Moje życie, moja droga...

Środa, 16 lipca 2014 · Komentarze(2)
Moje życie, moja droga...
Po dokładniejszym czyszczeniu rower w końcu przestał zgrzytać. Ruszam i od początku jest źle. Czuję kolano, które dość mocno i nietypowo zabolało mnie po kąpieli na Szadze. Do tego od samego początku myśli krążą z dala od treningu. Zjeżdżam do lasu, może tam będzie lepiej. Nie jest.  Do tego cokolwiek bym nie robił to tętno maksymalnie sięga 140, gdzie zwykle maks to 180 albo i więcej.

Każdy podjazd to mordęga, prędkość jednocyfrowa (tak przynajmniej podejrzewam, bo nie mam licznika uszkodzonego na zawodach). A puls cały czas niski.

Po 25 minutach mam dość, przez kilka kolejnych jeszcze próbuję się zmusić żeby nie wrócić do domu, ale w końcu rezygnuję.

Jadę do domu zupełnie bez sił. Nie potrafię się zmusić do pedałowania. Zupełnie nie wiem czemu...

Do tego Endomondo od Szagi nie działa. Wyłącza się po kilku sekundach  :-(

Zmęczony... nie tylko jazdą....


Komentarze (2)

Odpocząłem :-)

djk71 08:53 sobota, 19 lipca 2014

Czasem trzeba po prostu chwilę odpocząć :) (dzień, dwa...)

Goofy601 08:27 czwartek, 17 lipca 2014
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa hwala

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]