Śnieżka 2012
Kiedy rok temu zjechałem ze Śnieżki wiedziałem, że jeszcze tu wrócę. W tym roku zapisaliśmy się razem z Amigą i dotarliśmy tam :-)
Zdobywcy Snieżki 2012© djk71
Ale po kolei...
Do końca nie byłem pewien, czy to dobry pomysł biorąc fakt, że w tym roku nie ma kiedy jeździć… Wjazd na Hrobaczą Łąkę tylko mnie w tym utwierdzał.
Skoro się jednak powiedziało: A to trzeba było powiedzieć: B. Praktycznie do piątku nie było pewne jak, kiedy i w jakim gronie pojedziemy. Był plan połączenia wyjazdu z urlopem, z weekendem… Wyszło na to, że wczoraj pojechaliśmy z Darkiem sami rano żeby jeszcze mieć czas pojeździć chwilę po okolicy. Niestety pogoda, droga, problemy z noclegiem sprawiły, że udało się tylko zrobić dwa kółka serwisowe w pobliżu kwatery. Szkoda, bo tereny tu piękne do jazdy, do chodzenia, do odpoczynku…
Dziś spokojnie, porządne śniadanko, pakowanie i ruszamy na start. Po drodze, korzystając z chwili przejrzystego nieba sprawdzamy gdzie mamy dziś dotrzeć...
Tam dziś wjedziemy...© djk71
Na miejscu już trochę ludzi. Zarejestrowaliśmy się już wczoraj więc dziś nie musimy czekać w kolejce. Jako, że jesteśmy już przebrani ruszamy na krótką rozgrzewkę. Ciepło. Chyba jednak wybiorę wariant krótki. Na zjeździe już chłodniej, kiedy się stoi też. Na dole jest około 13 stopni, na szczycie około 5. Decyduję się jechać w krótkich spodenkach, i koszulce z krótkim rękawem, pod którą jednak wkładam długi rękawek :-) Reszta ciuchów zostanie zawieziona na górę wozem technicznym.
Szybkie spotkania ze znajomymi i ruszamy.
Gotowy do startu© djk71
Do Wangu pierwsze 4km asfaltem. Czołówka pewnie już walczy, ja jadę swoim tempem, wiem, że najgorsze zacznie się po zjeździe z asfaltu. Po drodze dołącza do nas pies, który… dobiegnie do szczytu i wróci również z nami.
Podjazd pod Wang i już pierwsze odpoczynki, pierwsze podprowadzenia. Jadę.
Na punkcie pomiarowym Darek ma nade mną około 30 sek. przewagi.
Odcinek za świątynią, który w zeszłym roku musiałem prowadzić, teraz przejeżdżam, choć nie powiem, że bez wysiłku.
Niestety, daje to znać o sobie po chwili. Odcięcie prądu. Jadę, ale nie mam siły. O ile wcześniej zdarzyło mi się kogoś wyprzedzać to teraz wszyscy wyprzedzają mnie.
Mimo to jadę. Drugie miejsce, które w ubiegłym roku mnie pokonało to okolice Strzechy i… choć walczę dzielnie to… zaczynam odczuwać ból lewej nogi, ścięgno (czy co to tam jest) pod kolanem. To dobry powód żeby usprawiedliwić sobie zejście z roweru. Człowiek tylko szuka takich przyczyn, wytłumaczeń… W życiu też... Szkoda. Nie uda się wjechać bez zsiadania z roweru :-( Tu Amiga ma już ponad 3 min. przewagi nade mną.
Prowadzę trochę w ślimaczym tempie. Nie, tak nie można. Siadam i jadę. Ciężko ale jadę. Jest coraz chłodniej ale na razie to nie przeszkadza. Mijam Śląski Dom i wiem, że to już blisko. Ciekawe czy dam radę podjechać? W zeszłym roku mnie zwiało i na metę wszedłem. Teraz jadę. Mijam feralne miejsce, ale przed samym końcem zatrzymuję się. Podprowadzam jakieś 20 metrów i… nie… wjadę… Muszę… Wjeżdżam :-)
Wjechałem ;-)© organizatorzy Uphilu
Czas 01:48:06. Ponad 8 minut lepiej niż w zeszłym roku. M4: 50/61, Open: 311/384. Szału nie ma. Wynik lepszy niż w zeszłym roku, dwa zejścia z roweru zamiast trzech i przejazd przez linię mety zamiast przejścia. W sumie powinienem być zadowolony ale czuję jakiś niedosyt.
Na mecie Darek uciekł mi ponad 10 minut. Ładnie pojechał.
Jestem...© djk71
Herbatka, założenie cieplejszych ciuchów i pamiątkowe zdjęcia, gdy choć na chwilę chmury na to pozwalają. Oczekiwanie na zjazd. Im dłużej stoimy tym zimno staje się bardziej odczuwalne. W końcu ruszamy. Jedziemy oczywiście za samochodem żeby ludzie nie szaleli, co kilka kilometrów zatrzymując się w oczekiwaniu na tych, którzy jadę na końcu. Momentami postoje są zbyt długie. Chłodno.
Gdzie reszta?© djk71
W końcu stadion.
Przebieramy się, jemy coś na szybko i czekamy na dekorację. A na podium staje również… Amiga :-)
Jednak podium ;-)© djk71
Drugie miejsce Amigi© djk71
Fajnie było, ale szkoda, że nie udało się połączyć tego wyjazdu z dłuższym pobytem tu. Szkoda, ze nie udało się lepiej pojechać, ale tu cudów nie ma… Dobrze, że… było sucho, bo gdyby lało jak wczoraj…
Czy jeszcze tu wrócę? Chyba tak… Chyba, bo nie chcę niczego planować… Tegoroczne plany ktoś tam na górze wyśmiał, więc…