Perpignan - zdaje się, że ładne miasteczko nad Morzem Śródziemnym. Zdaje się, bo lądujemy w hotelu w pobliżu autostrady, jakieś 15-20 km od morza. Dzielnica chyba mocno przemysłowa. Po długim dniu nawet nie mamy ochoty myśleć o zwiedzaniu. Chcemy tylko coś zjeść. Wcale nie jest to proste. Lądujemy... w Mc Donald's. Super :-(
Rano ciemno. Ale chociaż ciepło. Niestety już wczoraj zauważyliśmy, że latarnie w okolicy wygaszone.
Zaplanowana wcześniej trasa też prowadzi mnie w ciemne tereny. Muszę na bieżąco modyfikować. Średnio mi się to podobało. Nie ma czasu narzekać. Kąpiel, śniadanie i ruszamy na spotkanie z dostawcą.
Néris-les-Bains - niespełna trzytysięczne miasteczko gdzieś we Francji. Mnie skojarzyło się z Nałęczowem, Olkowi z Ciechocinkiem. W hotelu mówią w trzech językach - pod warunkiem, że jest to po francusku. W restauracjach też. W końcu udaje nam się coś zamówić przed zamknięciem.
Po wizycie u dostawcy docieramy do Walldorfu w pobliżu Heidelbergu. Szybkie logowanie w hotelu i ruszamy w poszukiwaniu jeszcze czynnej knajpki, co wcale nie jest takie łatwe. Kiedy w końcu znajdujemy włoski lokal, to obsługa jest dość specyficzna. Znajduje to potem potwierdzenie w opiniach Google. Niemniej pizza jest ok.
Późnym wieczorem przyjazd do hotelu w Beroun w pobliżu Pragi. O stolicy Czech nawet nie myślimy. Nie ma na to czasu. Rano pobudka i szybka rundka po miasteczku.
Niestety nie zdążam wrócić na inne zajęcia więc krótka wizyta na siłowni. Bieg wzorcowy wg Gramina. Ja chyba jednak potrzebuję jakiegoś celu, motywacji. Nawet jeśli to ma być tylko zabawa. Krótko ale mocno :-)
Powrót do biegania po kontuzji. Bieżnia. Bieżnia i telefon. A właściwie bieżnia i dwa telefony. W trakcie. Oba "musiałem" odebrać. I może dobrze. Bo kondycja zniknęła zupełnie. A tak miałem okazję złapać oddech ;)
Wczoraj zakończone zabiegi. Dziś krótko, powoli na bieżni. Zobaczyć co się będzie działo po. Bo w trakcie spokój, ale tak też było wcześniej. Zobaczymy. Baterie w czujnikach się zdążyły rozładować - tak to jest jak się nic nie robi.
Miesiąc bez biegania. I nawet pobyt nad morzem nie skusił od razu do wskoczenia w buty biegowe. Dziś w końcu się udało. Udało się nawet wstać na wschód słońca.
Chyba bardziej zdegustowany byłem samym Pobierowem, mimo, że o tej porze jeszcze zupełnie pusto to liczba apartamentów, ochroniarzy, zaparkowanych samochodów skutecznie skłoniła mnie do odwrotu.