Wściekłość

Środa, 23 stycznia 2008 · Komentarze(12)
Wściekłość.

Piąty dzień wolnego a ja 1(!) raz na rowerze. Nie dość, że zamiast tygodnia wolnego, mogłem wziąć tylko cztery dni, to jeszcze telefon mi się urywa. Do tego same spotkania rodzinne i zamiast pedałować spędzam czas w czterech ścianach. Na dodatek dziś piękny słoneczny dzień. Koszmar. Jestem wściekły dziś.

Jak śpiewa jedna z moich ulubionych kapel:

"Codziennie robię się coraz gorszy
Nienawiść rośnie we mnie i gniew
Wszystko co widzę chciałbym rozpieprzyć
Na wszystko pluję i wyć się chce"

19:00. Nic to, że ciemno, nic to, że na dworze -5C biorę rower i jadę.
Nie wiem gdzie i po co. Po prostu chcę jechać. Dobrze, że nie ma wiatru.

Rokitnica - Mikulczyce - przez Hagera i Bytomską do Zabrza. Dalej koło Straży Pożarnej, dworca i poczty wyjeżdżam na 3 Maja.

Nie interesuje mnie nic, dziś bez zdjęć, chcę po prostu jechać. Jednak nie, mijając Kościół św. Anny rzut oka i... zawracam.



Nie mogłem się oprzeć. Niestety zdjęcia bez statywu są... trudne.

Bocznymi uliczkami - cholerna kostka - wyjeżdżam na Roosvelta, mijam Kościół św. Józefa, stadion Górnika Zabrze i szybka decyzja... jadę na Sośnicę (ponoć nie jest to najbezpieczniejsza dzielnica Gliwic, ale dziś chyba szukam guza). Miałem zjechać do Maciejowa ale coś mnie podkusiło i jadę do Gliwic.

Do centrum wjeżdżam przez ul. Błogosławionego Czesława. Chyba to dobry patron dla tej ulicy. Ten zakątek nie cieszy się najlepszą opinią (zwany jest Trójkątem Bermudzkim) i faktycznie, o tej porze dziwnie przypomina mi klimaty warszawskiej Pragi. Na szczęście sił mi nie brakuje, jadę dalej, rzut okiem na naszą firmę (czyżbym nie mógł bez niej żyć?) i ląduję na Rynku w Gliwicach. Mimo środka tygodnia gwarno (szczególnie obok Gwarka).

Decyduję się jechać w stronę ulicy Śliwki i... niespodzianka - zakaz wjazdu rowerów. Tego się nie spodziewałem. Na szczęście obok druga niespodzianka - droga dla rowerów - co więcej po jednym pasie w każdą stronę i jeszcze pas dla pieszych! Dla mnie szok. Pierwszy raz w życiu jadę taką drogą. Szaleństwo.

Dalej kawałek Toszecką i drogą rowerową w stronę Tarnogórskiej. Po drodze mijam naszą lokalną Wieżę Eiffla (dziś bez zdjęć) i Tarnogórską powrót do domu.
Żerniki - Szałsza - Czekanów - Grzybowice - Rokitnica - Helenka.

W sumie szok, bo większość tras oświetlonych poza odcinkiem Rokitnica - Mikulczyce i Czekanów - Grzybowice. Do tego baterie w lampce chyba się kończą.

Po drodze się uspokoiłem. Pod koniec nawet nuciłem:

"To nic! To nic! To nic!
Dopóki sił,
Będę szedł! Będę biegł!
Nie dam się!"

W sumie powinno być: Bedę jechał :-)

Dla tych, którzy znają oba cytowane kawałki pewnie dziwnym się wydaje ich zestawienie (od punk rocka do poezji śpiewanej) ale zawsze słuchałem dziwnej muzyki.

Przy okazji to chyba moja najdłuższa wycieczka (wiem, że to nic w porównaniu z niektórymi wyczynowcami na BS :-) ).

Swoją drogą to chyba za dużo piszę w porównaniu z innymi ale jakoś tak traktuję to jako ciąg dalszy rowerowych wędrówek.

Już mi lepiej. Jednak 2 dni rowerowe z 5 wolnych :-)

Komentarze (12)

Stety - niestety... :)
Jeździć będziemy i tak! :D

Udanego dnia!

Mlynarz 10:38 wtorek, 19 sierpnia 2008

Rzeczywiście trasa w dużej częśći podobna do tej, którą jechaliśmy ;-)

Fajnie się dzięki Tobie wraca do starcyh opisów :-)
Jesień... niestety już coraz bliżej...

djk71 08:53 wtorek, 19 sierpnia 2008

Ja już wiem co sobie zanucę, jak jutro (a właściwie dzisiaj) wsiądę na rower.

Dobrze, że piszesz. Niektórzy lubią to czytać. Na przykład Młynarz. ;P

Jakoś tak mi się skojarzył Twój opis z naszą wspólną wycieczką w sierpniu, kiedy to byliśmy razem z Wiktorem w Gliwicach i odwiedziliśmy radiostację, był właśnie "trójkąt", ryneczek i Twoja firma. :)

Pozdrawiam!

p.s.
Jeszcze dwa miechy ciepła, potem mokra jesień i znów się zacznie jeżdżenie w minusowej temperaturze. :D
Korzystajmy więc lepiej!

Mlynarz 02:08 wtorek, 19 sierpnia 2008

Dzięki. Też mam nadzieję, że go będzie jak najmniej.

djk71 23:29 czwartek, 24 stycznia 2008

Gratuluję reprezentacyjnego roweru ! Oby tylko nie było stale błota - taka zima -:(

jotwu 17:23 czwartek, 24 stycznia 2008

vanhelsing
Coś w tym jest.
W końcu to mój najdłuższy dystans mimo mrozu i ciemności.

djk71 11:52 czwartek, 24 stycznia 2008

jak się jeździ wkur..rzonym to można fajnie pocisnąć ;D Bo wtedy ( bynajmniej ja tak mam ) chce się jakoś wyładować tą złą energię :P

Pozdro ;]

vanhelsing 11:37 czwartek, 24 stycznia 2008

DMK77
Wczoraj niestety trwało to u mnie trochę dłużej, miałem dość.
W sumie to może to jest też niezła piosenka do nucenia :-)

djk71 10:47 czwartek, 24 stycznia 2008

Wolałbym jednak jeździć bez wściekania się :-)

Dzięki, co prawda Księżyc bawił się ze mną w kotka i myszkę co chwilę się chowając za chmurami ale jakoś fotka wyszła, choć i tak nie jest to zdjęcie najwyższej klasy.

Również pozdrawiam obie Panie :).

djk71 10:41 czwartek, 24 stycznia 2008

nocna fotka + Twoj opis = mroczne i "mocne" wrażenia z czytania opisu :D
hehe
eh tak to jest, jak człowiek chce odsapnąc od codziennosci a tu wszyscy biją na alarm i układają bez Twojej wiedzy plan dnia ;))
można się wściec :D

Ale fotka tak, tak.... bajer jest:)

Pozdrawiam :)))))))

Aga 09:10 czwartek, 24 stycznia 2008
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa losis

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]