Wpisy archiwalne w kategorii

Z kamerą wśród...

Dystans całkowity:45694.95 km (w terenie 13501.58 km; 29.55%)
Czas w ruchu:3182:13
Średnia prędkość:14.67 km/h
Maksymalna prędkość:92.52 km/h
Suma podjazdów:108980 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:193 (100 %)
Suma kalorii:559155 kcal
Liczba aktywności:1503
Średnio na aktywność:31.69 km i 2h 07m
Więcej statystyk

ARBUZ #031, czyli dużo po długiej przerwie

Sobota, 10 kwietnia 2021 · Komentarze(2)
Długa, bardzo długa przerwa w Arbuzie. Ponad trzy miesiące. Pomijając lenistwo to jakoś też nie kusi mnie jeżdżenie po mieście i zastanawianie się, czy powinienem mieć maseczkę czy nie. Czy jakiś przypadkowy policjant się czepi czy nie... Dziś jednak nie wytrzymałem i postanowiłem w końcu zaliczyć kolejną część objazdu ulic. W sumie wybrałem dość długi dystans jak na brak jeżdżenia. Kiedyś na krótszy bym nie wychodził... No i było pod koniec widać... a właściwie czuć... Zmęczenie na ostatnich kilometrach już było mocne. Dojechałem do domu bez problemu, ale czułem, że było uczciwie... 

ul. Kopalniana
Nazwa ulicy nieprzypadkowa, niestety po kopalni zostały tylko pozostałości. 

Pozostałości po kopalni © djk71

Za to jest kilka innych ciekawych budynków. 

Wąska kamienica przy Kopalnianej © djk71

Małe osiedle bloków...

Osiedle przy Kopalnianej © djk71

I mieszanina odnowionych budynków... 

Odnowione przedszkole © djk71

I tych, które czekają jeszcze na swoją kolej....

Szkoda, że marnieje © djk71


Plac Mikołaja Kopernika
Ciche miejsce w pobliżu Piłsudskiego. 

Plac Kopernika © djk71

ul. ks. Doktora Antoniego Korczoka
Zaborze, chyba najdłuższa ulica dzielnicy, nie licząc oczywiście Wolności. I jakaś taka bezpłciowa. Głównie bloki. 
Zatrzymuję się chwilę przy kościele (choć ten jest przy Wolności). 

Odważyć się być wolnym... © djk71


ul. Przeora Augustyna Kordeckiego
Wycieczka do Makoszów. Krótka senna uliczka.

Cicho i spokojnie przy Kordeckiego © djk71

Za to wracając zatrzymuję się w miejscu gdzie już dawno nie było. 

Prawie zapomniany cmentarz © djk71

Wciąż smutno. 

Zero nazwisk... cmentarz bezimiennych © djk71

ul. Wawrzyńca Korwina
Mikulczyce. Mnóstwo tu ciekawej zabudowy. 

Przy Korwina © djk71

Lubię takie narożne budynki © djk71

Niektórym budynkom warto się bliżej przyjrzeć. 

Zdobienia kamienic przy Korwina © djk71


ul. Józefa Korzeniowskiego
Kilka bloków blisko Reymonta. 

Ładnie :-) © djk71


ul. Ireny Kosmowskiej
Rokitnica. Kolejne dziś blokowisko. 

Blokowisko przy Kosmowskiej © djk71


ul. Wojciecha Kossaka
Przejazd przez Kossaka jakoś nie skłania mnie do zatrzymania się tu na dłużej. 

Kossaka w Biskupicach © djk71

Kossaka w Biskupicach © djk71

ul. św. Stanisława Kostki
Boczna Rymera (przy Guido). Nic ciekawego. 

Nijako przy Kostki © djk71


ul. Kosynierów
I tu mam zagwozdkę. Bo na wszystkich mapach ten kawałek dojazdu do dworku (obecnie szkoły) nosi nazwę Kosynierów, a szkoła ma adres... Lipowa. I bądź tu mądry.
Niestety pozamykane i nie mogłem wjechać. 
Świetnie, że udało się uratować ten budynek, bo kiedy widziałem jak płonął to myślałem, że już po nim, a tu będzie kolejny market. 
Ponoć to najstarszy budynek w Zabrzu...

Najstarszy budynek w Zabrzu? © djk71

Kusiło żeby sforsować bramę, ale ta wyglądała groźnie... 

Miecz wygląda groźnie © djk71

ul. Koszykowa
Krótka, ślepa uliczka, boczna Leśnej w Mikulczycach... z ujadającymi psami :-(

Koszykowa © djk71

ul. Kościelna
Grzybowice. Krótka uliczka prowadząca do drogi technicznej i przejazdu nad autostradą. Śladów kościelnych nie odnalazłem. 

A gdzie kościół przy Kościelnej? © djk71


ul. gen. Tadeusza Kościuszki
Wśród różnej zabudowy w Mikluczycach kolejny ładny budynek. 

Jeden z domów przy Kościuszki © djk71

Jadę dalej w stronę stawów. 

Drzewka przy Kościuszki © djk71

Stojąc na wiadukcie przyglądam się porządkom na DK88. 

Porządki przy "ósemkach" © djk71

Ciąg dalszy porządków przy "ósemkach" © djk71

ul. prof. Tadeusza Kotarbińskiego
Blokowisko. Wjechać, objechać, zapomnieć... 

os. Kotarbińskiego © djk71


ul. Jana Kowalczyka
Boczna Gdańskiej. Z tego co pamiętam to przy okazji dekomunizacji zmienili nazwę tej ulicy z Anastazego Kowalczyka na Jana Kowalczyka. 
Więc kto mieszkał przy Kowalczyka to dalej mieszka :-) 

Blok przy Kowalczyka © djk71


ul. Kowalska
Wieżowce obok "Belki". 

Wieżowce przy Kowalskiej © djk71


ul. ks. Karola Koziołka
W Biskupicach zatrzymuję się chwilę przy odnowionym budynku szpitala. 

Odnowiony budynek szpitala przy Koziołka © djk71


ul. Koziorożca
Nowa uliczka na obrzeżach os. Kopernika. 
Ładne domki, szkoda tylko, że każdy z innej parafii...

Chaos przy Koziorożca © djk71


ul. Roberta Koźlika
Boczna Jagiellońskiej. Krótka, zapomniana i nowy blok z ciekawym napisem. Ktoś wiem czemu?

Cholonek? Ciekawe czemu? © djk71


*) Co to jest ARBUZ? Poczytaj tutaj :-) Tam też trochę statystyk z wyzwania :-)

Marszobiegów na hałdzie ciąg dalszy

Piątek, 9 kwietnia 2021 · Komentarze(2)
Wczoraj nam się spodobało więc dziś powtórka z rozrywki. Bałem się, że dziś nie wstanę ale jakoś udało się bez problemu. 
Nie znaleźliśmy też z Adamem powodu, aby... odwołać bieganie. 

Spotykamy się tam gdzie wczoraj. Przebieram się, dziś krótkie spodenki i trochę lżej u góry. I to był dobry wybór. Wieje co prawda bardziej niż wczoraj, ale za to jest znacznie cieplej. 

Lubię ten widok © djk71

Do tego błotko wyschło i się nie ślizgamy, do tego buty znów mają bieżnik. 

Rozgrzewkowe wejście © djk71

Pierwsza pętelka podobna do wczorajszej. 

Widok na Gliwice © djk71

Druga trochę inna, biegniemy na inny skraj hałdy. Też pięknie. 

Po torach na wprost © djk71

I co dalej? © djk71

Podobnie jak wczoraj na przemian biegi i marsz, ale nie przeszkadza nam to. 

Podbiegnę © djk71

W trakcie jednej z przerw zatrzymuję zegarek i... przypominam sobie o tym dopiero po kilometrze... Nie ma to znaczenia. 

Najważniejsze, że biegło się lżej niż wczoraj, co nie znaczy, że lekko :-) 


Na hałdzie

Czwartek, 8 kwietnia 2021 · Komentarze(2)
Ciężko się ostatnio zebrać do biegania. Wczorajsza rozmowa na FB zmotywowała Adasia i mnie żeby w końcu się ruszyć. I od razu z grubej rury... na hałdę...
Obu nam się nie chciało, obaj chyba liczyliśmy, że ktoś zaproponuje żeby odpuścić... ale jakoś nie wyszło i o 16 spotykamy się w Sośnicy.

Adam w krótkich spodenkach, ja chyba zbyt ciepło ubrany ruszamy spacerkiem. Nie chce się. Wspinamy się na hałdę, a tam i błotko i... wiaterek...

Pod górę © djk71

Trzeba zacząć się ruszać szybciej, bo zamarzniemy.

Adaś biegnie © djk71

Zbiegi, podbiegi, marsz, zdjęcia (czyli odpoczynek :-)).

Nie ma parcia, a przede wszystkim kondycji do ciągłego biegu. Ale nie specjalnie nam to przeszkadza. Cieszymy się, że udało się ruszyć. Niechęć do biegu szybko zniknęła.

Widok z hałdy © djk71

Adam pyta czy jeszcze jedno kółko. Zgadzam się. Gdyby zapytał, czy już wracamy... też bym się zgodził. Taki ugodowy jestem. Gdybym był sam na pewno wybrałbym to drugie rozwiązanie, a tak udało się jeszcze trochę pobiegać :-)

"Budują" hałdę :) © djk71

Błotko nie pomagało, niby prawie go nie było widać, a buty ważyły po kilogramie więcej. I bieżnik nagle gdzieś zniknął więc zamiast zbiegów były zjazdy.

Ale wracaliśmy uśmiechnięci. Jutro powtórka?

Jakoś tak pod psem...

Sobota, 3 kwietnia 2021 · Komentarze(3)
Od rana pogoda koszmarna. Pada deszcz, śnieg, grad... Temperatura spadła... Pogoda jak to mówią... pod psem. W sumie ciekawe skąd się wzięło takie powiedzenie. 

Ostatecznie przed wieczorem decyduję się chwilę pokręcić na rowerze po okolicznych lasach. Wybieram jedną z mniej uczęszczanych ścieżek i trafiam na... babę z psem. Tak babę!

Pies oczywiście bez smyczy i... rusza za mną. Mam złe doświadczenia z psami więc zwalniam, pies zawołany zawraca by po chwili znów ruszyć za mną. Zatrzymuję się i sięgam po dość gruby kawałek gałęzi. Oburzona baba woła: Czy Pan jest poważny? Z kijem na psa? A kto jej głupiej powiedział, że kij jest na psa...? Ostatecznie burcząc coś pod nosem przypina psa do smyczy. 

Mnie za to przechodzi ochota na kręcenie... Robię jeszcze pętelkę nad staw i wracam.

Czas wracać do domu © djk71

Na osiedlu kolejna artystka z psem. Tym razem na smyczy... o długości 3-4 metrów, w każdym razie wystarczająco długiej żeby przegrodzić nią całą dość szeroką drogę. Do tego smartfon i słuchawki na uszach. A ja rozpędzony z górki... hamuję tuż przy niej. Odskakuje ciągnąc w panice psa... 

Nie cierpię bezmyślnych właścicieli czworonogów...
I żeby nie było... to czym się ostatnio popisał jeden z byłych senatorów PIS to wg mnie barbarzyństwo. 

Z synem testowanie SPD

Wtorek, 30 marca 2021 · Komentarze(2)
Dziś krótka, bo późna przejażdżka z synem. Z konieczności postanowił przetestować jazdę w SPD. Chyba nie do końca była to Jego bajka.

Rower rowerem, ale telefon ważny jest ;-) © djk71

Fajnie, że spróbował, fajnie, że znowu udało się choć chwilę wspólnie pokręcić. 
Słońce niestety szybko zaszło i trzeba było wracać.

Ciemność nadchodzi © djk71


Na krótko, ale wciąż bez sił...

Sobota, 27 marca 2021 · Komentarze(0)
Kolejny tydzień bez (prawie) ruchu. 
Czemu więc potem się dziwię, że wychodząc biegać nie mam siły? 

Dziś ciepło, aż za bardzo. Wybiegając na Krajszynę muszę ściągnąć to co mam po koszulką. Niewiele to pomaga. 
Tak samo niewiele pomaga zatrzymywanie się na zdjęcia. 

Grüner Schlund © djk71

Robię kilka i wracam do domu.

Rosen Bank 1888 © djk71

Niby biegiem, ale pod koniec to już marszobieg. 

Nad stawem © djk71

Dobrze, że choć tyle się udało.   

Kwestia wyobraźni © djk71

Walcząc z głową i lasem

Niedziela, 21 marca 2021 · Komentarze(0)
Kolejny dzień bronię się przed wyjściem z domu, ale dziś jakby słabiej. Ostatecznie udaje się wyjść. Założenie jest takie żeby biec tak wolno jak się da. Szybko okazuje się, że mimo iż wydaje mi się, że jest już bardzo wolno to i tak zaczynam się pocić. Na szczęście głowa się nie buntuje.

Nie wiem, czy to kwestia słuchanej książki, czy tego, że mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje...

Wszędzie te zdjęcia robią © djk71

Tak, czy owak biegnę.

Nie wiem, czy przez brak okularów, czy rzeczywiście przez książkę, ale zauważam, że biegnę jakimiś nieoczywistymi ścieżkami.
Oczywiście kończy się tak jak można się było tego spodziewać. Końcem ścieżek.

Lekko mocząc buty i płosząc stado saren, na azymut docieram do znajomej ścieżki. Teraz już prosto do domu.
Wyszło więcej niż chciałem, ale to dobrze.

W domu można założyć suche skarpety.

Zakładamy kolorowe skarpetki © djk71

Jak bardzo tego chcę?

Środa, 17 marca 2021 · Komentarze(2)
No właśnie. Jak bardzo tego chcę?
A może bardziej odpowiednim pytaniem byłoby: Czy tego chcę?
Albo jeszcze precyzyjniej: Czego chcę?

Koszmar. Nie ma znaczenia pogoda. Były przecież ciepłe dni. Nie ma znaczenia czas. Były weekendy. Ostatnio znów home office więc też można było coś zrobić przed lub po pracy - bez wymówki, że trzeba jeszcze dojechać do/z pracy...
Nie ma chyba (tutaj zostawię znak zapytania) znaczenia to co się dzieje wokół. Bo mimo odwoływanych co rusz imprez kilka jest w planie. Dwie największe wciąż są w planie... Tyle, że plan się już dawno posypał...

Ponoć jeśli plan nie działa to należy zmienić plan. Nie cel.
Tyle, że zmiana planu nie pomaga jeśli... nie realizuje się żadnego...

Zginęła gdzieś motywacja... Przeczytane kiedyś książki chyba już zapomniałem...

Jak bardzo tego chcę? © djk71

Niby teorię znam... teorię dotyczącą motywacji, treningu... I... dalej nic.

Nie pomaga pozytywna wizualizacja siebie na mecie, ani straszenie siebie umieraniem na trasie. Nie pomaga nic.

Dziś wyszedłem na chwilę pobiegać i po kilometrze straciłem chęć, a może siły. W efekcie kolejne 3 km przeszedłem próbując co prawda truchtać ale niewiele z tego wyszło.

Poprzednio, kilka dni temu ubrałem się do biegania, przygotowałem plecak, picie, muzykę i zostałem w domu. Jeszcze kilka dni wcześniej przebiegłem 700m i wróciłem do domu.

Z czego to wynika nie mam pojęcia.

Nie mam pojęcia co zrobić dalej, co zrobić żeby się chciało. Po prostu nie wiem. Może to w końcu ten prawdziwy kryzys wieku średniego, ta zbliżająca się 50-ka? Może potrzebuję jakieś zmiany, zrobienia czegoś innego? Tylko czego?

Bieg Wiosenny

Niedziela, 7 marca 2021 · Komentarze(2)
Właściwie planowałem w tym roku jeden tylko bieg po asfalcie, w październiku. No dobra... dwa... bo jeszcze Cyborg, ale powitanie nowego roku jest poza wszelkimi planami, to już tradycja :-)
Kiedy jednak Aga zapytała czy biorę udział w Biegu Wiosennym od razu się zapisałem. Nie wiem co w tym jest, ale meta na bieżni Stadionu Śląskiego zawsze na mnie działa jak magnes. Szkoda, że w tym roku nie mogło być kibiców, bo to jeszcze bardziej dodaje energii na ostatnich metrach, ale i tak Kocioł Czarownic, to Kocioł Czarownic :-)

Rano pobudka, śniadanko i mimo, że ciuchy spakowane to jeszcze raz przemyślenia w co się ubrać... Na zewnątrz ma być słonecznie, ale tylko cztery stopnie. Na szczęście zegarek pokazuje, że nie ma czasu na długie zastanawianie się więc zapinam torbę i schodzę do auta.

Pół godziny później melduję się pod Stadionem Śląskim. Część zawodników już na trasie, mój planowany start jest o 10:45. Żeby zachować dystans społeczny startujemy falami. W praktyce nie ma startów równo co 15 minut, tylko jeśli jest się gotowym to można ruszać. Mądrze, bo to oznacza, że na starcie zero tłoku.

W drodze na start spotykam Agę i Anię idące jeszcze do samochodu. Umawiamy się, że ruszamy razem. Po chwili docierają na start wraz z Tomkiem i Tomaszem ;-)

Pamiątkowe zdjęcie i ruszamy.

Przed startem © djk71


Biegniemy z Tomkiem razem, chwilę rozmawiając, ale po czasie na pierwszym kilometrze orientujemy się, że ruszyliśmy za szybko, a rozmowa tylko dodatkowo nas męczy. Trochę zwalniamy, ale wciąż jak na nas jest szybko. Mówimy trochę mniej. Trochę bardzo mniej :-)

Obiegamy żyrafę, mijamy Wesołe Miasteczko i zaczyna się podbieg obok zoo. Puls już po kilometrze sięgnął 185 i wiem, że już nie spadnie. Sprawdzam co jakiś czas licząc na jakiś cud, ale ten się nie zdarza. Na piątym kilometrze bufet, Tomek łapie wodę (ja mam swoją) i zostaje lekko z tyłu. Zwalniam żeby mnie dogonił, ale wciąż jest z tyłu. Biegnę dalej. Potem się okaże, że postanowił uspokoić soje tętno. Mam nadzieję, że się nie obrazi, że pobiegłem.

Wiem, że za chwilę skończy się podbieg i będzie łatwiej. Mimo to wciąż pozostanie prawie cztery kilometry do mety. Dużo i nie dużo. Czy dam radę przy takim pulsie, postanawiam spróbować.

Już widać stadion, ale jeszcze trzeba pobiec w drugą stroną przez chwilę. Półtora kilometra. Już wiem, że dam radę. O dziwo czas nawet niezły jak na brak biegania. Daleki do mojego rekordu, ale znacznie powyżej oczekiwań - 1:03:05. To dodatkowo motywuje. Jeszcze sześćset metrów i... podbieg do bramy stadionu. Daję radę. Na bieżni przyśpieszam.

Mam to. Zmęczony, ale zadowolony. Kilka zdjęć.

Zrobiłem to! © djk71

Chwilę później wbiega Tomek.

Mamy to :) © djk71

Wychodzimy ze stadionu, by.... po chwili wrócić... żeby oddać chipa przypiętego do buta. Zapomnieliśmy o nim.
Przybiegają dziewczyny.

W miłym towarzystwie © djk71

Udane przedpołudnie. :-)