Weekendy to tylko z pozoru więcej czasu. A może raczej z powodu jego większej ilości niż zwykle, ma się wrażenie, że jest nieskończony i w efekcie zamiast go wykorzystać do maksimum powtarzamy sobie, że jeszcze zdążę, jeszcze chwilę lenistwa... Dziś też zamiast pojeździć przy porannym słoneczku ociągam się i dopiero przed zachodem słońca, po odwiezieniu dzieci do babci, udaje nam się wyjść na rowery. Nam, bo żona postanawia mi towarzyszyć.
Trochę późno więc cel bliski - Repty. Niestety moja małżonka nie przepada za ruchem drogowym i proponuje przejazd koło stawu na Helence, przez las i przez ulicę Przyjemną, która jednak szybko kończy się na ruchliwej trasie Gliwice - Tarnowskie Góry. Żeby nie stresować małżonki, przecinamy drogę i wpadamy do lasu. OK, jedziemy w kierunku Zbrosławic i najwyżej tam odbijemy na Repty. Droga mocno zmarznięta, koleiny ale żona dzielnie daje radę.
Kilka leśnych skrzyżowań, jedziemy na azymut, niestety po jakimś czasie droga robi zwrot prawie o 180 stopni i wracamy. Trudno, Repty będą innym razem. Jedziemy dalej, kilka zjazdów i podjazdów. Uciekam na chwilę żonie i kątem oka widzę dwie sarenki, niestety dostrzegły/usłyszały mnie i uciekają. W tym czasie moja żona zatrzymuje się by podziwiać... głuszca. Wydaje się to być niemożliwe, ale przegląd zdjęć dostępnych w sieci każe wierzyć, że to był faktycznie głuszec, tylko skąd tutaj? Chyba, że to coś o podobnym wyglądzie, ogonie...
Jedziemy dalej w stronę Rokitnicy i... dobrze, że Anetka jedzie pierwsza, bo gdybym jechał swoim tempem wpadłbym na przecinające nam drogę kolejne sarenki. Tym razem jest ich 1, 2, 3, ... 7, 8. Wow! I kto mówił, że Śląsk jest brudny?
Dalej przedzierając się przez gałęzie i ścięte drzewa ruszamy w stronę domu. Nie wszędzie da się przejechać.
Krótki postój na łyk czegoś ciepłego.
Usunięcie przeszkód z drogi i powrót do domu.
Krótko, powoli, ale fajnie... bo razem. Trzeba jednak te wolne dni lepiej organizować, żeby można było pojeździć bez patrzenia na zegarek...
Komentarze (18)
jahanbiker > zimorodki to w istocie piękne ptaszki, istne klejnociki, jak leci taki nad wodą w pełnym słońcu i lśni ehhhh :)
Pozdrowienia dla Wytrwałych. Myślę, że jak się zrobi trochę cieplej i wreszcie kupimy rower dla mojej Połówki Pomarańczy to wybierzemy się razem. Koło tych pięnków też wczoraj byłem z Beską(tak myślę)
No brawo!Grunt to dobrze się bawic i czuc "tego bluesa"Informuję że w Makoszowach nad wodą żyją zimorodki.Nie raz będąc na rybach je obserowałem. To taki dziwny ptak-ijakie było moje żdziwienie gdy wyczytałem jakie warunki do egzystencji potrzebują Pozdro
Galen Rzeczywiście jest trochę terenów gdzie można odpocząć zarówno sparcerując, jak i np. przykład jeżdżąc rowerkiem.
Ze strony UM w Zabrzu:
"O Zabrzu (przecząc stereotypowi miasta przemysłu węglowego) można powiedzieć, że jest to miasto zieleni; stanowi ona ponad 62% powierzchni miasta (pola, parki, lasy)"
Głuszec? Niestety to bardzo bardzo bardzo mało prawdopodobne, Reinrtodukcuje się obecnie głuszce w Beskidzie Śląskim ale to spory kawałek a ten gatunek przywiązuje się do stałego miejsca bytowania, poza tym jest typem samotnika i nie lubi towarzystwa ludzi, potrzebuje dużych kompleksów leśnych.... ale kto wiej, jakiś cień szansy jest :)
Bardzo sympatycznie! :) Gratuluję wspólnego wypadu i życzę jak najwięcej takich wycieczek. Idzie wiosna, będzie coraz cieplej, a więc łatwiej będzie Antkę wyciągać na dwa kółka. :)
Asica, dzięki. Myślę, że każde słowo otuchy jej się przyda... i będzie częściej mi towarzyszyła. Dziś dystans niezbyt duży, ale trochę ją wymęczyłem w tym terenie i przy takiej temperaturze :-)
michros Jak się nie udało pojeździć zbyt dużo, to trzeba energię w inny sposób wykorzystać :-)