Wpisy archiwalne w kategorii

Muzyka i nie tylko

Dystans całkowity:1482.55 km (w terenie 299.16 km; 20.18%)
Czas w ruchu:97:01
Średnia prędkość:15.67 km/h
Maksymalna prędkość:67.33 km/h
Suma podjazdów:1343 m
Maks. tętno maksymalne:200 (107 %)
Maks. tętno średnie:185 (94 %)
Suma kalorii:18767 kcal
Liczba aktywności:69
Średnio na aktywność:22.46 km i 1h 24m
Więcej statystyk

Jesteśmy nieprzemakalni

Sobota, 1 marca 2008 · Komentarze(21)
Jesteśmy nieprzemakalni
Jesteśmy nieprzemakalni
Jesteśmy noooormlani !!!

Nie straszne nam wichry i burze
Niegroźne nam deszcze ulewne
Nie pochłoną nas bagna, kałuże
Nasze peleryny są pewne

Jesteśmy nieprzemakalni
Jesteśmy noooormlani !!!

Mimo tego, że przemoczeni to nieprzemakalni, mimo jazdy w deszczu, gradzie, wichurze - normalni.

Plany były inne. Niestety pogoda wszystko zepsuła, do tego stopnia, że nawet Sabinka odpuściła. Wykorzystujemy chwilę przerwy w deszczu i decydujemy się z Damianem i Łukaszem jechać. Niestety, jak tylko schodzimy na dół, przerwa się kończy więc ruszamy w deszczu.

Damian mnie strofuje, że jadąc robię fontannę, wyprzedza mnie i... ciekaw jestem czemu mówił w liczbie pojedynczej ;)

Stolarzowice, Górniki, Ptakowice i... okazało się, że to co leciało z nieba to był tylko wstęp. Wiatr i wmordegrad, tak mi się przynajmniej wydaje. Po chwili brat utwierdza mnie w przekonaniu, że to grad, w oddali grzmoty. Przemoczeni dojeżdżamy do Kamieńca. Chlup, chlup w butach, spodnie się przykleiły do nóg i w końcu mam "obcisłe" ;-)

Przestaje padać, ale jako, że na dworze tylko około 5 stopni powyżej zera, rozsądek bierze górę nad chęciami i decydujemy się wracać. Szkoda ryzykować zdrowiem. Podjazd do Boniowic i wracamy w stronę Wieszowej. Faktycznie wiało.



Takich, wyrwanych z korzeniami drzew było kilka po drodze.

Dziwnie szybko (Damian znacznie przekracza dozwoloną prędkość w terenie zabudowanym) dojeżdżamy do Rokitnicy i po chwili Helenka. Mimo dziwnych warunków wyjątkowo szybkie tempo.

Nic nie wyszło z planów ale było fajnie, nadzwyczaj fajnie.

Jesteśmy nieprzemakalni
Jesteśmy noooormlani !!!

Snukraina

Wtorek, 19 lutego 2008 · Komentarze(4)
Snukraina

Wzorem koleżanki dziś zakładam słuchawki, a właściwie słuchawkę na ucho i samotnie po 21 wyprowadzam rower. Trochę mży ale po wczorajszej przerwie chce mi się jechać. Trochę odreagować dzisiejszy dzień, trochę po to żeby posłuchać nowych płyt w samotności.

Na początek Farben Lehre "Snukraina" i kierunek Stolarzowice. Jedzie się świetnie, muzyka taka sobie. Dalej, Górniki, Wieszowa, muzyka wciąż przeciętna, a ściślej mówiąc strasznie przypominająca stare utwory, do tego teksty coraz bardziej mnie dobijają. Cytaty, slogany... wszystko jakieś takie oklepane. Nie wracam do domu. Jeszcze. Kierunek Grzybowice i dalej do Mikulczyc. Płyta coraz bardziej mnie nudzi. Jeszcze kółko po Mikulczycach i... ruszam w kierunku Biskupic zamiast do domu. Dobrze, że płyta się powoli kończy. Niestety do końca nic mnie nie ujęło, nie zaskoczyło. W przeciwieństwie do drogi, po jeździe w całkowitej ciemności - nie tu chciałem wyjechać. Zamiast przed os. Młodego Górnika w Biskupicach wylatuję z tyłu szpitala na początku Biskupic. Zawsze uważałem, że nie jest to pora na zwiedzanie tej dzielnicy i po chwili znajduje to potwierdzenie przed jednym z barów. Nie wnikam kto się z kim leje, grunt, że skończyli się Farbeni i zaczyna Totentanz.

Zaczynają bardzo Comowato, a ja dość szybkim tempem mijam Biskupice i jadę - po raz kolejny w ciemnościach przez las - w kierunku Rokitnicy. Z przeciwka nadjeżdża samochód, zwalnia, wjeżdża na mój pas, wraca na swój... dziwnie się czuję, ale spoko... to panowie władza patrzyli co za wariat po nocy, w lesie na rowerze jedzie. Widać uznali mnie za niegroźnego i nie kazali się zatrzymywać. Totentanz (dla niewtajemniczonych to byłe pół składu KSU i jako menadżer Prezo - również KSU) w tym momencie przypomina mi stare Turbo (kto jeszcze pamięta "Dorosłe Dzieci"?).

Mijam Rokitnicę i po tradycyjnym podjeździe jestem w domu.
Totentanz: Farben Lehre 1:0
Zobaczymy co będzie po kolejnym odsłuchu.

Z muzyką się całkiem przyjemnie jeździ. Nawet jeśli nie zawsze jest ona tym czego oczekiwaliśmy,

Wściekłość

Środa, 23 stycznia 2008 · Komentarze(12)
Wściekłość.

Piąty dzień wolnego a ja 1(!) raz na rowerze. Nie dość, że zamiast tygodnia wolnego, mogłem wziąć tylko cztery dni, to jeszcze telefon mi się urywa. Do tego same spotkania rodzinne i zamiast pedałować spędzam czas w czterech ścianach. Na dodatek dziś piękny słoneczny dzień. Koszmar. Jestem wściekły dziś.

Jak śpiewa jedna z moich ulubionych kapel:

"Codziennie robię się coraz gorszy
Nienawiść rośnie we mnie i gniew
Wszystko co widzę chciałbym rozpieprzyć
Na wszystko pluję i wyć się chce"

19:00. Nic to, że ciemno, nic to, że na dworze -5C biorę rower i jadę.
Nie wiem gdzie i po co. Po prostu chcę jechać. Dobrze, że nie ma wiatru.

Rokitnica - Mikulczyce - przez Hagera i Bytomską do Zabrza. Dalej koło Straży Pożarnej, dworca i poczty wyjeżdżam na 3 Maja.

Nie interesuje mnie nic, dziś bez zdjęć, chcę po prostu jechać. Jednak nie, mijając Kościół św. Anny rzut oka i... zawracam.



Nie mogłem się oprzeć. Niestety zdjęcia bez statywu są... trudne.

Bocznymi uliczkami - cholerna kostka - wyjeżdżam na Roosvelta, mijam Kościół św. Józefa, stadion Górnika Zabrze i szybka decyzja... jadę na Sośnicę (ponoć nie jest to najbezpieczniejsza dzielnica Gliwic, ale dziś chyba szukam guza). Miałem zjechać do Maciejowa ale coś mnie podkusiło i jadę do Gliwic.

Do centrum wjeżdżam przez ul. Błogosławionego Czesława. Chyba to dobry patron dla tej ulicy. Ten zakątek nie cieszy się najlepszą opinią (zwany jest Trójkątem Bermudzkim) i faktycznie, o tej porze dziwnie przypomina mi klimaty warszawskiej Pragi. Na szczęście sił mi nie brakuje, jadę dalej, rzut okiem na naszą firmę (czyżbym nie mógł bez niej żyć?) i ląduję na Rynku w Gliwicach. Mimo środka tygodnia gwarno (szczególnie obok Gwarka).

Decyduję się jechać w stronę ulicy Śliwki i... niespodzianka - zakaz wjazdu rowerów. Tego się nie spodziewałem. Na szczęście obok druga niespodzianka - droga dla rowerów - co więcej po jednym pasie w każdą stronę i jeszcze pas dla pieszych! Dla mnie szok. Pierwszy raz w życiu jadę taką drogą. Szaleństwo.

Dalej kawałek Toszecką i drogą rowerową w stronę Tarnogórskiej. Po drodze mijam naszą lokalną Wieżę Eiffla (dziś bez zdjęć) i Tarnogórską powrót do domu.
Żerniki - Szałsza - Czekanów - Grzybowice - Rokitnica - Helenka.

W sumie szok, bo większość tras oświetlonych poza odcinkiem Rokitnica - Mikulczyce i Czekanów - Grzybowice. Do tego baterie w lampce chyba się kończą.

Po drodze się uspokoiłem. Pod koniec nawet nuciłem:

"To nic! To nic! To nic!
Dopóki sił,
Będę szedł! Będę biegł!
Nie dam się!"

W sumie powinno być: Bedę jechał :-)

Dla tych, którzy znają oba cytowane kawałki pewnie dziwnym się wydaje ich zestawienie (od punk rocka do poezji śpiewanej) ale zawsze słuchałem dziwnej muzyki.

Przy okazji to chyba moja najdłuższa wycieczka (wiem, że to nic w porównaniu z niektórymi wyczynowcami na BS :-) ).

Swoją drogą to chyba za dużo piszę w porównaniu z innymi ale jakoś tak traktuję to jako ciąg dalszy rowerowych wędrówek.

Już mi lepiej. Jednak 2 dni rowerowe z 5 wolnych :-)

Pif-Paf! Jesteś trup!

Piątek, 11 stycznia 2008 · Komentarze(2)

Pif-Paf! Jesteś trup!

Dziś 0 km :( Paskudnie się czułem po powrocie z pracy. Mam nadzieję, że to tylko przemęczenie i jutro będzie lepiej. Pogodę zapowiadają ładną i jest szansa pojeździć w ciągu dnia, a nie tylko w nocy.

Korzystając z odstawki od rowera i leżenia w łóżku włączyliśmy z żoną TV i trafiliśmy na film Pif-Paf! Jesteś trup! (Bang, Bang, You're Dead).

Rzadko oglądam filmy ale po raz pierwszy od dawna trafiłem na coś co zobaczyłem z zainteresowaniem do końca. Film o... nas wszystkich, każdy to chyba przeżył... z którejś strony... nie tylko w szkole... Każdy jeśli sam nie był poniżony, lub nie poniżył innych to był świadkiem czegoś takiego. Każdy chyba kiedyś chciał uciec lub walczyć. Każdy...

Zobaczyłem film i zapragnąłem pojechać... nie gdzieś konkretnie, tylko po prostu ruszyć w drogę. Bez celu... dla samej jazdy, a może uciec... tylko od czego... a może żeby walczyć... tylko z kim... ze sobą? Nie wiem, chciałem pojechać... może rano będę "na chodzie" i się uda...