Wpisy archiwalne w kategorii

Samotnie

Dystans całkowity:21585.71 km (w terenie 5808.48 km; 26.91%)
Czas w ruchu:1576:37
Średnia prędkość:14.75 km/h
Maksymalna prędkość:175.00 km/h
Suma podjazdów:51821 m
Maks. tętno maksymalne:210 (115 %)
Maks. tętno średnie:186 (98 %)
Suma kalorii:418539 kcal
Liczba aktywności:1409
Średnio na aktywność:17.68 km i 1h 07m
Więcej statystyk

W drodze... do pracy

Poniedziałek, 10 czerwca 2019 · Komentarze(4)
Wczoraj wracając z Morska przejeżdżaliśmy prawie obok mojego osiedla. Stwierdziłem, że wystarczy i zamiast jechać do Gliwic po auto zakończyłem wycieczkę.
W efekcie dziś do pracy rowerem. Spokojnym tempem żebym się za bardzo nie spocił podziwiałem krajobrazy Śląska o poranku.

W drodze do pracy © djk71


Poranna kąpiel

Piątek, 7 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Krótka poranna wizyta na basenie. Jak zwykle bez szału, ale mi się podobało. Chyba coraz bardziej oswajam się z wodą. Zobaczymy jak długo uda się regularnie tu zaglądać.

Jazda serwisowa

Czwartek, 6 czerwca 2019 · Komentarze(0)
W weekend wyjazd firmowy więc trzeba było sprawdzić czy wszystko działa w rowerze. Krótkie czyszczenie, przegląd i rundka po okolicy. Trochę asfaltu, trochę terenu, m.in. sprawdzić jak wygląda Leśna - o dziwo sucha. Skoro jestem już tak daleko to postanawiam zawrócić w Żernikach. Przejeżdżając obok hotelu spotykam znajomych, co prawda nie moich biegowych kompanów, ale również goście z jednego z naszych oddziałów. Chwila pogawędki, ale trzeba uciekać bo raz, że komary tną jak szalone, a dwa grzmi i chmurzy się.
Bez większych kombinacji w asyście grzmotów i błysków jadę do domu. Rzut oka na reklamę w Mikulczycach. Mnie się podoba, szkoda tylko, że tak szybko uległa warunkom pogodowym :-(

Mnie się podoba © djk71

Krótka rundka, ale wystarczająca żeby się trochę zmęczyć. Ciężko widzę ten weekend, tym bardziej, że ma być ciepło. Miejmy nadzieję, że jednak jakoś damy radę :)

Wolność to wybór

Niedziela, 2 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Po wczorajszej wyrypie na Jurze dziś zastanawiałem się czy nie odpocząć. Nie udało się. Organizm namawiał żeby jednak coś zrobić. Poszedłem na kompromis - wybrałem pływanie. Po obiedzie, a przed gośćmi i wieczornym koncertem szybka wizyta w Aquariusie. Pusto. To dobrze. Jak dla mnie :-)

Znów oswajanie się z wodą, tym razem więcej kraula (lub czegoś co ma go przypominać. :-) 

Wieczorem żona mnie namówiła na wyjście na koncert zorganizowany na promenadzie stadionu Górnika, zatytułowany "Wolność to wybór". Koncert zorganizowany dla upamiętnienia 30 rocznicy czerwcowych wyborów. Wahałem się czy iść, bo z listy wykonawców znałem tylko Marka Piekarczyka i o dwóch nazwiskach kiedyś słyszałem, ale nie byłbym w stanie ich przypisać, ani do żadnej twarzy, ani piosenki. Cała lista to Kasia Cerekwicka, Natalia Sikora, Marie Napieralska, Marek Piekarczyk, Łukasz Zagrobelny, Filip Lato, Sound'n'Grace, Piotr Tłustochowicz i Mateusz Jakubiec. Koncert prowadzili Edyta Herbuś oraz Rafał Brzozowski - co też nie wiele mi mówiło. To tylko świadczy o tym jakim jestem ignorantem lub.. jaki jestem stary i pamiętam tylko dinozaurów.

To już 30 lat... © djk71


O dziwo, trwający prawie trzy godziny (od 21 do prawie północy) koncert wart był zobaczenia. Mimo, że nie wszyscy dali do końca radę mierząc się z hitami dawnych lat, to jednak ogólnie byłem zadowolony. Oczywiście Marek Piekarczyk jak dla mnie był bezkonkurencyjny. Fantastyczny dobór utworów do tego wydarzenia, świetne interpretacje i niesamowity klimat w trakcie jego występów.

Jak zawsze w formie © djk71

Pozytywnie zaskoczył mnie też Łukasz Zagrobelny, którego jak pisałem wcześniej nie znałem. Jako jeden z nielicznych wydawał się czuć klimat piosenek, które wykonywał. Bardzo pozytywne wrażenie zrobiła również ze swoim nietypowym głosem Natalia Sikora, a kawałki, z którymi postanowiła wystąpić do łatwych nie należały.


Szkoda, że prowadzący trochę się gubili, szczególnie na początku nie do końca potrafiąc wymówić nazwę miasta, w którym gościli, jak i na końcu, gdzie po wykonaniu piosenki "Wind of Change" Scorpionsów utwór został przetłumaczony jako... skrzydła zmian :-(
Uznajmy jednak, że to był... stres ;-)

No i po koncercie © djk71



Jura - objazd trasy

Sobota, 1 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Wyjazd firmowy za tydzień, a trasa jeszcze jest modyfikowana. Niby drobne zmiany, ale wolałbym mieć to sprawdzone w terenie.
Rzucam hasło kilku osobom, ale nikomu nie pasuje (a przynajmniej tak się tłumaczą ;-) ). Trudno jadę sam. Sobota więc pociągi jeżdżą rzadziej, muszę do Katowic dostać się w inny sposób. Wstaję przed czwartą i na skróty docieram na katowicki dworzec. Dwie godziny w pociągu i melduję się w Krakowie.

Tradycyjnie przejazd przez Rynek.


W przelocie przez Rynek © djk71

Kawałek drogi nad Wisłą zamknięty, nie wiem, czy sprzątają, czy jakaś impreza, ale po chwili udaje się wrócić na Wiślaną Trasę Rowerową.

Wiślana trasa rowerowa © djk71

Można się chwilę porozglądać wokół.

Kościół kamedułów © djk71

W końcu dojeżdżam na miejsce sobotniego startu. Dostrzegam ciekawy śmietnik.

Ciekawy śmietnik © djk71

Ruszam i od razu stacja serwisowa. To na wypadek jakby ktoś nie oddał roweru do serwisu przed weekendem?


Nie potrzebowałem © djk71

Wjeżdżam do Doliny Mnikowskiej.

Średnia ta droga © djk71

Nie pamiętam tego drzewa z poprzedniego wyjazdu.

Czasem trzeba zejść z roweru © djk71

Za to obraz pamiętam doskonale.


Obraz w skale © djk71

Mimo soboty nie spotkałem tu ani jednej osoby. Wyjeżdżam na asfalt i... niedobrze. Przejechałem ledwie 30 km i boli mnie tyłek. A przede mną jeszcze ponad 100 ;-(

Po drodze tablica pasująca do naszej firmowej gazetki.

Zdjęcie do Nawoju © djk71

Jadę dalej. Jest lepiej niż ostatnio, co nie znaczy, że łatwo.

Niby podjazd, ale jak ładnie © djk71

Docieram do Doliny Będkowskiej. Tu już więcej ludzi, ale nic dziwnego, dziś Dzień Dziecka i organizują tu jakieś imprezy.

W trakcie poprzedniej wizyty przy wyjeździe z doliny trafiliśmy na paskudny błotny podjazd. Chciałem sprawdzić alternatywę, ale nie wyszło.

Tędy nie pojedziemy © djk71

Amiga, który dziś też krąży w tych okolicach sprawdził to z drugiej strony i wygląda jeszcze gorzej.
Wybieram trzecią opcję, czyli.... długi ostry podjazd. Nie pokochają nas za to. Ale chociaż błota nie ma.

Widok jak z gór © djk71

Tylko końcówka po trawie i to niezbyt równej.

Nie podoba mi się ten zjazd © djk71

W końcu docieram do Ojcowa. Tu też sporo ludzi i aut.

Brama Krakowska © djk71
Skały w Ojcowie © djk71

Jest mi ciepło. Za ciepło. Tradycyjnie problem z buffem pod kaskiem. Jak go mam to za ciepło. Jak go nie mam to szansa na opaleniznę w plamki.

Do tego zaczynam być mocno głodny. Niestety knajpka gdzie chciałem się zatrzymać dziś nieczynna. Jadę dalej.

Maczuga z zamkiem w tle © djk71

Jestem coraz bardziej zmęczony. Zatrzymuję się na jakimś przystanku i wcinam bułkę. Po drodze zaliczam sklep - jest cola.
Dojeżdżam do Rabsztyna, a tam też jakaś impreza w knajpie :-(

Rabsztyn w remoncie © djk71

Trudno jadę dalej. Już coraz bliżej. Tuż przed pustynią zaczyna padać zakładam kurtkę. Na punkcie widokowym ją ściągam. Przestało padać.

Rzut oka na pustynię © djk71

Mijam Ryczów.

Śliczna studnia © djk71

Bardzo zmęczony docieram do Ogrodzieńca. Tylko rzut oka na zamek i jadę dalej. Jeszcze tylko 15 km do Morska.

Ruiny w Ogrodzieńcu © djk71

Trochę zmieniona trasa, prawie przy samym Wielkim Okienniku.

Wielki Okiennik © djk71

W końcu docieram do Morska.

Ruiny w Morsku © djk71

Proszę o piwo dla miłośników dwóch kółek, ale chyba się nie zrozumieliśmy :-)

Ciekawe czy będzie też rowerowe © djk71

Sprawdzam, o której mam pociąg i trzeba ruszać. Uświadamiam sobie, że tego kawałka nie mam w nawigacji. Na szczęście z pamięcią jeszcze nie jest tak źle i udaje się bez problemu trafić do dworca. Niestety czasu zbyt mało na Marlenkę.
Zamawiam w sklepiku obok hot-doga i kawę. Potrzebowałem tego.

Dobra kawa to podstawa © djk71

Cieszę się, że super spędziłem dzień. Cieszę się, że dojechałem, Cieszę się, że zrobiłem kolejny trening.
Martwi mnie jednak kondycja, a raczej jej brak. Mam nadzieję, że za tydzień koledzy będą w lepszej formie niż ja dzisiaj i ostatnio.

Krótko na bieżni z Boratem

Piątek, 31 maja 2019 · Komentarze(0)
Krótko po pracy w Cinema Kardio. Dziś z Boratem. Wciąż nie jest to mój ulubiony film. Trafiłem na końcówkę ale i tak mnie zmęczył. Nie wiem co bardziej. Ten krótki bieg, czy film.

Podsumowanie maja:

- 20 aktywności, w tym:
- 15 x bieganie - 95,76 km (najdłuższy dystans 14,30 km)
- 7 x rower - 417,96 km (najdłuższy dystans 105,75 km)
- 1 x pływanie - 0,55 km
- 3 x siłownia - 1:36:53 h

Razem: 514,27 km Wrócił choć trochę rower.  Ogólnie jestem zadowolony, że regularnie biegam.

Poranny basen - kolejny powrót

Czwartek, 30 maja 2019 · Komentarze(0)
Dziś przymusowy urlop. Jako, że przedpołudnie wolne to postanowiłem pójść na basen. Nie pływałem od kilku miesięcy.
Kilka minut po ósmej na torach pustka. Jak zwykle walka o przetrwanie, choć miałem wrażenie, że trochę większy luz psychiczny.
Garmin chyba wyliczył więcej metrów niż było w rzeczywistości, ale nie liczyłem więc się nie będę z nim kłócił.

Interwały na bieżni

Wtorek, 28 maja 2019 · Komentarze(0)
Trochę interwałów na bieżni w Cinema Kardio. Film (Twarz Anioła) niestety mnie nie wciągnął, ale to może dlatego, że trafiłem na końcówkę, potem napisy, a potem początek :-)

Orient Akcja

Sobota, 25 maja 2019 · Komentarze(3)
Kolejna edycja Orient Akcji.

Orient Akcja © djk71

Od początku roku w planach, ale wiem jak moje plany wychodzą więc i teraz się nie nastawiałem zbytnio. Ostatecznie okazuje się, że jadę. Wstaję wcześnie, tak żeby o szóstej wyjechać i mieć sporo czasu przed startem. Zapominam dokumentów, powrót do domu. Na "jedynce" przebudowa drogi, po jednym pasie w każdą stronę. Ostatecznie docieram do bazy tak, że idealnie zdążam się przygotować, przebrać, odebrać numer startowy i bony na jedzenie.


Zdjęcie by Renata :-)

Rower gotowy.

Rower gotowy © djk71

Jest też chwila żeby zamienić choć po kilka słów ze znajomymi, których tu nie brakuje. Na dłuższe rozmowy nie ma czasu, na testową przejażdżkę też nie, a szkoda, bo przynajmniej bym ogarnął położenie dróg obok bazy.

Start
Ustawiamy się na starcie (bez rowerów). Sporo rowerzystów. Za chwilę na ziemi przed każdym z zawodnikiem położona zostanie mapa.

Czekamy na mapy © Ewa Redo

Będziemy mogli ją zobaczyć dopiero na hasło, równocześnie. Mapa A3 w skali 1:60 000. Zaznaczone są 24 punkty kontrolne. Ci którzy zaliczą od 1 do 13 (dowolnych spośród wszystkich) będą klasyfikowani na trasie Mega, ci którzy znajdą 14 i więcej na trasie Giga.
Jeszcze rano nie byłem pewien, którą trasę będę próbował przejechać. Czy komplet (ok. 120 km), czy tylko  krótszą wersję (ok. 60 km). Limit czasu 8:30h. Kiedy tu przyjechałem już podjąłem decyzję - dziś tylko Mega. Za mało jeżdżę żeby się porywać na całość.

Trwa odprawa © djk71

Odwracamy mapy. Rysuję trasę.


Zdjęcie by Xzibi Aries :)

Jak zawsze łatwo nie jest. Wybieram punkty z dolnej części mapy. Przyjrzyjcie się opisom punktów - da się? Da. A nie tak jak czasem: drzewo, drzewo, ścieżka, drzewo, ścieżka, koniec ścieżki, drzewo... Tu aż się chce szukać :-)
Ruszam.


Zdjęcie by Renata :-)

PK 10 - przy norze
Pierwszy miał być punkt piąty ale jakoś dziwnie spojrzałem na kompas i wyjechałem nie tą droga, którą chciałem. Kręcę i próbuję się zorientować gdzie jadę. Na dziesiątkę. Nie jest źle, bo tym punktem chciałem zakończyć, najwyżej pojadę w odwrotnym kierunku. Przede mną kilka osób. Zatrzymuję się z nimi zaczynamy szukać punktu. Nie ma. Coś jest nie tak. Cofam się i jeszcze raz mierzę. Niby dobrze. Po chwili okazuje się, że miejsce od którego mierzyłem, to nie to, o którym myślałem. Punkt jest dalej. Dojeżdżam i inni zawodnicy wskazuję mi kierunek. Super. Wtopa na dzień dobry.

PK 8 - wyrobisko
Próbuję nadgonić czas. Wyprzedzam chłopaków, których spotkałem na dojeździe do poprzedniego punktu. I tak wybierają inną drogę. Po chwili znów się mijamy, na punkcie jednak jestem pierwszy mimo, że trochę go przestrzeliłem.

PK 11 - zachodnia krawędź cmentarza
Wyjeżdżam na asfalt. Albo jestem taki słaby, albo wieje. Do tego świeci słońce. Wiem, że niektórzy się z niego cieszą, ja nie lubię. Odmierzam odległość i wjeżdżam... w złą przecinkę. Zawracam i znów muszę się cofnąć. Dojeżdżam do cmentarza i lewdo go zauważam. Do raczej pozostałości cmentarza. Jest punkt.

Pozostałości cmentarza © djk71

Przykry to widok © djk71


PK 4 - południowy skraj wrzosowej polanki
W drodze do kolejnego punktu kolega, z którym spotkaliśmy się na cmentarzu zawraca. Spadł mu mapnik, nawet się nie zatrzymuję, nie mam ani zipów, ani taśmy, nie bardzo byłbym tym razem pomocny. Trzeba pamiętać żeby uzupełnić narzędzia na przyszłość.
Spotykamy się przy punkcie.

PK 9 - pod hubą (kikut drzewa)
Droga na dziewiątkę nieco zagmatwana na mapie, ale okazuje się, że do punktu trafiam bezbłędnie, zaliczając po drodze kilka mostków.

Prawie czerwony dywan © djk71

Kolejny most © djk71

Punkt na kikucie drzewa © djk71

PK 24 - zbocze nad rozlewiskiem
Wybieram dojazd asfaltem. Potem droga obok lokalnego boiska.

Do tej pory myślałem, że te słupki stoją tylko przy drodze © djk71

Fajne ograniczniki boiska © djk71

I ciekawe drzewa obok jeziorka.

Co się dzieje z tym drzewem? © djk71

Rozlewisko dość spore, ale tym razem dobrze odmierzam, choć kolega jadący z przeciwka upiera się, że też odmierzył dobrze i szuka kawałek dalej. Punkt jednak jest tam gdzie stanąłem. Tak na prawdę o pomyłkę jednak nie trudno. Na mapie różnica 1 milimetra to w terenie 60 metrów, a szukając w krzakach to już jest co chodzić :-) 

PK 3 - wał
Jadę znów lekko dookoła, ale dziś zdecydowanie bardziej wolę asfalt. Coś nie mam siły. Punkt prosty więc szybko podbity.

PK 1 - przy słupku w wyrobisku
Zgodnie z prognozami zaciemniło się i zaczyna kropić. Zakładam kurtkę. Walczę z piachem deszczykiem, i mierzeniem odległości.

I gdzie teraz? © djk71

Pomierzyłem dobrze i... przejechałem. Mistrz. Wracam. Oczywiście jest ścieżka i jest punkt. Za mną już (albo dopiero) ponad 40 km, a ja czuję potworne. Źle się czuję. Ciężko mi się kręci. Spróbuję jednak zaliczyć kolejne punkty.

PK 13 - brzeg bagna
Deszcz tylko postraszył i szybko zniknął. Do punktu dojeżdżam tym razem bez problemu. Podchodzę jednak ostrożnie, pamiętam już bagna z innych zawodów i... potrafią postraszyć... Pięknie tu.

Ślicznie tu © djk71

Trochę strasznie © djk71


PK 19 - wykrot nad strumykiem
Wybieram inny wariant dojazdu niż początkowo planowałem i coraz bardziej mam dość terenu. Zero kondycji. Mijam punkt, docieram do asfaltu i odmierzam odległość. Nie ma. Cofam się choć to niezgodne z odległością. Oczywiście punktu nie ma. Jeszcze raz patrzę na mapę i... przecież punkt jest na łuku strumyka. Czyli tam gdzie wymierzyłem. Oczywiście jest :-) Brawo Kawecki! Nie ma jak sobie nie wierzyć.

Rower też potrzebuje odpoczynku © djk71


PK 21 - skarpa nad zachodnim brzegiem wyrobiska
Po drodze muszę się zatrzymać. Boli mnie głowa. Czuję nudności. Fatalnie. Chwili przerwy i ruszam dalej. Przed punktem piaskowy podjazd. Wprowadzam rower. Punkt zaliczony.

Skarpa przy wyrobisku © djk71

PK 23 - brzeg jeziorka
Jeszcze dwa punkty. Najchętniej bym już wrócił do bazy, ale spróbuję.
Trafiam na kolejne podjazdy i piaski. Piaskownice... Szlag by to trafił.

Piach, piach, piach... © djk71

Ledwo żywy docieram do jeziorka. Krótkie szukanie i jest punkt.

Jeziorko w lesie © djk71

PK 5 - karłowata sosna
Patrzę na mapę i szukam alternatywy do drogi, którą tu dotarłem. Nie chcę już piachu. Trudno nadrobię trochę, ale może będzie łatwiej. I jest. Sporo asfaltu i do tego chyba z górki. Ostatni punkt. Mijam jeziorko i wracający z punktu zawodnicy wskazują mi gdzie go szukać. Podbity. :-)

Jest i karłowata sosna © djk71


Meta
Nabieram sił i gnam do mety jak wariat. Tak mi się przynajmniej wydaje :-) Oddaję kartę.


Zdjęcie by Renata :-)

Krótkie rozmowy, chowam rower do auta, przebieram się i idę coś zjeść. Wszyscy siedzą na zewnątrz knajpki ciesząc się słońcem. Ja mam go dość. Zostaję wewnątrz. Czas wracać.

Mimo złego samopoczucia pod koniec, totalnego zmęczenia, zrobienia 80 km zamiast 60 km jestem zadowolony, że przyjechałem. Świetny klimat, super organizatorzy, piękny teren... To lubię. :-)

Pochmurno więc krótko i szybko na bieżni

Środa, 22 maja 2019 · Komentarze(0)
Myślałem, że będę bardziej zmęczony po wczorajszej walce na rowerze. Ale w pracy zupełnie spokojnie. No, może trochę nogi ciężkie, ale chyba bardziej umysł... Nie do końca jestem pewien, czy to dobra trasa... Ale nie bardzo już mamy czas na korekty.

Idę na siłownię. W planach ręce... ale ląduję na bieżni... Miała być tylko rozgrzewka, a wyszło szybkie 3 km. Jak na mnie bardzo szybkie, bo na ostatnim pot już nie kapał, a lał się ze mnie ciurkiem...

W sumie w maju powinno się biegać na dworze, ale pogoda nie zachęca...

Będzie padać © djk71