Snukraina
Wtorek, 19 lutego 2008
· Komentarze(4)
Kategoria do 50km, Samotnie, śląskie, Muzyka i nie tylko
Snukraina
Wzorem koleżanki dziś zakładam słuchawki, a właściwie słuchawkę na ucho i samotnie po 21 wyprowadzam rower. Trochę mży ale po wczorajszej przerwie chce mi się jechać. Trochę odreagować dzisiejszy dzień, trochę po to żeby posłuchać nowych płyt w samotności.
Na początek Farben Lehre "Snukraina" i kierunek Stolarzowice. Jedzie się świetnie, muzyka taka sobie. Dalej, Górniki, Wieszowa, muzyka wciąż przeciętna, a ściślej mówiąc strasznie przypominająca stare utwory, do tego teksty coraz bardziej mnie dobijają. Cytaty, slogany... wszystko jakieś takie oklepane. Nie wracam do domu. Jeszcze. Kierunek Grzybowice i dalej do Mikulczyc. Płyta coraz bardziej mnie nudzi. Jeszcze kółko po Mikulczycach i... ruszam w kierunku Biskupic zamiast do domu. Dobrze, że płyta się powoli kończy. Niestety do końca nic mnie nie ujęło, nie zaskoczyło. W przeciwieństwie do drogi, po jeździe w całkowitej ciemności - nie tu chciałem wyjechać. Zamiast przed os. Młodego Górnika w Biskupicach wylatuję z tyłu szpitala na początku Biskupic. Zawsze uważałem, że nie jest to pora na zwiedzanie tej dzielnicy i po chwili znajduje to potwierdzenie przed jednym z barów. Nie wnikam kto się z kim leje, grunt, że skończyli się Farbeni i zaczyna Totentanz.
Zaczynają bardzo Comowato, a ja dość szybkim tempem mijam Biskupice i jadę - po raz kolejny w ciemnościach przez las - w kierunku Rokitnicy. Z przeciwka nadjeżdża samochód, zwalnia, wjeżdża na mój pas, wraca na swój... dziwnie się czuję, ale spoko... to panowie władza patrzyli co za wariat po nocy, w lesie na rowerze jedzie. Widać uznali mnie za niegroźnego i nie kazali się zatrzymywać. Totentanz (dla niewtajemniczonych to byłe pół składu KSU i jako menadżer Prezo - również KSU) w tym momencie przypomina mi stare Turbo (kto jeszcze pamięta "Dorosłe Dzieci"?).
Mijam Rokitnicę i po tradycyjnym podjeździe jestem w domu.
Totentanz: Farben Lehre 1:0
Zobaczymy co będzie po kolejnym odsłuchu.
Z muzyką się całkiem przyjemnie jeździ. Nawet jeśli nie zawsze jest ona tym czego oczekiwaliśmy,
Wzorem koleżanki dziś zakładam słuchawki, a właściwie słuchawkę na ucho i samotnie po 21 wyprowadzam rower. Trochę mży ale po wczorajszej przerwie chce mi się jechać. Trochę odreagować dzisiejszy dzień, trochę po to żeby posłuchać nowych płyt w samotności.
Na początek Farben Lehre "Snukraina" i kierunek Stolarzowice. Jedzie się świetnie, muzyka taka sobie. Dalej, Górniki, Wieszowa, muzyka wciąż przeciętna, a ściślej mówiąc strasznie przypominająca stare utwory, do tego teksty coraz bardziej mnie dobijają. Cytaty, slogany... wszystko jakieś takie oklepane. Nie wracam do domu. Jeszcze. Kierunek Grzybowice i dalej do Mikulczyc. Płyta coraz bardziej mnie nudzi. Jeszcze kółko po Mikulczycach i... ruszam w kierunku Biskupic zamiast do domu. Dobrze, że płyta się powoli kończy. Niestety do końca nic mnie nie ujęło, nie zaskoczyło. W przeciwieństwie do drogi, po jeździe w całkowitej ciemności - nie tu chciałem wyjechać. Zamiast przed os. Młodego Górnika w Biskupicach wylatuję z tyłu szpitala na początku Biskupic. Zawsze uważałem, że nie jest to pora na zwiedzanie tej dzielnicy i po chwili znajduje to potwierdzenie przed jednym z barów. Nie wnikam kto się z kim leje, grunt, że skończyli się Farbeni i zaczyna Totentanz.
Zaczynają bardzo Comowato, a ja dość szybkim tempem mijam Biskupice i jadę - po raz kolejny w ciemnościach przez las - w kierunku Rokitnicy. Z przeciwka nadjeżdża samochód, zwalnia, wjeżdża na mój pas, wraca na swój... dziwnie się czuję, ale spoko... to panowie władza patrzyli co za wariat po nocy, w lesie na rowerze jedzie. Widać uznali mnie za niegroźnego i nie kazali się zatrzymywać. Totentanz (dla niewtajemniczonych to byłe pół składu KSU i jako menadżer Prezo - również KSU) w tym momencie przypomina mi stare Turbo (kto jeszcze pamięta "Dorosłe Dzieci"?).
Mijam Rokitnicę i po tradycyjnym podjeździe jestem w domu.
Totentanz: Farben Lehre 1:0
Zobaczymy co będzie po kolejnym odsłuchu.
Z muzyką się całkiem przyjemnie jeździ. Nawet jeśli nie zawsze jest ona tym czego oczekiwaliśmy,