Trzynasty tydzień treningów. Dziś interwały. Nie wiem jak by się to skończyło ale musiałem odwieźć syna na siłownię i sam też zostałem. Udało się zrobić fajny trening w miejscu :-)
Niby wiedziałem, że nastąpi, a jednak jestem zaskoczony - nie tym, że nadszedł, ale tym, że nie potrafię sobie z nim poradzić.
Niektórzy wiedzą, że wybrałem sobie jeden z 16-tygodniowych planów przygotowawczych Garmina, który miał mi pomóc w treningach. I rzeczywiście pomógł... 11 z 16 tygodni to uczciwe, regularne treningi - czy miały się przełożyć na lepszą formę to finalnie by się okazało na maratonie. Póki co biegało mi się coraz lepiej i lżej... No właśnie biegało...
Zakończenie 11. tygodnia to długie trzygodzinne wybieganie, które zbiegło się z intensywnym weekendem, bezsennymi nocami i w efekcie zakończyło się niespełna dwugodzinnym biegiem i przerwanym treningiem. Niby nic takiego, przecież to i tak plan ogólny, a nie personalizowany pode mnie i pod każdy kolejny tydzień, a jednak coś pękło...
Pękło tylko nie do końca wiem gdzie.
Poniedziałek przerwa, wtorek trening zakończony zaparkowaniem pod siłownią i powrotem do domu, w środę udało się nawet zaplanować powtórkę niedzieli i rozpocząć bieg na bieżni tylko, że... zszedłem z niej po 13 minutach...
Dzień później nawet nie myślałem o treningu. To znaczy myślałem, ale nie w sensie żeby coś w tej kwestii zrobić
Czy to zmęczenie, czy coś innego? Sam nie wiem, może kumulacja wszystkiego...
Powrót demonów.... I to nie tych wielkich, strasznych, których mógłbym się obawiać, spodziewać, tylko innych, tych z którymi nie potrafię się zmierzyć, bo... są zbyt małe, zbyt niezauważalne, pojawiające się znikające znienacka... i atakujące hurtem...
To słowa lub ich brak, to ludzkie zachowania, na które wydaje mi się, że już jestem odporny, a potem znów okazuje się, że nie...
To moje działania lub... ich brak...
A może to urlop, a dokładniej mówiąc powrót z urlopu i zderzenie się z rzeczywistością? Na urlopie podobał mi się spokój jaki w wielu miejscach miałem okazję zaobserwować. Brak pośpiechu, czas dla siebie, czas dla innych... Znów miałem czas żeby spojrzeć na wiele rzeczy z dystansu, znów miałem czas żeby usiąść przy kawie i... przypomnieć sobie jak to jest przyglądać się innym.... zastanawiając się kim są, co robią... jak kiedyś.... dawno temu...
A tu znów pośpiech, gonitwa, walka z wiatrakami...
Nie wiem... nagle zniknęła chęć do biegania... i nie tylko do tego...
Czy wróci? Oby.... Trzymajcie kciuki.
Jak
w każdym związku były chwile piękne ale też i trudne. Każdego dnia
odkrywaliśmy coś nowego. W sobie, w innych i zawsze robiliśmy to
razem... Dziś odkrywamy kolejne miejsce na ziemi i zaczynamy kolejne 25 lat... Miejsce jest wspaniałe i oby takie były kolejne nasze lata...
W08D5-INTERVALS • Warm up, 15 minutes. • Run in Z4, 10K pace for 1 km. Recovery run, 90 seconds. Repeat 6 times. • Cool down, 5 to 10 minutes. • Stretch.
W tym tygodniu bieganie w siłowni. Interwały również. Dziś dość ciężkie.
Po drugim odcinku diabeł powiedział: - Chyba nie dam dziś rady. Anioł odpowiedział: - Nie pier.... (czyt.: Ależ co Ty mówisz) I już do końca było dobrze :)
Zmęczony i zadowolony. Po wyjściu udaje mi się wkopać kumpla przed Jego żoną... ;) Może w końcu też zacznie chodzić...
W08D4-RECOVERY RUN • Run in Z2, easy pace, 30 minutes. • Cool down, 5 to 10 minutes. • Stretch.
Dziś miał być rower, ale zgodnie z prognozą przyszedł ulewny dzień. Zamiast tego został tylko bieg (też zaplanowany) i do tego na siłowni. Spokojnie, krótko, zgodnie z planem. Tylko cool down był szybkim biegiem do... ;)
W08D2-Intervals • Warm up, 10 minutes. • Run in Z4, threshold pace, 10 minutes. Recovery run, 90 seconds. Repeat 3 times. • Cool down, 5 to 10 minutes. • Stretch.
Dziś pierwszy raz próba interwałów na bieżni mechanicznej. O dziwo wyszła całkiem pozytywnie. W sumie puls około strefy 4,5 więc znacznie lepiej niż zwykle gdzie jest na granicy 3-4. Dostałem nieźle w kość, ale było fajnie.