GRAN FONDO STELVIO SANTINI 2016 - 2758m n.p.m. I did it!

Niedziela, 5 czerwca 2016 · Komentarze(30)
Passo dello Stelvio - 2758m n.p.m. (+/- 2-3m wg różnych źródeł) - królowa przełęczy, najwyższa przejezdna przełęcz w Aplach Wschodnich, kultowy podjazd szosowy... i dziesiątki innych opisów na jakie można trafić w sieci.

Zrobiłem to! © djk71

Podjazd, o którym jeszcze rok temu nie wiedziałem. Podjazd, o którym jeszcze niedawno wcale nie marzyłem. Podjazd, który od kilku tygodni spędzał mi sen z powiek. To dziś.

Od wczoraj zastanawianie się w co się ubrać, co zabrać ze sobą. Damian namawia mnie żeby zostawić plecak i pojechać jak najlżej. Waham się, jak to bez bukłaka, bez ciuchów. Sam nie wiem. Do tego problem, co na siebie włożyć. U góry ma być bardzo zimno. Może padać... Rano musimy wcześnie oddać worki z ciuchami na przebranie i ustawić się w sektorach. To oznacza, że trzeba będzie przed siódmą rano spędzić godzinę w oczekiwaniu na start i być może zmarznąć. Nie jest łatwo...

Rano pobudka 5:30, śniadanie, ubieranie się i w drogę. Jadę bez plecaka i bukłaka, na dwa bidony. Ubrany na krótko, ale z rękawkami i nogawkami, plus długa koszulka termiczna, którą planuję ściągnąć po starcie.

Ruszamy oddać torby z rzeczami na przebranie © djk71

Worki oddane, ustawiony w sektorze.

W sektorze © djk71

Przyglądam się innym zawodnikom. Hmmm, ich stroje to... wartość mojego roweru. Mój rower to wartość ich jednego koła. Waga mojego roweru to 150% wagi ich rowerów... O swojej wadze nie wspomnę. Co ja tu robię?

Krótkie rozmowy z innymi zawodnikami i godzina jakoś mija. Trasa długa i średnia startowały o 7:00, my startujemy o 7:40.

Zaraz start © djk71

Nie przywykłem do tego typu startów. Dużo nas, choć mniej niż w dłuższych kategoriach (w sumie jest 3110 startujących).

Pierwsze 40km prawie znam, bo miałem okazję już tu jeździć. Peleton szybko się rozciąga. Po 3km jednak prawie się zatrzymuje. Wypadek. Jeden z zawodników leży na środku drogi, nie potrafi się podnieść. Kilku innych pomaga mu i osłania żeby inni w niego nie wjechali. Jedziemy dalej. Kilka kilometrów dalej ktoś wraca do mety piechotą, jakaś większa awaria chyba. Przykre, ale trzeba skupić się już na sobie.

Peletonu już nie ma © djk71

Teraz głównie z górki. Zjeżdżamy do Sondalo na jakieś 850m żeby potem zacząć wspinaczkę na 2758m

Pierwszy podjazd już w miasteczku. Choć byłem tu 3 dni temu, to nie zauważyłem, że już tu można się spocić. Krótki ale stromy podjazd daje w kość. Zaczynam się bać, bo wcale łatwo nie jest. Na szczęście po chwili doganiam tych co mi uciekli (przynajmniej niektórych). Wystartowali ostro, ale szybko musieli zweryfikować swoje możliwości. To potwierdza moje założenia. Jechać swoje. Zresztą nie przyjechałem tu się ścigać tylko podjechać. Taki jest główny cel.

Tu po raz pierwszy zauważam to o czym wcześniej czytałem. Człowiek zamiast swojego, słyszy głównie oddechy rywali.

Pogoda świetna © djk71

Zawracamy do Bormio. Po drodze jeden 10% podjazd, który pokonał mnie w pierwszym dniu pobytu tutaj. Kilka dni później udało się go pokonać więc wiem, że dziś też to zrobię. Przed podjazdem jedziemy małym grupkami lub solo, na podjeździe robi się mały tłum. Chwila prawdy :-)

Pierwszy bufet © djk71

W Bormio bufet. Jestem w szoku.

Rowety wiszą © djk71

Słyszałem, że ma być wypas, ale jestem pod wrażeniem. Rowery wieszane na stojakach, bidony napełniane wodą lub izotonikiem (całkiem fajnym). Do tego pełne stoły: woda, cola, izo, sprite, bułki z nutellą, salami, szynką, kilka rodzajów ciasta, truskawki, morele, pomarańcze, banany i jeszcze chyba inne rzeczy, których nie ogarnąłem... Szok.

Bufet wypas © djk71

W tle muzyka... właśnie leci AC/DC - TNT!!! O dziwo nikt się nie spieszy. Siadam na rower i niepewnie ruszam. Może trzeba na jakiś sygnał? Jadę. Przejeżdżam przez uliczki starego miasta i oklaski dodają otuchy. Przede mną 21,5km ciągłej wspinaczki.

Piękne góry © djk71

Jadę. Łatwo nie jest, ale spokojnie pnę się w górę. Ci co mieli mi uciec już uciekli, Ci z dłuższych dystansów jeszcze tu nie dojechali. Pojedyncze przetasowania, choć niestety więcej mnie wyprzedza, niż ja innych. Ale nie daję się sprowokować. Jadę swoje.

Góry, zakręty, podjazdy © djk71


W głowie jednak tkwi inny cel. Czy uda mi się przyjechać przed Damianem? On jedzie co prawda na średniej trasie, ale przecież noga mu nieźle podaje. Na razie się go nie spodziewam, ale wiem, że z każdym kolejnym kilometrem będzie się coraz bardziej zbliżał.

Widoki piękne. Pogoda idealna, temperatura sięga nawet 16 stopni. Po drodze sporo osób walczy z awariami.

Na zakrętach tabliczki © djk71

Zakręty oznaczone są malejącymi numerami.

Jeden z numerów na zakrętach © djk71

Niestety szybko okazuje się, że nie każde miejsce, które uważamy za zakręt ma swój numerek. Więc raz co 100-200m numer się zmniejsza, a potem długo, długo nic... Nie pomaga to...


Są i tunele. W niektórych mocno kapie na głowę :-)

Wjazd do tunelu © djk71

W pewnym momencie mijam napis na asfalcie 14%. Dziwne, bo jakby tego nie czuję. Jest ostro, ale bez przesady.

Zmęczenie, tempo 5-8 km/h. Momentami jadę na stojąco, by po chwili usiąść i zapomnieć zmienić przełożenie na lżejsze. Dopiero po chwili, zupełnym przypadkiem okazuje się, że to nie jest 1/1, czyli jest rezerwa. Pomaga :-)

Zakręty są ostre © djk71

W oddali widać serpentyny © djk71

Serpentyny robią wrażenie. Cały czas jadę. Była przerwa na banana i złapanie oddechu ale jadę. Nie ma prowadzenia, choć zakładałem, że tak być może.

Po chwili widać serpentyny z góry ;-) © djk71

I jeszcze serpentyny © djk71



I jeszcze serpentyny © djk71

Nagle zaczyna się robić chłodno. Temperatura spada do 10 stopni i zaczyna padać deszcz. Zakładam wiatrówkę. trochę pomaga. Na szczęście po 1-1,5km deszcz mija.

W oddali bufet © djk71

Przede mną bufet. Oferta podobna. Teraz potrzebuję Coli i ciasta ;-)
Świetnym pomysłem są tzw. green areas, gdzie można wyrzucić śmieci. Działają. Śmieci, które widziałem poza tymi strefami to... odpadające z koszulek naklejone numerki. Cóż słaby klej był... Czyżby wyzwanie dla ETISOFT-u?

Green area © djk71

Stąd wydaje się, że jest płasko, ale to tylko złudzenie. Cały czas jest podjazd, choć nieco łagodniejszy. Coraz chłodniej.

Wysoko więc jest śnieg © djk71

Coraz więcej śniegu. To już ostatnie 3-4km, czyli pewnie jakieś 45 minut. Pisałem, że głównym celem było dotarcie na szczyt. Teraz już wiem, że chcę to w całości zrobić pedałując (bez wprowadzania). Wierzę, że dam radę. Zakładałem, że będę chciał się zmieścić w 6 godzinach. Teraz realne (choć na styk) wydaje się być 5 godzin. Motywacji dodaje świadomość, że w każdej chwili gdzieś w dole mogę zobaczyć brata. Jeśli tak będzie to pewnie mnie dojdzie - jeszcze sporo do mety. Walczę. Nie pomaga to, że coraz więcej osób prowadzi. Diabeł w głowie mówi... Ty też byś mógł....

Coraz więcej śniegu © djk71

Nie słucham go. Jadę. Coraz bardziej biało... I to nie tylko z powodu śniegu...

Coraz mniej widać © djk71

Do mety 1,5km. Tak blisko, a tak daleko. 1km, 900m, 800m... na drodze trwa odliczenie. Im bliżej tym bardziej mam wrażenie, że meta wcale się nie przybliża. W końcu jest 200m. Już słychać hałas u góry. Staję na pedałach i daję z sienie wszystko. 100m. Zrobię to... zrobię... Już na pewno.

"You did it!" słyszę od kibiców/organizatorów stojących tuż przed metą. I w końcu jest meta. Z głośników słyszę: DARIUSZ KAWECKI -  POLAND!!! Yes, yes, yes. Czas 4:59:18, czyli poniżej 5h. Nie ma się czym chwalić, bo najlepszy potrzebował połowę tego czasu, ale dla mnie to sukces.
Odbieram gratulacje, czapeczkę Finishera i... nie wiem co ze sobą zrobić....

Już za metą © djk71

Z jednej strony cieszę się, że to już, z drugiej... i co? to już koniec? Nie mam sił, ale chcę się bawić, walczyć jeszcze... Czuję jakiś niedosyt. Chcę jechać dalej!!!

Pamiątkowe zdjęcie © djk71

Pamiątkowe zdjęcie i ruszam do strefy gdzie mogę się przebrać... Zanim przypominam sobie swój numerek już ktoś woła: Darius... i daje mi worek. Obsługa jest niesamowita.

Worki z rzeczami © djk71

Organizacja świetna. Przebieram się.

Można się napić, zjeść i przebrać © djk71

Piję ciepłą herbatkę i zbieram się do zjazdu.

Dociera Damian, czyli "wygrałem" z nim. Oczywiście żart, on jechał jednak dłuższą trasę. Brakuje mu oddechu. Rzeczywiście na tej wysokości oddycha się trochę inaczej.

Jeszcze jedno zdjęcie i zjeżdżam. Dobrze, że jest sucho, ale i tak boję się rozpędzać, bo setki osób wciąż jeszcze podjeżdżają. Męczą się jak ja jeszcze niedawno.

Ja już zjeżdżam © djk71

Wielu jeszcze w drugą stronę © djk71

Szczęśliwy i zadowolony podziwiam raz jeszcze widoki. Świetnie, że pogoda dopisała.

Jest pięknie © djk71

Chciałoby się tu zostać © djk71

A inni wciąż jadą...

A oni wciąż jadą © djk71

Na dole oddaję chipa, i idę na pasta party. Wypas równie wielki jak na bufetach. Nawet mogę sobie wybrać jakie chcę do obiadu piwo... Szok.

Po chwili dojeżdża Damian i przy obiedzie mamy w końcu czas na pierwsze komentarze, wrażenia...

Szkoda, że to już koniec. Koniec przygody... albo początek nowej... Przecież za rok... ;)

Jestem szczęśliwy. Bardzo.

I did it!!!

P.S. 1. Sorry za przydługi wpis i liczbę zdjęć, ale chciałem opowiedzieć i pokazać wszystko co tam przeżyłem. Teraz to przeczytałem i... już wiem, że się nie da... To trzeba przeżyć samemu. To trzeba samemu zobaczyć. Tam trzeba po prostu być.

P.S. 2. I DID IT !!!



Komentarze (30)

Nie miałem żadnego certyfikatu.
Zgłosiłem się i tyle.

djk71 17:17 poniedziałek, 6 maja 2019

Cześć Dariusz!

Gratuluję przejazdu.

Czy kojarzysz jakiego rodzaju certyfikat jest wymagany aby wziąć udział w wyściugu Granfondo Stelvio Santini?

powsinoga 14:55 poniedziałek, 6 maja 2019

arek
Brawo! Świetne porównanie :-)

djk71 05:51 środa, 30 sierpnia 2017

wjechalem 21 lipca 2017 od strony bormio. u gory plus 7 i zimno jednak. wjazd na szczyt moge porownac do emocji w dniu narodzin corki.

arek 20:34 wtorek, 29 sierpnia 2017

Oczywiście:-)) I może jeszcze jedno GF - tydzień wcześniej jest Marcialonga Craft w Predazzo. Do wyboru 2 dystanse - widoki równie ładne, ale już nie taki hardcore podjazdowy:-)

Zbyszek 18:25 środa, 9 listopada 2016

Zbyszek
Fajnie, że się podobało. Każdy pewnie to przeżywał na swój sposób. Tym bardziej na dłuższych trasach.
Rozumiem, że już zapisany na przyszły rok?

djk71 17:48 środa, 9 listopada 2016

Dzięki za wspaniały opis - czuję te emocje bo też jechałem w tym roku, tyle że średni dystans. I na szczycie czułem to samo, ogromne zmęczenie, ale też ogromne pragnienie żeby znów to przeżyć:-)

Pozdrawiam, Zbyszek

Zbyszek 17:32 środa, 9 listopada 2016

Dzięki Iza ;-) Pozdrowionka :-)

djk71 05:30 środa, 15 czerwca 2016

Gratuluję i zazdroszczę tego wypadu. Bardzo dobra relacja, takie lubię czytać. :-)
Pozdrawiam serdecznie.

szczypiorizka 18:16 niedziela, 12 czerwca 2016

Mlynarz
Nadrobię. Nadrobimy ;-)
Roadrunner1984
Dzięki. Polecam miejsce i imprezę :)
JPbike
Dzięki Jacku. Więc kiedy? ;)

djk71 10:07 piątek, 10 czerwca 2016

Gratulacje Darku !
Wciągająca i kusząca do udziału tam relacja :)

JPbike 21:35 środa, 8 czerwca 2016

Zaje K!@#$#@$ BIOZA co za impreza i foty . GRATULACJE podjazdu :D:D:D:D:D:D:D:D

Roadrunner1984 18:01 środa, 8 czerwca 2016

Teraz już wiem. :-)

Jesteś usprawiedliwiony.

Ale zaległości i tak musisz nadrobić!

Pozdrawiam!

Mlynarz 05:14 środa, 8 czerwca 2016

amiga
Dzięki. Śnieżka też jest wyzwaniem. Jest po prostu inna. I zawsze można szybciej, lepiej :-)
Zmęczenie jeszcze mnie trzyma...
emonika
Dziękuję Monika.
Pisało się i pisało... więc tak mi się wydawało, że długo...
zapala
Dzięki. żałowałem tylko, że miałem słaby aparat, a większość zdjęć zrobiona była bez zatrzymywania się, w trakcie jazdy...
Jurek57
Dzięki... wiesz jak kusi żeby znaleźć coś kolejnego, podobnego, wysoko...
Chyba jestem masochistą...
k4r3l
Dziękuję. Byłbyś tu w swoim żywiole...
biber
Dzięki.
Mlynarz
Dzięki. Teraz wiesz czemu nie udało mi się do Was przyjechać, musiałem trochę poćwiczyć...
Bod10
Dzięki. Też wspominaliśmy Rysy ;-) Dla mnie myśl o tym była kosmosem, a jednak dało się.
aramisy
Dzięki. Fajnie się czyta jak samemu ma się podobne wspomnienia...
keszol
Dzięki. Wciąż nie czuję tych cienkich kółek, ale musimy się w końcu umówić na przejażdżkę :-)
limit
Dzięki. Znam takich co jeździli w Nepalu... Ale tu też jest jeszcze milion miejsc, które można zobaczyć i gdzie można się spocić.
Gizmo201
Zależy jak liczyć. Całość rasy była ponad 60km, ale najpierw był zjazd, potem pod górkę, potem w miarę po płaskim, ale można założyć, że od Bormio to ok. 21,5 km.
ekokrzychu
Dziękuję. Wiesz, że ja wciąż nie zaliczyłem Pradziada, jakoś zawsze mi było nie po drodze. I podejrzewam, że tam spocę się podobnie... :)
mavic
Dzięki wielkie. Więc kiedy?
Grześ
Dzięki :)

djk71 04:34 środa, 8 czerwca 2016

Szacun Chłopie!

Grześ 17:42 wtorek, 7 czerwca 2016

Wow, Wielkie Gratulacje!
Wciągający opis aż też chce się tam pojechać.

mavic 09:59 wtorek, 7 czerwca 2016

Darek. Niesamowite. Mój największy wyczyn w podjazdach (Praded) to pestka przy Twoim. Wielkie gratulacje i ukłony w Twoją stronę. Jak na górze poczułeś niedosyt to mogę się założyć, że będziesz szukał podjazdów do zaliczenia. To wciąga :-) pozdrawiam

ekokrzychu 08:39 wtorek, 7 czerwca 2016

Zajebisty teren :O Podjazd też ile km on ma cały!?

gizmo201 08:30 wtorek, 7 czerwca 2016

Gratulacje! Super relacja. Dobrze, że tyle fotek i opisu bo bardzo dobrze się czyta i ogląda. Widać, że Śnieżka to już dla Ciebie dużo za mało :-) Teraz to już chyba tylko Himalaje ;-)

limit 08:26 wtorek, 7 czerwca 2016

jeszcze raz szacun i gratulacje:)

keszol 08:18 wtorek, 7 czerwca 2016

GRATULACJE !!! Bardzo fajnie, że zrobiłeś długi wpis z pełnym opisem przeżycia tej przygody. Takich rzeczy się nie zapomina. Przypomniałeś mi 2014 rok, gdy atakowaliśmy podobną atrakcję w Alpach w Austrii (Grossglockner Hochalpenstrasse) - dokładnie te same uczucia: widzisz zakręt i napis "NOCH..." a tam jakaś chora liczba, ile jeszcze zostało. Mieliśmy dokładnie takie same odczucia jak opisujesz - co sprawia, że tym lepiej czytało się twoją relację :)

Z tego co piszesz mieliście to także fantastycznie zorganizowane. Rewelacja. Raz jeszcze gratulacje !!!

aramisy 07:15 wtorek, 7 czerwca 2016

Pięknie ! 250 metrów ponad nasze Rysy na rowerze. Widoki wspaniałe. Gratulacje. Też bym tak chciał ale raczej dla mnie to kosmos taki wjazd.

Bod10 06:24 wtorek, 7 czerwca 2016

Czapki z głów... :-)

REWELACJA!

Gratuluje! Świetne relacja...
Oj... chciałoby sie tak samo, oj chciało!

YOU DID IT DARIUS! :-)

Pozdrawiam!

Mlynarz 21:33 poniedziałek, 6 czerwca 2016

Wieeeeeeeeelkie gratulacje!!!
Relacja wcale nie jest za długa.
Wiatru w plecy!

biber 21:13 poniedziałek, 6 czerwca 2016

wow, no tego się nie dało krócej opisać a liczba fot jest jak najbardziej pożądana! graty! niesamowita sprawa to Stelvio!

k4r3l 21:08 poniedziałek, 6 czerwca 2016

Darek !
Relacja odlotowa ! Jak bym tam był ... ! Dramatyczna !
Wielkie gratulacje za wyczyn !

Mam kumpla który jeździł rowerem po dachu Europy ! :-)

Jurek57 21:02 poniedziałek, 6 czerwca 2016

Super relacja!! Gratulacje!
Zdjęć i opisów wcale nie za dużo. O takiej wyprawie można czytać :) Zdjęcia rewelacja.

zapala 20:55 poniedziałek, 6 czerwca 2016

Ogromne gratulacje Darku!!!!!!!!

Emonika 20:44 poniedziałek, 6 czerwca 2016

..... czytałam z zapartym tchem i wcale relacja nie jest długa

Emonika 20:43 poniedziałek, 6 czerwca 2016

Gratulacje... śnieżka to już nie jest wyzwanie po czymś takim.. ;) Powieliły Ci się zdjęcia... ale podejrzewam, że to zmęczenie :)

You did it! :D

amiga 20:42 poniedziałek, 6 czerwca 2016
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa wiata

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]