II International World Cup - 48h treadmill run - part II

Niedziela, 8 listopada 2020 · Komentarze(0)
Pobudka w nocy i ruszam pobiegać. Startuję o czwartej rano.

Przyjeżdżam sporo wcześniej, ale zwykle wolę być wcześniej niż później. Tu daje to też spokój zawodnikowi, którego będę zmieniał, wie że jestem i nie musi mieć gdzieś z tyłu głowy tego, że w razie gdybym zaspał on będzie musiał dalej ciągnąć sztafetę...

Po niektórych zawodnikach widać już niesamowite zmęczenie, ból, kontuzje... Inni jakby dopiero zaczęli.
Czuję, że jak ja po godzince zejdę będę wyglądał gorzej niż oni.

Rzut oka na stolik obok bieżni...

Bufet :-) © djk71

Potem dojdą jeszcze ziemniaczki ;) Akurat tuż przed tym jak będę kończył, więc załapałem się jeszcze na ciepłego ;)
Dziś zaczynam znacznie wolniej niż wczoraj, potem przyśpieszam, by przed końcem znów trochę zwolnić.

Bałem się jak będzie, bo po wczorajszym czułem mocno mięśnie, ale było ok. Przebiegłem co prawda pół kilometra mniej, ale dycha zrobiona :)

Niesamowite jest to jak ekipa jest w stanie biec 48h. Nie tylko ich kondycja (oczywiście robią przerwy), ale też organizacja, taktyka, wsparcie...  Trzymam za nich kciuki.

Fajnie było wziąć udział w takim wydarzeniu, Dzięki dla całej ekipy. I tej z którą biegłem i tej, która to zorganizowała!


II International World Cup - 48h treadmill run - part I

Sobota, 7 listopada 2020 · Komentarze(0)
Mistrzostwa świata mi się ostatnio spodobały ;-)
Najpierw w półmaratonie, trzy tygodnie temu. :-)

A teraz w... 48h bieganiu na bieżni mechanicznej. Wtedy z powodu pandemii zrobiłem to sam, na bieżni lekkoatletycznej. Teraz na mechanicznej robię to... w sztafecie. Zaproszono mnie do pobiegnięcia wraz z Reshape Runners więc nie mogłem nie skorzystać.

W związku z tym, że nigdy nie miałem problemów żeby wstawać w nocy, czy nad ranem, to na ochotnika zgłosiłem się na zapchajdziurę. I dziś wystartowałem o pierwszej w nocy.
Niby tylko godzinka, ale tempo ustawiłem szybsze niż zwykle i było to czuć. Teraz patrząc na zapis pulsometru widać to szczególnie.

Dobrze, że obok biegły znane postacie, że kolejni zawodnicy sztafety siedzieli obok czekając na swoją kolej, więc nie było opcji żebym odpuścił.

Dwie bieżnie dalej biegnie Patrycja B... © djk71

Ogólnie super atmosfera.

Ale co Wam powiem to Wam powiem... nie wyobrażam sobie biegać na bieżni 12h, a co dopiero 48. A są tacy co planują biec... 6dni!!!

Póki co prowadzimy :-) © djk71

Jutro ciąg dalszy ;-)

minARBUZ #028 przy okazji

Niedziela, 1 listopada 2020 · Komentarze(0)
Wczoraj mieliśmy pojeździć z Markiem, ostatecznie umówiliśmy się jednak na dziś. Spotkanie przy stadionie Gwarka w Biskupicach o ósmej rano.
Chłodno. Zmieniłem rower na fulla i... jedzie się wolniej ;-)
Na drogach zupełna pustka i cisza, zupełnie inaczej niż co roku.

Przyjeżdżam przed Markiem więc mam jeszcze chwilę czasu żeby zerknąć za bramę stadionu. W tle szpitalne lądowisko.

Stadion Gwarka z lądowiskiem (po sąsiedzku) © djk71

Po chwili jest i mój towarzysz. Okazuje się, że nie widział nigdy naszego zamku więc podjeżdżamy tam na chwilę.

Zamek w Biskupicach © djk71

Dalej zaliczyć kolejną wg alfabetu ulicę w moim Alfabetycznym Rowerowym Błądzeniu Ulicami Zabrza. Jest tuż obok, bo na Bozywerku. Jedna z kilku prawie identycznych uliczek. O tej porze jeszcze pusta.

ul. Kempki na Bozywerku © djk71

Patrząc w domu na mapę wydawało się, że na końcu uliczki jest mostek pozwalający przekroczyć tu Bytomkę. Jest. Mocno prowizoryczny z niespodziewaną dziurą na końcu.

"Mostek" z niespodzianką © djk71

Okazuje się, że jest strzeżony.

Ja tu rządzę © djk71

Wjeżdżamy na hałdę.

Biskupice - Lubię ten widok © djk71

Lubię ten widok, ten klimat, to miejsce ma potencjał...

Biskupice © djk71

Jedziemy na drugi koniec hałdy.

Widok z innej strony hałdy © djk71

Niestety zjazd tu jest mocno poza naszym zasięgiem.
Badamy kilka innych ścieżek i Marek daje radę. Ja jednak wciąż mam opory ;-)


Kawałek dalej ścieżka wydaje się kończyć, ale na szczęście kawałek dalej da się już normalnie jechać.
Odkrywam nieznaną mi wcześniej drogę na Zandkę.

Chwilę się kręcimy między domami, pokazuje markowi stalowy dom, potem cmentarz żydowski... Czas jednak wracać. Częściowo nad Bytomką, potem już drogą.
Rozstajemy się na Bobrku. Postanawiam pojechać przez las i Brandkę.

Brandka © djk71

Zaczynam czuć zmęczenie.
Po drodze jest okazja żeby odpocząć, tzn. pofocić :-)

Takie bazgroły to ja lubię © djk71

Dobrze jest :-) © djk71

Zmęczony, ale zadowolony wracam do domu.

Lucky © djk71


*) Co to jest ARBUZ? Poczytaj tutaj :-) Tam też trochę statystyk z wyzwania :-)

ARBUZ #027, czyli znów zdrowy

Sobota, 31 października 2020 · Komentarze(2)
Dwa tygodnie przerwy. Coś strzeliło w karku, nie wiem, czy przewiało, czy co innego, ale przez kilka dni skutecznie mnie wyłączyło ze wszelakiej aktywności. Już jest lepiej więc dziś powrót do ARBUZa.

Dziś w tle zamknięte cmentarze...

Wydawałoby się niemożliwe © djk71

W drodze z Biskupic na Zaborze zaskoczenie... Jeszcze nie dawno tu był singiel, a teraz proszę, dzieje się...

Budują rowerówkę? © djk71

Kawałek dalej niestety jeszcze po staremu :(

Fragment trasy rowerowej (a może kajakowo-rowerowej) © djk71

ul. Kalinowa
Blokowisko na Zaborzu, nic ciekawego. Oprócz bloków kilka domków.

Domki przy Kalinowej © djk71

ul. Kamienna
Tuż obok Alei Boh. Monte Cassino.  Cała uliczka to... ten jeden dom.

ul. Kamienna © djk71

ul. św. Kamila
Jedna z uliczek na os. Jodłowa. Domy jak wiele innych na sąsiednich uliczkach.

Bloki przy św. Kamila © djk71

ul. Wacława Karczewskiego
Dalej Zaborze.

Szkoła przy Karczewskiego © djk71
Oprócz miliona bloków na Zaborzu pojawiają się też ciekawsze budynki ;)

Na roku Korczoka i Karczewskiego © djk71

ul. Jana Karłowicza

Ulica w pobliżu Placu Krakowskiego. Cieszy, że zaczyna być odnawiana, bo budynki całkiem, całkiem...

Remonty na Karłowicza © djk71

Gdy robiłem zdjęcia zaczepił mnie jeden z mieszkańców pytając czy mi się podoba. Bo sam był zachwycony. Chyba tam mieszkał bo opowiadał o szczegółach remontu...

Ładnie odnowione © djk71

Gdyby tak wszystko było odnowione...

Gdyby tak wszystko odnowić © djk71

Można by było spacerować zadzierając głowy do góry...

Szczególiki © djk71

A któż to spogląda? © djk71

Wejście do kamienicy od strony Karłowicza, na rogu Brysza, a na sklepie adres Placu Krakowskiego...
Nie wnikam... Ale ładna kamienica...

Na rogu Karłowicza i Brysza © djk71

Ciekawe, jakie są pokoje w tej wieży...

Wieżyczka? © djk71

ul. Karolinki
Króciutka uliczka przy Korczoka, przy wjeździe na Zaborze.

Krótka ul. Karolinki © djk71

ul. Jana Kasprowicza
Łącznik Hagera z Biskupicami.
Ciekawe co tu kiedyś było?

Co tu kiedyś było? © djk71

Tu gdzieś chyba kiedyś był Transgór...

Trochę szpecące... © djk71

Kapliczka przy drodze...

Kapliczka © djk71

ul. Kasztanowa
Grzybowice. Ślepa uliczka, na której końcu czaił się pies. Nawet go widziałem, ale sobie po prostu leżał. Kiedy zawróciłem zaczął mnie gonić. Gdyby nie krzyk właścicielki to bym nawet nie zauważył. Znów puls mi skoczył...

Kasztanowa © djk71

ul. Kaszubska
Konia z rzędem temu kto wie gdzie ta uliczka...
To... przedłużenie Franiszkańskiej (tam gdzie dochodzi do Gdańskiej). Samochodem nie da się tam wjechać. Jedynie rowerem lub pieszo, a na końcu i tak lądujemy na ścieżce obok Poczty Polskiej.

Na Kaszubskiej tylko zdesperowani piesi i rowerzyści © djk71

ul. Adama Kawika

Kolejne bloki na Zaborzu.

Bloki przy Kawika w Zabrzu © djk71

Plac Kazimierza Wielkiego
Kolejne miejsce z tych, których nazwę mało kto zna. Plac przy miejscu gdzie Grunwaldzka łączy się z Trocera.

Plac Kazimierza Wielkiego © djk71

ul. Kaźni Oświęcimskiej
Krótka uliczka w okolicach Guido.

Jedyny chyba blok przy Kaźni Oświęcimskiej © djk71


*) Co to jest ARBUZ? Poczytaj tutaj :-) Tam też trochę statystyk z wyzwania :-)

ARBUZ #026, czyli co wspólnego ma Karol Marks z Michaelem Jordanem?

Niedziela, 18 października 2020 · Komentarze(0)
Coraz mniej czasu na rower, bo szybko ciemno, bo pogoda coraz gorsza... Nie mam problemu z jeżdżeniem w takich warunkach (oprócz chęci czasem), ale chciałbym przy okazji zwiedzania zabrzańskich ulic zobaczyć coś przy okazji, a ciemności i deszcz nie ułatwiają tego. Wczoraj nie udało się pokręcić, za to dziś postanowiłem sprawdzić jak zareagują moje łydki, bo po wczorajszym czułem lekkie zmęczenie.


ul. prof. Fryderyka Joliot-Curie
Krótka uliczka na Helence. Wciąż mam wątpliwości, czy powinno się mówić "na" czy "w" :-)

Ul. Joliot Curie w Zabrzu © djk71


ul. dr. Henryka Jordana
Jeszcze raz Helenka i Rokitnica. Dawna ulica Karola Marksa. Pamiętam kiedy zmieniono patronów ulic i Marksa zamieniono na Jordana to mnóstwo osób mówiło "dżordana". I nie było to dla żartu. Nic dziwnego Michael Jordan odnosił wtedy największe koszykarskie triumfy. I naprawdę trudno było przekonać ludzi, że chodzi jednak o Henryka Jordana i że powinni to bardziej kojarzyć z ogródkami jordanowskimi niż z koszykówką :-)

Kościół na Helence © djk71

przy ul. Jordana w Zabrzu © djk71


SP 31 w Zabrzu © djk71


Między Helenką, a Rokitnicą znajduje się Śląski Uniwersytet Medyczny, na który i tak większość osób mówi Akademia w nawiązaniu do starej nazwy.  :-)

Śląski Uniwersytet Medyczny w Zabrzu © djk71

Śląski Uniwersytet Medyczny w Zabrzu © djk71
Śląski Uniwersytet Medyczny w Zabrzu © djk71

Śląski Uniwersytet Medyczny w Zabrzu © djk71

ul. Jowisza
Wciąż budujące się osiedle domków w sąsiedztwie Os. Kopernika.

ul. Jowisza cay czas się buduje © djk71

ul. św. Józefa
Krótka uliczka obok kościoła św. Józefa. Sam kościół ma adres Roosevelta, więc do niego jeszcze wrócimy ;-)

ul. św. Józefa w Zabrzu © djk71

ul. Kacza
Krótka uliczka obok ul. Matejki.

ul. Kacza, Zabrze © djk71

Rondo im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego
Rondo na skrzyżowaniu Gdańskiej i Korfantego.

Rondo Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Zabrzu © djk71

Chyba trzeba wrócić do grubszych opon, bo chyba miejscami zaczyna być ślisko.

Na rowerówce trzeba uważać © djk71


*) Co to jest ARBUZ? Poczytaj tutaj :-) Tam też trochę statystyk z wyzwania :-)

Mistrzostwa Świata w Półmaratonie czyli 53x400m po raz pierwszy

Sobota, 17 października 2020 · Komentarze(1)
Rok temu zapisaliśmy się na jedną z największych imprez biegowych jaka miała się odbyć w Polsce. Mistrzostwa Świata w Półmaratonie w Gdyni. Wraz z najlepszymi biegaczami świata miało wystartować ok. 30 tys. biegaczy. Wśród nich i my - Etisoft Running Team!

Chciałem powalczyć o życiówkę - idealne miejsce i czas :-) Chciałem. Niestety stało się co się stało. Wiosenny termin został przeniesiony na październik. Ostatecznie i ten został tylko dla elity. Reszta z nas otrzymała pakiety do domów i propozycję startu indywidualnego. Nie wszystkim się to spodobało, ale ja stwierdziłem, że i tak mam codziennie dość podziałów i walk między ludźmi i zaakceptowałem to co mi zaproponowano.

Postanowiłem sobie tylko utrudnić. Trochę pomogły mi też obostrzenia jakie obowiązują, nie bardzo miałem ochotę weryfikować, czy uprawiając sport w mieście dostanę mandat, czy nie.

Wybrałem stadion i bieganie po bieżni. Nigdy wcześniej nie miałem okazji biegać na bieżni, nie licząc finiszów na Stadionie Śląskim, czy beep testu z ReShape Runners.
Bieżnia, czyli... 53 okrążenia po 400 m. Czy dam radę psychicznie? Sam? Zobaczymy.

Na stadionie Walki pojawiłem się przed siódmą rano. Pusto i ciemno. Ruszam. Jest pięknie. Fajnie się biegnie. Zbyt fajnie. Zbyt szybko. Po pierwszych kilometrach zwalniam. Potem już biegnę w miarę stałym tempem. Nie jest źle. Dobra muzyka pomaga. Najgorzej było na początku gdy próbowałem odliczać ile mi zostało jeszcze. To nie był zbyt dobry pomysł.

Kiedy przestałem odliczać było zdecydowanie lepiej :-)

Medal z Mistrzostw Świata © djk71

Medal w środku © djk71


Życiówki nie było, ale nawet nie celowałem w to znając swoją obecną formę. Ale jestem zadowolony, że psychicznie dałem radę.

Półmaraton na bieżni © djk71

Takie moje mała Mistrzostwa Świata. I byłem najlepszy :-)

Ultramaraton Bieszczadzki i kontrabas w lesie?

Sobota, 10 października 2020 · Komentarze(0)
Po wczorajszym spacerze odebrałem pakiet startowy. Co prawda ze względu istniejące obostrzenia zapisywaliśmy się na konkretne godziny stawienia się w biurze zawodów, ale chyba nie wszyscy do końca się do tego stosowali. Swoje musiałem odstać. Pakiet za to na wypasie. Jeden z najlepszych (o ile nie najlepszy w tym roku).

Rano wstaję wcześnie, jem śniadanie i ruszam na stację kolejki, która ma zawieźć nas na start. Jadę w pierwszej grupie o 6:50. Na stacji orientuję się, że zapomniałem zabrać kijków z kwatery :-( Sam nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Może bym je niepotrzebnie dźwigał, ale kto wie, może jednak by się przydały... Teraz już nie mam problemu.

Rześko. Na szczęście udaje się zająć miejsce w zabudowanym wagonie...

Niektórym udało się jechać w zabudowanym wagonie © djk71

Po kilkudziesięciu minutach dojeżdżamy do Solinki. Jeszcze kawałek pieszo i meldujemy się na starcie.

Pasażerowie :) © djk71

Zakładamy maseczki i czekamy na wystrzał oznajmiający start. Wcześniej z głośników lecą Moje Bieszczady by KSU ;-) Szkoda, że nie na żywo :-)

Strzał i start © djk71

Początek trasy asfaltem i po płaskim, a nawet lekko z górki. Dobrze, jest czas na rozgrzewkę.
Po trzech kilometrach zaczyna się wspinaczka. Ostra.

Pod górkę © djk71

Nikt (przynajmniej w zasięgu mojego wzroku) nawet nie próbuje biegać. Dopiero kiedy choć na chwilę się wypłaszcza ruszamy biegiem. Podejście dało jednak w kość i kiedy znów pojawia się choć drobny podbieg to większość znów przechodzi do marszu.

I tak na przemian bieg i marsz.

Pięknie tu © djk71

Póki co nie żałuję zapomnianych kijów. Na szczęście inaczej niż na Rzeźniczku dziś nie ma błota.
Gdzieś od dziewiątego kilometra dwukilometrowy zbieg. Jest super :-) Oczywiście brakuje sił i odwagi do szybszego biegu, ale jest ok.

Rzeczka musi być © djk71

Na bufecie wybieram ciepłą herbatę. Ogólnie jest dość chłodno, a że jestem cały mokry (nie pada, to pot) to czuć zimno...

Herbatka na bufecie © djk71

Za mną połowa drogi. Zaczyna się kolejne podejście. Zaczyna się i... odpadam. Odcina mnie. To pewnie ta herbata ;)

Brakuje mi sił żeby iść.

Słyszę dźwięki kontrabasu... i rockowe rytmy... Tu w górach, w lesie... na szlaku...

W górach, na szlaku, na "streecie" © djk71

Gdyby nie to, że czytałem, że niejaki Roman Huzior zamiast na streecie tutaj sobie dorabia ;) to bym pomyślał, że mam omamy...

Super pomysł! Jak dla mnie w idealnym momencie. Choć na chwilę wracają siły.

Niestety nie na długo. Jest ciężko. Trochę pomagają widoki.

Moje Bieszczady © djk71

Docieram na Okrąglik.

Okrąglik © djk71

Resztę trasy już znam. Co nie znaczy, że jest łatwiej.

Lubię ten klimat © djk71

Są momenty, że nawet ciężko mi się zmusić do zbiegania. Mimo to próbuję walczyć z samym sobą.

Tędy © djk71

Pomagają napotkani turyści. Nie dlatego, że dopingują (choć niektórzy rzeczywiście to robią i jest super), ale głównie dlatego, że widząc, że się zbliżają pojawia się jakaś dodatkowa motywacja, żeby się pokazać jak to jestem Pro... :-)

W końcu Cisna. Okazuje się, że tym razem udaje się Solinkę przekroczyć na sucho.

Za rzeczką już meta © djk71

Jeszcze boisko na Orliku i widzę żonę z aparatem...

Jeszcze kilka metrów © djk71

Przekraczam linię mety i mam dość... Jestem naprawdę zmęczony. Do tego dwójki dostały nieźle w kość...

Żyję :-) © djk71

Mimo to jestem zadowolony. Cieszę, że dałem się rodzince namówić na 26 km zamiast 14 km, które planowałem...  Czy kiedyś porwę się na kolejny próg... 52 km?
Co mam powiedzieć...? Pewnie tak... :-)

Dałem radę :-) © djk71

Pytanie kiedy :-)

Zasłużyłem :-) © djk71

Spacer po górach przed zawodami

Piątek, 9 października 2020 · Komentarze(0)
Nigdy nie byłem w Bieszczadach... jesienią.

W tym roku nic nie zapowiadało żeby miało się to zmienić. A jednak... FB podpowiada mi, że w październiku odbywa się tam Ultramaraton Bieszczadzki. Oczywiście nie biorę pod uwagę dystansu ultra (52 lub 90 km) ale coś krótszego. Rzucam hasło w domu i... szybka decyzja: jedziemy. Wypisujemy wnioski o dwa dni urlopu skoro już jedziemy tak daleko i w czwartek rano ruszamy w drogę. Trochę później niż planowaliśmy więc na gorąco modyfikujemy plany.

Zatrzymujemy się po drodze w Sanoku.

Sanok © djk71

Informacja Turystyczna akurat dziś nieczynna, ale i tak pewnie pokierowaliby nas na zamek.

Zamek w Sanoku © djk71

Sam zamek nie robi wielkiego wrażenia, ale wystawy mające tam miejsce to i owszem ;-)

Ikony w Sanoku © djk71

Ciekawe © djk71

Przypomina mi się jak mając 16-19 lat spędzałem godziny w katowickim BWA (Biurze Wystaw Artystycznych), okolicznych muzeach, czy nawet na wystawach w EMPIKu. Spędzałem tam całe dnie, niejednokrotnie kosztem... Nie mogę napisać czego :)

Uwielbiam takie klimaty © djk71

I choć nigdy nawet nie udawałem znawcy sztuki, to uwielbiałem to. Mnie po prostu coś się podobało, lub nie. Ruszało lub nie... Czemu gdzieś, kiedyś to się skończyło... Sam nie wiem...
Dzisiejsza, zdecydowanie za krótka wizyta w galerii przywróciła te wspomnienia...

Nie każdy lubi taki klimat © djk71

Cieszę się tylko, że nie mieszkam w Sanoku.. bo zbankrutowałbym... Chyba, że można wykupić abonament...
Hmmm © djk71

Meldujemy się w klimatycznej lokalizacji samym centrum Cisnej.

Troll © djk71

Jest z kim posiedzieć © djk71


A to nad łóżkiem w Trollu © djk71

Wieczorem udaje nam się jeszcze zaliczyć naleśniki giganty w Chacie Wędrowca :-)

Są większe niż się wydaje © djk71

Nakarmiwszy ciało i duszę zaczynam planować piątkowy dzień. Chcemy wybrać się gdzieś w góry, gdzie jeszcze nie była moja żona, gdzie nie będzie ludzi i gdzie uda się zrobić jakąś pętlę :-)

Kiedy w piątkowy poranek wychodzimy z kwatery pogoda nie zapowiada niczego dobrego. Chwilę później musimy zatrzymać się na obwodnicy... Jest pięknie....

Piękny poranek © djk71

Dojeżdżamy do Wołosatego na tyle wcześniej, że bez problemu udaje się zająć miejsce na parkingu. Chwila wątpliwości w co się ubrać i ruszamy w stronę Przełęczy Bukowskiej. Początek łagodnie i w miarę spokojnie, tłumów nie ma, ale ludzi więcej niż  bym się spodziewał.

Kawał roboty © djk71

Pogoda się poprawia.

Jest pięknie © djk71

Dochodzimy do Przełęczy Bukowskiej. Choć wydawało mi się, że że jesteśmy na uboczu to ludzi jak na popularnych szlakach. Jesteśmy na ukraińskiej granicy.

Tam już Ukraina © djk71

Odbijamy na północ.

Bieszczadzkie klimaty © djk71

Przed nami Rozsypaniec i Halicz.

Chce się iść © djk71

Po drodze ktoś mnie woła. Nie wierzę. Spotykamy koleżankę z mężem. No cóż, dzikie, odludne, zapomniane Bieszczady... :-)

Na Haliczu © djk71

Resztę trasy przemierzamy wspólnie. Super się idzie, super się rozmawia... Cudowne widoki...

Chce się iść © djk71

Tylko przed Tarnicą zaczyna być jak przed... Giewontem... Tego się nie spodziewaliśmy...

Coraz więcej ludzi © djk71

Super udany dzień.

Idziemy © djk71

Idziemy © djk71

Nie do końca jestem pewien, czy ponad dwadzieścia dwa kilometry po górkach na dzień przed biegiem górskim to dobry pomysł, ale grzech było nie wykorzystać tego dnia.

Jak się potem okaże w niedzielę, nie uda się już pospacerować po górach... Deszcze i mgły skutecznie nas do tego zniechęcą. 

Zamiast tego odwiedzamy najpierw Muczne i tamtejsze żubry...

Żubry, Muczne © djk71

... a potem wybieramy zwiedzanie Zalipia w drodze powrotnej do domu.

W Zalipiu © djk71

W Zalipiu © djk71

Może to nie do końca mój klimat, ale zawsze chciałem tu przyjechać i zobaczyć tę osławioną wioskę.

W Zalipiu © djk71

Fajnie, że ludziom chce się coś takiego robić...

Pomalować można wszystko © djk71

Choć przyznaję, że inaczej sobie to miejsce wyobrażałem.

W Zalipiu © djk71

W Zalipiu © djk71

Niemniej jednak cieszę się, że udało się tu w końcu dotrzeć.

Nawet rower pomalowany © djk71

ARBUZ #025, czyli rozjazd po półmaratonie

Niedziela, 4 października 2020 · Komentarze(0)
Po porannym półmaratonie biegowym zjadłem obiad i... postanowiłem rozruszać nogi. A tak poważnie żal mi było ładnej pogody i postanowiłem zrobić kolejną część ARBUZa :-)

Co prawda pogoda trochę straszyła deszczem, ale postanowiłem spróbować.

Będzie padać, czy nie? © djk71

Najpierw musiałem jednak wrócić, bo zapomniałem bidonu, a bałem się, że po bieganiu może mnie suszyć ;)

ul. Jaśminowa
Żeby nie było za łatwo to kolejna wg alfabetu ulica znajduje się w Makoszowach, czyli na drugim końcu miasta.
Uliczka między autostradą, a torami kolejowymi.

Przy autostradzie © djk71

Widok z Jaśminowej © djk71

Pełna nijakich domków- klocków.

Klocki na Jaśminowej © djk71

ul. Jaworowa
Helenka, krótka, spokojna uliczka.

Jaworowa w Zabrzu © djk71

ul. św. Jerzego
Krótka uliczka za kościołem św. Anny.

ul. św. Jerzego w Zabrzu © djk71

ul. Jesienna
Kończyce, krótka, wąska uliczka. Prawie wcale śladów jesieni.

ul. Jesienna © djk71

ul. Jesionowa
Wczoraj os. Janek, dziś tak samo... Nic mnie tu nie zauroczyło, ale też niczego się nie spodziewałem.

Jesionowa na Janku © djk71

ul. Jodłowa
Jedna z uliczek na... os. Jodłowa :-)

Jodłowa, Zabrze © djk71


Dziś dużo kilometrów, a mało ulic. Tak też bywa. W trakcie powrotu już chłodno, musiałem założyć wiatrówkę.
I w końcu poczułem zmęczenie ;-)

*) Co to jest ARBUZ? Poczytaj tutaj :-) Tam też trochę statystyk z wyzwania :-)



Silesia - tym razem półmaraton

Niedziela, 4 października 2020 · Komentarze(1)
Miał być kolejny maraton w Katowicach, walka o kolejną życiówkę - poprawę zeszłorocznego wyniku, ale start na Janosiku zweryfikował moje możliwości i jeszcze tego samego dnia zmieniłem dystans na połówkę ;-)

Rano wcześnie wstaję i... leje. Trudno przez lata jeździłem w maratonach w deszczach to mogę i pobiegać, chociaż prognozy mówiły, że koło dziewiątej ma przestać.
Kiedy wychodzimy z żona z domu leje. Kiedy parkuję w Chorzowie i wyłączam silnik przestaje padać. I już do końca zawodów nie będzie padało :-)

Zmęczony już przed startem © djk71

Pod stadionem spotykam Agę i Tomka. Aga niestety ma kontuzję i tylko kibicuje mężowi.
Kibicujemy startującej Teresce, robimy pamiątkowe zdjęcie...

Kto jak nie my? © djk71

... i ruszamy do strefy...

Ruszamy na start © djk71

Przy wejściu jedna z zawodniczek chce spryskać ręce pod... czytnikiem kodów kreskowych ;-) Zryli nam berety... :-)

Pochmurno na starcie © djk71

W strefie prządek.

Gotowi do startu © djk71

Ułatwiają to zielone kropki.

Kropki dystansowe © djk71

Ruszamy.

Od razu mówię Tomkowi, że każdy biegnie swoim tempem. Przez pierwsze 5 km, gdzieś do Spodka, a może nawet trochę dalej biegniemy blisko siebie, potem mi lekko ucieka.
Staram się panować nad emocjami wiem, że jeszcze trochę przede mną.

10 km i jest spoko, teraz nudna droga do Siemianowic. Szkoda, że tak mało kibiców. Dopiero w Siemianowicach jest ich trochę więcej, ale i tak trudno to porównać z Warszawą czy Wrocławiem.

Podbieg pod wieżę telewizyjną w Bytkowie. Na maratonach zawsze nie dobijał, ale też w nogach miałem już wtedy o dwadzieścia kilometrów więcej.
Dziś nie ma problemu, lekko zwalniam, ale cały czas biegnę, rozmawiam z innymi, tym razem to ja próbuję innych podnieść na duchu.

Kiedy ja się jeszcze męczę, na metę wbiega Tereska.

Jest Tereska © djk71

Jest też słynna Pani z Parasolką - dziś to jej 50. maraton, choć tym razem na wózku. Szacunek!

50. maraton Pani z Parasolką © djk71

Wbiegamy do Parku Śląskiego, ostatnie kilometry. Gdzieś około 19-20 km zaczynam czuć zmęczenie. Nie szkodzi, wiem, że już dobiegnę.

Chwilę przede mną wbiega na stadion Tomek.

Tomek się cieszy © djk71

Jest Stadion Śląski i jak zawsze moment wbiegnięcia do tunelu to dodatkowy zastrzyk energii.

Już na stadionie © djk71

Już blisko © djk71

Już widzę żonę na trybunach, jeszcze tylko kawałek...

I jest meta © djk71

... i mam to.

Kolejny półmaraton zaliczony © djk71

Czas: 2:21:56. Jestem zadowolony, choć to wynik daleki od życiówki, ale biorąc pod uwagę trasę i to jak trenowałem w tym roku to i tak powyżej oczekiwań. :)