Wpisy archiwalne w kategorii

Z kamerą wśród...

Dystans całkowity:45694.95 km (w terenie 13501.58 km; 29.55%)
Czas w ruchu:3182:13
Średnia prędkość:14.67 km/h
Maksymalna prędkość:92.52 km/h
Suma podjazdów:108980 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:193 (100 %)
Suma kalorii:559155 kcal
Liczba aktywności:1503
Średnio na aktywność:31.69 km i 2h 07m
Więcej statystyk

Szaga 2014, czyli ślepi w karty nie grają, a na rowerze...

Sobota, 12 lipca 2014 · Komentarze(14)
Szaga 2014, czyli ślepi w karty nie grają, a na rowerze...

W tym roku udaje się przyjechać nieco wcześniej na start. Nieco, czyli na tyle żeby zdążyć spokojnie zająć miejsce na małej sali, przygotować rower, porozmawiać chwilę ze znajomymi i o dziwo nawet na moment się zdrzemnąć. Śpi mi się tak dobrze, że gdyby nie Paweł S. to pewnie zaspałbym na start, Ten jednak budzi mnie na kilka minut przed odprawą.

Pomimo, że startujemy o północy (przed nami 150km i 15h czasu) to ubieram się zupełnie na krótko. Niestety w pośpiechu zostawiam rękawki w bazie. Okazuje się, że karta do aparatu została w komputerze, w domu - tu z pomocą przychodzi mi Agnieszka pożyczając  swoją. Dzięki  wielkie.

Dostajemy po dwie mapy A3 w skali 1:50 000, teraz trzeba je dopasować i wyznaczyć trasę w  świetle czołówki.
Powiem tak: Łatwo nie jest... Nasuwa mi się co najmniej kilka możliwych wariantów, dodatkowym utrudnieniem jest to, że na Warcie są zaznaczone dwa promy, czynne tylko w określonych godzinach: 8:30-12:30 i 10:00-18:00, czyli najwcześniej za 8,5 godziny.

PK 9 - Ambona myśliwska
Zaczynam od dziewiątki, chyba niezbyt typowy wariant, bo jadę tam sam. Mijam Wartę i chwila wątpliwości, ale po chwili już skręcam we właściwą drogę. Ciemno, tylko księżyc nieco rozjaśnia drogę więc trzeba mierzyć dokładnie odległości.


Ciemno © djk71

Bez problemu znajduje ambonę.

Pierwszy punkt © djk71

Wracając widzę, że ktoś jeszcze wybrał ten punkt na początek i zmierza w moim kierunku. Chwilę potem spotkam jeszcze dwóch zawodników i to będzie wszystko przez najbliższe kilka godzin.

PK 10 - Brzeg jeziora (bufet, czyli woda)
Przed startem nie do końca usłyszałem o co chodzi, ale ponoć punkt jest przesunięty na zachód. Dojeżdżam i mogę sobie tylko w ciemnościach wyobrazić, że gdzieś tu musi być jezioro. Rzucam rower w krzaki i zaczynam pieszo szukać jego brzegu. Jest, ale nie ma punktu. Kilkaset metrów spaceru na nic. przeszukany cały zach-pn brzeg i nic. Trudno. Szkoda czasu, 25 minut stracone, jadę dalej.

PK 24 - Skarpa nad źródełkiem (bufet, czyli woda)
Na punkcie namiot i dwie dziewczyny oraz mnóstwo wody. Na wszelki wypadek biorę trochę ze sobą. Mają być trzy miejsca z wodą, a to już drugie (choć pierwszego nie znalazłem).

PK 11 - Skrzyżowanie przecinek
Chwila wątpliwości przy wyjeździe z punktu, ale po chwili wszystko jasne, przecież dojechałem tu inną ścieżką, niż pierwotnie zaznaczyłem. Punkt nieco przesunięty w stosunku do szlaku, ale była o tym mowa.

PK 3 - Obniżenie terenu przy skrzyżowaniu przecinek
Bez problemu. Miało być sporo piasków, a tu cały czas fajne drogi. Czyżby wszystko dopiero przede mną, czy po prostu ich nie zauważam?

PK 1 - Most, południowa strona
Kolejny prosty punkt. Trzeba pamiętać o Grassorze i pić oraz jeść ;-)

PK 7 - Szczyt góry, na granicy kultur
Na punkcie witają mnie świecące się oczka. Najpierw na górze, a potem... na punkcie. Nie wiem, czy to był lis, czy co innego.

PK 5 - Szczyt góry (bufet, czyli woda)
Przez chwilę były w końcu piaski, ale niezbyt wiele. Na trasie zostały ustawione trzy bufety i... wszystkie już za mną. Czyżbym aż tak dziwny wariant trasy przyjął, czy to organizator ma takie poczucie humoru?

PK 19 - Szczyt górki
Szczytów dziś sporo, na szczęście niezbyt wysokie :-)

PK 21 - Ambona myśliwska
Ubieram bluzę, nad ranem zrobiło się chłodniej. Strasznie dłuży mi się ten odcinek Do tego pojawiły się jakieś piaski i... mam wrażenie, że jakieś anomalie magnetyczne. Kompas pokazuje mi uparcie południe, a ja jestem pewien, że jadę na północ. Zawraca m jednak kontrolnie, ale nie, muszę mieć racje, co potwierdza wschodzące słońce. Jadę w swoim kierunku, ale kompas mnie niepokoi.
Do tego niepotrzebny skręt wzdłuż zielonego szlaku kosztuje mnie małą wspinaczkę.

Przy zielonym szlaku © djk71

W końcu jestem w okolicy punktu i na szczęście jest łatwo widoczny lampion, bo szukając ambony, szukam czegoś nieco innego :-)

Ta ambona inna jest :-) © djk71

PK 17 - Bród na rzeczce, północna strona

Słońce wschodzi © djk71

Tu też piaski, tuż przed punktem spotykam Pawła S. Krótka rozmowa i po chwili dziurkuję kartę. W planach był przejazd przez bród, ale jakoś mi się nie chce moczyć i do następnego punktu jadę chwilę wcześniej odkrytym niebieskim szlakiem.

PK 16 - Stary cmentarz, południowa strona
Prosty dojazd, choć końcówkę nieco za bardzo na azymut chciałem wziąć zamiast jechać za szlakiem. Niewiele zostało z cmentarza.

Pozostałości po cmentarzu © djk71


PK 12 - Szczyt górki na granicy kultur
Mijany przed punktem Adam woła, że będzie wspinaczka, i jest ;-)

Pod górkę.... te Panie jeszcze dziś spotkam © djk71

PK 22 - Granica kultur, łąka z lasem
Ciepło, czas się rozebrać. Spotykam Bartka jadącego w przeciwną stronę. Nadkładam nieco drogi, ale za to do punktu dojeżdżam prawie leśną autostradą.

PK 20 - Szczyt górki
Kolejny długi przelot, do tego w pewnym momencie mam wrażenie, że nie zgadza mi się mapa ze ścieżkami w rzeczywistości. Trafiam na oznaczenia szlaku rowerowego i chcę już nim wyjechać na azymut do asfaltu, a stamtąd zacznę namierzać punkt od nowa. Szczęśliwie, droga prowadzi wprost na punkt ;-)

PK 23 - zakręt jaru
Jakimś cudem przeczytałem: "Zakręt lasu" i cały czas się zastanawiałem co autor miał na myśli :-)

PK 14 - Szczyt górki
Asfalt i w wiosce Mokrzec... sklep!!! Dzwonię do drzwi i otwiera mi sympatyczna pani. Jak już się wyspowiadałem co i po co tu robimy to kupuję wodę, colę i batoniki. Będę żył!

PK 15 - Mostek strona wschodnia
W drodze do poprzedniego punktu i do promu tłumy zawodników, chyba wyjechali na trasę już zawodnicy z krótszych dystansów.

Prom jest, a gdzie obsługa © djk71

Warta © djk71

Chwila odpoczynku na promie i kolejny punkt zaliczony.

PK 13 - Przepust wodny, strona północna
Na punkcie spotkany zawodnik informuje mnie, że "dwójki" ponoć nie ma, zobaczymy.

PK 8 - Mostek strona południowa
Po drodze liczę liczę ile punktów mi zostało i coś mi się nie zgadza.

A droga długa jest © djk71

Zatrzymuję się i już wiem ;-( W trakcie planowania nie zaznaczyłem punktu w lewym dolnym rogu drugiej mapy. Nie zauważyłem go. Teraz już nie ma szans do niego wracać. Aby była szansa na komplet ;-( Ślepy w karty nie gra, a i jak widać na rowerze po nocy też nie powinien jeździć.

Robiąc opis zauważam, że do ósemki można było dojechać dwoma drogami z tej strony. Ja wybrałem gorszą ;-(

Ciężko jest © djk71

Do tego jest mostek, ale nie ma lampionu.

Pierwszy mostek © djk71

Zaraz, po chwili jest drugi mostek i tam też nic.

Drugi mostek © djk71

A jednak jest, tylko bardziej bym go opisał jak po stronie północnej tego pierwszego.

PK 2 - Brzeg jeziora
Wyjeżdżam na drogę i... coś mi licznik nic nie pokazuje. Czujnik  w powietrzu, a w torbie wyjątkowo, ani taśmy, ani zipów. Nic. Do tego chyba przerwany kabelek. Trudno, jadę bez licznika, choć pewnie będzie ciężko. Spróbujemy, jeszcze sporo czasu i cztery punkty (nie licząc tego przegapionego).
Jadę prostopadłą do asfaltu ścieżką, skręcam w lewo z żółty szlak i przy kolejnej przecince powinien być na brzegu punkt. No i jest. Potem się okaże, że więcej osób miało z nim problem, nie wiem czemu.

PK 6 - Most kolejowy (pod mostem)
Przelot asfaltem, punkt banalny.

Pod mostem, a raczej chyba wiaduktem © djk71


Wracając spotykam dwie niewiasty walczące z kołem. Dały sobie spoko radę, tylko pompka jakoś odmawiała współpracy, na szczęście po chwili opona nabrała właściwych kształtów.

PK 4 - Drzewo (dąb) na zboczu

Spotykam Pawła S., który opowiada o nieczynnym promie i wycieczce do Wronek. Dobrze, że z tego promu akurat nie musiałem korzystać. Zaliczony ostatni punkt, ale jako, że mam jeszcze czas to jadę powalczyć jeszcze raz z PK10, którego nie znalazłem w nocy.

PK 10 - Brzeg jeziora - raz jeszcze
Mijam bazę i jadę jeszcze raz za Wartę. Po chwili za mną kryje się jakiś gość na szosówce. Dziwne, potrzebuje tunelu? Kilka km dalej wyprzedza mnie i zwalnia. Chwila rozmowy co to za zawody itp. Po chwili żegnamy się, a ja tym razem bez żadnych problemów znajduję punkt. Był przesunięty bardziej na południe, a nie na północ.

Teraz dziesiątkę widać © djk71


Meta
Na metę docieram z godzinnym zapasem, choć oczywiście sporo po najlepszych. Żal tego punktu, który pominąłem przy planowaniu. Podobnie zrobiliśmy na Harpaganie, tyle, że tam na trasie się zorientowaliśmy w porę, że trzeba jeszcze jeden zaliczyć. Następnym razem, choćbym był pewien, że zaznaczyłem wszystko trzeba przeliczyć punkty przed startem.

Zmęczony, trochę zły na siebie, ale ogólnie zadowolony.


Kadencja: 77

Zgrzyty przed Szagą

Czwartek, 10 lipca 2014 · Komentarze(4)
Zgrzyty przed Szagą

Dwa dni z rzędu deszcz skutecznie zniechęcił mnie do jazdy. Dziś przed samym wyjściem znów zaczęło się chmurzyć, ale już mi wszystko jedno. Jadę.

Znów się chmurzy © djk71


Ogólnie jedzie się fajnie, tylko jakieś dziwne zgrzyty w trakcie pedałowania. Czyżby jakieś pozostałości po Bike Oriencie? Nie brzmi to dobrze, bo jutro Szaga.

Kadencja: 84

Do treningów czas wrócić, czyli Ai WeiWei i Forever

Poniedziałek, 7 lipca 2014 · Komentarze(4)
Do treningów czas wrócić, czyli Ai WeiWei i Forever

Jakoś ciężki ten rok na zawodach: kontuzje, awarie, pogoda, rezygnacja z udziału w zawodach... cały czas pod górkę.
Ostatnie trzy tygodnie praktycznie bez treningów nie licząc niezbyt udanych startów na Grassorze i Bike Oriencie. Krótki urlop za mną więc pora wziąć się do treningów. W końcu jeszcze pół sezonu przede mną.

Pierwsza część dość mocna. Później kilka podjazdów i trochę ciężej ale ogólnie nie jest źle. Końcówkę źle wymierzyłem i dokręcam bez sensu po osiedlu.

Na urlopie mało akcentów rowerowych. Ten jeden niestety widziany tylko z tramwaju wodnego i wypatrzony przez moją małżonkę :-)

Instalacja Forever w Wenecji © djk71

Chiński artysta Ai WeiWei wykorzystał w niej ponad 1000 rowerów wyprodukowanych przez firmę Shanghai Forever. Żal, że nie udało się zobaczyć tego z bliska. Jest powód żeby wrócić do Wenecji :-)

Kadencja: 87

Po urlopie, po Zabrzu

Niedziela, 6 lipca 2014 · Komentarze(0)
Po urlopie, po Zabrzu

Tydzień urlopu bez roweru. Brakowało ale i tak by nie było czasu. Dobrze, że w okolicy nie było ich wiele więc nie prowokowały ;-)

Wyjazd bez celu, żeby pokręcić. Parno, w Mikulczycach zaczyna kropić, ale na szczęście po chwili przestaje. Chyba nie bardzo mam dziś ochotę na teren, ani na pośpiech. Takie sobie kręcenie gdzie oczy poniosą.

Na Hagera rzut oka na odnowione wagoniki. Oby więcej takich inicjatyw.

Wagoniki odnowione © djk71

Tylko jest jedno małe ale...  Kiedyś narzędzia były ułożone inaczej:

Komu to przeszkadza? © djk71


Kadencja: 81

Bike Orient 2014 - Jura Wieluńska

Sobota, 28 czerwca 2014 · Komentarze(12)
Uczestnicy
Bike Orient 2014 - Jura Wieluńska

Bike Orient czyli pozycja obowiązkowa :) Szczególnie ta edycja, jako jedne z zawodów w Pucharze Polski. Nic dziwnego, że już po drodze spotykamy znajomych - Basię i Grześka, na miejscu zaś są... wszyscy :-) Na palcach jednej ręki można chyba policzyć kogo zabrakło. W sumie to rejestracja i odprawa powinny być dzień wcześniej, tak aby wieczorem, przed startem była okazja do porozmawiania, do wymiany wrażeń z poprzednich imprez, do... integracji. A tak ledwie starcza czasu aby się z wszystkimi przywitać :-)


Czasu starcza na przywitanie i zamienienie ledwie kilku słów © djk71

Po chwili zaczyna się odprawa, ludzie kończą przygotowania.

Chyba pora też sobie sprawić kamerkę © djk71

I po chwili dostajemy mapy. Zaczyna się rozrysowywanie optymalnych tras. Utrudnieniem jest to, że punkty znajdują się po dwóch stronach Warty.

Którędy będzie najszybciej? © djk71

Musimy jeszcze coś załatwić i w efekcie startujemy jako jedni z ostatnich. Po chwili jednak łatwo doganiamy sporą grupę, która wybrała ten sam kierunek.

PK2 - dno wąwozu
Tu pierwsze rozświetlenie punktu, zanim zaczynam się łapać gdzie mamy się udać Szkoła Fechtunku wskazuje właściwy wąwóz.

To chyba tutaj © djk71

Krótki bieg i jest punkt.

Pierwszy punkt © djk71

Ruszamy dalej.

PK 8 - zakręt wąwozu
Większość zawodników uciekła nam na starcie, teraz na szczęście udaje się doganiać i wyprzedzać kolejnych. Spotykamy też Kosmę i Tomka, którzy jadą dziś na trasie rekreacyjnej.
Prosto, ale lekko pod górkę © djk71

Darek zatrzymuje się tuż przy punkcie. Jeszcze trochę pokrzyw i zaliczone.

PK 11 - dół
Długi przelot i jesteś,my blisko punktu. Kilku zawodników szuka punktu, ale chyba w złym miejscu bo ma być przed krzyżem. I tam jest.
Wracam z butami pełnymi piachu.

PK 18 - źródło
Dojazd bez problemu. Źródełko Objawienia trochę nas zaskakuje. Pozytywnie.

Źródełko Objawienia © djk71

PK 14 - dół

Jedziemy dalej drogą krzyżową.

Leśna droga krzyżowa © djk71

Po chwili wjazd do lasu i szukanie punktu. Chwilę nam to zajmuje, ale jest... Ciepło też jest.

PK 17 - Skrzyżowanie przecinki ze strumieniem
Kolejny przelot.

Na szosie © djk71

Do punktu docieramy bez problemu. Tzn. prawie, bo Amiga... ławie gumę.


Tradycji stało się zadość © djk71

Niestety miejsce na naprawę fatalne: las, strumyk... KOMARY!

PK 5 - dno wyrobiska
W planach była najpierw siódemka, ale decydujemy się zaliczyć piątkę. Wyrobisko wielkie, ale z rozświetlenia punktu wygląda, że to nie to. Podjeżdżamy jeszcze kawałek, porzucamy rowery i zaczynamy szukać.

Rowery muszą poczekać © djk71

Po chwili znajduję punkt. Darek też podbija kartę i jedziemy dalej.  Zaczyna się chmurzyć, a ja kurtkę zostawiłem w aucie.

PK 7 - róg lasu
Po zjeździe z punktu Amiga zostaje z tyłu. Znów coś z kołem. Na szczęście to tylko źle dokręcony wentyl.

Kolejne dziś pompowanie © djk71

Jedziemy dalej i zaczyna padać. Co ja mówię... zaczyna lać. W momencie jesteśmy przemoczeni. Skręcamy z drogi w prawo i zapominam chyba przez deszcz włączyć odliczanie odległości. Wydaje mi się, że to powinno być tutaj, Darkowi, że dalej. Ani jedna wersja nie jest właściwa. Przedzieram się przez pole i znów nic. W końcu zjeżdżamy do drogi i już wiemy co zrobiliśmy. Przez deszcz wjechaliśmy za wcześnie. Kolejna przecinka to ta właściwa. Jest punkt.

PK 6 - podstawa skały
Gnamy do kolejnego punktu. Zostawiamy rowery i zaczynamy szukać. Dostajemy info od innych zawodników, że ponoć punktu nie ma i trzeba zrobić zdjęcie. Na wszelki wypadek dzwonimy do organizatorów, ponoć punkt jest gdzie być powinien. Zaczynamy szukać i jest. Podbijamy i ruszamy dalej. Po chwili na piasku Darek upada. Chyba boleśnie, ale na szczęście nie tak jak w Otwocku.

PK 1 - wiata nad Wartą - mapa PK1
Bezbłędnie dojeżdżamy do bufetu. Tłoczy się tu kilku zawodników. Uzupełniamy bidony, wrzucamy coś na ząb.

W bufecie tłoczno © djk71

Darek próbuje zmyć piach z roweru.

Myjnia © djk71

Pora przerysować mapę (nie wolno robić zdjęć), która pokazuje gdzie jest kolejny punkt.
Ruszamy i w pierwszej chwili rozpędzamy się za bardzo, ale po chwili jesteśmy na punkcie.

Punkt przy jaskini © djk71

PK 19 - podnóże wapiennika
Bezproblemowy dojazd do punktu. Na miejscu okazuje się, że niektórzy szukali dołu :-) Nie ma zdjęcia, bo aparat został przy rowerze.
Analizujemy czas. Późno. Decydujemy się jednomyślnie odpuścić PK 12, PK 16, PK 20. Jest szansa, że resztę zrobimy.

PK 13 - szczyt wzniesienia
Jedziemy główną drogą do Działoszyna. Tu znów nas łapie ulewa. To już chyba trzecia dziś. Znów totalnie przemoczeni.

Ostatni dziś punkt © djk71

Zjeżdżamy z górki, mijamy cmentarz i kilku zawodników i... Darek woła, że coś nie tak z kołem.

Balon © djk71

Nie wygląda to dobrze. Amiga proponuje, żebym jechał dalej sam. Zostaję, za daleko od mety jesteśmy. W dwójkę może coś poradzimy, albo pojadę sam i go ściągnę autem.

Zaczyna się zabawa z próbą naprawy.

Może coś mi się uda zrobić © djk71
Sprzętu wokół sporo © djk71

Widać, że nawet schowany w plecaku aparat poznał dziś co to piach...

Aparat i piach to niebyt dobre towarzystwo © djk71

Zobaczmy co się da zrobić z dętki...

Super łatka © djk71

Wklejamy kawałek dętki pod oponę

Kleju potrzeba sporo © djk71

Jeszcze tylko zabezpieczenie z zewnątrz...

Łatanie opony © djk71

I próba jazdy w stronę mety. Rezygnujemy z pozostałych punktów i jazdy w terenie. Cel jest jeden: Meta.

Meta
Jakimś cudem udaje się dojechać do mety, choć, przy większej prędkości Amigę trochę chyba rzuca po szosie. Na mecie sporo czasu żeby zjeść, porozmawiać, umyć rowery. Niestety jeśli chodzi o wynik to porażka. Co prawda łapiemy się  trasę Giga, ale tylko rzutem na taśmę.

Jak zawsze impreza świetnie zorganizowana, niestety pech wygrał.

Kadencja: 75

Grassor 2014, czyli wściekłość

Sobota, 21 czerwca 2014 · Komentarze(7)
Grassor 2014, czyli wściekłość

Grassor, czyli impreza inna niż pozostałe.

Komunikat startowy mówi, że na trasie TR300 czeka nas: w optymalnym wariancie 305km + Odcinek Specjalny 12km z tego... 6km pod ziemią!!! Mamy na to 24h. Start w sobotę w samo południe.

Dodatkowym utrudnieniem jest to, że w przeciwieństwie do "zwykłych" maratonów na mapie mamy zaznaczonych tylko kilka punktów, a nie jak to zwykle bywa wszystkie. O lokalizacji pozostałych dowiemy się na trasie z takich informacji jak na zdjęciu (sorry zdjęcie sprzed 3 lat, w tym roku jakoś nie pstryknąłem).

Tak wygląda odkrywanie kolejnych punktów © djk71


Trzy lata temu w Szwecji ustanowiłem swój dobowy rekord jazdy na rowerze. W zeszłym roku obowiązki nie pozwoliły pojechać. W tym roku to ma być jedna z głównych imprez, w których planuję wystartować. Chciałbym pojechać jak najlepiej pokonując w końcu 300km. Czuję się na siłach.

W poniedziałek Amiga informuje mnie, że nie jedzie na Grassora - kontuzja wciąż daje znać o sobie. Niedobrze, to jednak 24 godziny i na pewno we dwóch jechałoby się łatwiej i przyjemniej. Pewnie też efektywniej by się szukało punktów, które na imprezach organizowanych przez Daniela są dość mocno schowane. Zobaczymy, jadę sam. Tym razem celem jest Lubrza...

Co to za malowanie? © djk71

Szkoła ma słusznego patrona © djk71

Przyjazd w piątkowy wieczór, przygotowanie roweru, pogaduchy ze znajomymi...

Niektóre rowery jeszcze w częściach ;-) © djk71

To łańcuch, nie łańcuszek :-) © djk71

W końcu pora iść spać - trzeba się wyspać. Budzę się o piątej, walczę z sobą do siódmej żeby nie wstawać i żeby jeszcze chwilę przymknąć oko. W końcu wstaję. Śniadanie, przygotowanie plecaka, wybór ubrań i oczekiwanie na start. Dużo czasu. Jeszcze chwila drzemki i znów czekanie.

Oczekiwanie na start © djk71

W końcu zbliża się południe. Czekamy na odprawę.

Krzysiek i jego jeansy. Szacun © djk71

Kilka istotnych informacji, w tym zwrócenie uwagi na to, że prom na Odrze działa tylko między 5-tą, a 21-szą. Warto pamiętać, żeby nie spędzić nocy po tamtej stronie.

Trzeba jechać tak, tak i tak © djk71

Na mapach w skali 1:100 000 zaznaczone są tylko cztery punkty, o lokalizacji pozostałych dowiemy się po zaliczeniu kolejnych punktów.
Mamy do zaliczenia 26 punktów,każdy o wartości 30 punktów przeliczeniowych i 10 punktów na OS-ie, każdy wart 5 pp.

PK 6 - Wejscie do bunkra, początek OS
Dylemat zacząć od szóstki, czy dziewiątki. Przed startem uznaję, że nie ma sensu walczyć z OS-em, bo choć to tylko 12km, to pewnie zajmie więcej niż 2 godziny, a przeliczeniowo będzie to warte niej niż dwa zwykłe punkty. A jednak nie wiedzieć czemu ruszam w stronę PK 6 gdzie jest start OS-a.

Jadę sam wyprzedzając kilka osób. Kiedy jeden z zawodników będących przede mną skręca w prawo zwalniam żeby sprawdzić jaki ma plan, bo wg mnie sporo dalej powinniśmy skręcić. W tym czasie wyprzedza mnie mały peleton. Łapię się ich i jest to czego nie cierpię. Wyłącza się myślenie logiczne, a włącza stadne. Zonk jest wtedy kiedy okazuje się, że nikt nie wie gdzie ma jechać. Rozdzielamy się i dalej bez sukcesu. W końcu decyduje  się jechać sam i choć najpierw chwilę błądzę to w końcu docieram do punktu. Na błądzeniu straciliśmy około... 50 minut!!!

PK6 - bunkier © djk71

Podbijam punkt i wysyłam SMS-a, bo teraz wyniki są "na żywo". Szkoda tylko, że nie wszyscy zawodnicy wybrali ten sposób rejestracji czasu.
Punkt podbity o 13:20  (1:20 od startu)

OS
Dostaję mapę OS-a i osobną kartę i nic na niej nie widzę. PZ.W.714, Pz.T. 2 itp... a gdzie punkty. Dopiero po chwili będący na punkcie Daniel uświadamia mnie, że punkty muszę sobie odrysować z wzorcówki. Widać sędzia rozdający karty uznał, że jestem z grupą, która wjechała razem ze mną i tylko im wytłumaczył. Przerysowuję punkty - 5 pod ziemią  i 5 na powierzchni. Mapa w skali 1: 12 500.

Wejście z rowerem nie jest proste, na szczęście Daniel ma to już opracowane: "Stawiasz pionowo na tylnym kole" "Teraz manewrujesz kierownicą i sprowadzasz do poziomu". Największy problem to przeciśnięcie 29-tki z mapnikiem przez uchylone małe drzwi, ale i to się udaje bezstratnie (chyba). Teraz jeszcze schodami kilka poziomów w dół

OS - 3D
Zaczynam jechać, choć nie wszędzie się da. Sporo piachu na początku, potem dla odmiany woda i w butach w momencie jest mokro. Spotykam Wojtka, który zatrzymuje się przy jakimś otworze i wchodzi do środka.

Tędy trzeba wejść © djk71

Mnie się wydaje, że to za blisko, ale idę za nim. Nisko, podążam chwilę mocno pochylony, ale w końcu wracam zerknąć jeszcze raz na mapę. Coś mi się nie zgadza, ale Wojtek wychodzi z podbitym punktem. Biegnę więc i ja strasznie ciężko, ciemno i trzeba być mocno pochylonym. Podbijam punkt i wracam. Zasapany.
Okazuje się, że podbiłem PK1, bo tego szukałem, a to był jednak PK3. Już wiem czemu się nie zgadzało. wydawało mi się, że wszedłem pod ziemię w innym miejscu.

OS - 2D
Blisko i łatwo znaleźć.

Wąsko, ciemno © djk71


OS - 1D
Trochę dalej. Dziwnie się czuję. Oprócz własnego oświetlenia  nie ma nic, totalne ciemności. Do tego dziesiątki rozgałęzień. Ponoć w sumie jest tu około 60km korytarzy. Zastanawiam się, ile osób się tu zgubiło i jak wyglądają akcje poszukiwawcze. Punkt zaliczony.

OS - 5D
Do punktu daleko. Dojeżdżam i nie ma punktu. Oglądam wszystkie sale obok i nic. W końcu patrzę w górę i jest zawieszony na schodach. Wspinam się, dziurkuję kartę i wracam.

Gdzieś tam jest punkt © djk71

OS - 4D
Najdalszy punkt. Ciężko się jedzie, co chwilę jakieś niespodzianki pod kołami.

Dziury pod kołami © djk71


Doganiają mnie biegacze. Puszczam ich przodem, łatwiej im omijać dziury, a ja przynajmniej z daleka widzę, że coś jest nie tak. Kiedy wracam z punktu już sam, nagle tracę grunt pod kołami i składam się na ziemi nakrywając rowerem. Na szczęście to był tylko drobny uskok. Obie nogi bolą jak diabli.

Wyjście na powierzchnię
Cieszę się, że był to ostatni punkt, teraz trzeba znaleźć wyjście. Pod drodze mijam ekipę TVN Turbo kręcącą jakiś materiał. Wychodzę na powierzchnię na raty - najpierw z  przednim kołem, a potem z resztą roweru. Tak łatwiej. Spędziłem pod ziemią 1:40h.

OS - 7G
Ruszam szukać punktów na powierzchni. Zupełnie się nie potrafię odnaleźć na mapie, przez chwilę kręcę się w kółko, by w końcu ruszyć we właściwą stronę. Chwila trwa zanim znajduję. właściwą ścieżkę. Pierwszy dziś kontakt z pokrzywami, ale punkt jest.

OS - 8G
Krążę bezradnie nie potrafiąc odnaleźć punktu. W końcu dochodzę do wniosku, do którego powinien dojść trzy godziny temu - odpuszczam resztę i tak mało wartościowych punktów. Oddaję kartę sędziemu i jest 16:01. Prawie godzinę straciłem na jeden "mały" punkt. W sumie ok. 2:41 minut na OS. Nie warto było, chyba, że dla debiutu rowerowego pod ziemią - bo to już inna bajka :-)

Kończę OS o 16:01, 2:41 od poprzedniego punktu

PK 1 - Szczyt góry, drzewo ok. 10m na wschód
Ruszam w stronę Sieniawy. Droga, która wydawała się być główną na mapie to bruk... Do tego nie da się go ominąć, żadnego pobocza.

Lubuskie bruki © djk71

Muszę mieć nieźle zdziwioną minę, gdy z przeciwka nadjeżdża autobus z niemieckimi turystami. I on i ja się zatrzymujemy, w końcu to ja się chowam w krzaki żeby go przepuścić.

Ale tu ruch © djk71


Zaczyna lać. Spotykam Jacka z synem. Ubieram się i ruszam dalej. Mijam Łagówek i jadę w stronę punktu. Razem ze mną jeszcze jeden zawodnik. Po jednym z zakrętów sugeruje, że tu powinien być punkt, mnie wydaje się, że sporo dalej. Jedziemy i rzeczywiście, tzn. prawie, bo punktu nie ma. Teraz kolega zauważa jeszcze jedną ścieżkę na mapie, którą moje oczy już nie były w stanie dojrzeć na "setce" w folii. Po chwili znajduję punkt. Dowiadujemy się gdzie jest PK7. Rozstajemy się, ja wybieram PK3
Punkt zaliczam o 17:30, 1:29 od poprzedniego punktu

PK3 - Nasyp autostrady, skarpa na górze
W okolice punktu docieram bez problemu. Odmierzam odległość i zaczynam szukać. Jest nasyp, ale gdzie tu ma być autostrada? Dojeżdża Jacek i Kuba. Zwraca uwagę, że powinny być tory. Niby tak, ale odległość się chyba niezbyt zgadza. Szukam dalej i jest. Komary zaczynają szaleć. Pryskam się i jakby działało. Odrywa się PK 4 (i chyba PK11).
Punkt zaliczam o 18:21, 0:51 od poprzedniego punktu

PK 7 - Skrzyżowanie drogi z przecinką, drzewo 3m na zachód
Wyjeżdżam na DK92 i jadę do Koryt. Mam za sobą ledwie 52km, a nie mam siły kręcić. Po chwili bez problemu wyprzedają mnie Jacek z Kubą. Nie mam siły nawet żeby im siąść na ogonie. W Korytach decyduję się na terenowy i skrót i to był chyba błąd. Docieram do autostrady, przekraczam ją i zaczynam szukać tego co widać na rozświetleniu punktu. Nic w terenie mi tego nie przypomina. Krążę bezradnie po okolicy. Jedyne miejsce, które wydaje się być podobne, kończy się po kilku metrach. Próbuję się jeszcze przedzierać przez jeżyny i pokrzywy ale po 200m mam dość. Wracam. Zaczyna znów lać. Odpuszczam punkt. Przejechałem niepotrzebnie około 20 km i straciłem prawie dwie godziny :-(
Aparat wylądował w torbie i więcej go już nie wyciągnąłem, więc sorry za brak dalszych zdjęć.

PK4 - Przepust, dwa drzewa 30m na zachód, na południowym brzegu
Chyba powinienem zaliczyć jakiś sklep lub stację benzynową bo zaczyna się ściemniać. Niestety wszystko pozamykane. Mijam Drzewce i zaczynam szukać punktu. Z przeciwnej strony znów dojeżdża Jacek z synem. Po chwili znajduję punkt. Dowiaduję się gdzie jest PK 12 i PK 19. Wybieram dwunastkę, bo w razie niepowodzenia będą miał w odwodzie inne punkty, a jeśli nie znajdę dziewiętnastki to nie będę miał czego więcej tam szukać.
Punkt zaliczam o 21:05, 2:44 od poprzedniego punktu

PK12 - Szczyt góry przy przecince. Uwaga las od pola ogrodzony. Przejście przez płot po zwalonym drzewie
Długi przelot przez lad do Dobrosułowa. Niestety tu o sklepie też mogę pomarzyć. Szukam punktu. Jest las, pole, siatka, góry... tylko punktu nie ma. Wydaje mi się, że powinien być chwilę wcześniej, ale tam dla odmiany nie ma żadnej ścieżki. Nie ma punktu. Mam dość. Zjeżdżam do wioski. Rano się dowiem od Jacka, że efekt jego poszukiwań był podobny, ale szczęśliwie trafił na Pawła i Grześka i Ci na azymut dotarli do punktu przedzierając się przez jakieś chaszcze. Co doświadczenie, to doświadczenie, poza tym w grupie siła.

Decyzja
Robię przerwę na jedzenie i picie... Tyle, że chyba trochę za późno. Zdałem sobie właśnie sprawę, że przez 10h i 100km wypiłem 1l wody. Trochę mało. Trochę bardzo mało. Do tego dwie bułki i batonik. Teraz chyba wiem skąd brak sił. Zostało mi pół litra i... żadnego sklepu w promieniu 30km :-( Jest źle, strasznie dołująco działa to na psychikę. Podobnie jak drugi nieodnaleziony punkt, a co za tym idzie brak odkrycia kolejnych punktów. Co prawda mam jeszcze PK9 i PK11 odkryte, ale czuję już zmęczenie, ból głowy i nudności. Do tego jakieś luzem puszczone burki. Wracam. Jadę w stronę mety. Jeśli jakimś cudem napotkam sklep to może zmienię zdanie.

Jadę w stronę Gryżyny. Drogowskaz pokazuje 10km polną drogą przez las. Co jakiś czas spoglądam na licznik, strasznie wolno ubywają kilometry - odwrotnie proporcjonalnie do zawartości bidonu. Po chwili wiem czemu tak się dzieje. Gdy wydaje mi się, że pedałuję tak mocno jak się da, licznik pokazuje 10-11km/h !!! Chcę sklepu!!!

W końcu jest asfalt, ale tu też maksymalna prędkość to maks 15-16km/h. Przez moment spotykając innych zawodników udaje się dociągnąć prawie do 20, ale potem znów jest "normalnie". Długo wlecze się droga Wilkowa. Tu na szczęście jest sklep 24h. Dwa łyki Coli i batonik i wracam do żywych. Nawet nie chce mi się szukać drogi do Lubrzy, bo na mapie wydaje się, że może być bruk lub polna, a tego mam dość, nadrabiam kilka kilometrów i przez Ługów docieram do mety.
Jest 1:51

Meta
Oddaję zdziwionemu sędziemu kartę "Już z 300-tki?" i idę się wykąpać i położyć. Mam dość.
Jestem wściekły. Na siebie. Za błędną decyzję o OS-ie na początek, za nieodnalezienie PK7 i PK12, a przede wszystkim za głupotę co do jedzenia i picia, która sprawiła, że po 50km mnie odcięło.

To nie tak miało być. To miały być wyjątkowe zawody, a wyszedł z tego wyjątkowy zawód :-(

Jestem wściekły.


Kadencja:71


Po okolicy

Czwartek, 19 czerwca 2014 · Komentarze(6)
Po okolicy

Wczoraj późny powrót do domu, nie było już sił na rower. Dziś wstaję o siódmej, jem śniadanie i... śpię kolejne dwie godziny. To chyba podświadome czekanie aż miną procesje ;)

Kiedy ruszam już trwa sprzątanie ołtarzy, tylko płatki kwiatów na drogach pokazują, którędy wiodły trasy procesji. Bez koncepcji, czy asfalt, czy teren. W Stolarzowicach wybieram teren. Przelot przez Rynek w Tarnowskich Górach, a następnie Chechło. Obawiałem się, że będzie tłoczniej.

Dalej nowym (dla mnie) kawałkiem Leśnej Rajzy i ląduję nad zalewem w Świerklańcu.

Nad zalewem © djk71

Stamtąd sprawdzić co to za droga, którą ostanio pojechał Jacek. Chyba już nią kiedyś jechałem, całkiem przyjemna. W Piekarach mijam Kopiec i wjeżdżam w labirynt dziwnych dróżek, by w końcu wylądować w Radzionkowie. Stąd już prosta trasa do domu.

Ciepło, lekkie zmęczenie, zobaczymy jak będzie w sobotę... ;-) Tam dystans będzie teoretycznie... 5-krotnie dłuższy... do tego 6 km pod ziemią!. Tego jeszcze nie ćwiczyłem :-) Wyniki będzie ponoć można śledzić na żywo.Trzymajcie za mnie kciuki.

Bez sił

Wtorek, 17 czerwca 2014 · Komentarze(3)
Bez sił
Rower odebrany z serwisu, trzeba było go trochę przejrzeć przed sobotą. Wszystko wydaje się działać bez problemu. Mimo to jakoś średnio mi się jedzie. W Biskupicach chciałem zobaczyć czy i co pozostało po dworcu kolejowym, ale z tego co widzę w sieci to chyba nie nie był dworzec.

Gdzieś tu był dworzec © djk71

Jadę kawałek dalej, ale droga się kończy.

Kiedyś było tylko PKP, a teraz DB © djk71

Powrót przez centrum. Już wiem jaki sklep sportowy powstanie w dobudówce obok Platana.

Będzie Decathlon, choć wersja Easy © djk71

Dziwnie bez sił.

Kadencja: 79

Po integracji

Poniedziałek, 16 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Po integracji

Po weekendzie pełnym wrażeń dziś krótko po okolicy. Niby częściowo trasa taka sama jak w sobotę, ale jednak inna. Taka, aby można się było zmęczyć. I udało się zmęczyć. Choć tak inaczej, nie żeby mieć dość, ale żeby czuć uczciwy trening. Co więcej, wracając do domu czułem w końcu w nogach moc. Naciskałem na pedały, a rower naprawdę jechał. Oby tak zostało... na weekend :-)

W dsd © djk71


Kadencja: 81

Powrót z Siewierza

Niedziela, 15 czerwca 2014 · Komentarze(3)
Powrót z Siewierza

Po wczorajszej niesamowitej wycieczce i długim wieczorze dziś pora wracać. Jedna osoba wróciła rowerem jeszcze wczoraj, trzy dziś rano przed nami. Część zgodnie z wcześniejszymi planami wraca samochodami. Zostaje dziesiątka. Punktualnie (podobnie jak wczoraj) wszyscy stają na starcie i ruszamy. Ruszamy... szybko. Szybciej niż wczoraj. Wydawałoby się, że ludzie powinni być zmęczeni, a tu jest zupełnie inaczej. A może to temperatura sprawia, że każdy chce się rozgrzać, bo jest naprawdę rześko :-)

Początek trasy terenem (tą samą trasą, którą jechaliśmy wczoraj), a potem asfalt. Dziś ma być krócej, ale wciąż z dala od ruchu, bocznymi drogami. Po 14 km niespodzianka... prawie 2km podjazdu, i to całkiem porządnego ;-)

Tu można było się rozgrzać ;-) © djk71


Gdy wjeżdżamy na szczyt słychać dźwięk trąb... to jednak nie dla nas. To msza i odpust w tutejszym kościele. Na przeciwko sklep. Prawie wszyscy rzucają rowery i gnają na zakupy. Oj, widać, że był potrzebny. Chwila oddechu i czas zdobywać kolejne wzniesienia. Jest pięknie :-)

Wysoko, ale są widoki © djk71

Na prostej znów wszyscy pędzą.

Spoko, dajemy radę © djk71

Nawet nie ma czasu podziwiać lokalnych artystów...

Malowidło © djk71

Przy zbiorniku w Kozłowej Górze w końcu robi się trochę cieplej. Żegnamy Jacka...

Zaraz się rozstaniemy © djk71

... i jedziemy dalej...

Woda jakaś krzywa jak się robi zdjęcia jadąc © djk71

W Radzionkowie niektórzy potrzebują ochłody...

Bieg z przeszkodami © djk71
Jak dzieci © djk71

Tylko jak teraz jechać dalej...

I co teraz? Trochę mokro © djk71

Koszlka pewnie zaraz wyschnie © djk71

Jest cieplej, ale tylko jak słońce nie chowa się za chmurami. Dają jednak radę. Po drodze żegnamy Olka i wjeżdżamy w znany nam już las miechowicki. Po wyjeździe z niego ubrania wydają się być zupełnie suche.

Już jest sucho © djk71


Jeszcze chwila i lądujemy na firmowym parkingu. W ten sposób, z uśmiechami na ustach kończymy integracyjny weekend. W sumie to mam wrażenie, że nikomu się nie chce ruszać do domu. Żal to kończyć. Żal bo było pięknie... :-)

P.S. W poniedziałek wszyscy cali i zdrowi stawili się w firmie. Co więcej nie widać było po nich, że wielu pobiło życiowe rekordy. Chyba, że oznaką tego był uśmiech i pytanie: Kiedy następna wycieczka? :-)

Kadencja: 73