Wizyta w Tatrach byłą krótka. Krótsza niż planowałem. Nie wyszła. Podobnie jak urlop.
Po śniadaniu wracam do domu.
Wieczorem jadę na siłownię chwilę potruchtać. Często rower, czy bieganie pozwalają zabić myśli. Nie zawsze jednak tak jest. Czasem, jak dziś, myśli zabijają trening. Kończę szybciej niż planowałem. To też nie ma sensu...
On chciałby coś powiedzieć
Lecz nikt go nie chce słuchać
Więc woli cicho siedzieć
Bo słaba jest jego wola
On chciałby już przeprosić
Zwierzyć się, porozmawiać
Lecz nie wie jak i komu
A może taka tu jego rola
To nie jest moja ziemia
To nie jest moje miejsce
Przeraża mnie ta chemia
Przeraża mnie szybkie zejście
Nie znajduje dla siebie miejsca
W każdym....
Podobieństwo uwiera jego myśli
Zatrzymuje każde działanie
Permanentnie spocone dłonie
Tyle okazji przeszło obok
Kontynuacja nie pozwala iść
A może taka tu jego rola
To nie jest moja ziemia
To nie jest moje miejsce
Przeraża mnie ta chemia
Przeraża mnie szybkie zejście
Leczymy się czy tego trzeba czy nie
Biegniemy gdzieś czy tego trzeba czy nie
To nie jest moja ziemia
To nie jest moje miejsce
Przeraża mnie ta chemia
Przeraża mnie szybkie zejście
Jeśli ktoś ma alergię polityczną lub po prostu chce odpocząć od polityki w święta niech nie czyta dziś tego co dalej!
Rzadko piszę wprost o polityce, dziś musiałem to z siebie wylać...
Przed obiadem udało się przebiec kilkanaście kilometrów. Potem rodzinny obiad. Trochę słodkiego i... trzeba było to spalić. No może nie do końca tak to miało być. Ale tak wyszło. Ktoś rzucił hasło: strajk nauczycieli i... nie wytrzymałem. Nie wytrzymałem argumentów rodem z TVPiS. W domu po prostu nie włączam tej telewizji więc nie widziałem powodu, dla którego miałbym tego wysłuchiwać z własnej woli przy świątecznym stole. Dla oczyszczenia atmosfery musiałem wyjść.
Wyszedłem, żeby uniknąć niepotrzebnej kłótni. To jest coś czego nienawidzę. Rozumiem, że można się nie zgadzać, że można mieć odmienne zdania, że można dyskutować na argumenty, ale kłótnia dla samej kłótni, gdzie z założenia jeden drugiego nie słucha to nie moja bajka. I nie ma znaczenia, czy to w towarzystwie, w polityce, w pracy, czy w rodzinie.
Wyszedłem i postanowiłem pokręcić chwilę na szosie. Po praz pierwszy od dawna dosiadłem Tadeusza i ruszyłem przed siebie. Po głowie na przemian chodziły mi myśli o tym co się przed chwilą wydarzyło i o tym co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat w w tym kraju.
Szczerze mówiąc nie wierzyłem, że to wszystko się tak potoczy. Nie wierzyłem, że mając na względzie całą historię Polski ktoś znów i to tak szybko będzie w stanie podzielić Polaków. I nie chodzi mi o to, że jedni są zwolennikami tego czy innego rządu, tej czy innej opozycji. Tak było, jest i będzie. Ale tym razem udało się podzielić Polaków tak jak to było w 89-tym. A może nawet bardziej... :-(
Pamiętam jak bolało mnie wtedy, że zabrakło mi 3 tygodni żeby pójść i zagłosować 4 czerwca 1989 roku. Bolało tym bardziej, że wieszałem plakaty Solidarności (tamtej Solidarności), próbowałem przekonywać znajomych, a sam nie mogłem zagłosować :-(
Mnie bolało, ale pamiętam kolegów, których te wybory podzieliły z rodzicami. Nie myślałem, że to się kiedyś jeszcze powtórzy, a coraz częściej słyszę i widzę, że to dzieje się każdego dnia.
Kiedy kilka dni temu, w Wielki Piątek byłem w centrum miasta żeby spotkać z protestującymi nauczycielami, do rozmawiających ze sobą ludzi podeszły dwie starsze osoby i zaczęły ich obrażać wyzywając od patologii. Po co? Dlaczego? Czemu?
Łudziłem się, że takie zachowania są specjalnie wyłapywane gdzieś przez dziennikarzy, ale nie, to dzieje się tu, obok... Przeraża mnie to...
Mogę się nie zgadzać z polityką, działaniami ekonomicznymi, społecznymi, czy innymi tego rządu. Takie mam prawo. A rząd ma prawo żeby tak, czy inaczej postępować. Być może po kolejnych, czy jeszcze kolejnych wyborach zapomniałbym o tym, ale jednego im nie zapomnę! Nie wybaczę! Tego, że podzielili Polaków!
I nie będę winił tych, którzy się dali kupić za to przysłowiowe 500+. Oni są temu najmniej winni. Patrzą przez pryzmat dnia dzisiejszego, czy jutrzejszego. Widzą to co dostają i nie interesuje ich to z czego to pochodzi. Oni widzą i słyszą to co się im mówi. A to już zrobili oni!
Od dawna nie oglądam rządowej propagandy. Co więcej, nawet gdy leci jakiś film, czy program rozrywkowy na kanale z logiem TVP to patrzę na żonę w wymowny sposób. Po prostu nie - tego się nie ogląda u nas. Kilkukrotnie jednak z premedytacją włączyłem rządowe Wiadomości. Chciałem usłyszeć w jaki sposób skomentowali (lub nie) jakieś wydarzenie (jak np. WOŚP). I byłem przerażony. Przerażony... ich profesjonalizmem. Naprawdę. Robią to co chcą w tak niesamowity sposób, że stwierdziłem wtedy, że gdybym ich oglądał przez miesiąc (tylko ich) to byłbym w stanie im uwierzyć. Naprawdę. Są przerażająco dobrzy w swojej manipulacji. Miałem okazję uczestniczyć w różnych szkoleniach, czy to marketingowych, czy dotyczących negocjacji, czy technik NLP i... wiem co mówię... Są przerażająco dobrzy. I jak widać skuteczni. Po tym naprawdę przestałem winić sporą część społeczeństwa za ich (w sumie to nie ich, ale tak im wmówiono) poglądy. Bardziej boli, gdy słyszę głupoty z ust osób, o których miałem inne zdanie... To już boli. Bardzo.
Boję się do czego to wszystko doprowadzi. Kiedyś przed długie lata oglądałem różnego rodzaju programy informacyjne, publicystyczne, dziś już tego nie robię. Nie potrafię tego słuchać. Tak jak coraz mniej potrafię czytać newsy. Straszne jest to, że już wielokrotnie po przeczytaniu jakieś informacji szukałem jej potwierdzenia w innych mediach. Po prostu nie wierzyłem, że to może być prawda, a jednak była...
W trakcie jazdy rowerem przypomniał mi się niesamowity koncert jaki został zagrany na Placu Teatralnym w Warszawie 4 czerwca 2009 roku Niesamowity, wystąpili wtedy m.in. Dezerter, Kryzys, Lady Pank, Turbo, T.Love, Sztywny Pal Azji, Aya RL, Klaus Mittwoch, Oddział Zamknięty i inni. Do tego fantastyczna konferansjerka Marka Niedźwieckiego... Lubię do niego wracać... Czy teraz na 30-lecie uda się zrobić coś równie niesamowitego? Nie sądzę :-(
Tamten koncert, choć pełen radości, przypominał jednak kolejne lata historii Polski... W trakcie koncertu Aya RL padło też zdanie, które okazało się niestety prorocze, choć nie sądziłbym nigdy, że nastąpi to tak szybko :-(
"Tak naprawdę o prawdziwą wolność i o prawdziwą sztukę jeszcze przyjdzie nam zawalczyć."
Przedwczoraj wizyta na siłowni z synem. Najpierw trochę pokręciliśmy, potem poćwiczyliśmy. Niby nie dużo, ale wystarczyło żeby mnie zmęczyć i żebym nie był w stanie biegać. A może to zmęczenie po sobotnim rowerze i niedzielnym oraz poniedziałkowym bieganiu. Być może. Rozsądek nakazywał odpoczynek, a ja to zignorowałem.
Wczoraj więc lenistwo... Potrzebowałem tego, bo zmęczenie nie tylko fizyczne, ale i psychiczne...
Jakoś za dużo dziwnych rzeczy wokół. Wszędzie, w domu, w pracy, w telewizji, w internecie, na ulicy... Znów mam wrażenie, że jestem z innej bajki, z innej epoki... Znów mam jakieś déjà vu, wrażenie, że po raz kolejny próbuję walczyć z wiatrakami... Chociaż właściwie tym razem chyba nie próbuję... Chyba już jestem tym zbyt zmęczony... Chyba raczej się poddaję... właśnie nie próbuję walczyć, mimo, że wiem, iż powinienem próbować...
To chyba męczy jeszcze bardziej kiedy człowiek wie, że coś powinien, a tego nie robi, albo odwrotnie - wie, że nie powinien czegoś robić, o czymś myśleć, a jednak nie potrafi się temu oprzeć.
To tak jak ta czekolada, którą chłopcy położyli dziś na biurku. Mleczna, z malinami, z cukrem... Więc 3xNie, a jednak kusi, a jednak ręka sięga... I mimo, że przed chwilą było, aż mdło od słodyczy, to... sami wiecie... Choć w sumie najchętniej bym tylko z niej wyjadł orzeszki... Tylko, że nie da się... nie wypada... nie można...
W trakcie biegu dziś też mieszane uczucia, chęć skończenia, ale jednak dałem radę. Ostatnio mam wrażenie, że tylko tu daję radę... Może dlatego, że tu mogę mieć wszystko i wszystkich w.... głębokim poważaniu. Nie muszę na nic i na nikogo zwracać uwagi. Ani na tych co biegną obok mnie i zwiększają ostentacyjnie prędkość, a potem po 10 minutach schodzą z bieżni, ani na tych co śledzą mnie na Endo, czy Stravie. Biegnę dla siebie, swoim tempem i mogę biec jak chcę, skończyć kiedy chcę i nikomu nic do tego.
W życiu, w pracy, w domu niestety tak nie jest... Inni mają duży wpływ na to co robię, czego nie robię, na...
Szkoda gadać, mimo, że z wiekiem powinienem patrzeć na wiele rzeczy z dystansem, ze spokojem... nie potrafię... Nie umiem pogodzić się z ludzką głupotą, z tym, że ludzie nie próbują słuchać co się do nich mówi, co radzi... Z tym, że po kilku latach dokonują odkryć, o których mówiło się im już dawno. Z tym, że nagle dostrzegają zalety tego co jeszcze wczoraj ignorowali, albo nawet deptali.
I odwrotnie, to co jeszcze wczoraj było świętością, dziś nie istnieje, albo wręcz jest najbardziej niepożądaną rzeczą na świecie...
Nie potrafię pogodzić się z ludzką obłudą, głupotą, bezmyślnością... To nie jest mój świat... Jakoś tu nie pasuję...
Potrzebuję odpoczynku, zmiany...? Sam nie wiem czego... i czy coś jeszcze może się zmienić... Nie wiem, czy jeszcze potrafię w coś uwierzyć, czy tego chcę... Mam dość....
W piątek umówiliśmy się ze znajomymi z pracy na niedzielną przejażdżkę. Niby proste, ale każdy mieszka gdzie indziej. Kiedy wrzuciłem nasze lokalizacje na mapę wyszło, że środek jest... na moim osiedlu :-) No trudno, przyjąłem to na klatę. Niestety, w sobotni wieczór okazało się, że jeden z kolegów nie jedzie i... umówiliśmy się w gdzieś w Rudzie... Godula, Orzegów... Jak dla mnie wszystko jedno i tak nigdy do końca nie wiem co jest gdzie w tym mieście :-)
Ruszam z domu kilka minut później niż planowałem. Google podpowiadało dwie drogi, ja wybieram trzecią :-) Bez mapy więc na azymut. Osiedle Młodego Górnika, Biskupice, Rudzka Kuźnica... I co dalej? No właśnie nie wiem, czy w prawo, czy w lewo. W prawo chyba krócej ale nie znam drogi, w lewo dalej, ale znam drogę, a czasu coraz mniej. Trudno jadę przez Bobrek i Szombierki. Dojeżdżam na miejsce chyba tuż po Marku i Oldze. 9:01 - tylko minuta spóźnienia :-)
Okazuje się, że nikt nie ma pomysłu i patrzą na mnie :-) Super :-) Sami tego chcieli :)
Ruszamy w takim razie w stronę Kolonii Zgorzelec ;-) Nie robię zdjęć bo aparat na plecach, muszę na przyszłość założyć torebkę do przodu żeby było wygodniej. Za to mogę podziwiać ich radość na podjeździe :-)
Jedziemy przez Łagiewniki... Iście śląskie klimaty... Ludzie też... widać, że miejscowi... :-) Właściwie to aparat powinien być cały czas w ręce bo co rusz to coś ciekawego...
Wiatr nie pomaga. To znaczy na początku może i pomagał, ale teraz ewidentnie dmucha w twarz.
W końcu docieramy do miejsca rannego spotkania z Olgą. Marek rusza do domu, mnie jeszcze Olga kawałek odprowadza między blokami, obok Burloch Areny żebym... się nie zgubił.
Żegnamy się i końcówkę już jadę sam. Nikt nie widzi jaki jestem zmęczony. W końcu Biskupice...
Czyli jestem prawie w domu. Jeszcze tylko jeden długi podjazd i będzie można odpocząć. :-) Super wyjazd w fajnym towarzystwie, pokazujący ile trzeba jeszcze zrobić żeby wrócić do rowerowej formy.
Znów po lesie, znów pod górkę, znów ciężko i wolno. Ale co się dziwić jak człowiek ma już swoje lata... Po raz kolejny uświadomiłem sobie to dziś rano w drodze do pracy. Słuchałem sobie piosenek z Listy Przebojów Programu III z roku 1982, w tym m.in.:
Jon Anderson & Vangelis – „I'll Find My Way Home” Maanam – „O! Nie rób tyle hałasu” Cheap Trick – „If You Want My Love” Perfect – „Autobiografia” TOTO – „Rosanna” Republika – „Telefony” Jean-Michel Jarre – „Souvenir of China” TSA – „51” The Stranglers – „Golden Brown” Turbo – „Dorosłe dzieci” Trio – „Da Da Da” Oddział Zamknięty – „Ten wasz świat” Kim Wilde – „View from a Bridge” Izabela Trojanowska – „Karmazynowa noc”
Ktoś pamięta te kawałki? Jak tak to też jesteście starzy. Dotarło do mnie, że te utwory były na liście dwadzieścia, trzydzieści, nie... trzydzieści sześć (!!!) lat temu! I... wciąż mi się podobają, wciąż są przebojami, a to oznacza, że... albo były tak świetne, ponadczasowe, albo... ja utknąłem w miejscu :-(
Część z nich regularnie słucham i zastanawiam się czy moje 15-letnie dziecko słucha ich tylko przez grzeczność, żeby mi nie robić przykrości, czy cokolwiek mu się podoba, czy może... Czy może traktuje je tak jak ja jako dziecko traktowałem niektóre utwory, które podobały się moim rodzicom... Jeśli Oni też słuchali utworów sprzed 36 lat to... kiedy ja byłem nastolatkiem to musiały być kawałki z lat... pięćdziesiątych... No to mogły to być dla mnie... starocie...
Jak wpływ ma stan emocjonalny na stan fizyczny? Dziś na pewno spory. Bezmyślny trening. Od początku bez kontroli, niby spokojnie, a jak już spojrzałem na zegarek i zobaczyłem, że za szybko to puls był 180+ i tak zostało do końca. Efekt łatwy do przewidzenia. Po 4,5 km chciałem się zatrzymać. Nie zrobiłem tego, ale byłem bliski.
Jutro w planie piątka na Biegu Trzeźwości organizowanym przez bytomski Dom Nadziei. Ot takie wsparcie dla tych, którzy pomagają i potrzebują pomocy... Mam nadzieję, że będę się czuł lepiej niż dziś...
Na lepszy nastrój nie liczę, ale może choć forma pozwoli dobiec i żyć na mecie... Choć czasem się zastanawiam...
Nad wieloma rzeczami się ostatnio zastanawiam... nad rzeczami, sytuacjami, ludźmi... Kiedy człowiek był młodszy jakoś szybciej znajdował odpowiedzi na różne pytania... O dziwo nawet łatwiej było mi tłumaczyć, usprawiedliwiać pewne zachowania... swoje i innych...
Dziś kiedy jestem starszy, wydawałoby się bardziej doświadczony, patrzący z dystansem... jest trudniej... trudniej zrozumieć to wszystko wokół... trudniej zrozumieć drugiego... Jak śpiewało kiedyś KSU: Coraz trudniej mi zrozumieć drugiego
Pełno świń wokół każdego
Potrzebuję jakiejś odmiany, a może zmiany... Inny punkowy zespół śpiewał kiedyś...
Potrzebne są zmiany!
Konieczne są zmiany!
Bo jeśli nic się nie zmieni....
Ponoć CIA potrafi podsłuchiwać przy użyciu telewizorów Samsung. Wierzę :-) Od dziś wierzę. Spałem w pokoju z Samsungiem. Rano się ubieram i idę pobiegać. Włączam niby losową muzykę (tym razem nie zapomniałem) i co słyszę...
A gdzie właśnie jestem? No właśnie... Może przypadek, może... :-)
Jako, że dziś mieszkam blisko lasu (podobnie jak w domu) to kierunek las. Kawałek dalej... winnice. A winnice są zwykle na zboczach wzniesień. I tak też było... Nieplanowane podbiegi. Oczywiście puls w górę, ale w sumie mi się podobało. Szkoda, że u nas nie mam takiego terenu do ćwiczeń. Krótko, ale zgodnie z planem treningowym i planem dnia. Mimo zmęczenia chciałoby się więcej...
Spędzam czas w łóżku, więc jest okazja zobaczyć jakiś film. Wczoraj wieczorem trafiłem na produkcję o dość kontrowersyjnym tytule (w kontekście treści filmu): Przechowalnia nr 12 (Short Term 12).
Mimo, że fabuła momentami jest łatwa do przewidzenia, to film wciąga. W niesamowity sposób pokazuje emocje, przeżycia, trudne sytuacje - i te drobne, pojawiające się w jednej chwili pod wpływem impulsu, jak i te, które ciągną się latami.
Czasem łatwo jest oceniać innych, nie wiedząc co przeżywają, co przeżyli, co jeszcze ich czeka. Czasem łatwo być sędzią, doradcą w czyjejś sprawie, ale już o wiele trudniej we własnej.
Czasem zamiast wypierać coś z pamięci lepiej się wygadać, choć zwykle nie jest to takie proste - nie zawsze łatwo jest znaleźć kogoś z kim chce się pogadać, nie zawsze jest to najbliższa osoba, nie zawsze jest ten właściwy moment...
Dobra... miało być o filmie... Moim zdaniem warto zobaczyć. A i jeszcze jedno... akcent rowerowy też jest... rower jako środek transportu, ale chyba też jako sposób rozładowania emocji...
Smog był świetnym usprawiedliwieniem przez ostatnie dni :-) Zamiast biegów był trening ogólny plus basen.
Dziś próbowałem się zasłaniać budzikiem, ale żona była nieustępliwa. Musiałem wstać. Ciuchy przygotowane już wczoraj, a innych wymówek brak. Rundka wokół osiedla. Miejscami na chodnikach sporo śniegu, ale jakoś dałem radę. Ubrany niestety zbyt ciepło, raczej na temperatury ubiegłotygodniowe.
Przybiegam mokry, ale zadowolony, że jednak dałem się obudzić. Dzięki Anetko.
Całą drogę towarzyszyła mi Gaba Kulka i m.in. kawałek, którego wykonanie niektórzy uznają za profanację, ale mi jakoś pasuje. Całą płytę lubię.