Walka z samym sobą
Dziwnie. Z jednej strony już mi brakowało cięzarków. Z drugiej strasznie mnie to zmęczyło. Skończyłem 10 minut przed czasem. Jutro mija tydzień od kiedy zwiozłem rower do Ostravy. Chciałbym już coś wiedzieć...
Ciężarki Miała być siłownia..., a wyszło jak zwykle więc znów machanie hantlami. Myślałem, ze noga przeszła, ale jednak w niektórych ćwiczeniach czuję, że coś się działo.
W końcu wieczorem udaje się zebrać i mimo śniegu idę pojeździć. Ślisko. To pierwsza jazda w tym roku po białym. Głównie trzeba się skupić by nie wylądować pod jakimś samochodem. Na dziurach miękko, ale to nie afekt działającego ponownie amora, a… niskiego ciśnienia w tylnym kole. Nie chce mi się przy tej temperaturze naprawiać usterki. Wracam o domu.
Zamiast tego rowerek stacjonarny. Szybsze (przynajmniej taki mi się wydaje) kręcenie ,w efekcie ostatnie 10 minut już z przerwami. Cały mokry. Dziś w towarzystwie kabaretów ;-)
"Rowerek" + ciężarki Na dworze jakieś wariactwo: huragany, orkany… Nie ma szans na rower więc siadam i kręcę w domku. House of Cards świetnie się sprawdził, tym bardziej, że wersja po angielsku więc trzeba się było skupić :-) Szkoda tylko, że siodełka nie da się ustawić wyżej. Potem trochę zabaw z ciężarkami ;-) Po wczorajszym dziś cały dzień utykam :-(
Ciężarki Trochę zabaw w domu z ciężarkami. W sumie więcej czasu zajął mi wybór ćwiczeń, niż same ćwiczenia. Mimo to widać, że dawno nic nie robiłem. Niby niewielkie obciążenie, ale przy ostatniej serii miałem dość.
Wciąż kręcę w miejscu. Jeszcze daję radę :) Czasem nawet coraz dłużej... Choć udało się znaleźć wytłumaczenie na kilka dni... delegacja, choroba, późny powrót do domu... ;-)
Łatwo nie jest, najgorzej między 20-30 minutą, o dziwo potem już jakby łatwiej... Wciąż się potwornie ze mnie leje...
Wczoraj pierwszy raz przy filmie typu "zabili go i uciekł" - całkiem, całkiem... Tylko reklamy mi przeszkadzały.
Fajnie też kręci się przy koncertach. Tylko zaczyna mi ich brakować...
A propos koncertów - w piątek byliśmy na koncercie Marka Dyjaka. Gościa, którego usłyszałem raptem kilka miesięcy temu wracając w nocy z delegacji, gdzieś chyba w radiowej Trójce. Zafascynował mnie jeszcze zanim zaczął śpiewać, samym tym jak opowiadał...
W miejscu Kolejny zerowy wpis. Kolejny dzień kręcenia w miejscu. Kolejny tydzień ;-) Wczoraj było ciężko, strasznie się dłużyło i... strasznie się męczyłem, pociłem...
Dziś było lepiej... znacznie lepiej... Może to dodatkowe emocje związane z meczem Polaków. Niestety przegranym. Przegranym w fatalnym stylu. Dawno nie widziałem tylu błędów. Żal było na to patrzeć. Szkoda. Szkoda po tym co pokazali wcześniej... Choć wcześniej też sporo nerwów napsuli... Szkoda, ze w takim stylu się to skończyło...
A kręcenie w miejscu? Ciężkie... Czy warto? Zobaczymy... Zobaczymy jeśli wytrzymam dłużej. Na razie mimo wszystko mi się podoba. Chciałbym jeszcze popływać. Ale to wymaga chyba treningu, szkolenia... Bo choć nie topię się po wejściu do wody i potrafię trochę przepłynąć to nie sprawia mi to frajdy, ani nie robię tego w porywającym stylu... Może warto zainwestować w jakiś szybki kurs pływania?
Będzie o innej bajce. Bajce, która trwa trzeci dzień z rzędu. Trzy razy... po pół godziny. Niby tylko, ale dla mnie aż... Jeśli wytrzymam cały tydzień, to zwiększę czas. Do ilu? Nie wiem. Do 45 minut? Zobaczymy.
Nie wiem co mnie podkusiło, a może wiem... tyle, że nie co, ale kto... Amiga mi wszedł na ambicję? Nie wiem, ale pewnie miał wpływ na to, że zacząłem... Zacząłem kręcić w miejscu. Coś zupełnie innego niż normalna jazda rowerem. Nie mówię, że lepsze/gorsze/łatwiejsze/trudniejsze... Inne. Mimo, że wspomagam się telewizją, co chwilę spoglądam na zegar. Ile jeszcze... Do tego strasznie się pocę. Po dwudziestu minutach pot leje się ze mnie ciurkiem... Coś co rzadko mi się zdarza w trakcie normalnej jazdy rowerem. Oczywiście to pewnie kwestia temperatury i nieruchomego powietrza w domu... Ale efekt jest dziwny.
Nie będę wpisywał każdego kręcenia, bo... nie traktuję tego jako jazdy... Choć wiem, że wiele osób ma do tego inne podejście... Dla mnie to forma ćwiczeń siłowych/wytrzymałościowych...
Czy jest to łatwiejsze/trudniejsze od normalnej jazdy? Nie wiem. Jest inne... po prostu inna bajka. Pewnie co jakiś czas wrzucę jakiś wpis z tym związany, ale to raczej po to, aby dać znać, że jeszcze walczę, albo, że... już się poddałem...
Siłownia 5/2012 Ciężka walka z samym sobą. Żeby wytrzymać do końca, żeby nie odpuścić. Udało się, ale łatwo nie było. A6W na razie udaje się kontynuować bez większych problemów i kryzysów, ale to chyba tylko dzięki wsparciu rodzinki ;-)
Poza tym pojechałbym już gdzieś się powłóczyć... ale to pewnie jak każdy... :-)