Wpisy archiwalne w kategorii

Z kamerą wśród...

Dystans całkowity:45694.95 km (w terenie 13501.58 km; 29.55%)
Czas w ruchu:3182:13
Średnia prędkość:14.67 km/h
Maksymalna prędkość:92.52 km/h
Suma podjazdów:108980 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:193 (100 %)
Suma kalorii:559155 kcal
Liczba aktywności:1503
Średnio na aktywność:31.69 km i 2h 07m
Więcej statystyk

Błędne Skały i nie tylko

Piątek, 7 sierpnia 2020 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Wczoraj chodziliśmy po pustych ścieżkach już pod wieczór, dziś postanawiamy ruszyć z rana zanim inni wyjdą (wyjadą) na szlak. Podjeżdżamy na parking w okolicach Błędnych Skał. Przez chwilę wahamy się, czy nie podjechać na samą górę, ale i cena wjazdu i fakt, że wjazdy/zjazdy są w odstępach godzinowych (wąska droga) skutecznie nas do tego zniechęca. Zostawiamy samochód na dole i maszerujemy szlakiem w górę.


Kierunek Błędne Skały © djk71

Kiedy docieramy do góry zaczynają się pojawiać pierwsi kierowcy. Ruszamy szybko do przodu żeby uniknąć tłumów.

I zaczynają się zagadki: co to jest © djk71

I znów jest pięknie.

I znów się rozglądam zaciekawiony © djk71

Chciałbym opisać wszystkie wrażenia jakie miałem po drodze, ale nie da się.

Niesamowite © djk71

To trzeba po prostu zobaczyć.

Kamyczek między skałami © djk71

Każdy kolejny krok, każdy zakręt to kolejna niespodzianka.

Pięknie © djk71

To kolejny niesamowity widok.

Podoba mi się © djk71

I to zarówno z góry...

Śliczna panorama © djk71

Jak i tuż obok.

Niesamowite skały © djk71
Te skały są niesamowite.

A jak to powstało? © djk71

Zaczynam się zastanawiać, czy tego nie stworzyli kosmici.

Różnorodna ścieżka © djk71
Przecież to niemożliwe żeby to samo się tak ukształtowało.

Wierzyć się nie chce, że to natura © djk71

Miejscami jest wąsko.

Miejscami wąsko © djk71

Po minięciu Błędnych Skał postanawiamy pójść dalej.

Skały, korzenie... © djk71
Wytyczamy sobie trasę i ruszamy.

Dróżka © djk71

Jest ciepło. Łatwo nie jest, ale jesteśmy dzielni.
Po kilkunastu kilometrach wita nas taki znak.

Po angielsku... Hope :-) © djk71

Schodzimy ze szlaku, ale niestety zamknięte.
Na szczęście kawałek dalej jest mała knajpka. I mają bezalkoholowe :-)

Po krótkiej przerwie ruszamy dalej. Słońce praży. Na szczęście las daje schronienie.

I mchy, mchy... © djk71

Jest pięknie.

W górze też pięknie © djk71

Pod koniec trasy pstrykam zdjęcie przydrożnego krzyża. Dopiero w domu zauważam, jak się wpasowałem :-)

Jak ja się tam znalazłem? © djk71

Było pięknie. Ponad 20km. Wieczorem zahaczamy jeszcze o sawannę żeby zerknąć na zachód słońca.

Chwila odpoczynku © djk71

Piękny dzień za nami.

Zachodzić, czy znów się pokazać? © djk71

Czas wracać na kwaterę.

Dobranoc © djk71

Szczeliniec

Czwartek, 6 sierpnia 2020 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Wczoraj skończyliśmy wędrówkę wcześniej niż planowaliśmy. Przespaliśmy się i... ruszyliśmy w Góry Stołowe. Dla mnie to zupełnie nowy teren. Co prawda dojeżdżając na miejsce zaczynamy się zastanawiać, czy to był dobry wybór. Na miejscu tysiące turystów, wszystkie parkingi zapchane samochodami. Chyba nie tego chcieliśmy :-(

Zatrzymujemy się w Wambierzycach.

Wambierzyce © djk71


Malutka mieścina, gdzie nawet zjeść coś w sensownych cenach nie jest łatwo. W końcu wcinamy pierogi i próbujemy znaleźć jakiś nocleg na kilka dni. Łatwo nie jest. Wszędzie już zajęte. Ostatecznie udaje nam się znaleźć nocleg w Łężycach (Duszniki Zdrój). Jedziemy się rozpakować i postanawiamy wykorzystać jeszcze pozostałą część dnia. Piotr sugeruje Szczeliniec. Z racji tego, że to popularne miejsce trochę się tego obawiamy, ale na szczęście kiedy dojeżdżamy na parking większość osób już jest w domu lub właśnie wraca.


Ruszamy na Szczeliniec © djk71

Oczywiście nie jesteśmy zupełnie sami, ale z każdym kolejnym krokiem jest coraz spokojniej.

Ścieżka, czy pomost? © djk71

Biorę do ręki aparat i... właściwie mógłbym pstrykać co chwilę...

Lubię taki widok korzeni © djk71

Skały robią na mnie wrażenie, choć jeszcze nie wiem, że to co najlepsze jeszcze przede mną.

Momentami nisko © djk71

Z góry piękny widok © djk71

Przy schronisku trochę ludzi, ale tłumów nie ma.

Chyba jestem zadowolony © djk71

Jest czas żeby popatrzeć na świat z góry.

Szczeliniec - schronisko © djk71

Nawet platformy widokowe puste.

I posiedzieć można © djk71

To była dobra godzina na wyjście tutaj.

Można się zapomnieć © djk71

O dziwo dopiero za schroniskiem jest kasa. Nie ma lekko, trzeba płacić, na szczęście cena nie szokuje.

Wąsko tu © djk71

Z każdym kolejnym krokiem jest coraz ciekawiej.

Zaklinowało się © djk71

Aparat znów zaczyna się grzać ;-)

Kto to ułożył? © djk71

Podobają mi się zarówno skały, jak i widoki z góry.

Ślicznie © djk71

To niesamowite, jak wyglądają te formy skalne.
Będę się temu dziwił jeszcze przez kilka następnych dni.

Kolejna układanka © djk71

Duża ich część jest nazwana, jak np. poniższy Małpolud :-)

Małpolud © djk71

Chciałbym wiedzieć jak to się tak poukładało.

Się poukładało © djk71

Dla Piotra to znajome tereny, ale ja jestem mile zaskoczony.

Nie mogę się nadziwić © djk71

Cieszy brak ludzi.

Dróżka © djk71

Można by tu usiąść i... siedzieć... siedzieć... siedzieć...

Kolejne skałki © djk71

Kiedy schodzimy, na dole nawet kramy są już pozamykane.
Ruszamy na zakupy i wracamy na kwaterę. Jutro trzeba wcześnie wstać żeby również uniknąć tłumów.

Pięknie, ambitnie i ciężko, czyli zmiana planów

Środa, 5 sierpnia 2020 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Kilka miesięcy temu w trakcie jednego ze spotkań Piotrek zaproponował męski wyjazd w góry. Do końca nie wiedziałem, czy zrobił to żartem, czy z nadzieją, że się nie zgodzę :-) ale... podłapałem temat. Tym bardziej, że pomysł był zwariowany. Siedem dni marszu z Gór Opawskich do Świeradowa w Górach Izerskich. Ponad 200 km z plecakami i... bez żadnego wcześniejszego doświadczenia w takich wędrówkach. Mnie nawet chodziło po głowie żeby część przebiec... A co? Nie takie głupoty już robiłem.

Czas mijał, a pandemia skutecznie zniechęcała do budowania formy, tej biegowej też. Pierwszy, czerwcowy termin wyjazdu też został przełożony, bo granica z Czechami była zamknięta.
W końcu udało się ustalić kolejny. Trasa z grubsza wytyczona okazała się być dłuższa... 240 km... I do tego mamy 6, no może 6,5 dnia. To w praktyce oznacza 40 km dziennie. Jak na nowicjuszy to... dużo...

Napój mocy i startujemy © djk71

Pakujemy się. Każdy oddzielnie i... każdy... przesadza... Średnio prawie o... 100%. Wagowo.
Obaj doszliśmy do wniosku, że 9-10kg plecak to maks. Ostatecznie mój waży chyba ok. 16-17 - bez wody. Piotrka podobnie. Dobrze chociaż, że zmieściliśmy się w plecakach, choć mój przyjaciel próbował różnych wariantów.


Bagaż chyba zbyt duży © djk71

Ruszamy w środę rano. Pełni optymizmu dzielnie maszerujemy.

Zaczynamy w Górach Opawskich © djk71

Dość szybko przekraczamy granicę czeską.

I już po czeskiej stronie © djk71

Zaczynają się górki. Idzie się spokojnie, choć pierwsze kilometry poświęcamy na dopasowanie plecaków, chwilę trwa zanim dobrze leżą na plecach. Póki co pogoda dopisuje, nie jest zbyt gorąco.

Zaczynają się górki © djk71

Przechodzimy przez malutką, choć malowniczą wioskę Rejviz.

Strasznie, czy śmiesznie? © djk71

Ładnie, choć pojawia się dość sporo turystów, rowerzystów...

Ładnie © djk71

Na szczęście po chwili zabudowania się kończą, a my schodzimy znów na szlak w lesie.

Lubię takie domki © djk71

Tu zdecydowanie lepiej.

Którędy teraz? © djk71

Maszerujemy, rozmawiamy i zatrzymujemy się tylko po to by zerknąć na panoramy okolicy.

To lubię © djk71

Szlaki dobrze oznakowane. Nawet tam gdzie była wycinka.

Maszerujemy z plecakami © djk71
Po ok. 20 km docieramy na Zlaty Chlum. Jest dobrze. Czas na chwilę przerwy. O ile na trasie było pusto to tutaj jest trochę ludzi - większość to pewnie turyści, który postanowili zdobyć szczyt ruszając z pobliskiego Jesenika.

Zlaty Chlum © djk71

Po chwili przerwy ruszamy dalej - właśnie w stronę Jesenika.

W dole Jesenik © djk71

Póki co idzie się całkiem przyjemnie. Ciężar plecaków niestety daje o sobie znać ;-(

Dziwnie to wygląda © djk71

Mimo dobrego oznakowania udaje nam się przegapić jeden z zakrętów. Chyba zbytnio się zagadaliśmy. Musieliśmy wyglądać na profesjonalistów, którzy wiedzą co robią, bo podążająca za nami Czeszka chyba nam w pełni zaufała :-) Po chwili musiała wracać za nami.

Drzew nie ma, ale oznaczenia pozostały © djk71

Schodzimy w Jeseniku. Od jakiegoś czasu świeci już mocniej słońce. Czujemy lekkie zmęczenie. Postanawiamy nieco zmodyfikować trasę do Lipova Lazne.

Ciekawe © djk71

Chcieliśmy pójść nieco na skróty, w efekcie dostajemy mało przyjemny odcinek asfaltową drogą bez pobocza. Obaj marzymy, o tym żeby skończył się jak najszybciej.
Na domiar złego zaczynają dawać znać o sobie plecy i... szybko, zbyt szybko pojawiające się pęcherze na stopach ;-(

Docieramy do miasteczka. Za nami 30 km. Przed nami jeszcze zaplanowana dycha. Tylko... mamy problem z chodzeniem, a i godzina późniejsza niż planowaliśmy, a przed nami podejście w góry. Jeśli pójdziemy skończymy w górach w nocy. O ile... dojdziemy, bo każdy kolejny krok to problem, ból...


Tu skończyliśmy © djk71

Siadamy na ławeczce. Nawadniamy się i dyskutujemy co dalej. Choć obaj nie bardzo jesteśmy z tego zadowoleni to musimy przyznać się, że chyba cel był zbyt ambitny. Do tego ciężar na plecach nie pomógł. Nie tak to miało być, ale podejmujemy decyzję. Kończymy. Ten wyjazd to miała być przyjemność (i póki co była). Wiemy jednak, że nawet gdybyśmy jutro ruszyli dalej to... byłaby to walka o przetrwanie.

Decydujemy się na wezwanie wsparcia. jakieś dwie godziny później jesteśmy tam, skąd zaczęliśmy.
Trochę żal, ale to była dobra decyzja. Sam dzień też był ogólnie udany. Na pewno wiele się nauczyliśmy. Będziemy o tym jeszcze dyskutować przez kolejne dni, bo to, że zakończyliśmy inaczej niż planowaliśmy, nie znaczy, że skończyliśmy wyjazd zupełnie. :-)































ARBUZ #008, czyli ciemna strona miasta

Poniedziałek, 3 sierpnia 2020 · Komentarze(2)
W domu, na urlopie więc kolejny ARBUZ.

Dziś zupełnym przypadkiem wyszły ulice w... dzielnicach, które powszechnie nie są uznane za najbezpieczniejsze :-) Biskupice, Zandka, okolice Lompy, czy też okolice Buchena zamieszkałe przez ludność narodowości romskiej... Czyli... szybka trasa :-)

ul. Wojciecha Bogusławskiego
Wojciech Bogusławski herbu... Świnka. Nie wiedziałem, że takowy istniał.
Krótka uliczka w okolicach Lompy.

ul. Bogusławskiego, Zabrze © djk71

Nic ciekawego... no może oprócz lokomotywy :-)


Odjazd! © djk71


ul. Bohaterów Warszawskich


Część ulicy to stare, duże wille.

Zandka, Bończyka © djk71

A część to zwykłe budynki częściowo zamieszkałe przez Romów. Nie brakuje ich tu, niestety nie mam dobrych wspomnień z kontaktów z nimi więc przejeżdżam tamtędy dość szybko.

Mur aresztu © djk71

Budynek na terenie szpitala widzany z Bohaterów Warszawskich © djk71

ul. Bolesława Chrobrego
Biskupice. ulica o dwóch obliczach.

Chrobrego, Zabrze © djk71

W jednej części budynki o nieco zagadkowej przeszłości.

Wygląda jakby garaże straży pożarnej © djk71

A tu co było? © djk71

Z drugiej, na końcu ulicy nowe domki.

Nowa część ul. Chrobrego © djk71

W sumie ciekawie.

Ładne bramy przy Chrobrego © djk71

ul. Bolesława Śmiałego

Boczna Roosevelta, ciągnąca się, aż do wieżowców przy Sobieskiego. Uliczka ma jakby dwa oblicza, dwie strony... jak w Arahji Kultu.
Jedna strona odnowiona, druga jeszcze nie.

Dwa oblicza ul. Bolesława Śmiałego © djk71

No prawie nie.

Odnowiony fragment kamienicy © djk71

ul. ks. Norberta Bończyka
Zabrzańska Zandka. Piękne i... zaniedbane osiedle... Wierzę, że kiedyś będzie wizytówką miasta... Dziś... jeździ się tam szybko :-)

Zandka, Bończyka © djk71

Zandka, Bończyka © djk71

Mało kto wie, że tu jest taki kościół. W sumie niezbyt pasujący do reszty.

Kościół na Zandce © djk71

Udało się wykorzystać okienko pogodowe ;)

*) Co to jest ARBUZ? Poczytaj tutaj :-) Tam też trochę statystyk z wyzwania :-)

ARBUZ #007, czyli nowe mini osiedla

Niedziela, 2 sierpnia 2020 · Komentarze(0)
Wieczorem wróciliśmy z urlopu, w ciągu dnia zaplanowana komunia w Rybniku, ale jest jeszcze wolny ranek. Więc na rower i ciąg dalszy ARBUZa. Tam gdzie byliśmy rowerzystów mnóstwo, choć przy najmniej połowa jeździła na elektrykach... My zero kręcenia, nie starczyło na to czasu.

Choć ruszam później niż planowałem to na dworze... chłodno.

ul. Beskidzka
To ulica łącząca Kończyce z Makoszowami.

Krzyż przy Beskidzkiej © djk71

Niby taka przeciętna, trochę nijaka, ale można tu spotkać ciekawe domki...

Zabrze, Beskidzka © djk71

zieloną odnogę...

Zielona odnoga Beskidzkiej © djk71

... czy w końcu przychodnię bracką,

Przychodnia Bracka w Makoszowach © djk71

a na końcu ulicy widok na kopalnię Makoszowy.

Kopalnia Makoszowy © djk71

Zgubić się tu trudno, ale jakby co to jest i pomoc. Tutaj po niemiecku.

Fahrtrichtung © djk71

W Grzybowicach było po polsku.

ul. Stanisława Bieniasza
Nowe osiedle ładnych domków w Kończycach. Cicho, spokojnie i blisko zarówno do centrum, jak i do autostrady.

Zabrze, ul. Bieniasza © djk71


ul. Pawła Biniasa
Krótka uliczka z tyłu kościoła św. Józefa.

Zabrze, Biniasa © djk71

ul. Józefa Blani
Krótka i nijaka uliczka w Biskupicach.

Zabrze, ul. Blani © djk71

Zabrze, ul. Blani © djk71


ul. św. Andrzeja Boboli
Samo centrum Zabrza, mam wrażenie, że ta uliczka jest coraz ładniejsza.

Ładny domek przy ul. Boboli © djk71

ul. Bocianów
Kolejna z uliczek, których Google jeszcze nie pokazuje. Kolejne mini osiedle ładnych domów w Mikulczycach, obok miejsca gdzie kiedyś istniała firma Sport Hofer znana z produkcji plecaków.

Zabrze ul. Bocianów © djk71

Zabrze ul. Bocianów © djk71


ul. Boczna
Choć to uliczka raptem 2-3 km od mojego domu to nie wiedziałem, że trak się nazywa. "Ślepa", donikąd więc nigdy nie było powodu tu skręcać. W jej połowie wiadukt, którym chyba kiedyś jeździł tramwaj.

W oddali wiadukt nad Boczną © djk71

Po drodze mijam takie magiczne klimaty.

Magiczny klimat © djk71

*) Co to jest ARBUZ? Poczytaj tutaj :-) Tam też trochę statystyk z wyzwania :-)

Czas wracać

Sobota, 1 sierpnia 2020 · Komentarze(0)
Jak to mówią: wszystko co piękne szybko się kończy. My również kończymy nasz krótki, acz dość intensywny pobyt w Obertraun.
Rano postanawiam jeszcze raz zerknąć na góry.

Góry wciąż przed oczami © djk71

Przed nami długi dzień więc krótko, ale pod górkę i lasem.

Leśną ścieżką © djk71

Pięknie tu jest.

Ostatni rzut oka na góry © djk71

Nie chce się wracać, ale co zrobić... :-)

W drodze powrotnej zatrzymujemy się jeszcze żeby zerknąć na pobliskie jeziorko z dość sporym kamyczkiem.
Pierwsze podejście nie udane - muchy końskie zmusiły do biegu największych przeciwników tego sportu.
Za drugim razem się udało.

Kamyczek © djk71

Wcześniej odwiedziliśmy jeszcze pobliską jaskinię, niestety część trasy zamknięta.

Śliczny mostek © djk71

Lubię takie mostki © djk71

Chatka obok jaskini © djk71

Już pod Wiedniem postanawiamy jeszcze odwiedzić Laxenburg. Olbrzymi park z zamkiem, jeziorkami...

W parku w Laxenburg © djk71

Można by tu spędzić cały dzień, ale my już myślami jesteśmy w domu, więc dość szybko wracamy. Ładnie, ale tu trzeba przyjechać z nastawieniem na rekreację, spacery...

W parku w Laxenburg © djk71


I tak oto skończyła się krótka, trochę niespodziewana austriacka przygoda.


Leżeć czy biegać w upale? Biegać :-)

Piątek, 31 lipca 2020 · Komentarze(0)
Ekipa stwierdziła, że mieszkając nad jeziorem wypadałoby w końcu skorzystać z tego dobrodziejstwa i trochę poleżeć i popluskać się.
Jak wiecie ja nie lubię słońca więc stojąc przed wyborem: leżeć czy biegać wybrałem opcję mniej męczącą: bieganie ;-)

Pobiegłem z drugiej strony jeziora, wzdłuż torów co dawało nadzieję na w miarę płaski bieg.

Miało być łatwo wzdłuż jeziora i torów © djk71

O jakże się myliłem... Podbiegi był takie, że nawet niektórzy rowerzyści (ci niedzielni) zsiadali z rowerów (nie dot. elektryków, których tu pełno).
Musiałem zamienić kilka podbiegów w podejścia.

Trochę w górę, trochę w dół © djk71

Zaliczam mostek, który kiedyś widziałem ze statku.

Kolejny ciekawy mostek © djk71

Nie do końca wiem, czy mogę tu biegać bo trochę się rusza.

Trochę huśta na tym mostku © djk71

Mostek w drodze powrotnej © djk71

Dyszka zaliczona w prawie 30 stopniach.

Potem krótka wizyta nad innym jeziorem - Gosausee, ale chyba wolę "nasze".

Gosausee © djk71

Gosausee © djk71

Tam, mimo, że byliśmy wieczorem zdecydowanie zbyt dużo ludzi :-)

W oddali Dachstein © djk71

Gosausee © djk71

Nad Gosausee © djk71


Hallstatt o poranku

Czwartek, 30 lipca 2020 · Komentarze(0)
Wczorajsza wizyta w Hallstatt tak mnie zauroczyła, że dziś o świcie postanowiłem zajrzeć tam raz jeszcze.
Kiedy przybiegam do miasteczka jest cicho i spokojnie.

Pusty rynek © djk71

Tak bardzo, że momentami aż mam wyrzuty, że może za głośno uderzam butami o bruk.

Góry w tle © djk71

Jest cudownie.

Hallstatt - przepięknie :-) © djk71

Cisza, spokój, mogę sobie spokojnie pooglądać miasteczko.

Hallstatt - przepięknie :-) © djk71

Musi być selfie © djk71


Jaki tu spokój © djk71

Co prawda ja cały czas truchtam, ale i tak jest spokojnie :-)

Pięknie © djk71

Co prawda mam wrażenie, że ktoś mnie cały czas obserwuje, ale to chyba tylko wrażenie...

Ktoś mnie obserwuje © djk71


Czas jednak wracać, przed nami kolejny aktywny dzień.

I powrót do domu © djk71

Lodowiec Dachstein

Czwartek, 30 lipca 2020 · Komentarze(0)
Cały czas w górę © djk71
Po porannym bieganiu ruszamy do Ramsau żeby wjechać na lodowiec Dachstein.

Tu wjeżdżamy kolejką na wysokość 2700 m n.p.m.

Wjeżdżamy kolejką © djk71


Tu oprócz wspaniałych widoków czeka nas przeprawa przez najwyżej położony w Austrii wiszący most z pięknymi widokami na alpejskie szczyty i widokiem na położone 400 m niżej skały...

Most robi wrażenie © djk71

Mimo obaw wszyscy przeszli by na końcu wejść jeszcze na" schody do nicości".

Schody do nicości © djk71

Schody do nicości © djk71

Na krawędzi © djk71

U góry widoki piękne

Piękne widoki © djk71

Góry © djk71

Dalej wizyta w lodowym pałacu

Lodowa żarówka © djk71

Zamarznięta lokomotywa © djk71

Po wyjściu na zewnątrz chwila wahania co dalej i... wybieramy niespodziewany 7 km spacer po śniegu.

Wędrówka po śniegu © djk71

Synowi też się podoba © djk71

Z żoną © djk71

Jest co maszerować...

Długa droga przed nami © djk71

Piękne skały © djk71

Cały czas w górę © djk71

Po dotarciu na górę chwila przerwy na jedzenie i picie.

Nasz cel © djk71

Najwyższy dziś punkt © djk71

Czas na obiad i bezalkoholowe © djk71

I czas wracać żeby zdążyć na powrotną kolejkę.

Droga w dół © djk71

Ten ma łatwiej © djk71

Czas wracać bo już pusto © djk71

Ślicznie tu © djk71

Już blisko © djk71

Wracamy © djk71

Warto było...

Najstarsza kopalnia soli, Hallstatt i Hände hoch

Środa, 29 lipca 2020 · Komentarze(2)
Dziś z rana lekki deszczyk więc ruszamy nieco później.
Żeby nie było, że bajeruję z tym deszczem...

Jak to działa? © djk71

Postanawiamy do Hallstatt dotrzeć drogą wodną.

Mostek © djk71

Nie jest to łatwe, ale w końcu się udaje załapać na statek.

Chwilę wcześniej gdy czekamy na łódkę, na którą ostatecznie się nie załapaliśmy mieliśmy chwilę ubawu.
Na pomoście czekała grupka ludzi (łącznie z nami). Podpływa łódź i człowiek, który nią przypłynął woła głośno: Hände hoch!
Większość osób na pomoście podnosi ręce jak na wojennych filmach. :-)
Na szczęście nie strzela. Chciał tylko podnieść barierkę i ostrzegł ludzi żeby ich nie skaleczyć :-) Wszyscy wybuchają śmiechem.

Ruszamy z przystani © djk71

Oglądamy Hallstatt z jeziora.

Hallstatt z jeziora © djk71

Po drugiej stronie jeziora mostek, który muszę jeszcze odwiedzić

Ten mostek muszę odwiedzić © djk71

Zbliżamy się do miasteczka.

Cudowne domki © djk71
Kościółek widziany z wody © djk71

Cudowny klimat © djk71

Zdjęć można by pstrykać w nieskończoność. :-)

Hallstatt © djk71

Hallstatt © djk71

Przybijamy do brzegu i postanawiamy najpierw ruszyć w górę do najstarszej na świecie kopalni soli. Ponoć sól wydobywano tu już 7000 lat temu.

Podejście to niekończące się serpentyny. Po każdym kolejnym podejściu wyłania się wspaniały widok sprawiający, że szybko zapominamy o zmęczeniu.

Widok z góry na jezioro © djk71

Trafiamy też na śliczny wodospad.

Przerwa obok wodospadu © djk71

W końcu docieramy do kopalni.
Dostajemy robocze ciuchy i czas na szychtę.

Gotowy na szychtę © djk71

Kiedy wchodzimy w tych strojach do kopalni obaj z kolegą mamy podobne odczucie... czy to na pewno jest wycieczka, czy nas tu nie wzięli do jakiegoś obozu?

W środku trafiamy na sympatyczną przewodniczkę, która nie tylko opowiada mnóstwo ciekawostek, ale też zapewnia wiele atrakcji, jak zjeżdżania na... czterech literach ;-)

I jazda w dół © djk71

W środku jest naprawdę interesująco. Wychodzimy zadowoleni.

Sól © djk71

Droga powrotna mimo, że w dół daje nam trochę w kość.

W drodze na dół © djk71

Ale kolejne widoki znów sprawiają, że o tym zapominamy.

A w tle jeziorko © djk71

Tam mieszkamy © djk71

Z góry Hallstatt też wygląda uroczo © djk71

Z góry Hallstatt też wygląda uroczo © djk71

Zwiedzamy malownicze miasteczko.

Górnik? © djk71

Oprócz budynków wrażenie robią drzewa będące jakby ich integralną częścią.

Drzewo wrosło w dom? © djk71

I gruszki :-)

I jakie piękne gruszki © djk71

Miasteczko jest tak cudowne, że kilka (a może kilkanaście) lat temu Chińczycy postanowili je... skopiować... i zrobili jego replikę u siebie :-)

Ta część też jest śliczna © djk71

Kolejne drzewo w domu © djk71

I znów gruszki © djk71


Czasem nie wiadomo co właściciel danego domu miał za hobby, ale.. jest ciekawie...

Ciekawe wyposażenie © djk71

Są też i takie ciekawostki...

Schody © djk71

Samo się kręci? © djk71

Wracamy do Obertraun pieszo... Kolejny udany dzień.