Wpisy archiwalne w kategorii

Z kamerą wśród...

Dystans całkowity:45694.95 km (w terenie 13501.58 km; 29.55%)
Czas w ruchu:3182:13
Średnia prędkość:14.67 km/h
Maksymalna prędkość:92.52 km/h
Suma podjazdów:108980 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:193 (100 %)
Suma kalorii:559155 kcal
Liczba aktywności:1503
Średnio na aktywność:31.69 km i 2h 07m
Więcej statystyk

Nowa flaga Ukrainy

Wtorek, 4 marca 2014 · Komentarze(7)
Nowa flaga Ukrainy
Dziś nie musiałem szukać celu. Gliwice, media trąbiły, że wieczorem radiostacja gliwicka rozbłyśnie kolorami Ukrainy - na niebiesko i żółto. Po długim zbieraniu się z domu (no comments) ruszam szybkim tempem do Gliwic. Amiga wspominał, że w lesie jest sucho więc jadę przez Leśną i o dziwo nawet tam jest sucho.

Dojeżdżam kilka minut po 19:30 i nic. Są reporterzy, telewizja, trochę ludzi ale... nie ma flagi. Robię kilka testowych zdjęć, kiedy podchodzi dziennikarka Głosu Niedzielnego pytając skąd i czemu tu przyjechałem. W trakcie rozmowy okazuje się, że to co widzę to... to!
Nie chce mi się wierzyć, na jednym z portali co prawda pisali, że żółty nie będzie wyglądał tak jak na wizualizacji, ale... ja tu widzę tylko jeden kolor.

A miało być w kolorach Ukrainy © djk71

No cóż, jakoś nie mam szczęścia do iluminacji...

Kadencja: 86

Ciąg dalszy historii (smutnej)

Niedziela, 2 marca 2014 · Komentarze(2)
Ciąg dalszy historii (smutnej)
Dziś też niezbyt dużo czasu. Próbuję namówić kolegę, żeby się pochwalił swoją nową 29-tką, ale bez odzewu. Trudno, ruszam sam. Najpierw ponownie do Rokitnicy. Wczytując się w historię tej dzielnicy po wczorajszej wycieczce odnajduję ciekawą informację o innym pomniku, który niestety już się nie ostał.

Pomnik poświęcony żołnierzom z Rokitnicy, którzy polegli w czasie I wojny światowej powstał w 1933 roku, a otoczony był (miał być) Gajem Pamięci, w którym pod każdym z 83 drzew umieszczono kamień z nazwiskiem i datą śmierci. Wg jednych źródeł gatunek drzewa zależał od miejsca śmierci, wg innych to były brzozy.

Niestety niewiele już z tego miejsca pozostało, to co udało mi się odnaleźć to pozostałości wspomniane w artykule poświęconym temu miejscu.

Kawałek historii, o którym nikt już nie pamięta © djk71

Ostał sie ino cokól, nic dziwnego, skoro na pomniku był hełm niemiecki © djk71
Czy to te brzozy? © djk71
Czemu nikt, a przede wszystkim władze miasta nie dbają o takie miejsca? I co z tego, że pomnik poświęcony był niemieckim żołnierzom, był poświęcony mieszkańcom tej ziemi. Przykre to. Wczorajszy pomnik pewnie też za kilka lat zniknie bez śladu.

Dalej włóczęga po Miechowicach i okolicy.

Zmierzyć koło © djk71
Widoczek © djk71
Autoportret © djk71

Jeszcze rzut oka na szyb Kopernik przy zlikwidowanej KWK Powstańców Śląskich...

Szyb Kopernik © djk71

... i czas wracać do domu.

Endomondo dziś dla odmiany włączyło się bez restartu komórki, za to nie rejestrowało śladu, tylko zapisało czas ;-(

Kadencja: 75

Z pompką i historią

Sobota, 1 marca 2014 · Komentarze(11)
Z pompką i historią
Po wczorajszym teście, widziałem, że dziś też trochę pojeżdżę. Niestety plany się zmieniały i zostało mi do dyspozycji tylko małe okienko przed południem. Dziś też w planach nie ma szaleństw. Po prostu pojeździć.

Najpierw Rokitnica, tu gdzieś powinien być już historyczny krawężnik. Nigdy go wcześniej nie zauważyłem, ale nic dziwnego, jest świetnie wkomponowany w otaczające go współczesne.

Świetnie wkomponowany © djk71
Fajnie, ze ktoś zdecydował, aby tu pozostał.

Kolejny punkt na mapie lokalnych odkryć to pomnik górników przy nieistniejącym już folwarku Wesoła.

Niewiele zostało po folwarku Wesoła © djk71

Rzeczywiście, trudno się domyśleć, ze tu kiedyś były budynki, ciekawe kiedy zostały zniszczone? Myślałem, ze wyjadę wprost na pomnik, ale nie ma tak prosto, muszę chwilę poszukać, a drogą do niego nie jest usłana różami...

Droga do pomnika, w tle strefa © djk71
Wstyd dla miasta, że takie miejsce jest w takim stanie.

Zapomniany pomnik górników w Rokitnicy © djk71
Trudno go odnaleźć, trudno też odczytać co było napisane.

Ciekawe, czy ktoś to kiedyś odświeży? © djk71
Pomnik został ponoć postawiony w 1925 dla upamiętnienia 18 górników, którzy w 1923 roku zginęli w kopalni Castellengo.

Jadę dalej, zobaczę gdzie mnie wprowadzi droga. W sumie tam gdzie się spodziewałem. Jadę dalej i skręcam w kolejną polną drogę, która nigdy nie jechałem. Droga dojeżdża do torów, a ja ląduję na starym torowisku, przypomina mi się Harpagan w Elblągu.

Stare torowisko... mogłaby tu być ścieżka rowerowa © djk71

W lewo jakieś chaszcze, więc skręcam w prawo. Tu jakby skrzyżowanie torów kiedyś było i zniszczony wiadukt.

Dawny wiadukt? © djk71

Nie chce mi się dalej męczyć na torowisku, chwila na skróty i... jestem na drodze, która tu przyjechałem. Wracam na asfalt. Lubię widok takich budynków.

Lubię takie widoki © djk71

W Mikulczycach krótki postój przy dworku. Myślałem, że po pamiętnym pożarze wkrótce go rozbiorą, a tu proszę, dach wyremontowany.

Remontowany dworek w Mikulczycach © djk71

Czuję, że coś zaczynam tańczyć, zatrzymuje się i dopompowuję powietrza z przodu i z tylu.

Chyba to nie jest opona dla mnie © djk71
To co mam jeździć bez plecaka i... bez ubrania?

Rzut oka na kolejny już w sumie historyczny budynek (budowa rozpoczęła się w1978 roku!). Nie został jeszcze wpisany do rejestru zabytków więc kto wie czy to nie ostatnie zdjęcie tego pomnika niegospodarności na moim blogu.

Długie lata i grube miliony © djk71
Proces wyburzania już się zaczął, wynajęta do tego firma wydaje się być właściwa, przynajmniej sądząc po nazwie - Miazga.

Rower da się uratować, szpitala już nie © djk71

Mogę sobie pozwolić na dłuższe podziwianie szpitala, bo trzeba jednak zmienić tylną dętkę, jakoś nie znalazłem dziury.

Ponoć niektóre pomieszczenia były nawet już wykafelkowane © djk71

Przejeżdżający obok rowerzyści tylko ciekawie spoglądają co robię, dopiero jadący po drugiej stronie ulicy starszy mężczyzna pyta, czy mam wszystko. Mam, ale przykre, że tyle trzeba było czekać, aż ktoś się zainteresuje.

Wracam do domu. Tuż przed Rokitnicą, czuję, że znów muszę dopompować. Przejeżdżam kilkaset metrów i... decyduje się na kolejną zmianę dętki, tu również nie znajduję dziury, ale coś wentylowi nie ufam. Znów mija mnie kilka osób, ale tym razem szybko zatrzymuje się kolejną pomocna dłoń. Na szczęście już wszystko gotowe. W sumie może jednak przesadzam, nie było tak źle, dwie osoby chętne do pomocy w dość krótkim czasie...

Teraz już bez problemów dojeżdżam do domu, muszę tylko na spokojnie sprawdzić te dętki.

Kadencja: 78

Po chorobowym

Piątek, 28 lutego 2014 · Komentarze(5)
Po chorobowym
Tydzień przechodzonej choroby + Złoto dla Zuchwałych mogły skończyć się tylko w jeden sposób. I tak się skończyły, antybiotyk i L4 (wielkie dzięki tym, którzy szanują prawo do prywatności i odpoczynku innych :-( ).
Jak na złość pogoda za oknem przepiękna. Dziś już nie wytrzymałem. Głos wraca do swego normalnego stanu, temperatura też wczoraj wieczorem pokazała 36,6 więc dziś na rower. Ale jestem odpowiedzialny więc tylko na chwilę, do tego bez żadnego wysiłku, powolutku, ot tak żeby się przejechać.

Bez celu włóczę się po okolicy. Przypomina mi się, że niedawno, po rozmowie z jednym z rowerowych kolegów o cmentarzu cholerycznym, znalazłem info, że w Rokitnicy też taki był.

Krzyż na pamiątkę zarazy oraz ofiar, które pochłonęła © djk71

Byłem już tu kiedyś, ale wtedy jakoś nie znalazłem informacji, co to za krzyż.
Chwilę potem trafiam w teren i tak już zostaje prawie do końca trasy.

Przejechałem już (mimo tylu przerw) ponad 1000km. Wiem, że niektórzy tyle mieli już w styczniu, ale i tak się cieszę :-)

Kadencja (spacerowa): 74

Złoto dla Zuchwałych 2014

Sobota, 22 lutego 2014 · Komentarze(14)
Uczestnicy
Złoto dla Zuchwałych 2014
Przyjazd
Nie powinno nas tu być. Obaj z Amigą od tygodnia jesteśmy chorzy. Powinniśmy się kurować. Wizyta u klienta oddalonego raptem o 120km od Lubostronia skłoniła nas jednak do startu.

Pałac w Lubostroniu © djk71

Przyjeżdżamy do bazy… przed organizatorami, choć wedle programu powinni już tu być. Z lekkim opóźnieniem zjawiają się i… to chyba jedyne ich potknięcie na tej imprezie.

19:30, a my sami na sali © djk71

Chwilę później jesteśmy już rozpakowani na sali gimnastycznej.

Mój jest ten kawałek podłogi © djk71

Rowery gotowe, jeszcze tylko trzeba przypiąć numerki i schować karty...

Zapiąć numerek, schować kartę © djk71

A my… dostajemy zaproszenie na ciepłą kolację.

Organizatorzy też są głodni © djk71

Pięknie, tego nie pamiętam z żadnej imprezy. Po kolacji do dyspozycji mam stoły bilardowe. Rewelacja.

Relaks przed zawodami © djk71

Można też podszkolić się z teorii...

Jak grać © djk71

Również rowerowej:

Bezpieczna droga (nie tylko) do szkoły © djk71

W międzyczasie spotkania i pogaduchy ze znajomymi. Stawiła się prawie cała czołówka Pucharu. Są też dawno nie widziani znajomi. Rozmowy trwają do późnych godzin nocnych. W końcu kładziemy się spać.

Start
Pobudka i… prawie nie mówię. Czuję się fatalnie. Gdyby Darek powiedział nie jedziemy, bez żalu bym odpuścił. Niestety nie mówi.

Rowery gotowe, rowerzyści się przygotowują © djk71
Mapniki, lemondki, baranki © djk71

Śniadanko, ubieranie się i przed czasem jesteśmy gotowi. Jak nie my :-)

Teamowe stroje już założone © djk71

Przed odprawą wita się z nami klosiu, miło poznać kolejną osobą z bikestats w realu, choć nieładnie, że się z nas od razu wyśmiewa, mówiąc, że uczy się z naszych relacji. Choć z innej strony to mądre, bo lepiej się uczyć na błędach innych, człowiek żyje zbyt krótko, żeby samemu wszystkie popełnić :-)

Po krótkiej odprawie dostajemy mapy w skali 1: 50 000 i mamy kilka minut do startu. Oczywiście flamastry idą w ruch i zaznaczamy całą trasę. 24 punkty w 8 godzin. Gęsto, ale to oznacza, że nie ma tu miejsca na duże błędy. Nie podoba mi się mapa. Mylą mi się poziomnice ze ścieżkami.

PK 8 - Skrzyżowanie drzewo 10m na SW

Ruszamy, po chwili wyprzedza nas Wojtek , który postanowił zacząć od tego samego punktu. Razem docieramy do lasu. Punkt prosty, tym bardziej, że kilka osób właśnie wraca lub dojeżdża do niegopotwierdzając słuszny wybór trasy. Nieco zaskakuje perforator :-)

PK 3 - Drzewo przy granicy kultur
Kolejny lasek, przeprawa przez strumyk.

Mostek © djk71

Gdzie ten punkt? © djk71

I mamy kolejny znaczek na karcie w dobrym czasie. Teraz trzeba się wydostać na drogę i… tu popełniamy błąd. Zamiast odbić od punktu na zachód, omijamy częściowo jeziorko i odbijamy na północny zachód. Późniejsza korekta na zachód niewiele pomaga, bo krążymy już w niewłaściwym miejscu. Utwierdza nas w tym Kamila z trasy pieszej, która wcześniej pognała dziki w naszą stronę :-) Jeszcze jedno podejście i w końcu decydujemy powrócić do jeziorka. Niestety błądzenie zajmuje nam ponad 30 minut.

PK 5 - Ruiny wieży drzewo 20m na N

10 minut później jesteśmy przy ruinach. Szkoda straconego czasu.

Ruiny wieży © djk71

PK6 - drzewo na SE skraju skarpy
Kolejne 10 minut i mamy skarpę i punkt.

Punkt zaliczony © djk71

Tym razem perforatory to nie zwykłe dziurkacze, i fajnie ;)

Znaczki budzą uśmiech na twarzy © djk71

PK 11 - Skraj lasu słupek wysokości
Napotykamy resztki śniegu, na długości 2-3m :-) Kwadrans później jesteśmy na kolejnym punkcie.

PK 10 - Początek strumienia

Droga wzdłuż strumienia nieco zakrzaczona, ale prowadzi nas bez problemów do jego początku.

Tu się zaczyna strumień © djk71

PK 14 - Przepust
Przepust również nie sprawia problemów. Patrząc po czasie to kolejne punktu zdobywamy w odstępach około kwadransa więc błąd przy "trójce" kosztował nas 2-3 punkty.

PK 12 - Szczyt górki
Wracamy znaną nam drogą. Asfaltowy podjazd powoduje, że skupiamy się nad tym jak najsprawniej go podjechać.
Jest skrzyżowanie, choć z mapy wygląda, że powinny tu być drogi asfaltowe. I kościoła nie widać, coś jest nie tak. Mimo to skręcamy w lewo i znów brakuje drogi. Stop! Zerkam na mapę i już wiem.

Wracając z Obielewa mieliśmy skręcić w prawo (skąd przyjechaliśmy) a my skupieni na podjeździe pojechaliśmy prosto. To gdzie jesteśmy to Kaliska. Korekta. Jedziemy na zachód, choć patrząc z perspektywy czasu nie wiem czemu nie pojechaliśmy na Buszkowo. Droga płata nam figla i i tak lądujemy Jabłówkowie. Chwilę wcześniej ścigam się z quadem :-)Ponoć gość robił wszystko żeby mnie dogonić kiedy go wyprzedziłem, ale nie udało mu się.

Wjeżdżamy do lasu i szukamy tego czego nie lubię - w lesie każde wzniesienie wygląda jak szczyt górki. Oprócz nas punktu szuka kilku piechurów. Wycofujemy się i próbujemy podjechać do punktu od południa. Dobry pomysł. Trafiony - zatopiony. Niestety od poprzedniego punktu minęło 1:08h!!! Powinniśmy w tym czasie zaliczyć z cztery punkty. Źle.

PK 15 - Skraj lasu
Stosunkowo długi przelot do następnego miejsca. Trochę martwi nas brak ścieżki na mapie, ale punkt jest na skraju lasu więc jakoś tam dotrzemy. Przy lesie decydujemy się wjechać kawałek w głąb i trafiamy na ścieżkę, która wydaje się prowadzić tylko na szczyt, ale w praktyce prowadzi nas aż do celu.

Ładnie tu © djk71

Czas na korektę planów, minęło południe, czyli połowa czasu, a mamy dopiero 8 punktów :-( Rezygnujemy z 20,22,13, 17, 21 i 4. Resztę zobaczymy w trakcie dalszej jazdy.

PK 9 - Granica kultur

Dziewiątka namierzona bez problemów .

PK 2 - Skraj rowu
Coś mi się dziwnie jedzie. Już wiem opadło mi siodełko. Poprawię przy punkcie.

PK 7 - Brzeg strumienia

Kolejny punkt, na który wjeżdżamy bez problemów, choć przyznaję, że nie zauważyłem strumienia :-) Zostaje nam około 2,5h czasu.

PK 23 - Wielki pień na skarpie
Pień jest gdzie miał być, krótka narada i odpuszczamy PK19. Zupełnie nie po drodze, a zaliczenie go może by było możliwe, ale bardzo "na styk".

Obok pnia © djk71

PK 24 - Skrzyżowanie drzewo 10m na SE
Punkt zlokalizowany około kilometra od mety, ale przed nami jeszcze 2 inne punkty. Choć niektóry jak Daniel, którego tu spotykamy wracają już na metę z kompletem punktów.

PK 18 - Skrzyżowanie
Zaczynam odczuwać zmęczenie.Konieczna dawka cukru. Punkt łatwy do odnalezienia.

PK 16 - Zagłębienie słamane drzewo
Przed punktem spotkamy Radka, który woła, że punkt jest kawałek dalej po lewej. Zatrzymujemy rowery i przed nami zagłębienie, mokre zagłębienie. Spotykamy Wojtka, który ponoć krąży tu już chwilę. Szukamy w zagłębieniu uważając aby nie wdepnąć za mocno w jakieś błoto. Jesteśmy za daleko, cofamy się i ruszamy z drugiej strony. Nadziewam się na gałąź i robię dziurę w spodniach :-( Szukamy dalej.

Mokro, ale klimatycznie © djk71

Darek obchodzi staw dookoła, a ja wracam do rowerów żeby zerknąć na mapę po wydaje mi się, że szukamy za daleko. Wracam i co widzę. Tuż za rowerami wisi punkt. Świetnie.

W oddali punkt © djk71

Ale możemy to zrzucić na mylny opis " słamane drzewo" - nie wiedzieliśmy czego szukać:-) Poza tym miałem wrażenie, że do punktu podchodziłem w górę, więc gdzie zagłębienie...

Kolejne kilkanaście minut błądzenia. Inna sprawa,że to już i tak nie ma znaczenia. Na dziewiętnastkę już nie pojedziemy. Może gdyby to miał być ostatni punkt do kompletu to zaryzykowalibyśmy, a tak nie ma już parcia. Pewnie gdybyśmy go zrobili po PK23 to zdążylibyśmy zrobić też resztę, ale gdyby babcia miała wąsy...

Meta

Na metę przyjeżdżamy z zapasem około 50 minut i tylko 16 punktami, ale już nic w okolicy nam nie pozostało do zaliczenia. Gdyby nie te dwa błędy na początku…

Myjemy rowery i idziemy coś zjeść. Spodziewałem się wczorajszej fasolki, a tu gulasz z kaszą i marchewką. Choć fasolka też jest opcjonalnie jako dokładka.  Kąpiel i pora się żegnać, chcemy jeszcze dziś wrócić do domu.

Świetnie zorganizowana impreza, doskonała pogoda, ciekawe okolice i wyborne towarzystwo, czego chcieć więcej? Może tylko poprawiłbym jakość wydruku mapy i… naszą nawigację. Patrząc na nasz start teraz, szkoda. Szkoda tych dwóch błędów na początku, bo poza nimi nawigacja była bezbłędna. Ostatni punkt przemilczę. Komplet był do zrobienia bez problemu. Ale my go nie zrobiliśmy.

Wracając czuję w nogach zmęczenie. To chyba dobrze, znaczy, że się nie obijałem.

Kadencja: 75


Gościnnie i na ostrym kole

Niedziela, 16 lutego 2014 · Komentarze(7)
Uczestnicy
Gościnnie i na ostrym kole
Wraz z wczorajszymi gośćmi miło i długo spędzony wieczór. W międzyczasie umawiamy się ze znajomymi na dziś na wyjazd do Toszka. Niestety rano dostajemy info, że wyjazd nieaktualny więc u nas też spada napięcie. Kiedy w końcu udaje mi się namówić ekipę na wyjazd opracowujemy trasę alternatywną. Po zejściu na dół już wiemy, że nie będzie wycieczki, goście decydują się na bezpośredni powrót do Dąbrowy.

Zanim ruszamy próbuję przejażdżki na Tomka ostrzaku. Jest inaczej. Dziwnie, momentami trudno, szczególnie przy ostrych zakrętach, gdzie normalnie przestaję pedałować, a tu trzeba ciągle kręcić. O dziwo trudno też się jest zatrzymać. Pewnie trzeba by trochę więcej pojeździć. Dziwnie, ale ciekawie.

Na ostrzaku © djk71


Ruszamy w stronę Piekar, potem Wojkowic. Po drodze gość w rzece sprawia wrażenie jakby płukał złoto.

Łowi, płucze? © djk71

W Wojkowicach decyduję się pożegnać gości i... ruszyć w stronę Katowic po... kolejnego gościa. Umawiam się z Amigą na kontakt jak już dotrę do Katowic. W Siemianowicach korci, by za namową Kosmy poszukać dzieł Szwedzkiego. Zauważam jedno ale tłum ludzi obok zniechęca do zatrzymywania się, a chęć szybkiego dotarcia do Katowic sprawia, że rezygnuję z poszukiwań kolejnych.

Przerwa przy wieży telewizyjnej.

Wieża w Katowicach © djk71

Przejazd przez park, osiedle Tysiąclecia, Załęże i spotykam Darka przy pomniku bohaterów polgłych za wolność i demokrację w latach 1939-1945.

Tyle osób poległo © djk71

Ruszamy nieco dookoła :-) Po drodze mijamy mogiłę nieznanego żołnierza, jedną z tych, o których wciąż ktoś pamięta.

Miło widzieć, że ktoś pamięta © djk71

Ruda Śląska i Zabrze. W końcówce czuję się zmęczony, ale co tu się dziwi, jak Darek kręci jak wariat na swoim nowym rowerze... :-)

Kadencja: 81


Tam a nazod

Sobota, 15 lutego 2014 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Tam a nazod
Dzisiejszy dzień ustawiony przez turniej Igorka. Rano jedziemy kibicować całemu zespołowi na turnieju w Chorzowie. Emocji co niemiara. Szczególnie jak operator tablicy przysypiał... A wydawałoby się, że obsługa kilkunastu klawiszy nie powinna być bardzo trudna.

Cudotwórca © djk71

Zespół walczył dzielnie, szczególnie, że były to ich pierwsze poważne rozgrywki. Skończyli na 3 miejscu.

Ja latam © djk71

Po powrocie do domu niewiele czasu na wyjazd, tym bardziej, że przed samym wyjściem odkrywam brak powietrza w tylnym kole. Jadę do Zbrosławic. Chwila walki na jednym z podjazdów w Ptakowicach. Niby nie jest stromy, ale na całej długości to ok. 2,5km, na szczęście w środku jest krótkie wypłaszczenie. Myślałem, że będzie mnie to nużyło, ale tylko męczyło, choć mniej niż się spodziewałem. Na trasie policja sprawdzała trzeźwość, ale mimo,  że przejeżdżałem obok nich chyba siedmiokrotnie, to ani razu mnie nie zatrzymali. Ciekawe co sobie myśleli: prowokator, czy wariat?

Pod koniec dostaję telefon od Moniki, że wraz z Tomkiem zbliżają się w mojej okolice. Jeszcze jeden podjazd i ruszam w ich stronę. Terenem, co od razu widać po moich ciuchach. Spotykamy się w Stolarzowicach. Miło zobaczyć ich po dość długim okresie, tym bardziej na rowerach.

Czasem, to tylko życzenie © djk71

Jeszcze lekko dookoła na małe zakupy w Rokitnicy i wracamy do domu.

Który rower jest mężczyzny, a który kobiety? © djk71
Fajnie się spotkać po długiej przerwie. Alias do późnych godzin nocnych.

Kadencja: 85

Walentynki bez dziewczyn

Piątek, 14 lutego 2014 · Komentarze(4)
Walentynki bez dziewczyn
Przedwczoraj nie udało się pojeździć więc wczoraj wieczorem ubieram się do wyjścia, gdy niespodziewany gość stanął w naszych drzwiach. Nie widzieliśmy się już z Piotrkiem chyba z 1,5 roku więc oczywiście rower przegrał.Fajnie było choć przez chwilę porozmawiać. Ciekawe kiedy w końcu uda się pojeździć...

Dziś czuję się zmęczony po całym tygodniu, ale nie ma zmiłuj. Nie chce mi się, ale po dwudziestej ruszam. Po drodze dziwnie, mnóstwo młodych ludzi, ale głownie sami chłopcy/mężczyźni... Wydawać by się mogło, że w Walentynki będę spotykał same pary. Chyba, że już wracają, albo w myśl starej piosenki umówili się z Nią na dziewiątą...

W Mikulczycach pełen szacun dla kierowcy tira, który najpierw jedzie ze mną do skrzyżowania, nie próbując mnie wyprzedzać, choć pewnie niejeden na jego miejscu by to zrobił, a potem skręca tam gdzie i ja i kolejne kilkaset metrów wlecze się za mną dopóki za torami nie uciekam na rowerówkę. Szacun.

Choć to nie ideał, to dobrze, że jest © djk71

Kadencja: 88

Po weselu

Niedziela, 9 lutego 2014 · Komentarze(4)
Po weselu
Wczorajsza impreza weselna przebiegła inaczej niż się spodziewałem. Efekt - odwołany poranny wyjazd i zbieram się na rower dopiero około 14-tej. Dziś tylko las ;-) Na dzień dobry Krajszyna, którą wczoraj rano dało się podjechać bez problemu dziś była nie do podjazdu, koło się kręciło w miejscu. Jak się okazało cały las był dziś błotnisty. i mimo, że tempo miałem szaleńcze, to zdążyłem się nieźle ubabrać. Świeżo wyczyszczony rower też. Masakrycznie mi się jechało... nie miałem zupełnie siły...

W trakcie postoju na uzupełnianie płynów jedno zdjęcie.

Dobrze, że nie było więcej klatek bo by blok musieli podwyższyć żeby się opisy zmieściły © djk71

Chrzest bojowy

Sobota, 8 lutego 2014 · Komentarze(14)
Chrzest bojowy
Z rana, w towarzystwie Damiana, ruszamy w drogę. Myślę że pojedziemy asfaltem do Toszka, ale najpierw podjazd na Krajszynę, bo Wiku wczoraj narzekał, że koła się w miejscu kręcą i się nie da... Jak się nie da... Dało się (choć nie każdą ścieżką)... bo błoto z rana było zamarznięte :-)

Skoro da się to wybieramy teren. No trudno, będzie chrzest bojowy nowej ramy w terenie :-) Las miechowicki to o tej porze na przemian błoto albo lód. Ale jedzie się spoko. Dalej Segiet i tam nie wiem co mnie podkusiło ale wybieram Red Rocka... Choć czuję, że będzie mokro to jedziemy. A ta hałda jak jest mokra to nie wróży niczego dobrego. I nie mylę się. Na górze rower przestaje jechać Koła się już nie obracają

Wiem czemu się koło nie kręci © djk71

Kiedy ja walczę z kołami Damian bawi się w zjazd (też mi się kiedyś udało)... i podjazd.

Podjedzie czy nie podjedzie? © djk71

Tu już jest trudniej...

Nie tym razem © djk71


Czas jechać dalej. Niestety po chwili moje koła znów się nie kręcą. To nie był dobry pomysł, szczególnie po wymianie napędu.

Lądujemy w Reptach. Tu znów chwila żebym się spocił. Oj, mam nad czym pracować. Cóż, po prostu trzeba tu częściej przyjeżdżać. Ciekawe kiedy ten odcinek uda mi się przejechać bez podpórki... i hamowania na śliskich liściach...

Pod koniec jeszcze uślizg na lodzie, tu też się nie hamuje (ale wybroniłem się).

W sumie niezbyt wiele kilometrów, ale wracam zmęczony...