Wpisy archiwalne w kategorii

małopolskie

Dystans całkowity:2853.44 km (w terenie 775.07 km; 27.16%)
Czas w ruchu:225:19
Średnia prędkość:12.66 km/h
Maksymalna prędkość:71.63 km/h
Suma podjazdów:12286 m
Maks. tętno maksymalne:200 (108 %)
Maks. tętno średnie:173 (88 %)
Suma kalorii:40470 kcal
Liczba aktywności:54
Średnio na aktywność:52.84 km i 4h 10m
Więcej statystyk

Krótko z Igorkiem

Poniedziałek, 4 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Krótko z Igorkiem
Wczoraj nie udał się wyjazd z Igorkiem więc dziś po śniadaniu ruszamy razem. Boję się, że podjazdy będą zbyt strome, ale po chwili zaczynam się wstydzić mojego braku wiary.

Podjechałem i jestem zadowolony © djk71


Z przerwami na uzupełnienie płynów i rozpięcie koszulki wjeżdżamy na szczyt, a potem zjeżdżamy do kościółka, gdzie urządzamy krótką sesję telefoniczną. Na kwaterze nie ma zasięgu :-)



Kadencja: 56

Lekko w teren

Niedziela, 3 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Lekko w teren

Fajny wyjazd wczoraj wyszedł, ale czułem jakiś niedosyt. Zabrakło terenu. Dziś Olek postanawia nas zabrać w teren. Nie ma go dużo, ale jest gdzie się spocić mimo, że jedziemy spokojnym tempem.

Teren to teren © djk71

Po drodze zbieranie grzybów, znaczy się Olo zbiera :-)

Ja się na tym nie znam © djk71

Mijamy bazę, zostawiając Wiktora, a sami jedziemy sprawdzić dokąd wjedzie odkryta wczoraj przez chłopaków droga.
Kolejny podjazd.

Podjazd stromy jest © djk71

Ciepło. Strumyk pozwala się chwilę ochłodzić.

Można się schłodzić © djk71

Pod kołami też mokro...

Po wodzie © djk71
Niestety droga szybko się kończy. Zastanawiamy się chwilę, czy to droga rowerowa, ale chyba nie :-)

A może tędy? © djk71

Podjeżdżam kawałek inną drogą, ale ścieżka zmienia się w ściankę. Zostawiam rower i wspinam się chwilę podziwiając widoki…

Ładnie tu © djk71

i… owady, których jest tu masa…

Złapałem UFO? © djk71

Przeszkadzają nawet w robieniu zdjęcia…

Pora wracać, bo zaczyna się mocno chmurzyć i grzmi.

Chmurzy się © djk71

Chwilę później (na szczęście już jestem w domu) zaczyna się gradowy atak i burza.

Kadencja: 66

Krowiarki

Sobota, 2 sierpnia 2014 · Komentarze(6)
Krowiarki

Chłopaki wyruszają w góry pieszo, a ja obieram za cel Krowiarki skąd chcę teren do nich dołączyć na Hali Krupowej. Wczorajszą trasą docieram do Skawicy próbując znaleźć jakiś bankomat w portfelu… zero złotych. Niestety bankomatu nie ma.

Jadę do Zawoi, tam ma być. I jest tylko… niestety nieczynny. Następny w… Białce 13km stąd. Nie chce mi się wracać więc jadę na Krowiarki.

Dziś pogoda zupełnie inna © djk71

Początkowo wcale nie czuję podjazdu, potem jest coraz bardziej stromo. Kiedy jednak dojeżdżam do najwyższego punktu szukam przez chwilę potwierdzenia, że to już tu. Jakoś za łatwo to poszło.

Krowiarki - wyjście na Halę Krupową © djk71

Chwila rozmowy z przewodnikiem i raczej nie ma szans żebym łatwo dotarł na Halę Krupową. Obiecuje mi 1,5 godziny prowadzenia roweru, a potem dopiero jazdę.Dzwonię do grupy pieszej i okazuje się, że już są u celu i jedzą obiad, dwie godziny wcześniej niż zakładaliśmy.

Nie uśmiecha mi się spacer z rowerem i nie ma też sensu żeby czekali na mnie tyle czasu. Trudno, spotkamy się na kwaterze. Przy wyciągu jeszcze chodzi mi po głowie wariant alternatywy, ale tu też wygląda, że zejdzie mi zbyt długo.

Może kolejką? © djk71

Jadę dalej. Chwila postoju w Zawoi.

Trzeba pamiętać o historii © djk71

Kościół tylko przez szybkę © djk71

Rośli tu mieszkańcy © djk71


W Białce odwiedzam bankomat i zatrzymuję się na pysznego kebaba. Chwilę trwa przekonywanie obsługi, że chcę naprawdę ostry sos. I jest ostry :-) Ale dobry :-)

Powrót wczorajszym wariantem.
Kadencja: 80

Rozpoznanie terenu

Piątek, 1 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Rozpoznanie terenu

Okolice niedawnej Ciupagi Orient.
Wraz z Olkiem i Wiktorkiem ruszamy na krótki objazd okolicy. Miało być stromo i tak jest od pierwszych metrów. Do tego mgliście.

Mgliście © djk71

Mimo to na wąskich dróżkach miejscowi kierowcy czują się bardzo pewnie. My trochę mniej. Dojeżdżamy do miejscowego kościółka (kapliczki).

Wokół mgła © djk71

Chłopcy odprowadzają mnie do granic Juszczyna i wracają.

Koniec Juszczyna, początek Skawicy © djk71

Ja zjeżdżam (7km zjazdu) do Skawicy. Chwila postoju przy tablicy informacyjnej skąd Karol Wojtyła wyruszył na ostatnią górską wycieczkę przed Jego wyborem na papieża, a skąd dziś zaczyna się Szlak Papieski.

Rzut oka jeszcze na pomniki w centrum Skawicy.

Pomnik pamięci pokoleń © djk71

Największemu z Polaków © djk71


I dalej przez Białkę do Makowa Podhalańskiego gdzie mam nadzieję znaleźć serwis rowerowy. Coś mi mocno bije przednie koło. Niestety w obu serwisach dowiaduję się, że są tak obłożeni robotą, że mi nie pomogą.

Trudno.Powrót na kwaterę oznacza prawie 5-km podjazdu, na szczęście trochę łagodniejszego niż rano :-)

Kadencja: 78

Ciupaga Orient

Sobota, 7 czerwca 2014 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Ciupaga Orient

Choć wczoraj wszystko przygotowane, dziś budzimy się wcześnie. Śniadanko, rozmowy ze znajomymi i oczekiwanie na start. Chwila wątpliwości co zabrać do plecaka. To w końcu góry więc pogoda może się szybko zmienić, ryzykuje jednak i nie biorę nic do ubrania. Zamiast tego wolę wziąć więcej picia - w zapowiedziach było, że 80% to teren i szanse na sklep są niewielkie.

Wg zapowiedzi mamy dziś dwie pętle:
pierwsza - ok. 110km i 3000m przewyższeń (80% teren) - kolejność zaliczania punktów dowolna
druga - ok. 45 km i 1250m przewyższeń (70% teren) - kolejność zaliczania punktów obowiązkowa

Wczoraj cieszyłem się, że pogoda ma być idealna 15-20 stopni i bezchmurne niebo. Dziś się okaże, że temperatura będzie sięgała 25 stopni, a w słońcu termometr przed większość trasy będzie pokazywał 30-31 stopni. Bezchmurne niebo będzie naszym koszmarem.

Błękitne niebo to nie zawsze to co lubię © djk71

Dostajemy dwie mapy w skali 1: 50 000 - jedną A4 i jedną A3. Niespodzianką są opisy punktów na osobnej kartce, a właściwie na.... etykiecie samoprzylepnej.

Odprawa © djk71

Rozrysowujemy z Darkiem trasę i ruszamy.

PK 5 - złamane drzewo
Łatwy dojazd do punktu. Mijamy się z kilkoma zawodnikami.

PK 3 - kępa drzew
Pierwsze podjazdy, na szczęście punkt prosty, choć niektórzy docierają do niego na przełaj przez pola przez co nam zbiera się ochrzan od pracującego w polu rolnika. Trzeba przyznać, że miał rację.

Zdezorientowani © djk71

Amiga łapie kapcia, co wszyscy znajomi, których tu spotykamy przyjmują z uśmiechem - tradycji stało się zadość.

Pierwszy dziś kapeć... na szczęście ostatni © djk71

PK 2 - przecięcie drogi ze strumieniem
Zjeżdżamy do Łętowni i jedziemy do punktu. Chwila poszukiwań i mamy kolejne dziurki na karcie.

Przed punktem © djk71

PK 1 - kopiec kamieni
Podjazd na Groń (810 m n.p.m.) daje w kość. Część z buta.

Wreszczie u góry © djk71

Na górze rozpędzamy się i mijamy punkt. Powrót i jest, choć nie opisałbym tego jako kopiec kamieni :-)

Jeszcze trochę © djk71

PK 4 - zakręt szlaku
Na zjeździe czuję się pewniej niż dotychczas bywało, ale i tak w kilku miejscach schodzę z roweru. Darek zalicza glebę. Chwilę później, próbując wyjechać z koleiny ja również leżę. Czuję przedramię, kolano i brodę ale na szczęście to tylko lekkie uderzenie.

Darek osłabiony po ostatniej kontuzji sugeruje żebyśmy jechali osobno, każdy we własnym tempie. Nie do końca jestem pewien, czy to dobry pomysł, ale ostatecznie decydujemy się na rozdzielenie.

Opis punktu i wyraźna strzałka na drzewie sugeruje, że punkt jest gdzie indziej niż na mapie. Jednak punkt jest tam, gdzie jest zaznaczony na mapie.

PK 21 - róg młodnika przy ogrodzeniu
Długi zjazd. Przy dojeździe do punktu spotykamy wracających Zdezorientownych. Kiedy ja wracam z punktu - spotykam Darka.

PK 20 - róg polanki

Hałda? Tutaj? © djk71

Kolejny męczący podjazd. Zaczyna mnie boleć głowa. Początek odwodnienia? Mam nadzieję, że nie. Pięknie tu, ale wysoko.

Piękny widok © djk71

Chciałoby się posiedzieć, poleżeć, ale nie ma czasu. Na zjeździe mijam Darka, a potem... Agatę i Bartka... Dziwne bo byli przede mną.

PK 18 - róg ogrodzenia
W Bystrej uzupełniam zapasy picia w sklepie. Wjeżdżam na czerwony szlak. Dalej w lewo na zielony rowerowy. Jest skręcam i jadę. Po chwil nie zgadza mi się kierunek, za bardzo na południe. Jadę jednak jeszcze kawałek mając nadzieję, że szlak zakręci. Niestety oprócz pierwszego znaku na skrzyżowaniu nie ma kolejnych. Trochę na azymut ale znów drogę zakręca, ostatecznie zjeżdżam... do Bystrej.

Trudno zaliczę punkt "od dołu". Jadę asfaltem, dojeżdżam do Jaromin, mijam zabudowania, skręcam w lewo i... coś mi każe zawrócić na inną ścieżkę. Przejeżdżam pół kilometra i to nie to. Wracam. Znów spotykam Darka, a po chwili na punkcie Zdezorientowanych.

PK 15 - szczyt małego pagórka
Długi asfaltowy podjazd, mijam Zbyszka, który mknie w przeciwnym kierunku. Na mapie są dwie remizy, za pierwszą mam skręcić w teren. Dojeżdżam do remizy, ale coś za daleko, linijka wskazuje, że to już ta druga. Co prawda przejeżdżający zawodnicy sugerują mi, że punkt jest kawałek dalej, ale myślę, że zaliczyli punt z trasy turystycznej. Cofam się i wjeżdżam już we właściwą ścieżkę. U góry chwila poszukiwań punktu z zawodnikami z trasy turystycznej. Znaleźli pierwsi, dzięki za pomoc.

PK 19 - stadnina (bufet)
Bufet - tego potrzebowałem. Chwila w cieniu, coś do zjedzenia, litr picia na miejscu i jeszcze coś na drogę. Bogu dzięki, że bufet nie był na przeciwko, gdzie było piwo, bo pewnie bym się skusił, a potem... umarł...

PK 16 - przepust
Żółty szlak, zielony rowerowy i... mijam zjazd na południowy zachód jadąc niebieskim w dół. Trudno dojadę do punktu z drugiej strony nadrabiając trochę kilometrów. Wydaje mi się, że punkt w rzeczywistości był nieco przesunięty, kolejna przecinka, ale głowy nie dam.

Ku pamięci © djk71

PK 17 - przepust
Wracam do Sidziny i prosty dojazd do kolejnego punktu. Chwilę później przed Sidzinką Małą robię przerwę i analizuje mapę. Jest już po siedemnastej, a na mecie muszę być przed dwudziestą drugą. Do tego nie mam lampek, ani niczego cieplejszego - zakładałem, że wrócę na metę wcześniej i zabiorę coś na drugi etap. Teraz już wiem, że nie mam co marzyć o drugim etapie.

W planach miałem PK 14, ale tu czekałoby mnie kupę terenu i podjazdy, a potem długi przelot na PK 10, mogę nie zdążyć przed zmierzchem. Odpuszczam. Teraz jadę PK 8 co też oznacza długi bezsensowny przelot. Gdybym sprawdził czas wcześniej to w innej kolejności zaliczałbym ostatnie cztery punkty  ;(

PK 8 - przepust
Postanawiam jechać żółtym szlakiem mijając kolejny raz bufet. Ruszam i spotykam Darka jadącego z przeciwka. Zdecydowanie odradza mi jazdę tędy opisując ten odcinek słowem oznaczającym nawóz naturalny... Cofam się wraz z Amigą. Ruszamy zieloną rowerówką by po chwili skręcić za bardzo w prawo. Jedziemy ścieżką, której nie ma na mapie i lądujemy przy skrzyżowaniu zielonegu szlaku z rzeką Głazówką. Darek jedzie na szesnastkę a ja na ósemkę.

Długi zjazd w stronę Wysokiej. I jest kolejny przepust. Krótkie spotkanie z Grzesiem.

PK 7 - róg las
Kiedy zatrzymuję się aby zerknąć na mapę podchodzą quadowcy oferując pomoc. Chwalą się, że też jeżdżą na orientację ale z GPS-em. Mapa chyba ich przeraża :-) Bezbłędnie docieram do punktu.

PK 6 - przepust kolejowy
Fajny zjazd do punktu. To już ostatni dziś punkt.

Ostatni dziś punkt © djk71

Wstępnie miałem zaznaczony powrót to samą trasą, ale wygląda, że jadąc dalej ścieżką będzie krócej.

Słońce zachodzi nad Jordanowem © djk71

Meta
Docieram do mety totalnie zmęczony. Okazuje się, że na drugą pętle wyjechały... 3 osoby. To świadczy o tym jak było trudno. Nikt z tej trójki nie zdobył kompletu.

Kąpiel, piwo i pierogi na Rynku. Czuję zmęczenie, ale podobało mi się bardzo. Endomondo pokazało 3300m przewyższeń na 115 km. Nie wiem czy tyle było, ale  dostaliśmy wszyscy nieźle w kość, słońce w tym pomogło.

Fajna organizacja, przesympatyczna atmosfera w bazie. gdyby nie to, że rano musimy wcześnie wyjechać to after party pewnie by się mocno przeciągnęło. :-)

Kadencja: 72


Przed Ciupagą

Piątek, 6 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Przed Ciupagą

Przyjeżdżamy do Jordanowa na kolejna imprezę na orientację - Ciupaga Orient. Rozpakowujemy się i póki jeszcze jasno jedziemy się chwilę przejechać. Ja chcę przede wszystkim sprawdzić nową oponę. Okazuje się, że mam lekkie bicie. Prawdopodobniej efekt łatki. po powrocie zmieniam dętkę, jest lepiej. Krótka przejażdżka pokazuje, że jutro będzie wesoło :-)

Słońce zachodzi w Jordanowie © djk71


Kadencja: 75

IV Wiosenna Odyseja Miechowska

Niedziela, 13 kwietnia 2014 · Komentarze(5)
Uczestnicy
IV Wiosenna Odyseja Miechowska
Kolejna Odyseja przed nami. Zeszłoroczna stała pod znakiem upałów i nie do końca poprawnie rozstawionych punktów. Jak będzie tym razem? Na pewno ciekawie, bo już w drodze do Miechowa orientuję się, że nie wziąłem mapnika, nie mam też linijki (zwykle nie jest potrzebna, ale czasem się przydaje).

Na starcie okazuje się, że można kupić mapnik, a nawet za drobną opłatą wypożyczyć. Chwilę się waham, ale kiedy jestem już skłonny wypożyczyć z opcją kupienia jak mi się spodoba, mapnika już nie ma. Potem ktoś na trasie mówi, że było ich więcej... widać nie były mi przeznaczone. Pojadę z mapą w ręku...

Start
Tradycyjnie zaczynamy od startu wspólnego, mijamy bezpiecznie DK7 i zatrzymujemy się żeby odebrać mapy.

Wspólny przejazd przez miasto © djk71

Dopiero stąd następuje start właściwy. Kiedy Amiga analizuje położenie punktów na mapie, ja... zmieniam dętkę :-( Zeszło mi nieco powietrze, mógłbym dopompować, ale nie chcę ryzykować, że za kilka kilometrów i trak będę musiał wymienić dętkę.
Jednym okiem zerkam cały czas na mapę kontrolując planowanie trasy, co skutkuje tym, że dętkę to i owszem zmieniam, ale nie sprawdzam, czy coś nie zostało w oponie. Do tego oponę zakładam tak, że nie cała ułożyła się jak powinna. Po prostu mistrzostwo. Coś czuję, że będzie to ciężki dzień.

PK 3 - skraj lasu
Ruszamy jako ostatni na pierwszy punkt. Pierwsze podjazdy. Na punkcie grupa zawodników. Nic dziwnego, wariant trasy sam się narzucał, co więcej miejsce gdzie rozdano mapy sprawiło, że wszyscy (chyba) wybrali ten sam kierunek jazdy.

PK 4 - 1 z 3 dróg leśnych
Zjazd w dół i asfaltem w stronę kolejnego punktu, co chwilę wyprzedzamy kolejnych zawodników, ale na jednym z rozjazdów skręcam wniewłaściwą stronę. Wyciągam mapę z kieszeni, nie da się jechać nie widząc trasy. Wjeżdżamy w las i tu znów tłum. Nie lubię tego, ale plus jest taki, że od razu wiadomo gdzie jest punkt.

Ogólnie było sucho, tylk miejscami pojawiały się kałuże © djk71

PK 8 - skraj rezerwatu
Do punktu można dojechać z dwóch stron, my wybraliśmy chyba gorszy wariant. Wspólnie ze Zdezorientowanymi mozolnie wspinamy się na kolejny pagórek. Ciepło. Wciąż mijamy się z wieloma zawodnikami.

PK 9 - pd-wsch. strona cmentarza
Bezproblemowy punkt. Podjazdy dają w kość.

PK 10 - dolinka
Tym razem Amiga dopompowuje koło.

Spróbujemy tylko dopompować © djk71

PK 11 - krzyżówka leśna
Wyprzedzamy jeszcze kilku zawodników i w końcu zostajemy sami. Skręcamy z asfaltu, choć wydaje mi się, że za wcześnie, że to jeszcze nie ta ścieżka. I faktycznie docieramy do lasku z drugiej strony. Dopiero tu sprawdzam skalę mapy i wiem skąd był błąd, to "sześćdziesiątka", a nie "pięćdziesiątka" jak myśleliśmy.

I znów u góry © djk71

Na szczęście szybko udaje się się skorygować błąd i dojeżdżamy do punktu, gdzie w najlepsze urządzają sobie piknik Agata z Bartkiem :-)

PK 12 - rozwidlenie dróg
Zjeżdżając z punktu musimy zrobić kolejną przerwę. Darek musi jednak zmienić dętkę.

Jednak zmiana dętki © djk71

Niby krótki, ale męczący wyjazd z lasu. Dołącza do nas Maciek, z którym pojedziemy wspólnie już do mety.
Mijając jeden z domów, siedząca przy nim staruszka informuje nas, że 13-tu już pojechało. No cóż, coś trzeba robić w tak pięknym dniu... :-) Jak się potem okaże miała prawie rację. Czternastu na metę przybędzie przed nami.

PK 15 - krzyżówka leśna
Kolejne podjazdy i niezbyt równa droga

Rower ma chwilę przerwy © djk71

PK 14 - sezonowy skład drewna
Czujemy potrzebę odwiedzenia sklepu, niestety mapa nie wskazuje, że nastąpi szybko. Niewielkie nachylenie terenu, ale daje w kość.

PK 13 - leśna ścieżka
Kawałek za poprzednim punktem, wydaje nam się, że to nie ta ścieżka, w którą mamy skręcić i w efekcie nadkładamy pewnie z półtora kilometra. Tłumaczymy sobie, że ten wariant jest lepszy bo może napotkamy sklep, niestety nic z tego. Do punktu jedziemy od północy.
Kończy się pole i... nie ma ścieżki. Chwila poszukiwań i kawałek dalej za zaroślami jest i ścieżka i punkt.

Z Maćkiem © djk71

Mało czasu. Chyba już nie zdążymy wszystkiego zaliczyć.

PK 7 - kaplica zamkowa
Jedziemy w stronę zamku.

Jest zamek, gdzieś obok musi być kaplica © djk71

W tym miejscu jest bufet. W sumie mógłby być wcześniej. Łapię pączka i siadam na ziemi. Mógłbym tu zostać Nie ma jednak czasu. Jeszcze owoce i uzupełnienie bidonów. Mało brakuje, a zapomnielibyśmy podbić karty ;-) Zaczyna kropić. Chowam do kieszeni mapę, którą dotychczas cały czas wiozłem w ręce.

PK 6 - krzyżówka leśna
Wyjeżdżając z poprzedniego punktu bez mapy tracę orientację ale Maciek czuwa. Po chwili meldujemy się na kolejnym punkcie. Chyba dopiero gdzieś tutaj dociera do mnie, że punkty mają różne wagi i za każdy niezaliczony są minuty karne. Tak to jest jak się nie czytało regulaminu (chyba po raz pierwszy) i nie słuchało odprawy. Co prawda Maciek chyba coś o tym wspominał na trasie, ale jakoś to zignorowałem.

PK 5 - mostek (bufet)
Niebieskim szlakiem zjeżdżamy do punktu, gdzie pierwotnie miał być bufet.
Już wiemy, że to nasz ostatni punkt - odpuszczamy PK 1 i PK 2 choć będziemy od nich przejeżdżać w odległości nie większej niż 1,5 km. Do mety mamy jakieś 15km, a czasu niewiele ponad pół godziny. Na płaskim dałoby się może dojechać, tu wiemy, że pagórki nam na to nie pozwolą.

Meta
Próbujemy jechać gęsiego żeby oszczędzić trochę sił ale końcówkę już każdy z nas jedzie we własnym tempie. Na metę docieramy z 15 minutowym opóźnieniem, co skutkuje 75 minutami kary. Do tego 2x30 minut kary za opuszczone punkty. Finalnie lądujemy w okolicach 15 miejsca. Żal tych dwóch punktów i spóźnienia, ale biorąc pod uwagę przymusowe postoje jest nieźle. Daliśmy z siebie wszystko, czuję się potwornie zmęczony. Końcówka trasy to okropny ból głowy. Pagórkowate okolice pokazały nam ile przed nami pracy ;-)

Endomondo pokazuje 1833m podjazdów, pewnie jak zwykle kłamie, ale było się gdzie spocić. Tylko jeśli tu się zmęczyliśmy to czy naprawdę chcemy jechać na Rudawską Wyrypę, gdzie suma przewyższeń na 200km ma być... 6740m!!!

Czy mi się podobało? Tak. Tym razem punkty były na swoich miejscach. Świetna okolica, jak zawsze obfity bufet, choć ten na trasie mógłby być nieco wcześniej. Jedyne czego mógłbym się czepić to tego, że była tylko jedna opcja trasy. Tego nie lubię, nie dość, że nie można pokombinować, to jeszcze tramwaje na całej trasie, no przynajmniej na początku... Ale w przyszłym roku ma być trudniej ;-)

Kadencja: 73

Funex Orient 2013

Sobota, 23 listopada 2013 · Komentarze(4)
Uczestnicy

Funex Orient 2013
Po raz kolejny w tym roku jedziemy z Amigą do Krakowa. Baza imprezy w WKS Wawel, znamy to miejsce z Transjury. Przyjeżdżamy rano, po bardzo krótkiej nocy. Nie chce nam się rozpakowywać, przebierzemy się w aucie. Jako, że mamy jeszcze trochę czasu do startu, to uskuteczniam krótką drzemkę :-).

Przebieramy się, przygotowujemy rowery i czas ruszyć na miejsce startu. Nie wiem czemu start nie jest na stadionie tylko jakieś 2-3km stąd. Próbujemy zapamiętać mapkę z lokalizacją startu i ruszamy. Dobrze, że na miejscu jest już kilku zawodników, bo nie wpadlibyśmy na to, że start może być jak to ktoś określił "in the midlle of nothing". Dosłownie. Obok jakieś garaże, nie wiem kto i czym się kierował wybierając to miejsce.

Jak za dziecięcych czasów... spotkajmy się "na garażach" © djk71

Krótkie rozmowy ze znajomymi i po chwili dostajemy po trzy mapy w folii i czas na planowanie trasy. W międzyczasie okazuje się, że dla Maćka zabrakło jednej z map. Własnym uszom nie wierzę… porażka…

I jak je zmieścić w mapniku? © djk71

Planujemy większą część trasy zostawiając końcówkę na potem kiedy już będziemy wiedzieli jak nam idzie. W ciągu dnia chcemy zaliczyć odcinek specjalny z tzw. Bazy Wysuniętej, bo spodziewamy się, że mogą z nim być problemy.

Ruszamy jako jedni z ostatnich, co zresztą nie jest nowością :-)

PK 1 - Siedzernia P. 249 (krzaki w miedzy - 1-SZY OBOWIĄZKOWY)
Przez całe zawody będziemy się zastanawiać co powodowało organizatorami, że nakazali nam zacząć od PK1 tym samym zawężając nieco liczbę wariantów trasy.
Jedzie się tak fajnie, że przejeżdżamy zaplanowany zakręt. Nie szkodzi, podjeżdżamy do punktu z drugiej strony. Po drodze fajny widok na lotnisko, ale szkoda nam czasu na robienie zdjęć. Miejscami ślisko na błocie.

PK 12 - Dolina Grzybowska (drzewo obok rowu)
Mijamy Balice i znów mijamy skręt. Wracamy ok. 500m i czeka nas dość stromy podjazd, na szczęście asfaltowy. Licznik pokazuje 18% nachylenie. Punkt łatwo odnaleziony, przy drodze. Krótka rozmowa ze znajomymi i zjazd w dół.

PK 2 - J. Kryspinowska (w środku
Do Jaskini dojeżdżamy bez problemów. Jest. Nawet ładnie opisana, tylko… nie ma punktu :-(

Nie wygląda to dobrze © djk71

Jest drzewo obok metrowej średnicy dziura i… nic. Szukamy w promieniu kilkunastu metrów i nie ma. Zaglądamy do dziury i nic.

Próba wejścia do środka © djk71

Na tablicy informacyjnej można co prawda przeczytać, że jaskinia ma ok. 250m długości, ale tu na to nie wygląda. Dzwonimy do organizatorów, ale Ci zapewniają nas, że punkt jest. Darek wchodzi jakieś 3m do wewnątrz i dalej nic. Szukamy w okolicy innego wejścia. Nie ma. Kiedy decydujemy się wracać spotykamy Pawła, który mówi nam, że już zaliczył ten punkt.

Okazuje się, że jest tam gdzie zaczęliśmy szukać, tylko trzeba wejść głębiej. Ale jak? Na szczęście pojawia się Basia, która sprytnie wczołguje się do środka i punkt zaliczony. Tego się nie spodziewaliśmy. A jeśli ktoś cierpi na klaustrofobię?

PK 3 - J. Na Łopiankach (w środku)
Przed nami następna jaskinia.

Ładnie tu © djk71

Tu też trzeba dotrzeć do środka, ale nie trzeba się czołgać. Jest ciasno, ale dajemy radę. Tylko Darek gubi lampkę. Jak robiłem zdjęcie to jej nie zauważyłem :-)

Gdzie jest lampka Amigi? © djk71

Na szczęście jeden z zawodników ją zabiera i oddaje Amidze.

BW - Nawojowa Góra (Dom Weselny ul. Nawoja 67)
Długa droga do Bazy Wysuniętej. Końcówka po resztkach asfaltu, który chyba miał za zadanie tylko łączyć dziury. Męczące. Dostajemy nową mapę, kolejne planowanie. Tym razem kolejność zaliczani punktów obowiązkowa. Patrząc na to jak jest w terenie wybieramy asfalty, ale nie wszędzie się da.

1 - zejście jarów
Zapominamy o skali mapy i zamiast objechać asfaltem (lub jego resztkami) to pchamy się na przełaj. To nie był dobry pomysł, asfaltem niewiele byśmy nadrobili. Chwilę później jesteśmy już na szczęście na dobrej drodze i… pchamy rowery pod górkę. Nie da się jechać. Ciężko i ścieżka się kończy. Do tego opis: zejście jarów, czemu więc szukamy u góry?

Gdzie te jary? © djk71

Nie wiem jak tu trafiliśmy, schodzimy w dół i punkt jest. Dostaliśmy nieźle w kość na tym krótkim odcinku. Co więcej dalej też pchamy. W sumie chyba z 2 km pchania. Mam dość.

2 - szczycik obok strumyczka
Tu trafiamy bez problemu, nawet da się jechać. Spotykamy Pawła B., którego nie widzieliśmy na starcie. Jednak startuje, więc tych zawodów nie wygramy ;-)

3 - resztki ambony
Błoto i kolejne podprowadzanie. Mam dość. Mogę jeździć, ale nie pchać rower. Opadam zupełnie z sił.

4 - źródełko
Zupełnie nie pamiętam jak tu trafiliśmy. Pewnie było łatwo.

5 - paśnik
Tu też zupełnie bez problemów.

Czytnik na punkcie © djk71

6 - skrzyżowanie drogi i strumyczka
Tu również łatwo. Choć czuję straszne zmęczenie.

BW
Wracamy do bazy. Nie pamiętam już, w którym momencie mówię Darkowi żeby dalej jechał sam. Na byle podjeździe nie potrafię utrzymać tempa 8km/h. Rowerem! Porażka. Chcę wracać nam metę. Darek nie chce mnie zostawić. Dojeżdżamy do bazy. Nie pamiętam ile kilometrów przejechaliśmy na OS-ie: 15-17? Zajęło nam to prawie… 3 godziny.

Posilamy się pomidorową z ryżem. Pomimo, że jest nijaka bierzemy dokładkę. Korygujemy trasę. Rezygnujemy z odległych punktów i kierujemy się na Kraków chcąc zaliczyć to co będzie po drodze. W końcu po chyba pół godzinie przerwy ruszamy.

PK 6 - Moczydła (kępa drzew / krzyż...)
W Radwanowicach wjeżdżamy w boczną drogę i wprawiamy w osłupienie miejscowych, którzy zatrzymali nas informując, że dalej już nie ma drogi. Wmawiam im, że szukamy mostu kolejowego, co przyjmują z wielkim zdziwieniem, twierdząc, że tu nigdy nie było kolei. Dopiero potem okaże się, że pomyliły mi się opisy punktów :-)
Jedziemy w stronę Moczydeł i… brakuje nam drogi. Przejeżdżający drogą gospodarz informuje nas, ze droga była, ale teraz jest zaorana. Nie lubię pchać się komuś w szkodę, ale co robić. Darek rusza pierwszy i po 3m woła: Chodź tu!. Jest punkt. Ale jak? Wygląda, że jest przesunięty o jakieś 200m. Mieliśmy szczęście, że atakowaliśmy go z tej strony.

PK 9 - Łysa G. P. 427 (szczyt, obok ogrodzenia)
Teraz trochę asfaltu. Jedzie się spokojnie, aż za… bo w Karniowicach zamiast skręcić na Bolechowice i Żelków jedziemy dalej i lądujemy w Zielonej Małej. Kiedy zdajemy sobie sprawę co zrobiliśmy rozmowa jest krótka: Wracamy? Nie, nie dziś. Olewamy ten punkt, podobnie jak "dziesiątkę". Już nie mamy parcia na zdobywanie punktów.

PK 11 - Brzezie Szl. (krzaki za kapliczką)
Do 11-tki docieramy prawie bez przeszkód. Chłodno się zrobiło.

PK 13 - Kraków - Fort 41 a (w środku)
Chwilę zajmuje nam znalezienie właściwej dróżki do fortu, ale w końcu się udaje. Fort duży, większy niż nasze okoliczne bunkry. W środku niejedna impreza musiała się odbyć. Dziś na szczęście jest tu pusto. Niestety pamiątka po imprezach zostaje w oponie Darka roweru. Przerwa na zmianę dętki.

Chwila przerwy © djk71

PK 16 - Kraków - Lasek Wolski (dołek)
Po drodze wymuszona przerwa, potrzebuję cukru. Czuję zmęczenie, najchętniej bym już wrócił do bazy, ale widzę, że Darek chce jeszcze walczyć więc posilam się i jadę. Do Lasku docieramy bez problemu, ale tu już zaczyna być zabawa w szukanie właściwej ścieżki i dołka widocznego chyba tylko na rozświetleniu. W terenie całość jest pofałdowana, a ciemność nie pomaga w odnalezieniu właściwego miejsca.

Nie wiem jak Darek to robi, ale udaje mu się zsynchronizować obraz z mapy z terenem i mamy punkt. Sam bym tego nie zrobił. Szacun. Wielki szacun.

Ciężki momentami wyjazd z punktu. W końcu znów asfalt.

PK 15 - J. Jasna (w środku)
Jedziemy rowerówką wzdłuż drogi. Na Orlenie postój. Jaki duży i dobry hot-dog. Tego mi było trzeba.
Jaskinia odnaleziona bez problemu. Lampion jest tylko trzeba się tam wczołgać. Pokonuję pierwszy etap i kiedy zastanawiam się jak pokonać drugi wpada dziewczyna i porywając w locie nasze chipy wślizguje się tam jak jaszczurka. Chyba zdążyłem podziękować. Chyba, bo po chwili już jej nie było, a ja wychodząc… gubię Darka chipa. Na szczęście udaje się go odnaleźć :-)

Stąd punktu nie widać © djk71

Przed nami ostatni punkt.

PK 14 - Kraków - Stare Miasto (parkomat P 244 Plac Św. Ducha - weź paragon)
Tu nie będzie lampionu i czytnika, bo to centrum miasta. Jedziemy ulicami na azymut. Parkomatów jest kilka, ale szybko stajemy przed właściwym. Kierowcy stojących obok taksówek muszą być dziś nieźle zdziwieni jak co jakiś czas zjawiają się tu rowerzyści (piesi chyba też) i pobierają paragony.

Ile kosztuje parkowanie roweru? © djk71

Jeszcze tylko zdjęcie na Rynku i wracamy na metę.

Tu zawsze jest pięknie © djk71

Odbijamy się. Oddajemy chipy, dostajemy zwrot kaucji i… zbieramy się do domu. Wygrał Zbyszek, ale to nie jest dziwne, w końcu część punktów miał chyba pod domem :-)

Nie sprawdzamy nawet czy jest jakiś posiłek, nie przebieramy się, opłukujemy tylko z błota rowery i wracamy. Nie jesteśmy nawet jakoś bardzo wściekli, ale trochę żal, że brakło sił.

Galicja Orient - dzień drugi

Niedziela, 29 września 2013 · Komentarze(5)
Galicja Orient - dzień drugi

Po wczorajszym dniu i długim wieczorze mam wrażenie, że dziś wcale nie uda się pojechać. Mimo to odbieramy mapkę w formacie A4 i planujemy zaliczenie 7 z 10 punktów. Patrząc po wczorajszym to wszystko co teoretycznie będziemy w stanie zrobić. Do tego ruszamy dopiero 15 minut po starcie.

Dziwny dla nas widok... tutaj © djk71


PK 31 - Rozwidlenie dróżek
Na wylocie z miasta mijamy Zdezorientowanych, wydaje się, że mają jakąś awarię, ale wołają, że wszystko jest ok. Mówili prawdę, bo przed punktem się spotykamy. Ciepło.

PK 33 - Kapliczka
Droga do kapliczki prosta, choć kto wie, czy na ostatnim odcinku byśmy się nie zastanawiali chwilę, bo ścieżki na polu rawie wcale nie widać. Na szczęście przed nami pojechało tamtędy kilku zawodników więc pędzimy za nimi.

Kapliczka © djk71


Pomijamy :
PK 38 - Koniec drogi
PK 40 - Szczyt osuwiska


PK 39 - Róg łąki
Długa droga asfaltem. W pewnym momencie zauważamy, że dziś niedziela i chyba się gdzieś w okolicy msza skończyła, bo samochody z przeciwka jadą jeden za drugim. Mijamy Grabinę, Sobolów i przed Chrostową wjeżdżamy do lasu. Wszystko się zgadza: zakręt drogi, krzyż i ścieżka... Tyle tylko, że ścieżka robi się coraz węższa, coraz bardziej zarośnięta, aż w końcu przedzieramy się przez zarośla. Chyba nikt tędy przed nami nie szedł. No, ale jak ludzie jechali na PK38 to tu na pewno nie skręcili. W końcu jest trochę luźniej i jest brama, za którą... są tylko zarośla. Brama do lasu?

Brama do lasu © djk71


Niewiele brakło, a byśmy dalej się przebijali przez kolejne krzaki, gdyby nie to, że zauważam 10m dalej jadącego zawodnika. Okazuje się, że tam biegnie droga. Masakra. Kawałek dalej jest punkt gdzie spotykamy Grześka. Jest trochę zdziwiony kiedy się dowiaduje, że dziś jedziemy w przeciwną niż on stronę i już tu jesteśmy. Uświadamiamy go, że opuściliśmy dwa punkty.

PK37 - Mała polanka
Źle skręcamy z drogi i lądujemy tuż nad Stradomką. Po chwili droga się kończy i znów potrzebna by nam była maczeta. w końcu przedzieramy się do pięknego asfaltu. Jechalibyśmy nim gdyby nie zły skręt.
Chwilę kombinujemy jak tu wjechać na zielony szlak i kiedy już go mamy to nie do końca jesteśmy pewnie gdzie na niego wjechaliśmy. Szczęśliwie polanka jest tuż obok.

Czas na grzybobranie? © djk71


PK 36 - Pod skałą, Pn skraj kamieniołomu - Bufet
Jadąc od Zoni skręcamy tuż przed punktem, bo opis sugeruje, że punkt nie będzie od drogi tylko od północnej strony. Robimy małe kółko i... zatrzymujemy się przed niesamowitym cmentarzem.

Cmentarz nr 341 © djk71


Krzyże wskazują, że to cmentarz wojskowy, pół prawosławny, pół katolicki. Jak się potem doczytam jest to Cmentarz wojenny nr 341. Pochowano tu poległych w dniach 7-19 XI 1914 r.: 178 żołnierzy austriackich 146 żołnierzy rosyjskich.

Cmentarz nr 341 © djk71


Jest on jednym z 400 zachodniogalicyjskich cmentarzy wojennych zbudowanych przez Oddział Grobów Wojennych C. i K. Komendantury Wojskowej w Krakowie. Z tej liczby w okręgu bocheńskim takich cmentarzy jest 46.

Chwilę później opychamy się ciastkami na bufecie.

Omijamy PK 35 - Skrzyżowanie ścieżki z potokiem

PK 34 - Przepust
Planowaliśmy zjazd terenem przez Naprześnią, ale widząc chwilę wcześniej jak tam wygląda wybieramy asfalt. Okazuje się to być trafnym wyborem, bo przed nami długi piękny zjazd. Przed punktem wracający z niego "tramwaj".

PK 32 - Szczyt grodziska
W pobliże punktu dojeżdżamy w kilka osób. Sylwia pokazuje nam jak się zjeżdża z górki :-)
Zostawiamy rowery na dole i wspinamy się dość stromo do punktu.

Po punkt © djk71


Tuż przed okazuje się, że górą biegła piękna droga.

Meta
Do mety dojeżdżamy już bez przygód. Dużo drobnych błędów kosztujących nas sporo sił i czasu. Gdyby nie to pewnie mogliśmy zaliczyć co najmniej jeden punkt więcej.

W sumie bardziej mi się chyba podobał dzień wczorajszy, dziś trasa była zbyt oczywista i stąd grupki zawodników. Inna sprawa, że to dziś popełnialiśmy błędy.

W finałowej klasyfikacji lądujemy w okolicach połowy stawki, mogło być lepiej, ale grunt, że impreza była świetna. Dobrze zorganizowana (choć robiło to tylko kilka osób), punkty na swoich miejscach, fantastyczny teren i świetna atmosfera.

Fajnie było spotkać tak wielu znajomych i w końcu mieć czas na to żeby trochę porozmawiać.

Galicja Orient - dzień pierwszy

Sobota, 28 września 2013 · Komentarze(10)
Uczestnicy
Galicja Orient - dzień pierwszy

Galicja Orient, czyli... dawna Odyseja... A przynajmniej ten sam termin, ta sama formuła... Wyjeżdżamy z Amigą w piątkowe popołudnie z Katowic i... szybko orientujemy się, że błędem był wybór autostrady. Kilkadziesiąt minut na bramkach + ograniczenia prędkości na autostradzie sprawiają, że do Bochni docieramy później niż planowaliśmy, a jednocześnie wcześniej niż większość pozostałych uczestników. Efektem tego są numery startowe jak nam zostają przydzielone: 2 i 3 :-).

Kto wcześnie przyjeżdża ten ma niski numer © djk71


Po wieczornych pogaduchach noc szybko mija. Ranek rześki :-)
Śniadanie, przygotowanie sprzętu, powitania z tymi, którzy dopiero dziś dotarli na start i odprawa.

Po chwili dostajemy mapy do ręki i planujemy jak to w najbardziej optymalny sposób odnaleźć 18 zaznaczonych punktów.

PK 1 - Róg lasu
Ruszamy, trochę wstrzymują nas światła, ale po chwili wyjeżdżamy z miasta. Lekko nie jest. Przed nami długi podjazd. Już pod koniec wiemy, że zaplanowanie wszystkich punktów to był chyba zbyt ambitny plan. Szybko robi nam się ciepło. Nie zauważamy zaplanowanego zjazdu z asfaltu, więc atakujemy od strony cmentarza, gdzie spotykamy Sylwię. Kolejny podjazd, tym razem w terenie, po chwili mamy pierwszy punkt.

Nieogolony słup © djk71


PK 6 - Leśniczówka
Zjeżdżamy nieistniejącą na mapie ścieżką obok zdziwionych krów i nie mniej zdziwionego gospodarza, któremu wjeżdżamy wprost na podwórko.
Chwilę później meldujemy się przy leśniczówce.

Za leśniczówką © djk71


PK 3 - Skrzyżowanie ścieżki z potokiem, 20m w górę potoka
W opisie powinno być chyba "potoku", ale nie będę się czepiał ;-)
Trochę błotniście, ale dajemy radę.

PK 5 - Most/fosa
Kierunek Nowy Wiśnicz i tamtejszy zamek. Ładny podjazd.

Tym, dla których Bóg, honor, ojczyzna były ważniejsze niż życie © djk71


Ładny zamek i nieco chyba zdziwiony ochroniarz ;-)

Przy zamku w Nowym Wiśniczu © djk71


PK 9 - U zbiegu potoków
Do punktu prowadzi prosta droga...

Prosto © djk71


... tylko na sam punkt trzeba się przeprawić przez strumień.

Trzymam go © djk71


PK 7 - Skała na północnym stoku
Wyjeżdżamy z punktu, a raczej wypychamy rower, bo coś nam się ciężko podjeżdża. Po chwili widzimy kamień-grzyb, tam można znów wsiąść na rower.

Dobra, jedziemy © djk71


Kolejny punkt to... strome i długie podejście.

PK 8 - Skrzyżowanie dróg leśnych
Zaliczony bez problemów.

PK 15 Zbieg dwóch jarów
W Gosprzydowej sklep tuż przed zamknięciem (14:00). Za nami połowa czasu i dopiero 7 punktów. Podjazdy dają w kość. Korekta planów, nie ma szansa abyśmy zdążyli zrobić wszystko. Za każdy nie zaliczony punkt dostaniemy karę czasową od 60 do 120 minut. Trudno, lepsze to niż spóźnienie, bo za każdą minutę spóźnienia czeka nas 20 minut kary.

Chwilę później po podbiciu kart na punkcie ruszamy na zmodyfikowaną trasę. Niestety przestaje mi działać licznik. Prawdopodobnie przetarłem gdzieś kabel.

PK 14 - Skała obok szczytu
Chwila zamieszania ze ścieżkami, spotykamy Zbyszka i po chwili zaliczamy punkt.

Obok skały © djk71


Odpuszczamy kolejne punkty:
PK 16 Szczyt ogrodzenia przy kapliczce
PK 13 - Zarośnieta polana Pd-Wsch róg
PK 17 - Stos kamieni na granicy lasu
PK 18 - Stos kamieni na granicy lasu
PK 12 - Południowy róg zagajnika

i jedziemy szukać następnego punktu.

PK 11 - U zbiegu potoków
Nie zauważamy ścieżki, w którą mamy wjechać i zamiast zaatakować od strony pd-wsch, robimy to od strony pd-zach. Chwilę nam zajmuje znalezienie punktu, ale w końcu jest.

Omijamy jeszcze jeden punkt:
PK 10 - Drzewo przy dawnej drodze

PK 4 - Skraj lasu przy szczycie
Długi przelot, czuję zmęczenie, marzę o tym żeby dotrzeć do bazy i znaleźć się w śpiworze, nie muszę się myć, jeść, chcę leżeć.

Tu nie jest płasko © djk71


PK 2 - Przepust
Podjazd w Pogwizdowie i za kołem łowieckim jest przepust.

Meta
Teraz już tylko prosta droga do bazy. Na samym końcu długi zjazd... :-)

Zaliczyliśmy 12 z 18 punktów. Mogło być lepiej, ale jeśli najlepsi zawodnicy dotarli do mety dopiero na niecałą godzinę przed końcem limitu czasu to o czymś świadczy...

Wieczór pod znakiem pizzy i walki z odwodnieniem oraz długich nocnych dyskusji :-) Miło było się przekonać, że zaznaczyliśmy (choć nie przejechaliśmy go w całości) jak jeden z liderów :-)