Wpisy archiwalne w kategorii

Z kamerą wśród...

Dystans całkowity:45694.95 km (w terenie 13501.58 km; 29.55%)
Czas w ruchu:3182:13
Średnia prędkość:14.67 km/h
Maksymalna prędkość:92.52 km/h
Suma podjazdów:108980 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:193 (100 %)
Suma kalorii:559155 kcal
Liczba aktywności:1503
Średnio na aktywność:31.69 km i 2h 07m
Więcej statystyk

Prostytutki zaliczone

Poniedziałek, 1 czerwca 2020 · Komentarze(0)
Ostatnio biegałem ze statystyką w uszach.
Potem tradycyjnie (a może teraz już powinienem ująć to jakimś statystycznym wyrażeniem) przerwa (bo przecież weekend). Dziś rano nie udało się wstać, za to po pracy już nie było wymówki. Ubrałem się i pobiegłem z planem na jakieś 10-15 km. Plan planem, a po dwóch kilometrach piszczele mnie zatrzymały... Powinienem zakląć: o k... Ale po lekturze (wysłuchaniu) ostatniej książki... jakoś nie wypada...

Prostytutki © djk71

Mimo poruszanych trudnych tematów książkę się bardzo fajnie słuchało.

Tak naprawdę to k... chyba jednak poleciała. Zawróciłem. Pół  biegnąć, pół idąc - taki Galloway - skręciłem w ścieżkę, ścieżkę którą już kiedyś jechałem rowerem. Jechałem i musiałem zawrócić. Niestety nic się nie zmieniło, dziś też ścieżka nagle się skończyła. Miało być na skróty, a wyszło więcej. Jakoś dobiegłem do domu, ale radości z tego żadnej nie miałem.

Nie tak to miało być, ale dobrze, że choć cokolwiek wyszło.

Czy po seksie będziemy panierowani w banknotach niczym krokiet w bułce?

Wtorek, 26 maja 2020 · Komentarze(3)
Po ostatnim biegu czuję strasznie ciężkie nogo do dziś. W sumie zegarek zaproponował 72 godziny odpoczynku. Minęło 48 ale skoro wróciłem wcześniej z pracy to trzeba to wykorzystać.  Przebieram się i ruszam w teren. Nogi jeszcze obtarte po niedzieli, ale daję radę. O dziwo udaje się spokojnie (chociaż z wysokim pulsem) przebiec całość.

Skąd ten nieco dziwny tytuł wpisu? W niedzielę i dziś biegałem słuchając... książki o statystyce. I żałuję, że nie czytałem/słuchałem jej wcześniej. Tytuł wpisu jest cytatem z tej książki :-)  Wydaje mi się, że powinien się zapoznać z nią każdy, kto w perspektywie na studiach ma taki przedmiot. Myślę, że zupełnie inaczej by do niego podchodził. W każdym raczej inaczej niż ja podchodziłem.

Moje pytanie po powrocie było prostsze ;-) Co wybrać? Najpierw :-)

Co najpierw? © djk71

Dla zainteresowanych książka to: "Statystycznie rzecz biorąc, czyli ile trzeba zjeść czekolady, żeby dostać Nobla?" autorstwa Janiny Bąk.

Powrót z biegania :-(

Niedziela, 24 maja 2020 · Komentarze(2)
Ne dałem rady dalej biec, ale trzeba było wrócić do domu.
Okazało się, że spacerem też nie jest łatwo. Nie dość, że bolą mnie nogi, to jeszcze czuję się źle, słabo.
Do tego zrobiło się chłodno. Zakładam wiatrówkę jest lepiej.

Przez mostek do domu © djk71

Z trudem docieram do domu. Po wejściu nie mam siły żeby się schylić i rozwiązać sznurówki.
Ledwo jestem w stanie zjeść obiad. Do tego obtarłem obie nogi. To chyba wina skarpet - to te same, które załatwiły mnie przed Everestem.

Muszę odpocząć...

Zbyt ambitnie :-(

Niedziela, 24 maja 2020 · Komentarze(2)
Ubiegłotygodniowy wyjazd w góry dał mi nieźle w kość, ale byłem zadowolony. Niestety nie wyciągnąłem wniosków i cały tydzień nic nie robiłem. Z różnych względów.
Wczoraj też się nie udało, za to dziś już nie ma wymówek. Co prawda ma padać, ale co tam. Idę. Wymyśliłem sobie ok. 20 km w wolnym tempie.

Ruszam i o dziwo biegnie się przyjemnie. Po drodze zaczyna padać. Zakładam kurtkę, ale to fałszywy alarm. Po chwili kurtka na powrót ląduje w plecaku. Biegnę sobie lasem jest przyjemnie tylko coś czuję lekki dyskomfort pod podeszwą. Poprawiam skarpety i buty ale nie jest lepiej.

Dobiegam do hałdy popłuczkowej. Udaje się nawet wbiec w najbardziej stromym miejscu. Jestem dumny z siebie.

Chmurzy się :-( © djk71

Szybkie zdjęcia i trzeba biec dalej.

Red Rock © djk71

Biegnę spokojnie. Wbiegam do lasu i... zaczynam mieć dość. Przechodzę do marszu, kawałek dalej znów ruszam i znów jest ciężko.
Kiedy docieram do tunelu pod A1 już wiem, że to koniec biegu. Nie mam siły. Chwila odpoczynku na słupku i przechodzę do marszu. Zbyt ambitnie chciałem.
Cóż, bieganie uczy pokory...


Leskowiec i Potrójna w cieniu cenzury

Sobota, 16 maja 2020 · Komentarze(0)
Ostatni mój wpis (i jednocześnie aktywność) nosił tytuł: "Początek długiego weekendu" i był datowany na ostatni dzień kwietnia. Weekend okazał się być rzeczywiście długi i... bezproduktywny ;-( Trwał do wczoraj - piętnaście dni :( Nie lubię weekendów.

Treningi biegowe skończyły się miesiąc wcześniej, pod koniec marca. Były jeszcze dwie krótkie próby powrotu, ale bez sukcesu. :( Szkoda aktywnie przepracowanej zimy, planów na ten rok, ale tak wyszło. Odwołane zawody też nie pomagały w motywacji.

Ciężkie dwa tygodnie maja za mną. Żona już chyba nie potrafi tego wytrzymać, poskarżyła się nawet wśród znajomych. Efekt był szybki. Dostaję wczoraj telefon z zaproszeniem do pobiegania po górach. Od razu odmawiam. Żeby biegać po górach to trzeba mieć naprawdę dobrą kondycję... Łatwo nie jest. Odmowa nie została przyjęta. Piszę do Adama czy nie wybrałby się z nami. Mówi, że ma nockę. Uff... udało się... Ale... o szóstej może jechać, dodaje. Nikomu nie można ufać ;-)

Na szczęście ekipa chce wyjechać z domu o trzeciej nad ranem, do tego w planach mają ponad pięćdziesiąt kilometrów. Odpuszczam definitywnie. I nie chodzi o godzinę :-)

Za to Adam nie odpuszcza. Chwila rozmowy i jesteśmy umówieni na ósmą rano (musi się chwilę przespać). Przygotowuję ślad trasy w oparciu o trasę Toporka (taki bieg), wgrywam do zegarka i wysyłam Adamowi.  Może i dobrze. W końcu się ruszę. Wieczorem pakuję się, walczę chwilę z nowymi kijami i idę spać.

Kiedy wstaję rano to pomysł nie wydaje się już taki zajefajny. No ale nie ma już wyboru. Jadę po Adama i ruszamy do Rzyk koło Andrychowa.

Na starcie w Rzykach © djk71

Przed startem jeszcze sklep, przebieranie się, ostatecznie ruszamy dobrze po dziesiątej.

Zaraz będę gotów © djk71

Od samego początku ostre podejście.

Pierwsze podejście, jeszcze asfaltowe © djk71

Podejście bo decydujemy się zacząć spokojnie :-) Tętno i tak znacznie przekracza 180.

Dziarsko do przodu © djk71

Po chwili okazuje się, że moja nawigacja w zegarku przestaje działać. Dziwne, pierwszy raz. A jeszcze na starcie wszystko wydawało się ok. Na szczęście Adam działa. W odwodzie był jeszcze telefon, ale to już nie jest takie wygodne rozwiązanie. Będę musiał sprawdzić w domu o co chodzi.

Wspinamy się pod górkę. Jest ostro.

Nachylenie daje w kość © djk71

Kiedy choć trochę się wypłaszcza biegniemy, zamiast podbiegów mamy głównie podejścia. Dość szybko wyciągam kije. Mimo, że to mój debiut to jest zdecydowanie łatwiej. Biorąc pod uwagę, że póki co czeka nas głównie wspinaczka to nie chowam ich tylko biegnę z nimi w rękach. Nie jest najgorzej.

Wciąż pod górę © djk71

Mijamy Gancarz.

Ślicznie © djk71


Gancarz - Krzyż © djk71
Pod Gancarzem, spotkana trójka młodych ludzi podziwia nas mówiąc jak dobrze wyglądamy mimo biegu w porównaniu z nimi. +10 do ego ;-)
I jest okazja skorzystać z neta - Tree WiFi

Tree WiFi © djk71

Wspinamy się dalej. Łatwo nie jest.

I jeszcze przeszkody © djk71

W końcu docieramy do Leskowca.

Nie tylko my dotarliśmy na Leskowiec © djk71

Chwilę wcześniej rzut oka na kaplicę i okolicę.

Jan Paweł II przy kaplicy na Leskowcu © djk71

Na górze trochę ludzi więc robimy szybkie zdjęcia i biegniemy dalej.

Na Babiej śnieg © djk71

Selfie musi być © djk71

Po drodze jest pięknie. W słońcu ciepło, ale chłodny wiaterek co jakiś czas przypomina, że to jeszcze nie lato.

Ślicznie tu © djk71

Lubię takie klimaty © djk71

Skończyły się strome podejścia więc coraz więcej udaje się biec.
Czasem jednak trzeba odpocząć.

Chwila odpoczynku © djk71

Adam kontroluje trasę, ale chyba nie tylko :-)

Coś muszę sprawdzić © djk71

Zbliżamy się do Potrójnej.

Ciekawe co to za domki © djk71

Tu pora na chwilę odpoczynku

Przerwa obok Potrójnej © djk71

I zjedzenia czegoś.

Trzeba coś zjeść © djk71

Po chwili ruszamy. Teraz większość powinna być w dół - co wcale nie musi oznaczać, że będzie łatwiej :-)

I znowu podbieg © djk71

Zbiegając udaje nam się tak zagadać, że schodzimy z trasy i w rezultacie may 1,5 km gratis :-)
Nie szkodzi, przy okazji nawiązujemy znajomość z młodym kolarzem i podziwiamy okoliczną zabudowę.

Ktoś lubi kwiaty © djk71

Napisałem, że nie szkodzi, ale... czuję już zmęczenie. Czuję ból w nogach... Ale to już końcówka.

Niby niewielka rzeczka © djk71

Strach nie pozwala mi przejść po pniu. i idziemy po dwóch stronach rzeczki :-)

Na szczęście po chwili drogi się schodzą na moście. Jest okazja się napić.

Jest i studnia © djk71

Teraz już do końca asfaltem. Zaskakuje nas graffiti przy drodze :-)

I wszystko jasne © djk71

Mijamy rzeczkę jeszcze w jednym miejscu.

Znów rzeczka © djk71

I po chwili możemy już z parkingu obserwować góry.

Tam gdzieś byliśmy... © djk71

Było super, ale czuję się potwornie zmęczony. Ale zadowolony.  Niestety widać brak treningu.

W tytule było coś o cenzurze. Szkoda gadać. Wieczorem wysłałem znajomym info o zwycięstwie Kazika na Liście Przebojów Programu III - info ze strony Polskiego Radia. Rano już było Error 404 :-(  Przed południem szukaliśmy słynnego rapu Adriana i też zniknął - choć ten wieczorem już znowu był. Źle się dzieje w państwie polskim... :-(

Dzięki Adam za super towarzystwo. Dzięki Marek za pomysł trasy. No i podziękowania dla Anetki, bo od niej to się zaczęło. :-)

*

Początek długiego weekendu

Czwartek, 30 kwietnia 2020 · Komentarze(0)
Długi weekend przed nami więc standardowo pogoda ma się zepsuć :-)
Myślałem, że dziś nie będzie mi się chciało nic zrobić, ale udaje się po obiedzie zaliczyć krótką drzemkę, a potem jeszcze wyjść na rower.
Bez planu, po okolicy.

Najpierw rzut oka na odnawiany pałac w Miechowicach.

Odświeżony pałac © djk71

Rundka po parku i ruszam nad Brandkę. Dalej postanawiam zobaczyć co na się dzieje na strefie. Bez większych zmian.

Szyb przy strefie © djk71

No to ruszam w stronę DSD. Kiedy dojeżdżam słońce już zaczyna zachodzić. Chwila wahania: DSD, czy Segiet. Wybieram Segiet.
I słusznie. Znów jest ślicznie :-)

Segiet idzie spać © djk71

Bez pośpiechu, krótka rundka po lesie.

O zachodzie słońca © djk71

Coś mam wrażenie, że czujnik kadencji i prędkości świruje. Pewnie bateria siada. W efekcie mam wrażenie, że coś mi zaniżył dystans. Muszę to sprawdzić.  Baterię i odległość.

Czego się nie robi dla sławy

Niedziela, 26 kwietnia 2020 · Komentarze(4)
Kiedy popstrykaliśmy zdjęcia na rowerach, przebraliśmy się i postanowiliśmy pobiegać. To znaczy taki był plan, ale w praktyce wyglądało to tak, że Adam pokazywał oddalone miejsce i mówił: tam by było dobre ujęcie. No i? Nie pobiegłbyś? Co było robić... pobiegłem :-)

Nad wodą © adam j.

Pięknie tu © adam j.

W terenie © adam j.

Z górki © adam j.

W sumie dostałem w kość, ale świetnie się bawiłem. Przy okazji zobaczyłem gdzie można porobić uczciwe treningi. Tylko... trzeba je robić... :-)


Jest gdzie ćwiczyć podbiegi © adam j.

Żeby nie było, że sam biegałem, Adama też udało się namówić :-)

Jest i Adam © adam j.

Tym razem bardziej bałem się o to jak spisze się maseczka, bo biegając zwykle bardziej się pocę i zdecydowanie szybciej oddycham. O dziwo tu parowania okularów nie zauważyłem - może dlatego, że się nie zatrzymywałem ;-) Zdarzyło mi się nawet chyba dwukrotnie sprawdzić, czy mi się nie odkleiła, bo jej nie czułem, ale na szczęście wszystko było ok.

W poszukiwaniu pleneru

Niedziela, 26 kwietnia 2020 · Komentarze(3)
Wczoraj dzień odpoczynku po... no właśnie... po czym... no dobra weekend więc... standard :-(

Dziś przed południem pisze Adaś. No tak, przecież umawialiśmy się na bieganie, a może i rower... Ustalamy szczegóły i kilka godzin później spotykamy się na parkingu w Dolomitach. Dziś zamierzamy popstrykać trochę zdjęć, a ściślej mówiąc Adaś zamierza pstrykać, a ja chcę popatrzeć jak pracuje profesjonalista :-)

Szybkie ustalenie planu i póki co jedziemy znaleźć jakąś fajna miejscówkę. Choć Adam był tu wcześniej to udaje mi się pokazać mu kilka ciekawych miejsc. Myślę, że jeszcze tu wróci. Zarówno z aparatem jak i treningowo. Na treningi mam nadzieję, że mnie wyciągnie :-) Bo faktem jest, że jest gdzie budować kondycję tylko... leń przeszkadza. 

Zjeżdża się łatwiej © djk71

W poszukiwaniu odpowiedniej lokalizacji nieźle się bawimy. Szybko wychodzi też nasz brak kondycji i wprawy w jeździe w terenie.

Łatwo nie jest © djk71

Nie specjalnie nam to przeszkadza :-) Jest zabawa.

Nie zawracaj! © djk71

Kiedy mamy ustalony dalszy plan działania zatrzymujemy się obok kolejnego miejsca, które przykuwa uwagę Adama :-)

Komuś się chciało :-) © djk71

Kiedy tu dotarliśmy od razu pojawił się dron © djk71

Chwila penetracji miejsca i ruszamy do auta po sprzęt.

Super się jeździ © djk71

Postanawiam pojechać nieco dookoła chcąc pokazać Adamowi jeszcze jedną ze ścieżek w Segiecie. Okazuje się to być na tyle dobrym pomysłem, że po chwili wracamy w to miejsce żeby tu zrobić sesję.

W Segiecie jest pięknie © adam j.

Łatwo nie jest. Mimo, że jest nieco chłodno to spacerowiczów i rowerzystów nie brakuje. Kiedy już jest pusto w kadrze zaczyna buntować się sprzęt... Na szczęście nie spieszy nam się nigdzie.
Uwielbiam Segiet © adam j.


W końcu udaje się pstryknąć kilka fotek ;-)

Z górki.... © adam j.

I po podjeździe © adam. j

Super jeździc w towarzystwie © adam j.

Ruszamy w kamieniołomy. Tu też poświęcamy trochę czasu na focenie ;-)

Na zakręcie © adam j.

Bałem się, ale co było robić © adam j.

Czas leci, a my mieliśmy jeszcze pstryknąć zdjęcia biegowe...

Chwilę szukamy odpowiedniego miejsca. Przebieramy się, jedynie maseczki zostają na swoim miejscu i do roboty.

Właśnie maseczki... Nasz nowy produkt. Dziś była okazja pojeździć w nich trochę dłużej. Znów może nie ma bardzo długich dystansach, ale były ostre zjazdy i podjazdy, było się gdzie spocić.
I znów mi nie przeszkadzała. Było kilka chwil gdy nie potrafiłem złapać oddechu i gdy się zatrzymałem lekko zaparowały mi na sekundę okulary, ale w porównaniu z wcześniejszymi doświadczeniami to jest rewelacja.

I szybkie pytanie na koniec: które zdjęcia robił Adam? Niezbyt trudno odgadnąć :-)

No to ciąg dalszy we wpisie o bieganiu.

SNG? A co to?

Piątek, 24 kwietnia 2020 · Komentarze(0)
Wczoraj mocno mnie zmęczyło bieganie po prawie miesięcznej przerwie. Dziś po pracy postanawiam pokręcić. Oczywiście ruszam do lasu (wiadomo nie trzeba w maseczce :-)). Początkowo całkiem fajnie. Temperatura idealna. Dojeżdżam do Miechowic, coraz więcej ludzi. Skręcam w mniej uczęszczaną stronę. Jest super. Dopóki jadę z górki. Pierwszy podjazd i odechciewa mi się jazdy.

Masakra, dawno nie czułem takiego braku sił. Wczoraj biegowo, dziś rowerowo... Trzeba się wziąć za siebie. Zastawiałem się czy nie pojechać do DSD, ale nie, nie dziś.
Na ostatnim zakręcie w stronę Dolomitów skręcam w przeciwną stronę. Po chwili jest lepiej, mimo górki, ale już nie zmieniam planów. Opłotkami wyjeżdżam w nieco zaskakującym miejscu w Stolarzowicach. Jak widać są jeszcze ścieżki w okolicy, po których nie jeździłem.

Kawałek dalej widzę graffiti w trójkolorowych barwach. Barwy znajome, ale skrót widzę po raz pierwszy. Dopiero kiedy podjeżdżam bliżej wszystko staje się jasne. Bez podpowiedzi bym się nie domyślił.

SNG? A co to? © djk71

Przez Przyjemną docieram na osiedle. Chwila przerwy przy stawie.

Nad wodą © djk71

Jak widać nie tylko ja postanowiłem odpocząć ;-)

Chwila odpoczynku © djk71

Chwilę później jestem w domu. Lekko zmęczony, ale dobrze, że nie odpuściłem :-)

Truchtanie po długiej przerwie

Czwartek, 23 kwietnia 2020 · Komentarze(2)
Prawie miesiąc bez biegania. I efekt jest. Nie, nie to, że taki zregenerowany i od razu daję czadu. Efekt w tym złym znaczeniu. Brak sił. Mimo spokojnego truchtania, po trzech kilometrach przechodzę do marszu. Nie mam siły. Po trzystu metrach ruszam dalej, ale nawet nie próbuję robić pełnej pętli, czyli ok. dziesięciu kilometrów. Skracam trasę i wychodzi ledwie szóstka. W sumie nie powinienem być jakoś szczególnie zdziwiony, ale jednak czuję jakąś złość. Przede wszystkim na siebie. Że nie zmusiłem się wcześniej do zrobienia treningu, a kilka razy było już blisko. Na ale cóż.

Dziś zamiast muzyki znów książka. Wydawało się, że w dobie pandemii będzie więcej czasu na czytanie, słuchanie książek... ale jakoś chyba wolałem zagłuszyć myśli muzyką. Dziś powrót do książek.

Dobrze, że ktoś wymyślił słuchawki © djk71

W lesie milion ludzi: spacerowicze, biegacze, rowerzyści... Mam wrażenie, że łatwiej tu cokolwiek złapać niż na mieście... Ale co ja tam wiem... Większość bez maseczek, bo tu wolno... Ja też mam tylko buffa, ale opuszczonego na szyję... Koszmarnie się z tym biega... Muszę spróbować pobiegać w naszych maseczkach...