Wpisy archiwalne w kategorii

śląskie

Dystans całkowity:38153.24 km (w terenie 9220.57 km; 24.17%)
Czas w ruchu:2684:30
Średnia prędkość:15.15 km/h
Maksymalna prędkość:183.00 km/h
Suma podjazdów:68571 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:191 (100 %)
Suma kalorii:553057 kcal
Liczba aktywności:1921
Średnio na aktywność:22.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

Dziś lepiej

Czwartek, 17 lipca 2014 · Komentarze(2)
Dziś lepiej

Po wczorajszej niemocy, dziś z lekką obawą. W planie jazda na twardszych przełożeniach. O dziwo dziś jest znacznie lepiej. Po drodze spotykam Olę z Januszem, ale już wracają więc jadę dalej samotnie.

Na Osiedlu Młodego Górnika postawili nowy zabytek techniki...

Nowy zabytek © djk71

Licznik już naprawiony. Endomondo znów szalało. Zadziałało dopiero wtedy kiedy nie przełączyłem go na działanie w tle. Nie lubi być w  tle?

Kadencja: 67

Moje życie, moja droga...

Środa, 16 lipca 2014 · Komentarze(2)
Moje życie, moja droga...
Po dokładniejszym czyszczeniu rower w końcu przestał zgrzytać. Ruszam i od początku jest źle. Czuję kolano, które dość mocno i nietypowo zabolało mnie po kąpieli na Szadze. Do tego od samego początku myśli krążą z dala od treningu. Zjeżdżam do lasu, może tam będzie lepiej. Nie jest.  Do tego cokolwiek bym nie robił to tętno maksymalnie sięga 140, gdzie zwykle maks to 180 albo i więcej.

Każdy podjazd to mordęga, prędkość jednocyfrowa (tak przynajmniej podejrzewam, bo nie mam licznika uszkodzonego na zawodach). A puls cały czas niski.

Po 25 minutach mam dość, przez kilka kolejnych jeszcze próbuję się zmusić żeby nie wrócić do domu, ale w końcu rezygnuję.

Jadę do domu zupełnie bez sił. Nie potrafię się zmusić do pedałowania. Zupełnie nie wiem czemu...

Do tego Endomondo od Szagi nie działa. Wyłącza się po kilku sekundach  :-(

Zmęczony... nie tylko jazdą....


Zgrzyty przed Szagą

Czwartek, 10 lipca 2014 · Komentarze(4)
Zgrzyty przed Szagą

Dwa dni z rzędu deszcz skutecznie zniechęcił mnie do jazdy. Dziś przed samym wyjściem znów zaczęło się chmurzyć, ale już mi wszystko jedno. Jadę.

Znów się chmurzy © djk71


Ogólnie jedzie się fajnie, tylko jakieś dziwne zgrzyty w trakcie pedałowania. Czyżby jakieś pozostałości po Bike Oriencie? Nie brzmi to dobrze, bo jutro Szaga.

Kadencja: 84

Do treningów czas wrócić, czyli Ai WeiWei i Forever

Poniedziałek, 7 lipca 2014 · Komentarze(4)
Do treningów czas wrócić, czyli Ai WeiWei i Forever

Jakoś ciężki ten rok na zawodach: kontuzje, awarie, pogoda, rezygnacja z udziału w zawodach... cały czas pod górkę.
Ostatnie trzy tygodnie praktycznie bez treningów nie licząc niezbyt udanych startów na Grassorze i Bike Oriencie. Krótki urlop za mną więc pora wziąć się do treningów. W końcu jeszcze pół sezonu przede mną.

Pierwsza część dość mocna. Później kilka podjazdów i trochę ciężej ale ogólnie nie jest źle. Końcówkę źle wymierzyłem i dokręcam bez sensu po osiedlu.

Na urlopie mało akcentów rowerowych. Ten jeden niestety widziany tylko z tramwaju wodnego i wypatrzony przez moją małżonkę :-)

Instalacja Forever w Wenecji © djk71

Chiński artysta Ai WeiWei wykorzystał w niej ponad 1000 rowerów wyprodukowanych przez firmę Shanghai Forever. Żal, że nie udało się zobaczyć tego z bliska. Jest powód żeby wrócić do Wenecji :-)

Kadencja: 87

Po urlopie, po Zabrzu

Niedziela, 6 lipca 2014 · Komentarze(0)
Po urlopie, po Zabrzu

Tydzień urlopu bez roweru. Brakowało ale i tak by nie było czasu. Dobrze, że w okolicy nie było ich wiele więc nie prowokowały ;-)

Wyjazd bez celu, żeby pokręcić. Parno, w Mikulczycach zaczyna kropić, ale na szczęście po chwili przestaje. Chyba nie bardzo mam dziś ochotę na teren, ani na pośpiech. Takie sobie kręcenie gdzie oczy poniosą.

Na Hagera rzut oka na odnowione wagoniki. Oby więcej takich inicjatyw.

Wagoniki odnowione © djk71

Tylko jest jedno małe ale...  Kiedyś narzędzia były ułożone inaczej:

Komu to przeszkadza? © djk71


Kadencja: 81

Bike Orient 2014 - Jura Wieluńska

Sobota, 28 czerwca 2014 · Komentarze(12)
Uczestnicy
Bike Orient 2014 - Jura Wieluńska

Bike Orient czyli pozycja obowiązkowa :) Szczególnie ta edycja, jako jedne z zawodów w Pucharze Polski. Nic dziwnego, że już po drodze spotykamy znajomych - Basię i Grześka, na miejscu zaś są... wszyscy :-) Na palcach jednej ręki można chyba policzyć kogo zabrakło. W sumie to rejestracja i odprawa powinny być dzień wcześniej, tak aby wieczorem, przed startem była okazja do porozmawiania, do wymiany wrażeń z poprzednich imprez, do... integracji. A tak ledwie starcza czasu aby się z wszystkimi przywitać :-)


Czasu starcza na przywitanie i zamienienie ledwie kilku słów © djk71

Po chwili zaczyna się odprawa, ludzie kończą przygotowania.

Chyba pora też sobie sprawić kamerkę © djk71

I po chwili dostajemy mapy. Zaczyna się rozrysowywanie optymalnych tras. Utrudnieniem jest to, że punkty znajdują się po dwóch stronach Warty.

Którędy będzie najszybciej? © djk71

Musimy jeszcze coś załatwić i w efekcie startujemy jako jedni z ostatnich. Po chwili jednak łatwo doganiamy sporą grupę, która wybrała ten sam kierunek.

PK2 - dno wąwozu
Tu pierwsze rozświetlenie punktu, zanim zaczynam się łapać gdzie mamy się udać Szkoła Fechtunku wskazuje właściwy wąwóz.

To chyba tutaj © djk71

Krótki bieg i jest punkt.

Pierwszy punkt © djk71

Ruszamy dalej.

PK 8 - zakręt wąwozu
Większość zawodników uciekła nam na starcie, teraz na szczęście udaje się doganiać i wyprzedzać kolejnych. Spotykamy też Kosmę i Tomka, którzy jadą dziś na trasie rekreacyjnej.
Prosto, ale lekko pod górkę © djk71

Darek zatrzymuje się tuż przy punkcie. Jeszcze trochę pokrzyw i zaliczone.

PK 11 - dół
Długi przelot i jesteś,my blisko punktu. Kilku zawodników szuka punktu, ale chyba w złym miejscu bo ma być przed krzyżem. I tam jest.
Wracam z butami pełnymi piachu.

PK 18 - źródło
Dojazd bez problemu. Źródełko Objawienia trochę nas zaskakuje. Pozytywnie.

Źródełko Objawienia © djk71

PK 14 - dół

Jedziemy dalej drogą krzyżową.

Leśna droga krzyżowa © djk71

Po chwili wjazd do lasu i szukanie punktu. Chwilę nam to zajmuje, ale jest... Ciepło też jest.

PK 17 - Skrzyżowanie przecinki ze strumieniem
Kolejny przelot.

Na szosie © djk71

Do punktu docieramy bez problemu. Tzn. prawie, bo Amiga... ławie gumę.


Tradycji stało się zadość © djk71

Niestety miejsce na naprawę fatalne: las, strumyk... KOMARY!

PK 5 - dno wyrobiska
W planach była najpierw siódemka, ale decydujemy się zaliczyć piątkę. Wyrobisko wielkie, ale z rozświetlenia punktu wygląda, że to nie to. Podjeżdżamy jeszcze kawałek, porzucamy rowery i zaczynamy szukać.

Rowery muszą poczekać © djk71

Po chwili znajduję punkt. Darek też podbija kartę i jedziemy dalej.  Zaczyna się chmurzyć, a ja kurtkę zostawiłem w aucie.

PK 7 - róg lasu
Po zjeździe z punktu Amiga zostaje z tyłu. Znów coś z kołem. Na szczęście to tylko źle dokręcony wentyl.

Kolejne dziś pompowanie © djk71

Jedziemy dalej i zaczyna padać. Co ja mówię... zaczyna lać. W momencie jesteśmy przemoczeni. Skręcamy z drogi w prawo i zapominam chyba przez deszcz włączyć odliczanie odległości. Wydaje mi się, że to powinno być tutaj, Darkowi, że dalej. Ani jedna wersja nie jest właściwa. Przedzieram się przez pole i znów nic. W końcu zjeżdżamy do drogi i już wiemy co zrobiliśmy. Przez deszcz wjechaliśmy za wcześnie. Kolejna przecinka to ta właściwa. Jest punkt.

PK 6 - podstawa skały
Gnamy do kolejnego punktu. Zostawiamy rowery i zaczynamy szukać. Dostajemy info od innych zawodników, że ponoć punktu nie ma i trzeba zrobić zdjęcie. Na wszelki wypadek dzwonimy do organizatorów, ponoć punkt jest gdzie być powinien. Zaczynamy szukać i jest. Podbijamy i ruszamy dalej. Po chwili na piasku Darek upada. Chyba boleśnie, ale na szczęście nie tak jak w Otwocku.

PK 1 - wiata nad Wartą - mapa PK1
Bezbłędnie dojeżdżamy do bufetu. Tłoczy się tu kilku zawodników. Uzupełniamy bidony, wrzucamy coś na ząb.

W bufecie tłoczno © djk71

Darek próbuje zmyć piach z roweru.

Myjnia © djk71

Pora przerysować mapę (nie wolno robić zdjęć), która pokazuje gdzie jest kolejny punkt.
Ruszamy i w pierwszej chwili rozpędzamy się za bardzo, ale po chwili jesteśmy na punkcie.

Punkt przy jaskini © djk71

PK 19 - podnóże wapiennika
Bezproblemowy dojazd do punktu. Na miejscu okazuje się, że niektórzy szukali dołu :-) Nie ma zdjęcia, bo aparat został przy rowerze.
Analizujemy czas. Późno. Decydujemy się jednomyślnie odpuścić PK 12, PK 16, PK 20. Jest szansa, że resztę zrobimy.

PK 13 - szczyt wzniesienia
Jedziemy główną drogą do Działoszyna. Tu znów nas łapie ulewa. To już chyba trzecia dziś. Znów totalnie przemoczeni.

Ostatni dziś punkt © djk71

Zjeżdżamy z górki, mijamy cmentarz i kilku zawodników i... Darek woła, że coś nie tak z kołem.

Balon © djk71

Nie wygląda to dobrze. Amiga proponuje, żebym jechał dalej sam. Zostaję, za daleko od mety jesteśmy. W dwójkę może coś poradzimy, albo pojadę sam i go ściągnę autem.

Zaczyna się zabawa z próbą naprawy.

Może coś mi się uda zrobić © djk71
Sprzętu wokół sporo © djk71

Widać, że nawet schowany w plecaku aparat poznał dziś co to piach...

Aparat i piach to niebyt dobre towarzystwo © djk71

Zobaczmy co się da zrobić z dętki...

Super łatka © djk71

Wklejamy kawałek dętki pod oponę

Kleju potrzeba sporo © djk71

Jeszcze tylko zabezpieczenie z zewnątrz...

Łatanie opony © djk71

I próba jazdy w stronę mety. Rezygnujemy z pozostałych punktów i jazdy w terenie. Cel jest jeden: Meta.

Meta
Jakimś cudem udaje się dojechać do mety, choć, przy większej prędkości Amigę trochę chyba rzuca po szosie. Na mecie sporo czasu żeby zjeść, porozmawiać, umyć rowery. Niestety jeśli chodzi o wynik to porażka. Co prawda łapiemy się  trasę Giga, ale tylko rzutem na taśmę.

Jak zawsze impreza świetnie zorganizowana, niestety pech wygrał.

Kadencja: 75

Po okolicy

Czwartek, 19 czerwca 2014 · Komentarze(6)
Po okolicy

Wczoraj późny powrót do domu, nie było już sił na rower. Dziś wstaję o siódmej, jem śniadanie i... śpię kolejne dwie godziny. To chyba podświadome czekanie aż miną procesje ;)

Kiedy ruszam już trwa sprzątanie ołtarzy, tylko płatki kwiatów na drogach pokazują, którędy wiodły trasy procesji. Bez koncepcji, czy asfalt, czy teren. W Stolarzowicach wybieram teren. Przelot przez Rynek w Tarnowskich Górach, a następnie Chechło. Obawiałem się, że będzie tłoczniej.

Dalej nowym (dla mnie) kawałkiem Leśnej Rajzy i ląduję nad zalewem w Świerklańcu.

Nad zalewem © djk71

Stamtąd sprawdzić co to za droga, którą ostanio pojechał Jacek. Chyba już nią kiedyś jechałem, całkiem przyjemna. W Piekarach mijam Kopiec i wjeżdżam w labirynt dziwnych dróżek, by w końcu wylądować w Radzionkowie. Stąd już prosta trasa do domu.

Ciepło, lekkie zmęczenie, zobaczymy jak będzie w sobotę... ;-) Tam dystans będzie teoretycznie... 5-krotnie dłuższy... do tego 6 km pod ziemią!. Tego jeszcze nie ćwiczyłem :-) Wyniki będzie ponoć można śledzić na żywo.Trzymajcie za mnie kciuki.

Bez sił

Wtorek, 17 czerwca 2014 · Komentarze(3)
Bez sił
Rower odebrany z serwisu, trzeba było go trochę przejrzeć przed sobotą. Wszystko wydaje się działać bez problemu. Mimo to jakoś średnio mi się jedzie. W Biskupicach chciałem zobaczyć czy i co pozostało po dworcu kolejowym, ale z tego co widzę w sieci to chyba nie nie był dworzec.

Gdzieś tu był dworzec © djk71

Jadę kawałek dalej, ale droga się kończy.

Kiedyś było tylko PKP, a teraz DB © djk71

Powrót przez centrum. Już wiem jaki sklep sportowy powstanie w dobudówce obok Platana.

Będzie Decathlon, choć wersja Easy © djk71

Dziwnie bez sił.

Kadencja: 79

Po integracji

Poniedziałek, 16 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Po integracji

Po weekendzie pełnym wrażeń dziś krótko po okolicy. Niby częściowo trasa taka sama jak w sobotę, ale jednak inna. Taka, aby można się było zmęczyć. I udało się zmęczyć. Choć tak inaczej, nie żeby mieć dość, ale żeby czuć uczciwy trening. Co więcej, wracając do domu czułem w końcu w nogach moc. Naciskałem na pedały, a rower naprawdę jechał. Oby tak zostało... na weekend :-)

W dsd © djk71


Kadencja: 81

2191 km w jeden dzień

Sobota, 14 czerwca 2014 · Komentarze(4)
2191 km w jeden dzień

Jak pewnie fanatycy kolarstwa, a w szczególności długich dystansów wiedzą, trwa RAAM 2014 (Race Across America). Po raz pierwszy w kategorii Solo startuje Polak - Remigiusz Siudziński. Zawodnicy mają do przejechania ok. 4800km w 12 dni. ETISOFT zrobił 2191 km w jeden dzień! (oczywiście w sumie) :-) Ale po kolei...

Co roku spotykamy się na firmowym wyjeździe integracyjnym, co roku też staram się tam dotrzeć rowerem. W zeszłym roku był Żywiec, w tym wybór padł na Siewierz. W międzyczasie urodził się pomysł wyjazdu większą ekipą. Już raz pojechaliśmy w kilkanaście osób, tylko dystans był nieco krótszy, około 40km. Tym razem wytyczyliśmy trasę nieco okrężną, tak aby jechać z dala od samochodów, a przy okazji pokazać kolegom kilka interesujących miejsc w okolicy. Dystans 75km i... zgłosiło się... 30 osób.

Biorąc pod uwagę, że nie wszyscy jeżdżą codziennie były obawy czy wszyscy dadzą radę. Bali się Ci co jechali, Ci co nie jechali i my...
Baliśmy się też ile osób stawi się rzeczywiście na starcie, tym bardziej, że prognoza pogody trochę straszyła.

W drodze do firmy (jadę z bagażami więc samochodem) dzwoni Łukasz - "Masz może dętkę?". Okazało się, że złapał gumę jeszcze zanim dojechał na start. Lekka modyfikacja trasy i zbieramy Go do auta - nie ma czasu więc będzie łatał już na starcie. Tu już czeka na nas większość startujących. Pełne zdyscyplinowanie. Pięknie.

Niestety łatanie z przygodami i w sumie startujemy z pół godzinnym opóźnieniem.

Pierwsza awaria już przed startem © djk71

Trzeba będzie nadrobić. Po drodze dołączają do nas kolejni uczestnicy. Jedziemy spokojnym tempem, tak aby wszyscy dali radę.

Hałda dymi © djk71

Większość jedzie w teamowych różnokolorowych koszulkach. Te jaskrawe pomagają w zorientowaniu się czy jesteśmy w komplecie.

ETISOFT Bike Team © djk71

W Miechowicach krótka przerwa obok tulipanowców. Rozdanie gadżetów tym, którzy dołączyli na trasie i ruszamy do DSD.


Różne są sposoby hamowania © djk71
Dojeżdżają kolejni © djk71

I jeszcze jedni © djk71

Są i następni © djk71

W Dolomitach oglądamy pozostałości po kopalni dolomitów, tu też czeka na nas Tomek, który wyjechał z Gliwic wcześniej.

Mijamy Kopalnię Srebra, ale dziś nie ma czasu aby się przy niej zatrzymać.

Miałem obawy jak będzie wyglądała droga do pałacu w Nakle, bo kiedy ostatni raz tędy jechał na zjeździe było błoto. Błoto i koleiny to niezbyt dobry znak, szczególnie dla tych, którzy jadą na wąskich oponach. Na szczęście dziś jest sucho.

Kiedy dojeżdżamy do zalewu Chechło zaczyna mżyć. Akurat wtedy kiedy zaplanowaliśmy przerwę. Chwila na uzupełnienie kalorii i deszczyk mija. Jedziemy dalej.

W Żyglinie w końcu trafiamy na sklep. Ekipa robi zakupy, a do nas dołącza Andrzej, który wyruszył nieco później.

Kościół w Żyglinie © djk71

Kolejny cel do zalana kopalnia - Pasieki. Droga z przeszkodami...

Przy szlabanie nie jest łatwo © djk71
Różne są techniki pokonywania szlabanu © djk71

Na miejscu część ekipy robi krótki popas, reszta objeżdża okolicę. Nie wszędzie da się podjechać :-)

W górę © djk71
Damy radę © djk71

Po chwili jedziemy dalej. Ekipa jedzie równym tempem, kiedy na moment się zatrzymuję, chwilę trwa zanim  udaje mi się dogonić grupę już za Brynicą :-)

Mijamy lotnisko i dojeżdżamy do Zendka, tu, na parkingu obok kościoła, próbują nam zrobić niespodziankę Olga z Marcinem. Czekają z zapasami izotoników, ale ekipa tylko ich pozdrawia machaniem. Kiedy zamykając peleton dojeżdżam do naszego supportu technicznego, wciąż są w szoku :-)

Chwila rozmowy i trzeba gonić resztę. Kiedy dojeżdżamy do ostatniego punktu wycieczki, reszta już odjeżdża. Szybko podjeżdżam pod bunkier i po chwili znów muszę ich gonić :-)

Ładnie tu © djk71
Przy bunkrze © djk71


Przed nami ostatni odcinek. Zaczynają się piachy. Niby to tylko kilkaset metrów, ale niektórym daje to nieźle w kość.

2km przed metą zatrzymujemy się żeby zebrać całą grupę i wspólnie wjechać na metę. Zaczyna padać, na szczęście ciepły deszczyk trwa może z 5 minut. Kiedy jesteśmy znów razem przestaje padać.

2 km do mety © djk71
Wszyscy zadowoleni © djk71

Przed bramą ośrodka jeszcze chwila czekania, bo na ostatniej prostej ktoś pomylił drogę i wjeżdżamy.

I tu niespodzianka. Czeka na nas cała firma z zarządem na czele. Wjeżdżamy w utworzony przez nich szpaler przy dźwiękach "We are the Champions" w strugach lejącego się na nas szampana!

Wielkie dzięki dla wszystkich, którzy zorganizowali nam takie powitanie.
Wielkie dzięki, dla tych którzy przyczynili się do tego, że wyjazd mógł się odbyć w takiej oprawie, w jakiej się odbył.

I przede wszystkim wielkie dzięki dla Was, którzy pojechaliście i daliście radę. 29 osób, 75km i.. udało się dojechać w ponoć niemożliwym przy takiej grupie czasie! Wielkie brawa dla Was wszystkich! I mam nadzieję do zobaczenia wkrótce na trasie!
 

Kadencja: 72