Wpisy archiwalne w kategorii

śląskie

Dystans całkowity:38153.24 km (w terenie 9220.57 km; 24.17%)
Czas w ruchu:2684:30
Średnia prędkość:15.15 km/h
Maksymalna prędkość:183.00 km/h
Suma podjazdów:68571 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:191 (100 %)
Suma kalorii:553057 kcal
Liczba aktywności:1921
Średnio na aktywność:22.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

Siłownia w biegu

Wtorek, 25 lutego 2020 · Komentarze(0)
Po wcześniejszych ćwiczeniach zabrakło czasu na dłuższy trening. Pół godziny interwałów musiało wystarczyć.

Z Bad Boyem w tle

Niedziela, 23 lutego 2020 · Komentarze(0)
Dziś w planach dłuższe bieganie. Na siłowni, bo na dworze nie dość, że leje, to jeszcze wieje. A ja chyba ostatnio wygodny się zrobiłem.
Na bieżni spokojne i równe tempo. W tle ukulele. Biegnie się dobrze, choć pocę się niemiłosiernie. Niestety piątkowy ból nogi wraca. Nie jest taki mocny jak ostatnio, ale nie chcę ryzykować. Schodzę po 11 km. Nie do końca jestem zadowolony, ale z drugiej strony coś zrobiłem, tętno też w ryzach udało się utrzymać. Mimo wszystko chciało by się więcej.

Wczoraj też był w planach basen albo siłownia, już nawet byłem w drodze, ale nie wyszło. Za to wieczorem wyszło kino z żoną. Wybór padł na nowy film Patryka Vegi: Bad Boy. Nie jestem specjalnym miłośnikiem twórczości Vegi, a już po Polityce to zupełnie się zraziłem, ale ten film chciałem zobaczyć. I... nie zawiodłem się. Oczywiście można się czepić niektórych scen, można było sobie odpuścić niektóre motywy, ale ogólnie zarówno żonie, jak i mnie się podobało. Nie nudziliśmy się.

Ciekawy jestem jak odbiorą ten film, Ci dla których tematyka jest zupełnie odległa...

Bieżnia przed pracą

Piątek, 21 lutego 2020 · Komentarze(0)
Po wczorajszym bieganiu z pączkami w tle chyba byłem za ciężki, bo czułem lekki niepokój w nodze. Rano też jeszcze lekko to czułem, ale postanowiłem choć chwilę pobiegać przed pracą. Trzeba by w końcu wyjść na dwór, ale pogoda nie zachęca. Jakiś zimny deszcz... Wygoda wygrywa, więc bieżnia.

Niezbyt długo, ale z mocniejszym akcentem. Nie ma lekko trzeba się przełamać i przywyknąć, ze jak trening to musi się człowiek trochę zmęczyć, nie wystarczy lekko potruchtać. Może jakiś efekt tego będzie.

Spalić pączki

Czwartek, 20 lutego 2020 · Komentarze(2)
Tłusty czwartek. Pączki muszą być. W pracy byłem dzielny. Skończyło się na trzech :-)

Jak żyć? © djk71

Po pracy do klubu pobiegać. W planach interwały. Na miejscu czeka jeszcze wyzwanie...

W klubie wyzwanie © djk71

No cóż zaplanowany trening wykonany, wyzwanie zaliczone nawet dwukrotnie.

A w nagrodę...

Nagroda :-) © djk71

I jak tu żyć?


Prezent walentynkowy

Środa, 19 lutego 2020 · Komentarze(0)
Wczoraj wszystko poukładało się nie tak jak miało i treningu nie było.
Oczywiście gdybym się postarał i bardzo chciał to pewnie bym go jeszcze dał radę zrobić... Ale znów coś poszło nie tak, znów głowa zastrajkowała, znów głupie myśli zaczęły krążyć. Znów trzeba zrobić czystkę i pewne rzeczy poukładać...

Wieczorem dostałem prezent na Walentynki... Tak, nieco spóźniony, ale doszedł :-)

Przeczytałem tylko wstęp, ale już okładka, tytuł, bohater... wystarczyły żebym rano się zebrał i poszedł na siłownię.

I znów dostałem prezent © djk71

Niestety mimo wysiłku na bieżni złe myśli wciąż krążą i jakoś w trakcie trening się urwał...
Może i dobrze.. przede mną jeszcze długi dzień...

Parkowe Hercklekoty

Niedziela, 16 lutego 2020 · Komentarze(2)
Po wczorajszym rowerze nie do końca byłem przekonany do dzisiejszego biegania. No ale co było robić skoro pakiet już odebrany. W planach był bieg poniżej godziny, ale w zaistniałej sytuacji postanowiłem po prostu pobiec bez spinania się...

Kolejne moje Hercklekoty. To termin wieloznaczny-  Tych co nie wiedzą co to znaczy to zapraszam do lektury ;-)

Ładny medal © djk71


Na start tradycyjnie przyjeżdżam w towarzystwie żony. Trochę się obawia, że chce biec na krótko, ale przecież zakładam rękawki :-) Poza tym jest ciepło. Około 8 stopni - w lutym - super.

W ciekawym towarzystwie © djk71

Na starcie spotykamy Agnieszkę z naszego teamu z mężem. Oczywiście zdjęcie na ściance musi być :-)

Jakieś motto musi być © djk71

Chwilę później spotykamy kolejną Agnieszkę, chwila rozmowy i rozgrzewka. Niestety mimo, że jak zawsze świetnie prowadzona, to taneczne rytmy i figury nie do końca mi pasują :) Przygotowuję się po swojemu :-)

Wybija 10:00 i ruszamy na dwie pętle po 5 km.

Czas.... Start © djk71

Chciałem zacząć wolniej, ale jak zwykle w tłumie, nie bardzo mi się to udaje. Zwalniam, ale wciąż za szybko. Po chwili łapię tempo, które wydaje mi się, że mogę dociągnąć do końca. Na szczęście nie ma śladu wczorajszego bólu ud. Póki co.

Pierwsza pętla się kończy © djk71

Pierwsza pętla szybko mija. Tempo jest ok. Tętno też. Niestety na początku drugiego okrążenia zaczynam czuć zmęczenie. Na szczęście jest tu płasko. Próbuję uspokoić oddech i biec dalej swoje.

Etisoft na drugiej pętli © djk71

Ósmy  dziewiąty kilometr wydaje się być lekko pod górę. Trochę wolniej, ale wciąż jest dobrze. Na tyle, że na ostatnim odcinku udaje się nawet przyspieszyć. 58:08. Jak dla mnie to bardzo dobry czas.

Jest poniżej godziny © djk71

Znów się udało © djk71

Chwilę przede mną wbiegł na metę Tomek, a po chwili jedna Aga i druga. Wszyscy poniżej godziny. Jest ok.

Jest i Aga © djk71

Oczywiście pamiątkowe zdjęcia.

Zrobiliśmy to © djk71

Pamiątkowe zdjęcie © djk71

Z medalami na szyjach © djk71

I jeszcze z żoną © djk71

i... kawa. Jest nawet Americana + ex. espresso. Tego mi trzeba było. Można wracać do domu :-)


Po pakiet z Bebokiem

Sobota, 15 lutego 2020 · Komentarze(3)
Kiedy miesiąc temu leżałem w łóżku z niedziałającymi plecami, nie miałem co robić i zapisałem się na bieg Everest Run. Było to głupie, nieodpowiedzialne, ale udało się. Patrząc jednak na to z dystansu samo podjęcie decyzji w takim momencie wydaje się być szczytem głupoty. Wydawało mi się, że powinno mnie to czegoś nauczyć i limit bezmyślnych decyzji już za mną.

Chyba jednak nie...

Jutro Parkowe Hercklekoty, pakiety startowe można było odebrać dziś lub jutro przed startem. Wymyśliłem sobie, że pojadę rowerem dziś. Niby nic nadzwyczajnego, bo już kilkukrotnie tak robiłem. Tylko..., że wtedy zwykle byłem w środku sezonu rowerowego, a w tym roku na rowerze byłem raz - 4 stycznia.

Udało się namówić Marka na przejażdżkę.

UWAGA: Marek to nie tytułowy Bebok - tego spotkaliśmy później przy Spodku :-)

Bebok przygotowany na chłód © djk71

Startuję o ósmej. Pół godziny później jestem przy Parku Kachla w Bytomiu. Marek już czeka. Ruszamy w stronę Łagiewnik. Marek prowadzi jakąś polną ścieżką. Docieramy do Żabich Dołów. Jak zawsze pięknie tu i póki co w miarę pusto.

Żabie Doły © djk71

Szybki odpoczynek, to znaczy przerwa na zdjęcie :-), i ruszamy w stronę Parku Śląskiego. Po drodze pokaz siły ;-) Jesteśmy lepsi :-)

Szybki przelot przez park. Rzut oka na dziwnie wielkie gniazda :-)

Duże to gniazdo © djk71

I po chwili mijamy SCC...

Podpórki na światłach © djk71

... i meldujemy się pod Spodkiem.

Strefa Kultury wciąż robi na mnie wrażenie © djk71

Spodek wciąż wielki © djk71

Przejeżdżamy obok Muzeum Śląskiego, zaliczamy odcinek specjalny po schodkach :-) Po chwili meldujemy się na Bulwarach Rawy. Jedziemy trochę po omacku, ale wierzę, że trafimy na Nikiszowiec, gdzie Marek chciał się zameldować.

Wcześniej zatrzymujemy się przy Szybie Wilson.

Pociąg do Europy © djk71

Krótka rundka po zabytkowej dzielnicy, omawiamy możliwości lepszego zagospodarowania terenu i czas udać się do bazy zawodów.

Lubię klimat Niksza © djk71

Ładnie tu © djk71

Auta psują widok © djk71

Zrobiło się ciepło. Kiedy dojeżdżamy czuję już lekkie zmęczenie. Odbieram pakiet i decydujemy się wracać najkrótszą drogą.

Pakiet odbrany © djk71

W Parku Śląskim Marek mówi, że czuje uda... Nareszcie... Ja już od dawna czuję swoje, ale udawałem twardego. Tyle tylko, że dociera do mnie, że jutro biegnę ;-(

Tą samą drogą docieramy do Żabich Dołów. Jest ciężko, Coraz bardziej.

Droga do domu? © djk71

Odprowadzam Marka do Bytomia i mam dość. Do domu jakieś 10 km, czyli tyle ile jutro mam pobiec, ale wiem, że łatwo nie będzie.

Marek zadowolony © djk71

Od Brandki jadę z przerwami co kilometr, a może nawet częściej. Na szczęście spotykam Jacka. Już nie pamiętam kiedy się ostatni raz widzieliśmy. Jest okazja chwilę porozmawiać, a ja dodatkowo mam okazję odpocząć. Potrzebowałem tego.

Do domu dojeżdżam z bolącymi czwórkami. Masakra. Co mnie podkusiło. Skąd taki głupi pomysł? To znaczy nie chodzi o wyjazd, bo ten był udany i potrzebny. Ale nie... dzień przed zawodami. Stary i głupi....

Bieżnia po pracy

Czwartek, 13 lutego 2020 · Komentarze(0)
Dziś kolejna bieżnia. Znów po pracy. Coś nie mogę ostatnio rano wstać. Chyba się starzeję...

Znów na bieżni

Wtorek, 11 lutego 2020 · Komentarze(0)
Wczoraj dzień odpoczynku po weekendowej wspinaczce :-)


Zdjęcie by Aneta Mikulska :)

Wieczorem zrobiony rezonans. Zmęczenie dało znać o sobie. Usnąłem w trakcie :-)

Dziś trzeba w końcu wrócić do biegania. Kolejne zawody coraz bliżej, a ja miesiąc w plecy (dosłownie w plecy) :-(
Ruszam na bieżnię mechaniczną. Dwie zmienne prędkości. Nawet spokojnie się biegło. W niedzielę zobaczymy, czy w takim tempie będę w stanie biec na zawodach.

W nocy i rano niestety znów lekki niepokój w plechach. I pytanie, czy to bieganie, czy powrót na stare miejsce do spania? Akurat jedno z drugim się nałożyło...

Pierwsza krew... w tym roku

Wtorek, 4 lutego 2020 · Komentarze(0)
Dziś przerwa ze schodami :) Dziś w planie bieganie po bieżni. Podobnie jak wczoraj koncert KSU, tym razem z Ustrzyk. Spokojne tempo. Truchtam sobie, ale coś czuję jakiś niepokój w prawej stopie. Coś mnie ociera. Oczywiście zamiast zatrzymać się i sprawdzić to biegnę dalej. Prawie godzinkę. Prawie, bo boli coraz bardziej, a przecież za kilka dni zawody. Kończę chwilę wcześniej niż planowałem.

W szatni ściągam buta i wszystko jasne. Zakładałem białe skarpety, a ściągam w barwach narodowych. Pytanie co nie zadziałało: buty, czy skarpety? W tych akurat butach dawno nie biegałem, w sumie to ogólnie mało w nich biegałem. A może jednak podwinięta gdzieś skarpetka? Mam tylko nadzieję, że do soboty się zagoi.

Na szczęście tylko otarcie © djk71