Zmęczony... psychicznie

Czwartek, 14 marca 2019 · Komentarze(3)
Przedwczoraj wizyta na siłowni z synem. Najpierw trochę pokręciliśmy, potem poćwiczyliśmy. Niby nie dużo, ale wystarczyło żeby mnie zmęczyć i żebym nie był w stanie biegać. A może to zmęczenie po sobotnim rowerze i niedzielnym oraz poniedziałkowym bieganiu. Być może. Rozsądek nakazywał odpoczynek, a ja to zignorowałem.

Wczoraj więc lenistwo... Potrzebowałem tego, bo zmęczenie nie tylko fizyczne, ale i psychiczne...

Jakoś za dużo dziwnych rzeczy wokół. Wszędzie, w domu, w pracy, w telewizji, w internecie, na ulicy...
Znów mam wrażenie, że jestem z innej bajki, z innej epoki...
Znów mam jakieś déjà vu, wrażenie, że po raz kolejny próbuję walczyć z wiatrakami... Chociaż właściwie tym razem chyba nie próbuję... Chyba już jestem tym zbyt zmęczony... Chyba raczej się poddaję... właśnie nie próbuję walczyć, mimo, że wiem, iż powinienem próbować...

To chyba męczy jeszcze bardziej kiedy człowiek wie, że coś powinien, a tego nie robi, albo odwrotnie - wie, że nie powinien czegoś robić, o czymś myśleć, a jednak nie potrafi się temu oprzeć.

To tak jak ta czekolada, którą chłopcy położyli dziś na biurku. Mleczna, z malinami, z cukrem... Więc 3xNie, a jednak kusi, a jednak ręka sięga... I mimo, że przed chwilą było, aż mdło od słodyczy, to... sami wiecie... Choć w sumie najchętniej bym tylko z niej wyjadł orzeszki... Tylko, że nie da się... nie wypada... nie można...

Tylko czekolada, a daje do myślenia.... © djk71

W trakcie biegu dziś też mieszane uczucia, chęć skończenia, ale jednak dałem radę. Ostatnio mam wrażenie, że tylko tu daję radę... Może dlatego, że tu mogę mieć wszystko i wszystkich w.... głębokim poważaniu. Nie muszę na nic i na nikogo zwracać uwagi. Ani na tych co biegną obok mnie i zwiększają ostentacyjnie prędkość, a potem po 10 minutach schodzą z bieżni, ani na tych co śledzą mnie na Endo, czy Stravie. Biegnę dla siebie, swoim tempem i mogę biec jak chcę, skończyć kiedy chcę i nikomu nic do tego.

W życiu, w pracy, w domu niestety tak nie jest... Inni mają duży wpływ na to co robię, czego nie robię, na...

Szkoda gadać, mimo, że z wiekiem powinienem patrzeć na wiele rzeczy z dystansem, ze spokojem... nie potrafię... Nie umiem pogodzić się z ludzką głupotą, z tym, że ludzie nie próbują słuchać co się do nich mówi, co radzi... Z tym, że po kilku latach dokonują odkryć, o których mówiło się im już dawno. Z tym, że nagle dostrzegają zalety tego co jeszcze wczoraj ignorowali, albo nawet deptali.

I odwrotnie, to co jeszcze wczoraj było świętością, dziś nie istnieje, albo wręcz jest najbardziej niepożądaną rzeczą na świecie...

Nie potrafię pogodzić się z ludzką obłudą, głupotą, bezmyślnością... To nie jest mój świat... Jakoś tu nie pasuję...

Potrzebuję odpoczynku, zmiany...? Sam nie wiem czego... i czy coś jeszcze może się zmienić... Nie wiem, czy jeszcze potrafię w coś uwierzyć, czy tego chcę... Mam dość....



Nie chciało mi się

Poniedziałek, 11 marca 2019 · Komentarze(0)
Po pracy w planach siłownia. Wychodzę, patrzę na ciemne niebo, wiatr i padający ni to deszcz, ni to śnieg i... odechciewa mi się. Szukam wymówek. W sumie jestem zmęczony po weekendowym rowerze i bieganiu więc należy mi się odpoczynek. Poza tym może lepiej będzie pojechać po wieczornych zakupach... Łatwo... jest znaleźć wytłumaczenie :-)

Mimo to walczę z sobą i... wygrywam. Jadę na siłownię.

Oczywiście kiedy już jestem w szatni zniechęcenie gdzieś ucieka.
Wchodzę na bieżnię. Planuję lekko i tylko pół godziny. To drugie wychodzi, a z tym lekko to już nie do końca. Bo niby puls spokojny, ale prędkość dobra (jak na mnie) - Endomondo nawet pokazuje mi rekord na 5 km, ale akurat ta aplikacja jest dość szczodra w rozdawaniu pochwał.

Ale jest OK. Warto było przyjść. :-)

Bieg Wiosenny 2019

Niedziela, 10 marca 2019 · Komentarze(2)
Podobnie jak w roku ubiegłym i w tym witamy wiosnę trochę przedwcześnie. Co jednak zrobić skoro znów organizatorzy Bieg Wiosenny zorganizowali pod koniec zimy ;-) Znów silną ekipą (choć niestety brakuje kilku osób) spotykamy się pod Stadionem Śląskim.

Przed startem © djk71

Dziś nieco chłodniej niż rok temu. Do tego trochę wieje, choć chyba nie tak bardzo jak wczoraj.
Chwila rozmów, ogarniamy kto jak bardzo dziś jest słaby ;-) I po chwili startujemy. Jak zwykle tłum więc każdy szuka kawałka miejsca dla siebie. W zamieszaniu nagle upada Ania. Mówi, że nic się nie stało, ale jednak kończy bieg ze stłuczoną dłonią.

Marcin z Gosią i Patrycją ruszają mocno do przodu. Nie zaskakuje nas to. Chwilę później ucieka mi nieco Anka, ale postanawiam biec dalej swoim tempem. Co prawda dziś nie pilnuję zbytnio tętna, ale może to dlatego, że jest w normie.

Kończy się podbieg i... albo ja słabnę, albo reszta nabiera sił. Wyprzedza mnie Celina. Nawet nie próbuję się jej trzymać. Biegnę swoje.

Na piątym kilometrze łyk wody i ruszam dalej. O dziwo podbieg do żyrafy wchodzi bez problemu. Potem nawet zaczynam biec szybciej. Brakuje sekund żebym skończył poniżej godziny. Ale i tak to chyba najlepszy czas od roku, choć o ponad 2,5 minuty dłuższy niż na tym samym biegu rok temu - 01:00:04.

Dobiegliśmy © djk71

Po biegu z medalami © djk71

Na mecie jeszcze spotykamy Tereskę i Piotra.

Mamy to! Kolejny do kolekcji © djk71

Mimo to jestem zadowolony, szczególnie, że biegłem w końcu z normalnym (jak na mnie) pulsem.
Teraz czas na chwilę odpoczynku.

Po pakiet i ratunek pociągiem

Sobota, 9 marca 2019 · Komentarze(3)
Jutro Bieg Wiosenny. Podobnie jak rok temu postanawiam pojechać po pakiet startowy rowerem. Ten sam pomysł ma Marcin i Anka.
Niestety Marcin rano nie odpowiada więc umawiamy się z Anką sami obok Kłosa. Gdy rusza wysyła info, że wieje. Nie specjalnie się tym przejmuję, przecież miało wiać. Po chwili i ja ruszam. Pod Kłosem nie widzę jeszcze mojej towarzyszki, ale wg moich obliczeń ma jeszcze chwilę czasu. Ruszam w stronę Mikulczyc. Przy cmentarzu spotykam Olę z mamą, a pod chwili nadjeżdża Ania.
Kiedy mówię gdzie i po co jedziemy, słyszymy, że zdrowi to my całkiem nie jesteśmy. Odbieramy to jako komplement ;-)

Ruszamy w stronę Chorzowa. Najpierw Osiedle Młodego Górnika, potem Rudzka Kuźnica, Bobrek i w końcu Szombierki. Trasa podobna do tej z ubiegłego tygodnia, ale lubię te śląskie klimaty familoków. Ani też się podoba.

Skoro tak to zbaczamy lekko w stronę EC Szombierki.

Elektrociepłownia Szombierki © djk71

Na mnie zawsze robi wrażenie ten komin wychodzący jakby wprost z biurowca.

Komin z bliska © djk71

A właściwie kominy © djk71

Jest ciepło, ostatnio żałowałem, że nie wziąłem zimowych rękawic, dziś żałuję, że nie wziąłem krótkich.

Jedziemy dalej. Ania na początku wspomniała coś o podjazdach więc specjalnie dla niej Kolonia Zgorzelec.

Wjeżdżamy na Zgorzelec © djk71

Ciekawe jest to osiedle. W środku niczego.

Ostre... zakręty... © djk71

Z jednej strony porządek, zieleń, a zaraz dalej zamurowane okna, ruiny.

I ładnie i brzydko © djk71

Ciekawe jak tu będzie po rewitalizacji, na którą ponoć dostali pieniądze.

Lubię taką zabudowę © djk71

Mijamy Łagiewniki i podjeżdżamy pod wieżę, która ostatnio wydawała mi się być wieżą kościelną. Okazuje się to być jednak dawna remiza strażacka w historyzmu. Pierwszy raz o czymś takim słyszę.

Remiza w Łagiewnikach © djk71

Kierunek Żabie Doły.

Siemanko! Witamy © djk71

Dopiero tu dostrzegam jak wieje.

Nieźle wieje © djk71

Nawet ptakom się nie chce fruwać.

Ptaki odpoczywają © djk71

Mijamy Dolinę Górnika...

Mostek w Dolinie Górnika © djk71

... oraz Szyb Prezydent...

Szyb Prezydent © djk71

... i wjeżdżamy do Parku Śląskiego. Mamy prawie pół godziny do rozpoczęcia pracy Biura Zawodów. Postanawiamy zrobić rundkę po parku w poszukiwaniu wiosny. Widziałem już na FB zdjęcia kwiatów, ale nam nie udaje się nic znaleźć. Do biura dojeżdżamy tuż przed otwarciem bram. Jest kolejka, ale w sumie po chwili mamy już swoje numerki i pakiety.
Wieje coraz bardziej i zaczyna padać.
Ruszamy. Udaje nam się dojechać tylko do AKS-u. Nie da się jechać. Wiatr zrzuca z roweru, z nieba leci chyba grad. A jak nie grad to ostre, lodowate szpilki.
Zatrzymujemy się i podejmujemy decyzję... wracamy pociągiem. Pewnie byśmy mimo warunków dojechali rowerami, ale... jutro biegamy. Trzeba być choć trochę rozsądnym. Chwila wahania, czy jedziemy na dworzec w Katowicach, czy Chorzów Batory. Posiłkujemy się mapą i wychodzi, że Batory bliżej.

Strach jechać ulicą między autami, bo mam wrażenie, że zaraz nas kolejny podmuch zdmuchnie pod jakiś samochód. 
W końcu dojeżdżamy do dworca.

A w Chorzowie leje © djk71

Kupujemy bilety i czekamy w poczekalni.
Jest zimno. Bardzo.

Ale tu zimno © djk71
Po pół godzinie wychodzimy na peron. Tu też nie jest lepiej.

Zaraz przyjedzie pociąg © djk71

Marzymy żeby być już w domu.

Jak mi zimno! © djk71

W końcu jest. Tylko kilka stacji więc stoimy z rowerami w przejściu.
Ja wysiadam w Zabrzu, Anka jedzie do Gliwic. Zostało mi ostatnie 10 km, ale tym razem wiatr jest łaskawy i wieje głównie w plecy.
Spokojnie dojeżdżam do domu. Trzeba odpocząć przed jutrem.

Testy Salomonów na hałdzie

Czwartek, 7 marca 2019 · Komentarze(4)
Kiedy pierwszy raz zobaczyłem reklamę Speedcrossów w wersji 5 od razu się w nich zakochałem.


I to właśnie w tej wersji... czerwonej (wiadomo... najszybszej). Gdy tylko trafiłem na informację o treningu biegowym Salomona organizowanym przez Sklep Biegacza... zapisałem się. Dałem też znać naszej grupie Etisoft Running Team i zapisały się również Celina z Anią.

ETISOFT RUNNING TEAM © djk71

W opisie była mowa o testach właśnie tych Speedcrossów 5, ale nie miałem pewności jak to będzie wyglądało i czy będzie szansa rzeczywiście je wypróbować. Nie byłem też pewien, czy nic mi nie wypadnie.

Na szczęście nie wypadło, ale nieco zaspałem ;-) Gdy przyjechałem w sklepie już chyba z 10 osób paradowało w... "moich" butach. Rejestruję się, podaję numer buta i... mina sprzedawcy niepewna, ale... przynosi mój rozmiar. Super.

Są na nogach © djk71

W Salomonach uwielbiam żyłki, możliwość dopasowania do stopy i opcję ich schowania w kieszonce. 

Biegaczom nie przeszkadza, że mają takie same buty © djk71

Zakładam i... pasują jak ulał. Co prawda kolor nieco odbiega, od tego, który widziałem w reklamie, jest jaśniejszy, ale i tak jestem zachwycony. Dziewczyny nieco mniej, Ania nie jest chyba przekonana do rozmiaru, Celina (o ile pamiętam) mówi, że już wie, że ją obetrą.

Ech, w lustrze też są ok :-) © djk71

Po chwili wszyscy mamy buty na nogach. Cały czas zastanawiam się gdzie tu w okolicy sklepu będziemy biegać terenowo. Po chwili już wiem. Wsiadamy w samochody i jedziemy do Sośnicy. Parkujemy, włączamy czołówki (Ci, którzy mają) i... zaczyna padać deszcz :-) Zakładamy (kto ma) kurtki i ruszamy na hałdę.

To rozumiem. jest teren, są nowe ścieżki, super towarzystwo... Biegniemy. Spokojnym tempem, ale pozwalającym się lekko zmęczyć.
Lekkie podbiegi, zbiegi, nierówności, błotko, kałuże... Super. Podoba mi się. Do tego buty, które... pozwalają mi zapomnieć, że biegnę w terenie. Po prostu kochają to wszystko po czym się przetaczają. Nie ślizgam się, noga stabilna, do tego czerwone więc nawet na podbiegach biegnę :-)

Kilka przerw po drodze żeby grupa się nie zgubiła lub... żeby zrobić zdjęcia :-)

Przerwa na hałdzie © djk71

Ale ogólnie trening ma celu testowanie obuwia, a nie robienie życiówek. Pisałem już, że jest super? :-)
Całą drogę rozmawiam z dziewczynami i innymi osobami, które biegną obok.

W zapowiedziach było chyba ok. 6-7 km, nam wyszło 9 km, ale nikomu to chyba nie przeszkadzało.
Zbiegamy do samochodów i robimy krótkie rozciąganie w oczekiwaniu na resztę grupy. Patrzymy już od jakiegoś czasu na nasze buty i... wszyscy mamy uśmiechy na twarzach... To nie my je będziemy dziś czyścili ;-)

I po treningu © djk71

Po chwili wracamy do sklepu. Z biegu chyba wszyscy są zadowoleni. Uśmiechy goszczą na twarzach wszystkich. Nam chyba trochę brakło tego co było w zapowiedziach, czyli opowieści o tajnikach biegów trailowych, o tym jak zbiegać, podbiegać, czy warto używać kijków, czyli tego wszystkiego, co było w zapowiedzi treningu. Szczególnie, że biegi terenowe to dla nas zupełna nowość. Szkoda, ale i tak jesteśmy zadowoleni i uśmiechnięci. 

Co do butów opinie są mieszane. Część oddycha z ulgą, kiedy je ściągają, bo buty są dla nich zbyt zbyt wąskie, część mówi, ze są ok. Ja już od hałdy próbuję negocjować, czy jest opcja żebym zostawił moje stare buty, a w tych już wrócił do domu. Niestety, jeszcze kilka szkoleń z negocjacji powinienem przejść. Buty muszę zwrócić. A szkoda. Tym bardziej, że coraz bardziej kusi mnie bieganie w terenie, że we wrześniu czeka Runek, że... pewnie ich nie kupię, bo cena póki co jest poza moim zasięgiem...

Ale są super :-) Wielkie dzięki dla wszystkich za fantastyczne towarzystwo i oczywiście gospodarzom za możliwość testów.

Ciężko na bieżni

Poniedziałek, 4 marca 2019 · Komentarze(0)
Po wczorajszym rowerze dziś zamiast rano, postanowiłem wpaść na siłownię po pracy. Musiałem odpocząć. Spałem jak zabity, ale chyba i tak nie do końca odzyskałem siły. Na bieżni od początku ciężko. Więc trening też postanowiłem zrobić cięższy. Znów nachylenie bieżni poszło w ruch. Ale było mi rzeczywiście ciężko. Piątka i do domu. Mam nadzieję, że do zmęczenie, a nie znużenie.

Może pora wrócić do biegania na dworze, tym bardziej, że pogoda zaczyna się poprawiać...

O mój Śląsku!

Niedziela, 3 marca 2019 · Komentarze(6)
W piątek umówiliśmy się ze znajomymi z pracy na niedzielną przejażdżkę. Niby proste, ale każdy mieszka gdzie indziej. Kiedy wrzuciłem nasze lokalizacje na mapę wyszło, że środek jest... na moim osiedlu :-)
No trudno, przyjąłem to na klatę. Niestety, w sobotni wieczór okazało się, że jeden z kolegów nie jedzie i... umówiliśmy się w gdzieś w Rudzie... Godula, Orzegów... Jak dla mnie wszystko jedno i tak nigdy do końca nie wiem co jest gdzie w tym mieście :-)

Ruszam z domu kilka minut później niż planowałem. Google podpowiadało dwie drogi, ja wybieram trzecią :-) Bez mapy więc na azymut. Osiedle Młodego Górnika, Biskupice, Rudzka Kuźnica... I co dalej? No właśnie nie wiem, czy w prawo, czy w lewo. W prawo chyba krócej ale nie znam drogi, w lewo dalej, ale znam drogę, a czasu coraz mniej. Trudno jadę przez Bobrek i Szombierki.
Dojeżdżam na miejsce chyba tuż po Marku i Oldze. 9:01 - tylko minuta spóźnienia :-)

Okazuje się, że nikt nie ma pomysłu i patrzą na mnie :-) Super :-) Sami tego chcieli :)

Ruszamy w takim razie w stronę Kolonii Zgorzelec ;-) Nie robię zdjęć bo aparat na plecach, muszę na przyszłość założyć torebkę do przodu żeby było wygodniej. Za to mogę podziwiać ich radość na podjeździe :-)

Jedziemy przez Łagiewniki... Iście śląskie klimaty... Ludzie też... widać, że miejscowi... :-)
Właściwie to aparat powinien być cały czas w ręce bo co rusz to coś ciekawego...

Uwielbiam takie rzeczy © djk71

Ale raz, że to niewygodne i niebezpieczne, a dwa, że nieco ryzykowne na niektórych ulicach ;-)

W końcu dojeżdżamy do Żabich Dołów. Nieważne ile razy tu jestem, zawsze mogę pstrykać zdjęcia...

Pod skrzydłami łabędzia © djk71
Żabie Doły © djk71

 A jak ktoś jest pierwszy raz to dopiero ma parcie na szkło :-)

I kto jest piękniejszy? © djk71

Jedziemy dalej. Kolejny cel to Siemianowice i staw Rzęsa.

Staw Rzęsa © djk71
Człowiek z rybą © djk71

Super miejscówka, gdzie każdy może odpocząć, ale też pobawić się jak dziecko ;-)

Nie widzi nas :-) © djk71
Dobrze mi tu © djk71

Obok Bażantarnia, pole golfowe (o dziwo pełne ludzi) oraz niesamowity Cmentarz Żołnierzy Niemieckich.

Z wielu miejsc tu dotarli © djk71

W planach mam jeszcze kilka miejsc, ale czas nam się kończy więc postanawiamy zawrócić. Oczywiście wracamy inną drogą "na czuja".

Niespodziewanie trafiamy na tyły Muzeum Miejskiego skąd... dobiegają piękne bluesowe dźwięki...

Co za budynek © djk71

Przejażdżka przez park i na azymut w stronę wieży telewizyjnej w Bytkowie.

Łatwo nie jest. Co chwilę pagórki. Robimy krótką przerwę na jedzenie.

Czy ta droga jest prosta? © djk71

Po chwili jest i siedziba Telewizji Katowice.

Telewizja Katowice © djk71

Wjeżdżamy do Parku Śląskiego. Czujemy już zmęczenie.

W Parku Śląskim © djk71

Przy stadionie zastanawiamy się, którędy teraz będzie najkrócej. Nieważne, że asfaltem, teraz już trzeba zmierzać do mety.

W Chorzowie na ścianie © djk71

Wiatr nie pomaga. To znaczy na początku może i pomagał, ale teraz ewidentnie dmucha w twarz.

W końcu docieramy do miejsca rannego spotkania z Olgą. Marek rusza do domu, mnie jeszcze Olga kawałek odprowadza między blokami, obok Burloch Areny żebym... się nie zgubił.

Żegnamy się i końcówkę już jadę sam. Nikt nie widzi jaki jestem zmęczony.
W końcu Biskupice...

Ot po prostu Śląsk © djk71

Czyli jestem prawie w domu. Jeszcze tylko jeden długi podjazd i będzie można odpocząć. :-)
Super wyjazd w fajnym towarzystwie, pokazujący ile trzeba jeszcze zrobić żeby wrócić do rowerowej formy.


Bieżnia z widokiem (prawie) na kościół

Sobota, 2 marca 2019 · Komentarze(0)
To ciekawe, że jeśli nie ma zawodów, to zwykle w weekendy mam największe problemy z treningami. Niby teoretycznie czasu najwięcej, a najtrudniej jest go wykorzystać. Dziś było podobnie. Dopiero wieczorem docieram na siłownię.

W sumie kiedy przyjeżdżam jestem pełen energii. Kiedy wchodzę na bieżnię, energia gdzieś znika. Gdyby nie książka pewnie byłoby ciężko nawet te 5 km zaliczyć. Do tego zapomniałem zabrać wody, a automat na miejscu nieczynny.

Dałem radę, ale wychodzę zmęczony. Ożywiam się dopiero na widok tego kościoła. W sumie to powinno go być widać z niektórych bieżni. Chyba. Muszę sprawdzić.

Lubię to miejsce. A raczej ten budynek.

Kościół św. Józefa © djk71