Wpisy archiwalne w kategorii

śląskie

Dystans całkowity:38153.24 km (w terenie 9220.57 km; 24.17%)
Czas w ruchu:2684:30
Średnia prędkość:15.15 km/h
Maksymalna prędkość:183.00 km/h
Suma podjazdów:68571 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:191 (100 %)
Suma kalorii:553057 kcal
Liczba aktywności:1921
Średnio na aktywność:22.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

W końcu rower

Poniedziałek, 14 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Po ponad dwóch miesiącach przerwy w końcu rower. I to tylko dlatego, że żona mnie wyciągnęła. Krótka nocna rundka po osiedlowych drogach. Niewiele, ale zawsze coś.

Ruszyliśmy nawet w kierunku sąsiedniego osiedla, ale wobec przeważających sił wroga (trzy duże dziki) zarządziliśmy odwrót na z góry upatrzone pozycje :-)

Nieudana trzydziestka

Sobota, 12 sierpnia 2017 · Komentarze(4)
Ostatnie dni/tygodnie nie nastrajają do treningów. Ciepło, gorąco, albo wietrznie i burzowo...
To źle bo do maratonu już coraz mniej czasu, a kolejne treningi wypadają... :-(

Dzisiejszy też był pod znakiem zapytania. Nie tylko z powodu pogody. Kiedy już się okazało, że będzie czas na pobieganie to poranek powitał nas burzami i ulewami :-( W końcu na szczęście przestało padać. Ruszam i w planach jest zrobienie trzydziestki. Czy się uda zobaczymy.

Od początku bardzo wysoki puls, nawet na zbiegu do Rokitnicy. W Rokitnicy wychodzi słońce. Niedobrze - nie lubię. Na szczęście świeci tylko chwilę, potem ginie za chmurami. Mimo, że biegnę wolno to puls wysoki.

Robię rundkę po strefie i ruszam w stronę Miechowic. Nie wiem, czy jest tak parno, czy ja nie mam czym oddychać. Gdzieś między 15, a 16 km zatrzymuję się. Nie mam sił. Po chwili ruszam dalej, ale po jakiś dwóch kilometrach zatrzymuję się. Nie ma szans na trzydzieści, źle się czuję. Słabo i niepewnie. Nie będę ryzykował. Skręcam w stronę domu. Maszerując, a raczej spacerując puls 150+. Do tego boli noga. Od rudzkiego biegu boli mnie lewa stopa - dokładniej podeszwa stopy w przedniej części... Czuję nawet jak idę, a może bardziej jak idę niż biegnę...

W końcówce kilka zrywów do biegu, ale ostatecznie spacerek do samego domu.

Niedobrze. Po raz pierwszy tak naprawdę przyszło mi do głowy, że może jednak nie dam rady przebiec maratonu. Zobaczymy... jeszcze 49 dni... Jeszcze spróbujemy powalczyć...

Komentator

Środa, 9 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Nie chciało mi się rano wstać to... za karę miałem bieg w upale. Gdy wyszedłem z domu wydawało mi się, że jest ok, ale wystarczyło 200-300 metrów żeby zobaczyć, że nie ma czym oddychać.

Jakoś dałem radę, a po powrocie do domu trafiłem na info, że Górnik w 1/16 Pucharu Polski przegrywa 1:0 z Sokołem Ostróda. Okazało się, że jest na Youtube'ie transmisja więc zmywając pot zacząłem oglądać. Mecz zakończył się zwycięstwem Górnika 1:3, ale to co chyba najbardziej utkwi w pamięci osobom, które oglądały ten mecz to komentator.

Nie pamiętam czy (a jeśli to kiedy) słyszałem taki komentarz. Niesamowity. Choć relacjonujący mecz nie krył, że kibicuje Sokołowi (i nie zamierzał za to przepraszać :-) ) to słuchało się go fantastycznie. Powiedzieć: emocje to mało... W tak fantastyczny sposób prowadził relację, że kiedy Górnik strzelił bramkę wychodząc na prowadzenie, zrobiło mi się żal... komentatora...

Właściwy człowiek na właściwym miejscu... Szkoda, że tak rzadko się to zdarza.

24 km i Podsumowanie za lipiec

Poniedziałek, 7 sierpnia 2017 · Komentarze(3)
Po Rudzkim Półmaratonie Industrialnym nastąpiła ponad tygodniowa przerwa. Temperatury, które panowały są zdecydowanie nei dla mnie. Ja mogę 20, maks 24 stopnie przeżyć, poza tym umieram. I tak było przez ten tydzień. Zero treningów, zero chęci do czegokolwiek... Na szczęście dziś już było normalnie. Niestety ostatnie dni mimo trzydniowego urlopu bardzo intensywne i dopiero pod wieczór była okazja pobiegać.

Prawie od początku wolne tempo, ale mam pilnować tętna więc to robię. Na 13 km lekki niepokój w klatce piersiowej, chwila marszu, ale po chwili biegnę dalej, na 17 km podobnie, ale w sumie biegnę. Do końca już jest spokojnie, choć podbieg z Rokitnicy mam wrażenie, że w tempie najwolniejszym jakim kiedykolwiek biegłem.

Do maratonu niespełna dwa miesiące... Mało...

Wczoraj spacerując po Warszawie najpierw kilkukrotnie mieliśmy problemy z przekraczaniem ulic w drodze na Starówkę z powodu Memoriału Królaka. Kiedy już minęliśmy strefę zawodów kolarskich natknęliśmy się na... kilka tysięcy rowerzystów jadących w Masie Powstańczej...

Masa Powstańcza © djk71


Czyżby to jakiś znak, że nie samym bieganiem człowiek powinien żyć? :-)

Zaległe podsumowanie miesiąca lipca w drodze do maratonu.

- rower - 0 wyjazdów - 0,00 km - Chyba się na mnie rowery obrażą ;-(
- bieganie - 13 razy - 136,38 km - Nie jest źle, choć mogło być lepiej. Cieszą trzy biegi 20+, w tym oficjalny start na półmaratonie.
- pływanie - 2 razy - 0,73 km - W końcu choć na chwilę byłem, ale to tyle co nic...
- VO2 max - 41 - czyli -2 - źle...
- waga: +0,9 kg (-9,9 kg od początku) - Pierwszy chyba raz lekko w górę, a miała spadać :-(

W sumie ten miesiąc bardzo średni, cieszą pierwsze dłuższe dystanse, choć reszta słabiutko. A przede mną ostatnie dwa miesiące...

Rudzki Półmaraton Industrialny

Sobota, 29 lipca 2017 · Komentarze(1)
Mimo, że taki dystans już dwukrotnie przebiegłem to jest to mój pierwszy oficjalny półmaraton. Biorąc pod uwagę moją niechęć do wysokich temperatur cieszę się, że jest to nocna impreza. Pakiet startowy odebraliśmy z żoną wcześniej, więc po przyjeździe wieczorem na rudzki rynek - który znajduje się w Nowym Bytomiu, co dla osób z poza regionu bywa mylące - mamy sporo czasu. Słuchamy koncertu Mezo i oczekujemy na spotkanie z naszą kuzynką Beatką, która w końcu pojawia się w towarzystwie Ewy.
Dziewczyny startują na 7km, Anetka w NW, a ja... na 21,097 km :-)

Fajna organizacja, dużo się dzieje, choć mam wrażenie, że scena jest trochę daleko od startu i trochę momentami widać brak synchronizacji między jednymi a drugimi, a może to po prostu ludzie na starcie nie wszystko słyszą.

Dochodzi 21:00 więc zaraz ruszamy. Wydaje mi się, że realny czas to około 2:20h, ale najwolniejsi pacemakerzy są na 2:10 więc postanawiam się ich trzymać. Jeśli zauważę, że to dla mnie za mocno to odpuszczę i pobiegnę swoim tempem, czyli wg wskazań pulsometru.

Ruszamy. Przed nami 3 okrążenia. Już po starcie przypominam sobie o słuchawkach. Na szczęście są pod ręką i po chwili udaje się je założyć. Biegniemy na początku dość żwawo, ale puls na to pozwala. W okolicach CH Plaza mam wrażenie, że baloniki mocno zwolniły, lekko je wyprzedzam, ale wciąż mam je w pobliżu. Trochę ponad dwa kilometry dalej wyprzedzają mnie i biegniemy razem.

Niestety ten odcinek to podbieg (dość długi, bo prawie 3km) i zamiast pilnować pulsu biegnę w ich tempie. Dobiegamy razem do końca pierwszego okrążenia (no, kawałek dalej) ale to dla mnie za mocno. Biegnę po swojemu. Co ciekawe drugie kółko robię o minutę szybciej niż pierwsze, czyli pacemakerzy - wbrew temu co zapowiadali -  nie biegli całości w równym tempie :-( Warto wiedzieć, że tak czasem się zdarza.

Niestety, tak jak to u mnie bywa puls zdążył pod koniec pierwszego okrążenia skoczyć za wysoko i już do końca wyścigu będę musiał z tym żyć. Trzecie kółko biegnę momentami zupełnie sam, co jakiś czas wyprzedzając tych co przeszarżowali na początku i teraz maszerują zamiast biec. Mnie na szczęście udaje się całość przebiec.

Trzecia pętla o minutę wolniejsza niż pierwsza, czuć zmęczenie, mimo, że przez linię mety przebiegam wyprzedzając jeszcze kilka osób. Półmaraton zaliczony. Wynik może nie rzuca na kolana, ale jestem zadowolony.


Ładny medal © djk71


Zadowolony, że przebiegłem, że znów się czegoś nauczyłem, że spędziłem wieczór w miłym towarzystwie. Niestety dziewczyny zebrały się wcześniej i już nie zdążyliśmy się pożegnać, ani pstryknąć wspólnej fotki, ale na szczęście moja żona na mnie zaczekała :-)

Jeszcze kolejka po kiełbaskę i drugie dziś piwo (pierwsze dawali w pakiecie startowym). Niestety oba alkoholowe więc nie dla mnie...

Niestety, choć posiłek ponoć bardzo dobry, ja nie mam siły go nawet tknąć. Dzielę się nim z kimś potrzebującym. Nic by mi teraz nie przeszło przez gardło. Zbyt duże zmęczenie. Nie zostajemy na zakończeniu, bo przed nami długa niedziela, a już dochodzi północ.

Już w domu © djk71


Myślę, że jeszcze tu wrócimy, świetnie zorganizowana impreza.
I jeszcze jedno, ja przybiegłem w 2:18:55 (wiem szału nie ma), a zwycięzca w 1:01:50 - jest różnica. No dobra, ale to był Kenijczyk (drugi też), a oni są poza konkurencją :-) Tak czy owak choć to życiówka więc jest co poprawiać :-)

Chciałam Panu zrobić loda

Czwartek, 27 lipca 2017 · Komentarze(4)
Wczoraj wieczorem kupując pieczywo w sklepiku firmowym pobliskiej piekarni, wychodząc usłyszałem od ekspedientki: "To wszystko? A ja Panu chciałam zrobić loda!" :-) Nie byłem w stanie zachować powagi :-) Ale faktem jest, że lody tam robią dobre :-)


Na strefie © djk71

Dziś wybiegając na trening zastanawiałem się czy nie pobiec w pobliżu tej piekarni, ale ostatecznie wybrałem inny kierunek.
Nie było zbyt ciepło więc biegło się przyjemnie. Mam nadzieję, że w sobotę wieczorem na Rudzkim Półmaratonie Industrialnym też pogoda dopisze, a ja dam radę przebiec całość :-)


Spokojnie

Wtorek, 25 lipca 2017 · Komentarze(0)
Spokojny dzień w pracy, spokojny bieg. Gdyby tak spokojnie udało się biec w czasie zawodów. Tylko chyba na zawodach nie da się aż tak pilnować tętna. Zobaczymy w sobotę.

Wieczorny basen

Poniedziałek, 24 lipca 2017 · Komentarze(0)
Wieczorny basen z synem. Zmęczony, ale przez chwilę chyba coś załapało, by parę minut później dwukrotnie zatrzymać sie w połowie basenu. Nie ma lekko... Ale przyjemnie, że choć trochę udało się popluskać :-)

Poranne podbiegi i winowajca

Poniedziałek, 24 lipca 2017 · Komentarze(2)
Po sobotnim przerwaniu treningu dziś z lekkim niepokojem ruszam rano na trening. Co prawda niezbyty mi się chce, ale na popołudnie zapowiadają opady więc nie ma wyboru. Chwilę waham się czy robić zaplanowane podbiegi, po sobotnim bólu, ale próbuję, najwyżej szybciej skończę. Udaje się zrobić całość, choć lekki niepokój czuję.

Przejrzałem w historii wpisy kiedy miałem problem z piszczelami. I... za każdym razem (poza jednym przypadkiem) było to w tych butach, w których biegłem w sobotę. Co więcej, miałem ten problem już w trakcie drugiego treningu w tych butach, ale jakoś nie skojarzyłem piszczeli z obuwiem... 

No i chyba mamy rozwiązanie... Robiąc wpis zrobiłem zdjęcie butów i... chyba wszystko jasne... że też ja tego napisu nie zauważyłem wcześniej....

Winowajca? © djk71

No cóż... myślę, że już razem nie pobiegamy...
Nie chcę przez to powiedzieć, że buty są złe, bo wydają się być wygodne, tylko... nie są kompatybilne z moimi nogami...

W końcu na basenie

Niedziela, 23 lipca 2017 · Komentarze(0)
Tym razem Igor mnie wyciągnął na basen i tym razem było otwarte. Mimo niedzieli w  miarę pusto, bo pora kiedy wszyscy wcinają obiad.
W pływaniu nic się nie zmieniło, wciąż walczę z oddychaniem. Doszedłem do tego, że chyba nabieram zbyt wiele powietrza. Tak jakbym chciał żeby mi na cały pobyt na pływalni wystarczyło. Potem nie mam kiedy tego wypuścić (tym bardziej, że w trakcie pływania o tym zapominam), a kiedy chcę nabrać powietrza to nie ma gdzie...