Na ostatnich zajęciach TRX (niektóre mięśnie do dziś czuję) Adam namówił mnie na dzisiejsze zajęcia interwałowe na bieżni. Nie bardzo mi się chciało, ale byłem ciekaw jak to będzie wyglądało, szczególnie, że to bieżnie bezsilnikowe.
Kiedy przyszedłem czekała już Celina i zajęła nam bieżnie obok siebie. Jako nowicjusz dostałem najpierw instrukcje o co w tym wszystkim chodzi i się zaczęło. Niestety nie dotarł Adaś. Początek spokojny, rozgrzewka, bez problemu.
A potem się zaczęło. W przeciwieństwie jednak do TRX-ów tu dałem radę, choć nie ukrywam, że puls szalał, a lało się ze mnie równo ;-) W sumie to zupełnie nie to czego się spodziewałem, ale było sympatycznie.
Najlepsze jednak było przede mną... W szatni spotkałem... Adasia... któremu pomyliły się godziny. Jego mina na mój widok... bezcenna :-)
Potem szybki powrót do domu. W końcu dziś Walentynki.
Coś mnie podkusiło... Wróć!
Ktoś mnie podkusił... Wróć!
Celina mnie skusiła... żeby przyjść na zajęcia z TRX-a.
Jakoś tak jej uległem. Co prawda miałem w pamięci jak po nich wyglądał Adaś, ale co tam... Może nic z tego nie wyjdzie...
Wyszło. Zapisała mnie i trzeba było się pozbierać choć niezbyt mi się chciało. Kiedy przyjechałem do klubu już czekała. Po chwili dołączył Adam i... się zaczęło.
Na początku niby prosto, wręcz czułem się lekko zawiedziony, ale z każdą minutą ilość potu jaka ze mnie kapała wskazywała, że skończyła się zabawa. Mieliśmy nawet z Adasiem plan żeby się wymknąć, ale nasza instruktorka uparcie tkwiła przy wyjściu :-) Chyba coś przeczuwała. :-)
Niestety w pewnym momencie dały o sobie znać moje dłonie. Nie byłem w stanie złapać uchwytów. Chwila przerwy, ale potem udało się wrócić do ćwiczeń.
Po zakończeniu przestudiowałem wiszące w szatni plakaty.
Po bieganiu znów kilka ćwiczeń na siłowni. Głównie plecy i brzuch. Można by zostać dłużej, ale ten czas za szybko tu leci i trzeba jednak wracać do domu.
Ale po chwili już było ciemno i... zostało ew. bieganie po osiedlu. Ponieważ już wcześniej umówiliśmy się na rodzinne wyjście na siłownię, postanowiłem znów pobiegać w miejscu.
Tym razem byłem mądrzejszy i wziąłem buffa żeby założyć na głowę.... Ostatnio zbyt kapało ze mnie (to ma coś wspólnego chyba z moją fryzurą). Dziś było lepiej. Do tego czas jakoś szybko zleciał.
Otrzymałem zaproszenie na inną siłownię. Całkiem pozytywne wrażenia. Trochę inne ćwiczenia, pewnie jutro będą zakwasy ;-) Niestety okazało się, że Multisport nie jest tam uznawany, a karnet trzeba od razu wykupić na 12 miesięcy :-( Szkoda.
Kolejna poranna siłownia. Chyba potrzebuję lekkiej zmiany ćwiczeń, bo mimo, że obciążenie jest zmienne i nie narzekam na łatwiznę, czy nudę, to czuję, że organizm już do tego zestawu zbytnio przywykł.