Dziś znów bieżnia. Pierwszy raz od dawna interwały. Bardzo krótkie - 10 sekundowe, ale zawsze. I tak trochę zbyt zachowawczo, ale to wina bieżni, bo system zwiększania prędkości nieco średni.
Po tym jak trochę powalczyłem siłowo postanowiłem jeszcze chwilę rozruszać nogi. Powoli, na bieżni, i bez większych problemów. Dziś mało osób biegało. Nic dziwnego, skoro jest ciepło i można to robić na dworze.
Rozłożyło mnie. Półtora tygodnia w łóżku. Na kontroli lekarka stwierdziła, że jest lepiej ale jeszcze powinienem pozostać na L4. Nie dałem się namówić :-)
Dziś krótko na bieżni. Tak żeby sobie przypomnieć jak to się robi. Było całkiem przyjemnie.
Dziś wyjazdowe szkolenie. Wisła. Czasu zupełnie brak. Prawie zupełnie. Jest 45 minut między szkoleniem, a kolacją. Kiedy inni łapią chwilę oddechu, ja go tracę. Na siłowni. Sam, w małym pokoiku. Ale są dwie bieżnie. Pół godziny niby bez szaleństw, a puls od początku wysoki. To efekt zmęczenia, czy jeszcze emocji po szkoleniu?
Kolejna próba i kolejny raz odpuszczam. Nie wiem co się dzieje. Przychodzę chętnie i po chwili mam dość. I nie chodzi o zmęczenie. Po prostu brak chęci.
Przed obiadem. Miało być na dworze - ląduję na siłowni. Miało być dłużej - jest krócej. Wciąż się nie potrafię dogadać... ze sobą :-( Cały świetnie rozpoczęty w styczniu plan poszedł... w las...
Siłownia. Bieżnia. Wybieram bieżnię z widokiem na ulicę, parking. Uliczka ślepa. Widzę jak przejeżdża dość szybko nieoznakowany wóz policji i po chwili wraca. Kilka chwil później wjeżdża równie szybko radiowóz. Ten już nie wraca. Szukają kogoś? Za moment widzę grupę uzbrojonych policjantów. Białe kaski, karabiny w rękach. Co się dzieje? Po chwili wszystko jasne - kibice Lecha są prowadzeni na stadion.
W09D1A-RECOVERY RUN • Run in Z2, easy, 40 minutes. • Cool down, 5-10 minutes. • Stretch.
Zdążyłem odpocząć po sobotnich zawodach. Zostały jeszcze wciąż krwawiące kostki, ale to też przejdzie. Na bieżni dziś nie przeszkadzało. W lutym przebiegnięte 160 km. To prawie połowa tego co w styczniu, ale po pierwsze miesiąc krótszy, po drugie w planie było mniej treningów, a po trzecie... dwa tygodnie kryzysu zrobiło swoje. W sumie i tak wyszło średnio 40 km tygodniowo. Nie mniej jednak trzeba się wziąć znów do pracy. Tym bardziej, że namawiają mnie na kolejny bieg... I dałem się namówić. Pozostało tylko wybrać dystans. ;-)
W08D1A-RECOVERY RUN • Run in Z2, easy, 40 minutes. • Cool down, 5-10 minutes. • Stretch.
Na dworze wiatr, a w głowie obawa, że jak wrócę do domu to na stole pojawi się obiad, a potem... mogłoby mi się nie chcieć... :-) Na wszelki wypadek zahaczam o siłownię i tam robię trening. Wcześniej krótka pogawędka z Markiem. Jak zawsze niebezpieczna, bo... od razu pojawia się ileś pomysłów, propozycji... :-)
Na bieżni spokojnie. Pilnuję strefy. Biegnie się dobrze, choć po treningu czuję mięśnie. Pewnie jeszcze efekt wczorajszego biegu.
Przy okazji skończyłem słuchać legendy bałtyckie. Ot taki powrót do lat szkolnych...