Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2019

Dystans całkowity:190.76 km (w terenie 37.00 km; 19.40%)
Czas w ruchu:20:36
Średnia prędkość:10.04 km/h
Maksymalna prędkość:50.62 km/h
Maks. tętno maksymalne:197 (97 %)
Maks. tętno średnie:181 (89 %)
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:11.22 km i 1h 05m
Więcej statystyk

Interwały w Walentynki

Czwartek, 14 lutego 2019 · Komentarze(0)
Na ostatnich zajęciach TRX (niektóre mięśnie do dziś czuję) Adam namówił mnie na dzisiejsze zajęcia interwałowe na bieżni. Nie bardzo mi się chciało, ale byłem ciekaw jak to będzie wyglądało, szczególnie, że to bieżnie bezsilnikowe.

Kiedy przyszedłem czekała już Celina i zajęła nam bieżnie obok siebie. Jako nowicjusz dostałem najpierw instrukcje o co w tym wszystkim chodzi i się zaczęło. Niestety nie dotarł Adaś. Początek spokojny, rozgrzewka, bez problemu.

A potem się zaczęło. W przeciwieństwie jednak do TRX-ów tu dałem radę, choć nie ukrywam, że puls szalał, a lało się ze mnie równo ;-) W sumie to zupełnie nie to czego się spodziewałem, ale było sympatycznie.

Najlepsze jednak było przede mną... W szatni spotkałem... Adasia... któremu pomyliły się godziny. Jego mina na mój widok... bezcenna :-)

Potem szybki powrót do domu. W końcu dziś Walentynki.

I to rozumiem :-) © djk71


TRX - to człowiek ma tyle mięśni?

Wtorek, 12 lutego 2019 · Komentarze(0)
Coś mnie podkusiło... Wróć!
Ktoś mnie podkusił... Wróć!
Celina mnie skusiła... żeby przyjść na zajęcia z TRX-a.

Jakoś tak jej uległem. Co prawda miałem w pamięci jak po nich wyglądał Adaś, ale co tam... Może nic z tego nie wyjdzie...
Wyszło. Zapisała mnie i trzeba było się pozbierać choć niezbyt mi się chciało. Kiedy przyjechałem do klubu już czekała. Po chwili dołączył Adam i... się zaczęło.

Na początku niby prosto, wręcz czułem się lekko zawiedziony, ale z każdą minutą ilość potu jaka ze mnie kapała wskazywała, że skończyła się zabawa. Mieliśmy nawet z Adasiem plan żeby się wymknąć, ale nasza instruktorka uparcie tkwiła przy wyjściu :-) Chyba coś przeczuwała. :-)

Niestety w pewnym momencie dały o sobie znać moje dłonie. Nie byłem w stanie złapać uchwytów. Chwila przerwy, ale potem udało się wrócić do ćwiczeń.

Po zakończeniu przestudiowałem wiszące w szatni plakaty.

Tyle mięśni? © djk71

Co więcej zacząłem podejrzewać , że są prawdziwe...
Pewnie jutro rano się o tym przekonam.

Obawiam się jednak, że jeszcze tam wrócę :-)

Nowe wyzwania?

Poniedziałek, 11 lutego 2019 · Komentarze(1)
Po sobotnim bieganiu na orientację w Jaworznie, wczoraj był plan żeby pokręcić. Zmęczenie jednak szybko dogadało się z lenistwem i dzień spędziłem niezbyt aktywnie.

Dziś trzeba było nadrobić i to od rana, bo co prawda wieczorem też tu będę,a le w innym celu ;-)
W klubie chyba coś wiedzą o moich skłonnościach do leniuchowania, bo dostałem książeczkę z wyzwaniami ;-)

I znów jakieś wyzwania © djk71

SilesiaRace 2019 - Jaworzno

Sobota, 9 lutego 2019 · Komentarze(3)
SilesiaRace - ostatni raz startowałem tu dwa i pół roku temu w Kuźni Raciborskiej - wtedy z Alą wybraliśmy trasę przygodową. Była super zabawa. Pierwszy raz (choć wtedy to nie było chyba jeszcze pod taką nazwą) byłem na imprezie u Marcina w 2011 - wtedy byłem w szoku gdy od startu wiele osób zaczęło biec... dla mnie bieganie było wtedy BE :-). Tak czy owak zawsze było świetnie.

Tym razem gdy padł pomysł startu w Jaworznie od razu się zapaliłem do tego. Do tego kilka innych osób z firmy też. Problemem był wybór trasy. Bieg, rower, czy może jednak przygodowa? Adasia i mnie kusił miks biegania, pedałowania i pływania kajakiem. Dziewczyny jednak przekonały nas, że kajak w lutym to może nie jest najlepszy pomysł. Stanęło na trasie pieszej 25 km.

W sobotni poranek w Jaworznie spotykamy się w piątkę. Oprócz mnie chyba tylko Ania ma wcześniejsze doświadczenie w szukaniu lampionów, choć tylko rowerowo. Dla Celiny, Teresy i Adam to chyba debiut. Klasyfikacja solo, ale można się poruszać w grupach. Decydujemy się szukać punktów razem.

Etisoft Running Team przed startem w bazie © djk71

Oczywiście będziemy starali się zaliczyć wszystkie punkty w jak najlepszym czasie, ale stawiamy głównie na zabawę i integrację ;-)

Odprawa i start
Przed startem spotykam kilka dawno nie widzianych osób, udaje się chwilę porozmawiać. Po chwili zaczyna się odprawa. Marcin opowiada co nas czeka na trasie.

Multimedialna odprawa © djk71

Po chwili wychodzimy na zewnątrz i dostajemy po dwie mapy i opis punktów. Teraz szybkie planowanie trasy - nie do końca szybkie, bo kiedy my kończymy planowanie, na starcie już chyba nie ma nikogo. Trudno, dogonimy ich... :-) Chyba :-)

No to zaraz zaczynamy © djk71


PK1 - pomnik - Ostatnie drzewo z rzędu, drzew na SW od pomnika
Biegnąc w stronę pierwszego punktu przecinamy velostradę. Robi wrażenie, choć Teresa od razu sprowadza nas na ziemię informując, że to tylko kilka kilometrów. Dobre i to na początek.
Właściwie nie muszę patrzeć na mapę, bo punkt jest ewidentny i nasza gospodyni prowadzi nas do niego bezbłędnie.

W sumie nawet nie wiem co to za pomnik © djk71

Na miejscu mała kolejka, ale to normalne na początku trasy.

W kolejce do... drzewa :-) © djk71

PK2 - koniec alejki - Ostatnia ławka po N stronie alejki
Tu już patrzę na mapę, biegniemy kawałek velostradą, a potem na skróty. Na chwilę zatrzymują nas światła, ale po chwili znów pędzimy do punktu.

Gdzieś na końcu alejki jest punkt © djk71

Ciepło. Bardzo ciepło. Gdy przyjechaliśmy do bazy, to stojąc przy aucie było dość chłodno i każdy założył na siebie coś więcej niż chyba pierwotnie planował. Przy punkcie część z nas się rozbiera.

PK 3 - geosfera - Budynek dyrekcji GeoSfery
Geosfera brzmi dla mnie dość intrygująco. Kojarzy mi się z czymś wokół ziemi. Biegniemy po raz kolejny skrótem.

Na skróty © djk71

Pieszo można sobie na więcej pozwolić niż rowerem. Geostrefa okazuje się miejscem gdzie można miło i aktywnie spędzić czas.

Część edukacyjna © djk71

Tam gdzieś jest punkt i ciasteczka © djk71

Podbijamy punkt i częstujemy się ciasteczkami. Okazuje się, że była nawet herbata, ale tego nie zauważyłem.

Mamy kolejny punkt © djk71

PK 4 - róg lasu
Tu już mniej oczywisty punkt, ale i on po chwili biegu jest naszym łupem. Teraz przed nami zmiana mapy.

PK A - Tablica z planetą Merkury - Z tyłu tablicy
Tym razem biegniemy w okolice jakiegoś zbiornika wodnego w kamieniołomach. Miejsce wygląda ciekawie (z tego co potem zobaczę na mapie jest tu nawet centrum nurkowania). Przez chwilę zaczynam się czy zacząć od punkt A, czy B, w końcu wybieramy pierwszy wariant.

Ładne miejsce © djk71

Żeby nie było za łatwo mamy po drodze schody. Super ;-) Nie wiem, czy ekipie tak dały w kość, czy też wręcz przeciwnie nawet ich nie zauważyli, bo punkt też mijają i biegną dalej. Czasem warto poczytać, co jest w opisie :-)
Wracamy tymi samymi schodkami, a kawałek dalej będą kolejne :-)

W dół jest łatwo © djk71


A skąd tu wydra? © djk71

I ruszamy na kolejny punkt © djk71

PK B - Meander strumienia - Na N od drogi, Po E stronie strumienia
Następny lampion blisko, problem pojawi się po jego podbiciu, bo trzeba będzie się przedostać na drugą stronę strumyka.

I co teraz? © djk71

Jakoś damy radę © djk71

Nikt nie mówił, że będzie łatwo © djk71


Łatwo nie jest © djk71

Ciekawe kto wpadnie © djk71

Jest wesoło :-). Postanawiamy uzupełnić przy okazji kalorie.

PK C - Szczyt górki
Szczyt wzniesienia, choć nie jest tuż przy ścieżce nie sprawia problemu.

Punkt na górce © djk71

Większym problem jest momentami ścieżka. Robi się coraz cieplej i wszystko zaczyna się topić.

PK D - Skrzyżowanie rowów
Za nami już 14 km i ponad dwie godziny w terenie. Czuć lekkie zmęczenie, bieg zaczyna się zmieniać w marszobieg. Docieramy do skrzyżowania gdzie spotykamy Monikę z ekipą. Nie trafili do punktu i próbują go wziąć z drugiej strony. Moim zdaniem trudniejszej, bo tutaj do punktu nie prowadzi żadna ścieżka. Inna sprawa, że my też planujemy atak od północy.
Na odprawie nie usłyszałem w jakiej skali jest ta mapa, a na trasie nie zauważyłem podziałki :-( W efekcie biegniemy trochę na czuja. Wydaje mi się, że powinniśmy skręcić w prawo, ale chyba zbyt cicho wyraziłem swoje zdanie i pobiegliśmy dalej. Niestety punktu nie ma :-(
Jeszcze raz spoglądam na mapę i... rzeczywiście pobiegliśmy do kolejnej przecinki. Teraz trzeba naprawić błąd. Próbujemy ataku od południa. Poruszamy się lewą stroną strumienia, jest mokro, ale dajemy radę.

W końcu go mamy © djk71

Na miejscu kolejne ćwiczenia fizyczne :-)

Kolejna przeprawa © djk71

PK E - Szczyt górki
Biorąc pod uwagę, że droga do punktu była właściwie na azymut, do następnego też ruszmy w ten sam sposób. Jest trochę śmiechu, ale w końcu docieramy do ścieżki. Teraz w lewo, potem w prawo, potem znów w lewo, pod górkę i po raz kolejny dziś dziurkujemy karty. Jakie to proste... kiedy się czyta popijać kawę w ciepłym mieszkanku. Tymczasem z nami już prawie 18 km i 3 godziny walki ;-)

PK F - Brzeg jeziorka
Chwila asfaltu, niby łatwiej, ale chyba wolę ( i ekipa też) teren. Jest ciekawiej (i nie ma samochodów).
Do jeziorka docieramy bez problemów. Jeszcze tylko trzeba znaleźć punkt, ale za drugim podejściem mamy go.

PK G - Drzewo - Po W stronie ogrodzenia (na zew. ogrodzenia).
Na hasło, że teraz będziemy szukali punktu G dziewczyny bardzo się ożywiają. Słychać komentarze "Ciekawe jak Wam pójdzie".
Poszło doskonale. Trafiamy bezbłędnie.

PK 5 - skrzyżowanie szlaków - Tablica informacyjna, z tyłu
Koniec punktów z mapy dodatkowej. Wracamy na mapę główną. Ekipa rusza, my z Celiną zamykamy tyły. Rozmowy o dzieciach i szkołach tak nas pochłaniają, że kiedy dobiegamy do punktu... nawet nie zauważam tego i prawie zapominam podbić punkt.
Dobra, to już końcówka ale trzeba być skupionym do końca.

PK 6 - między laskami - Rozłożyste drzewo
Teraz biegniemy na przełaj po zaśnieżonym polu.

Przez pola... © djk71

W lecie nie bardzo by to było możliwe. Tereska chyba widząc, że tempo spada karmi nas żelkami. Po chwili jesteśmy przy punkcie. Dzięki dziewczynom, z którymi mijamy się od jakiegoś czasu przy punktach nie musimy się zastanawiać, które to drzewo.

PK 7 - muzeum - Trzy punkty w muzeum 7A, 7B, 7C
Muzeum - prosty punkt, a właściwie punkty, tyle że najpierw trzeba zmierzyć się z kolejnymi podbiegami ;-) Dajemy radę. Wbiegamy do miasta.

Oryginalny pomnik © djk71
Rynek w Jaworznie? © djk71

Po chwili trafiamy do muzeum. Bez biletów mamy okazję je pozwiedzać.

Czas na zwiedzanie © djk71

Wygląda ciekawie, ale dziś nie ma czasu na zagłębianie się w historię.

Ciekawie, ale nie ma czasu © djk71

Mimo to ciekawy pomysł ;)

PK 8 - galeria handlowa - Klub fitness, Fabryka Formy, przy wejściu
Ostatni punkt też ciekawy - galeria handlowa. Biegniemy jakbyśmy właśnie wyczytali w gazetce promocyjnej, że dziś dają 3 kostki masła w cenie dwóch ;-) Budzimy zainteresowanie tych którzy przyszli tu na zakupy (albo żeby "ciekawie" spędzić weekend). Wewnątrz okazuje się, że punkt jest na piętrze, ale tym razem zamiast podbiegu mamy ruchome schody ;-).

Meta
Znów jesteśmy na velostradzie. Teraz już tylko trzeba dobiec do mety. Ostatnie dwa kilometry. Jest super, mamy komplet. Na mecie meldujemy się godzinę przed końcem limitu czasu. W sumie była tylko jedna wtopa (PK D). Jak na biegowy debiut wyszło dobrze. Ale czujemy zmęczenie. Spore zmęczenie. Czas na posiłek. Chwilę później część z nas decyduje się na szybki prysznic, część postanawia skomponować się zapachami z resztą uczestników :-)

W oczekiwaniu na zakończenie przeglądamy zdjęcia, dzielimy się wrażeniami z innymi uczestnikami, wreszcie zastanawiamy się co zrobimy w domu po wyjściu z wanny ;-)
W naszej drużynie Celina okazuje się szczęściarą losując nagrodę - super, należało jej się. To chyba jej najdłuższy dystans ;-)

Brawa dla wszystkich i... coś czuję, że to nie był nasz ostatni raz na takich zawodach. Co prawda kalendarze mamy pełne na ten rok, ale... kto wie.... ;-)
Ania, Celina, Teresa, Adam - dzięki wielkie za super zabawę i wzajemne wsparcie na całej trasie :-)

Pierwsza setka za mną

Czwartek, 7 lutego 2019 · Komentarze(1)
I znów na bieżni. Tym razem od razu po pracy. Ludzi więcej niż rano, ale wybór bieżni wciąż spory.
Kobranocka na Spotify i do roboty. Całkiem przyjemnie, w równym tempie, pod koniec lekkie przyspieszenie. Jest ok.

W sumie 100 km za mną. Póki co nie za jednym zamachem ;-) Od początku roku, łącznie. Ale i tak nie jest źle.
Zobaczymy jaki będzie efekt w sobotę.

Pusto na bieżniach o poranku

Środa, 6 lutego 2019 · Komentarze(0)
Popołudnie zajęte więc trzeba się poruszać rano. Basen czy siłownia? Wybieram bieganie... na bieżni.

Pół godziny później niż planowałem, ale jak się okazuje i tak stosunkowo wcześnie melduję się w siłowni.
Wcześnie bo... wiatr hula w środku. To znaczy mimo, że bieżnie pusta, od czasu do czasu ktoś wpada tylko na krótką rozgrzewkę, to jednak z 20-30 osób pewnie jest. Choć jak na to miejsce to tyle co nic...

Pusto tu o poranku © djk71

Godzinkę potruchtałem z Kazikiem i jest mi dobrze. Jednak wciąż lubię jego kawałki.

Mgliście

Wtorek, 5 lutego 2019 · Komentarze(0)
Wczoraj narzekałem na śnieg i wodę, dziś dla odmiany mgła. Już się boję co czeka nas jutro.


Mgliście o poranku © djk71

Już dwa i pół tygodnia jak nie byłem na basenie. Bo ciągle coś... Dziś też wstałem później niż chciałem. Mimo to biorę torbę z rzeczami do pływania. Jak nie przed pracą to może uda się po.

Podjeżdżam jednak pod pływalnię w drodze do firmy. Pusto. Właściwie sam jestem na torze. W sumie to na wszystkich torach jest taka pustka. Tradycyjnie grzbiet. Zaczynam momentami mieć wrażenie, że jak się zamyślę to w sumie nie zauważam, że płynę. Muszę uważać żeby nie usnąć ;-)


Dycha na bieżni

Poniedziałek, 4 lutego 2019 · Komentarze(0)
Śnieg, deszcz, śnieg... i jak tu ćwiczyć na dworze?

No dobra, wiem, że się da, ale zawsze jest to powód żeby odpuścić... Co prawda w sobotę po mokrym jeździłem, ale wczoraj odpuściłem. Dziś ranek też nie wyglądał optymistycznie. Tzn. było klimatycznie... a potem trzeba było odkopać samochód...

Niby ładnie... ale wolę lato :-) © djk71

Wieczorem w planach lekarze więc jedyne wyjście zaraz po pracy. Trochę nietypowo, ale skoro w domu szpital to i tak idę sam.

Dziś w spokojniejszym niż ostatnio tempie i od razu lepiej. Tętno powoli tylko w górę, dopiero dziewiąty kilometr trochę szybciej i to było widać i czuć :-) W sumie udało się dychę przebiec. Gdyby nie obowiązki pewnie mógłbym więcej, ale rozsądek też mówił, że pora kończyć... W końcu nie można się za bardzo zmęczyć przed sobotą ;-)


Mokro wszędzie

Sobota, 2 lutego 2019 · Komentarze(0)
Ciepło, bez deszczu i wolny dzień. Aż się prosi żeby iść na rower. Taki jest plan od wczoraj. Rano zniechęcająco wyje wiatr za oknem... Potem jadę na mecz chłopaków i... wszędzie mokro... ulicami płynie woda... Też nie zachęca.

Wracam do domu, coś przekąszam i... nie chce mi się. Ubrania przygotowane, rower gotowy, a... mnie przeraża ta woda.

W końcu jednak ubieram się i ruszam, choć na chwilę. Po 200-300m żałuję, ze nie mam błotników... twarz cała mokra... reszta podobnie. Trudno, jadę. Do lasu nawet nie próbuję wjeżdżać. Nie dość, ze mokro to jeszcze ślisko. Trudno, będzie asfalt i to raczej ten główniejszy. Nie lubię, ale co zrobić. Do tego na najszerszych oponach jakie mam.

Kierunek Radzionków. Księża Góra, potem Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR. Ciekawe czy kiedyś uda się mi zajrzeć do środka.

Tablica na budynku © djk71

Smutna historia © djk71

Jako, że mi mało to jadę jeszcze trochę dookoła. W końcu docieram do domu. Mokry, ale zadowolony.
I w sumie przejechałem już dwa razy tyle kilometrów co w sumie w styczniu ;-)