Po wczorajszym upadku nie ma śladu, oprócz lekkiego otarcia na kolanie. Przed pracą siłownia. Podobnie jak wczoraj w trakcie biegania ten sam zestaw utworów, czyli 40 Greatest Metal Songs. Sprawdza się idealnie, szczególnie wtedy, gdy w momencie jak masz dość w uszach zaczyna rozbrzmiewać: I am Iron Man... :-)
Dziś z własną muzyką. Zdecydowanie łatwiej się odciąć od otoczenia. Jednak nie każda muzyka mi odpowiada. Ta, która zwykle króluje na siłowni nie do końca mi odpowiada.
Jestem wciąż w szoku jak wiele osób o godzinie szóstej rano można spotkać na siłowni. W ciągu godziny przewinęło się pewnie z 30 osób. Z tego prawie połowa to kobiety. Dobrze, że siłownia jest duża i mimo tylu osób wciąż ma się wrażenie, że jest pusto. Ale, że ludziom chce się tak z rana...?
Trochę późniejsze wyjście z domu i w efekcie krótszy pobyt na siłowni. Głównie nogi. Wystarczająco jednak by się zmęczyć. I porównania pulsów z Łukaszem, On w trakcie kręcenia nie potrafi wejść na taki jak ja mam w przerwach między ćwiczeniami :-)
I kolejna poranna siłownia. Na miejscu pytam jak okres świąteczny i noworoczny. Jak to jak? Normalnie - 24/7 :-)
Zobaczymy tylko czy ja będę miał tyle zapału :-)
Podoba mi się, to kiedy rano przyjeżdżam do firmy po siłowni, pełen energii, zadowolony, że już coś dla siebie zrobiłem, a inni zaczynają się dopiero budzić, szukać pierwszej kawy...
Kolejny poranek na siłowni. Lubię to uczucie kiedy człowiek wchodzi przed ósmą do biura i wie, że już coś już dziś dla siebie zrobił, że jest już pełen energii, kiedy inni dopiero szukają kawy żeby się obudzić. :-)
I migawka z niedzielnej wizyty w Tychach na Mistrzostwach Polski w szermierce klasycznej. Jeszcze raz dziękujemy Szkole Fechtunku Aramis za zaproszenie, a szczególnie Basi za komentarze, bo bez tego podejrzewam, że niewiele byśmy zrozumieli z tego co tam się działo :)