Superior już w domu :-)
Rowerek wrócił do domu. Reklamacja uznana. W sumie miesiąc. 4 stycznia zawiozłem rower do sklepu w Ostrawie, stamtąd zostaje odesłany do producenta. Po dwóch tygodniach dostaję info, że reklamacja zostaje uznana. Trochę ponad tydzień nowa rama dociera do sklepu. Przy okazji zażyczyłem sobie serwis i w sobotę dostaję info: tímto informuji, HOTOVO. Vše OK. Dziś po pracy runda do sklepu i jest, w końcu w domu :-)
Granica
Coś mnie rozłożyło w tym tygodniu. Najpierw ząb i gardło, teraz z nosa leci... Zero szans na jazdę więc trzeba choć trochę w domu się ruszyć. Czyli czas na jazdę w miejscu.
45 minut strasznie mnie zmęczyło... Nie wiem, czy lało się tak ze mnie, bo zwykle się mocno pocę, czy to choroba w ten sposób próbuje ze mnie wyjść...
Na koniec trochę dodatkowego odkrywania mięśni.... Kiedyś je wszystkie znajdę...
A w tle żeby nie myśleć o kręceniu: Granica (The Mule). W sumie średni film, ale wciągnął mnie. Takie trochę inne oblicze Ameryki... Takich tragicznych oblicz jest tam pewnie wiele. I może dlatego wciąż mnie tam nie ciągnie. Choć pewnie można też się zakochać w tym kraju. Jak chyba w każdym... No może prawie...
Wczoraj trafiłem na Walkirię, niestety dopiero gdzieś w połowie, a że nie lubię tak oglądać filmów to dodałem tylko do filmów do zobaczenia. Koniecznie do zobaczenia.
Stało się, jest biało :-( Miał być rower, a tu napadało. Nie lubię. Pewnie już to pisałem na blogu wielokrotnie, ale nie lubię... Śnieg jest fajny w górach, w trakcie świąt Bożego Narodzenia i tyle... Poza tym nie lubię...
Ciemno, ślisko więc kręcenie w domu i ciężarki... Całkiem przyjemnie, bo oglądając chłopaków jak pokonują Szwecję...
Walka z samym sobą
Dziwnie. Z jednej strony już mi brakowało cięzarków. Z drugiej strasznie mnie to zmęczyło. Skończyłem 10 minut przed czasem. Jutro mija tydzień od kiedy zwiozłem rower do Ostravy. Chciałbym już coś wiedzieć...
Ciężarki Miała być siłownia..., a wyszło jak zwykle więc znów machanie hantlami. Myślałem, ze noga przeszła, ale jednak w niektórych ćwiczeniach czuję, że coś się działo.
W końcu wieczorem udaje się zebrać i mimo śniegu idę pojeździć. Ślisko. To pierwsza jazda w tym roku po białym. Głównie trzeba się skupić by nie wylądować pod jakimś samochodem. Na dziurach miękko, ale to nie afekt działającego ponownie amora, a… niskiego ciśnienia w tylnym kole. Nie chce mi się przy tej temperaturze naprawiać usterki. Wracam o domu.
Zamiast tego rowerek stacjonarny. Szybsze (przynajmniej taki mi się wydaje) kręcenie ,w efekcie ostatnie 10 minut już z przerwami. Cały mokry. Dziś w towarzystwie kabaretów ;-)
"Rowerek" + ciężarki Na dworze jakieś wariactwo: huragany, orkany… Nie ma szans na rower więc siadam i kręcę w domku. House of Cards świetnie się sprawdził, tym bardziej, że wersja po angielsku więc trzeba się było skupić :-) Szkoda tylko, że siodełka nie da się ustawić wyżej. Potem trochę zabaw z ciężarkami ;-) Po wczorajszym dziś cały dzień utykam :-(
Ciężarki Trochę zabaw w domu z ciężarkami. W sumie więcej czasu zajął mi wybór ćwiczeń, niż same ćwiczenia. Mimo to widać, że dawno nic nie robiłem. Niby niewielkie obciążenie, ale przy ostatniej serii miałem dość.