Wpisy archiwalne w kategorii

Z kamerą wśród...

Dystans całkowity:45694.95 km (w terenie 13501.58 km; 29.55%)
Czas w ruchu:3182:13
Średnia prędkość:14.67 km/h
Maksymalna prędkość:92.52 km/h
Suma podjazdów:108980 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:193 (100 %)
Suma kalorii:559155 kcal
Liczba aktywności:1503
Średnio na aktywność:31.69 km i 2h 07m
Więcej statystyk

Syfon w Kędzierzynie

Sobota, 24 września 2016 · Komentarze(8)
Od miesiąca rower wisi na haku. Brak chęci, czasu... W piątek pod koniec dnia Alicja zagaduje, że skoro mamy razem wystartować w zawodach to może warto by się wspólnie gdzieś przejechać. Nie wiem, czy chce sprawdzić, czy jeszcze potrafię jeździć na rowerze, czy też czy jesteśmy w stanie wytrzymać ze sobą tyle czasu :-) Nie do końca wiem, czy się uda, ale umawiamy się na telefon.

Udaje się, ale dość późno. Wspomagamy się samochodem i około czternastej lądujemy w rybnickich Stodołach. Podejrzewamy, że gdzieś tu będzie się zaczynał etap kajakowy na rajdzie. Ruszamy pokręcić po okolicy. Spokojne tempo. Spotykamy wąskotorówkę :-)

Wąskotorówka na trasie © djk71

Mijamy zabytkową stację, jednak nie ma tu w planach postoju.
Dojeżdżamy do klasztoru, tu też dziś nie ma czasu dziś na zwiedzanie, może w drodze powrotnej. Tylko szybkie zdjęcie

Są siły :-) © djk71

Chyba jakiś ślub się odbywa, a młodzi zajechali... czarną wołgą. Czy Wy też pamiętacie opowieści o tym aucie?

Wspomnienia z dzieciństwa © djk71

Jedziemy dalej. Po chwili zawracam. Napis na pomniku z daleka zwrócił mą uwagę. Wciąż mnie zaskakuje, że jednak w Polsce są miejsca gdzie nikomu to nie przeszkadza...

Nie wszystko trzeba zniszczyć © djk71

Zaliczamy podjazd na Schlossberg i mkniemy dalej lasami.
Dojeżdżamy do Kuźni Raciborskiej, tu będzie start imprezy.
Po drodze mijamy straż pożarną.

Wóz strażacki © djk71

Właściwie powinniśmy zawrócić i pokrążyć po okolicznych lasach, ale chodzi mi po głowie coś innego. Planując nad ranem trasę dojrzałem na mapie informację o... syfonie! Dość oryginalnej konstrukcji umożliwiającej przepływ rzeki Kłodnicy pod Kanałem Gliwickim. Przypomniała mi się bifurkacja w Wągrowcu (która ponoć wcale nie jest bifurkacją) i stwierdziłem, że muszę zobaczyć i to "skrzyżowanie".

Mijamy zakłady azotowe w KK i dojeżdżamy do celu.

U góry Kanał Gliwicki

Kanał Gliwicki © djk71

A kilka metrów niżej, pod nim, w poprzek przepływa Kłodnica.

A na dole Kłodnica © djk71

Widać, że są tu przygotowani do powodzi :-)

Przygotowani do powodzi? © djk71

Miejsce zaliczone, ale zaliczone też wielkie rozczarowanie. Spodziewaliśmy się czegoś bardziej widowiskowego. No trudno. Grunt, że był jakiś cel i przejechaliśmy 40km. Teraz trzeba już "tylko" wrócić :-)

Jedziemy, ale oboje czujemy coraz większe zmęczenie. W trakcie planowania wydawało mi się, że wrócimy lasami. No i tak z grubsza jedziemy, ale... asfaltami. Tak to jest jak się planuje nad ranem.

Docieramy do Starej Kuźni.


A może kwiatuszki? © djk71

Kawałek dalej padają mi baterie w nawigacji. Wracamy, bo mijaliśmy niedawno Lewiatana. Niestety czynny do 18:30, a jest 18:45. Ekspedientki mimo, że nas widzą upewniają się tylko, czy drzwi są dobrze zamknięte :-(

Przekładam baterie z aparatu i mam nadzieję, że wystarczą na dojazd do mety.

Z każdą chwilą robi się coraz ciemniej i chłodniej. Po chwili jest już zupełnie ciemno. Na szczęście oświetlenie daje radę i do samochodu jest już tylko 5km (od kilku kilometrów :-) ). Mijamy Rudy i wjeżdżamy na ostatni odcinek, ten sam którym już dziś jechaliśmy.

Koło stacji próbują nas jeszcze gonić psy, ale okazuje się, że mam bardziej donośny głos i chowają się za drzewem ;-)
Kilka km i jesteśmy na mecie. Dobrze, bo jest coraz chłodniej. Zmęczeni, ale i zadowoleni (przynajmniej ja) kończymy wycieczkę. Dobrze, że mnie Ala wyciągnęła, bo inaczej rower by całkiem zardzewiał.

Zawody za trzy tygodnie. Zakładam, że rowerowo damy radę... Gorzej będzie z innymi etapami. Ale jest jeszcze czas żeby poćwiczyć :-)



Przed rogainingiem

Piątek, 26 sierpnia 2016 · Komentarze(3)
Toż to nawet trudno wymówić. Jutro mój debiut w tej formule zawodów. Zwykle wytyczenie trasy nie jest proste, co będzie jutro - strach myśleć. Zobaczymy :-) Pewnie zabawa, bo na rywalizację nie ma co liczyć jak się nic nie robi...

Dziś tylko krótka przejażdżka po domowym serwisie. Rower nie ruszany od Łeby. W sumie działa, tylko koło za słabo dokręciłem.

I mała zagadka? Na zdjęciu fragment prezentu jaki dostałem niedawno od mojej małżonki :-)
Co to?

A na zdjęciu? © djk71



Przed meczem

Środa, 17 sierpnia 2016 · Komentarze(0)
Wczoraj bieganie, dziś rower. Tuż przed wyjściem dzwoni Olek z taką samą propozycją. Co prawda na wieść, że chcę jechać na cienkich oponach zaczyna się wycofywać, ale w końcu decyduje się na jazdę.

W planach miałem Księży Las i okoliczne wiejskie drogi, ale ostatecznie pojechaliśmy do Zabrza. Krótka wizyta w Decathlonie i kurs w stronę Gliwic. Olo pędzi jak wariat. Nic się nie zmienił. Mnie jedzie się dość lekko, ale to kwestia różnicy w rowerach :-)

Po szosach © djk71

W Świętoszowicach odbijamy w stronę domu. Chcemy zdążyć na siatkarzy. Niestety przegrali :-(


I po urlopie

Wtorek, 16 sierpnia 2016 · Komentarze(2)
18 dni wolnego za mną. Dawno nie miałem tak długiego urlopu. I chyba nigdy tak mało rowerowego. Trzy krótkie jazdy, trzy próby biegania. Za to trochę chodzenia, np. podziwiając lustrzany rower w Krakowie :-)

Lustrzane koła © djk71

I trochę czasu z rodziną. Nie narzekam, tylko dziwnie tak jakoś... Jak nie ja...

Dziś pierwszy dzień pracy i... skoro koniec urlopu to trzeba coś zrobić. Spróbujemy pobiegać. To znaczy ja spróbuję, bo dziś sam. Pierwsze trzy kilometry spoko. Potem wraca ból piszczeli. Trochę marszu i jeszcze jedna próba biegu. Udaje się dobiec do domu. Dziś tak nie boli jak ostatnio. Zobaczymy co będzie dalej.

Przed siebie - Toszek

Czwartek, 11 sierpnia 2016 · Komentarze(5)
Urlop wyjątkowo mało rowerowy. Dziś też kiedy się zaczynam zbierać zaczyna się chmurzyć. Na szczęście po chwili znów się przejaśnia. Postanawiam pojechać na Tadeuszu, pierwszy raz od dwóch miesięcy, od Stelvio. Od początku mocno, za mocno. Mam ochotę pojeździć z dwie godzinki więc muszę wyluzować zanim umrę. Postanawiam jechać do Wielowsi. Tam okazuje się, że droga na Pyskowice wciąż w remoncie. Trudno, pociągnę do Toszka.

Dziś bez zamku, brak czasu. Jedzie mi się fajnie, choć widać brak treningu.

I po żniwach © djk71

Dojeżdżam do domu zmęczony, ale zadowolony, że ruszyłem tyłek. No właśnie... tyłek... boli, ale dziwnie, lewa strona... czyżby coś nie tak z siodełkiem, albo ja tak krzywo siedziałem?

Wydma Łącka

Niedziela, 7 sierpnia 2016 · Komentarze(10)
Uczestnicy
W planach był objazd jeziora Łebsko. Kiedy nad ranem obudziła mnie kolejna ulewa zacząłem wątpić, czy uda się przejechać choć kilometr. Przed siódmą nie pada. Jest chłodno i pochmurno, ale sucho. Postanawiamy z Moniką spróbować. Ruszamy. Rześko, do tego potworny wiatr, oczywiście zachodni. Postanawiamy ruszyć na Wydmę Łącką i dalej pojechać brzegiem morza, po plaży.

Rowerówka biegnie obok starego cmentarza. Niewiele tu zostało.

Obelisk na cmentarzu © djk71

Jedziemy dalej, droga pełna kałuż więc szybko jesteśmy w kropki. Kasy Parku Słowińskiego jeszcze zamknięte więc wjeżdżamy bez biletu. Zatrzymujemy się chwilę obok wyrzutni rakiet.

Wyrzutnia rakiet © djk71

Jeszcze zamknięte, ale nie żałujemy, ponoć nie warto, a kosztuje sporo. Jak zresztą wszystko tutaj, a szczególnie meleksy.

Po chwili docieramy do wydmy. Możemy zaparkować rowery za piątaka... na szczęście kasa też zamknięta, poza tym chcemy iść (bo jechać się na razie nie da) z nimi dalej.

Tanio nie jest © djk71

Kilkusetmetrowy marsz to czas na robienie zdjęć.

Początek wspinaczki © djk71
I jest pięknie © djk71
Fajne widoki © djk71
Chce się iść nawet po piachu © djk71

O tej porze jest rewelacyjnie. Nie ma nikogo.
Docieramy do morza.

I jest morze © djk71

Porównujemy ślady 29-era i cienkich opon roweru Moniki :-)


Czyje ślady są czyje © djk71

Jestem nad morzem © djk71

Próbujemy jechać po wiatr, ale Kosmy rower odmawia posłuszeństwa. Czyli ja też mam wytłumaczenie :-)
Opcja jest jedna. Wracamy. Trudno nie objedziemy tym razem jeziora, ale chociaż wydma zaliczona. 
Wracamy lekko okrężną drogą zbierając po drodze punkty po wczorajszej imprezie.

Wokół Sarbska i latarnia Stilo

Czwartek, 4 sierpnia 2016 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Tydzień na urlopie. Świetna pogoda. Fajna okolica. I... zero roweru. Nie poznaję siebie. Dopiero dziś, gdy przez cały dzień co chwilę pada decyduję się na krótką przejażdżkę. Kosma postanawia mi towarzyszyć. Czasu mało więc postanawiam objechać jezioro Sarbsko i zahaczyć o latarnię Stilo.

Dawno nie widziałem takich znaków © djk71

Początek szlakiem R10 przez las, między jeziorem, a morzem. Do morza daleko, a jezioro ledwie widać z zza drzew.

Za drzewami Sarbsko © djk71

Wydmy © djk71

Za to błota i korzeni nie brakuje. Komarów też nie. Na szczęście dzięki temu, że jest mokro nie musimy walczyć z piachem. Jedynie tuż przed latarnią jest go trochę na podjeździe, ale i to daje się ominąć bokiem.

Chwila przerwy pod latarnią.

Latarnia Stilo © djk71

I czas ruszać w drogę powrotną. Monika sugeruje wrócić asfaltem, bo teren, który sobie wyznaczyłem jest ponoć dość piaszczysty i ostatnio musieli tam trochę pchać rowery.

Zaczyna się znów chmurzyć, a po chwili dopada nas ulewa. W jednej chwili jesteśmy mokrzy więc nawet nie próbujemy szukać schronienia. Jedziemy prosto do domu.

I po deszczu © djk71

Tuż przed Łebą przestaje padać.


Bieganie raz jeszcze?

Środa, 27 lipca 2016 · Komentarze(0)
I znów jest chęć do biegania. Czy coś z tego wyjdzie? Zobaczymy.
Krótko przed tym, kiedy chcę wyjść z domu, Amiga udostępnia demota:



Co więcej chmurzy się... Mimo to zagaduję Wiktora i... o dziwo decyduje się pobiegać ze mną.

Rundka wokół osiedla, 15 min biegu (truchtu), 3 minuty marszu. I tak trzykrotnie. O dziwo udaje się. Co prawda puls o wiele za wysoki, ale i tak jestem w trakcie w stanie rozmawiać. Dziwne.

Dzięki Wiku za towarzystwo. Mam nadzieję, że kolejny bieg też będzie wspólny ;-)


Krótko po okolicy

Wtorek, 26 lipca 2016 · Komentarze(0)
Krótka wieczorna rundka po okolicy. Niechcący wjeżdżam w złą uliczkę i mimo, że w planach był asfalt to przecież nie będę zawracał ;) Zmiana planów i terenowym odcinkiem Zabrzańskiego Szlaku Rowerowego :-(

Szlak to nie tylko oznaczenia © djk71

Niestety jest tu coraz gorzej. Wszystko zarośnięte. Pokrzywy parzą nie tylko ręce i nogi, ale momentami nawet twarz :(

Na zdjęciu wygląda lepiej niż w realu © djk71

Niestety rowerowa wizytówka Zabrza wciąż pozostawia wiele do życzenia.

Kadencja: 82

Śladami Tropiciela

Niedziela, 24 lipca 2016 · Komentarze(5)
Dziś w planach przejażdżka śladami ostatniego Tropiciela. Postanowiłem się przejechać trasą, którą powinniśmy pojechać, czyli... bez takich błędów jak ostatnio.

Z uwagi na ograniczony czas ruszam bezpośrednio spod MOSiR-u w Miasteczku. Początek trasy prosty, czyli nad Chechło. Dziś jest tu więcej ludzi niż ostatnio w nocy ;-)

Nad wodą © djk71

Kawałek dalej spotykam... Wojtka :-) Jak na Tropicielu :)
Zamieniamy kilka zdań i każdy rusza w swoją stronę.

Piaskownicę postanawiam odnaleźć od północy i udaje się, ale też nie obywa się bez prowadzenia roweru.

Piaskownica © djk71

Tym razem do ruin kopalni bez problemu, znaną drogą. Choć tego nie pamiętam.

Jezus przy drodze © djk71

Obowiązkowe zdjęcie kolorowej wody.

Lubię ten widok © djk71

I martwych drzew

Martwe drzewa © djk71

Dalej nowymi drogami, nie zawsze w pełni przejezdnymi.

Czasem łatwo nie jest © djk71

Odwiedzam Garbaty Mostek, mijam Zieloną i... zaczynam słabnąć...

Piaszczyste podejście dziś mnie dobija.

Po piachu pod górkę © djk71

Zaliczam punkt G i jadę dalej. Coraz ciężej mi się jedzie. Na zawodach za torami Dorota nie schodziła poniżej 30 km/h, ja mam dziś problem żeby jechać 15 km/h. Jest coraz gorzej.

Ostatni punkt był opisany jako wiata na terenie leśniczówki. Rzeczywiście jest tam wiata, ale punkt był przed bramą leśniczówki.

Tu był punkt © djk71

Końcówka to prawdziwa męczarnia. Z postojami. Nie wiem, czy tak mnie zmęczyło słońce, czy tempo, ale mam dość.

Na zawodach przejechaliśmy 87 km w prawie 8h, dziś wyszło mi 66 km w 3,5h. Trochę krócej i szybciej. Ale nie było takiej zabawy jak ostatnio :-)