. Długa i piękna historia. Piękne budynki.

Piękne uliczki © djk71
Piękne budynki © djk71
Brama © djk71
Miejsce po synagodze © djk71

Ponoć tu rośnie najstarsza na świecie róża, stąd też różane szlaki są wszędzie, Również w hotelu.

Róże są wszędzie © djk71


Choć w hotelowym pokoju są inne znaki. Rozumiem, że to miejsce na bagaż...

To miejsce na? © djk71

.. bagaż i...  ?

Fajnie, że znów po przerwie spowodowanej wyjazdem firmowym udało się pobiegać.

Wyjść poza strefę komfortu

Wtorek, 30 maja 2017 · Komentarze(0)
Ciężki trening. Szczególnie początek. Poranne poddenerwowanie, wysoka temperatura już przed szóstą rano i nietypowy plan treningu sprawiły, że początek był ciężki.

Przy mocniejszych elementach treningu gdzieś podświadomie organizm się buntował jeszcze przed początkiem - nie, to za mocno! Bardzo nie chciał robić niczego, co wykraczało poza strefę komfortu, choć nie wiem, czy strefą komfortu można nazwać bieganie 6:30 min/km przy pulsie 170-175 :-)

Od połowy już było lepiej. To znaczy psychicznie, bo fizycznie prosto nie było. Ale podobało mi się :-)

Podsumowanie za maj

Wtorek, 30 maja 2017 · Komentarze(0)
Spokojne, krótkie poranne rozbieganie. Dobrze, że rano, bo już ciepło, a strach pomyśleć co będzie potem.

Tradycyjnie podsumowanie miesiąca w drodze do maratonu. Maj wyglądał tak:

- rower - 2 wyjazdy - 123,23 km -Słabiutko, ale czerwiec zapowiada się znacznie lepiej ;-)
- bieganie - 15 razy - 122,28 km - jak w ubiegłym miesiącu - zgodnie z planem, regularnie. I wciąż mnie to cieszy ;-)
- pływanie - 0 razy - 0 km - Jak w poprzednim miesiącu - nie było kiedy. Mam nadzieję powrócić do tego kiedyś.
- VO2 max wzrost z 39 do 43 - jest dobrze
- waga: -1,9 kg (-8,9 kg od początku) - Wciąż powoli w dół.

W sumie tylko biegowo jest ok, reszta do poprawy.

Bieganie w maju © djk71

Teraz czas rozpocząć rowerowy czerwiec, tylko jak w to wpleść bieganie?

Zmęczony i szczęśliwy

Sobota, 27 maja 2017 · Komentarze(2)
Zmęczony, bo:
- dzień był długi i aktywny
- 4 godziny w busie z małą ilością miejsca na nogi
- kilka godzin kibicowania i emocji
- najdłuższy bieg w życiu

Szczęśliwy, bo:
- dzień był długi i aktywny
- kilka godzin spędzonych we wspaniałym towarzystwie
- kilka godzin kibicowania i emocji
- najdłuższy bieg w życiu

W czwartek cieszyliśmy się z Pucharu, który zdobył Górnik Zabrze w piłce ręcznej.
Dziś spędziliśmy dzień z naszą drużyną UKS 31 Rokitnica Zabrze na turnieju w Wieluniu, gdzie chłopaki po raz kolejny pokazali charakter i po emocjonujących meczach pokonali wszystkich rywali zdobywając pierwsze miejsce!

Mamy puchar © djk71

Pamiątkowe zdjęcie musi być © djk71


Wieczorem jeszcze trening. Dwie pętle po 8 km. Cieszy, że mimo, iż pętle kończyły się pod domem, ani prze chwilę nie przeszło mi przez myśl, aby przerwać trening.

Udany dzień :-)

Puchar jest nasz :-)

Piątek, 26 maja 2017 · Komentarze(0)
Wczoraj intensywny i bardzo długi dzień, bo zakończony meczem finałowym Pucharu PGNiG Superligi. Po nieco nerwowej pierwszej połowie, w drugie chłopaki nie dali szans drużynie Sandra SPA Pogoń Szczecin i pewnie wygrali zdobywając puchar. Nie wiem, czy bardziej cieszyli się zawodnicy, czy kibice, ale ciężko było opuścić halę.

Mamy puchar! © djk71

Każdy chciał zostać jak najdłużej rozmawiając z zawodnikami, robiąc sobie fotki i oczywiście chcąc dotknąć pucharu. Niektórym (jak Igorowi) się udało :-)

Z Patrykiem i pucharem © djk71

Noc krótka, ale rano nie ma zmiłuj... trzeba ćwiczyć. Fajna temperatura. Słoneczko... po prostu raj...

A teraz do pracy marsz...