W13D7-LONG RUN, • Run in Z2, easy pace, 90 minutes. • Run in Z3, marathon pace, 60 minutes. • Cool down, 5 to 10 minutes. • Stretch.
Po wczorajszym rowerze wydawało mi się, że dzisiejszy bieg nie będzie jakoś wyjątkowo trudny. Wydawało mi się. Żeby utrzymać przez 1,5h tętno w drugim zakresie musiałem naprawdę wolno truchtać. I nie wiem czy to nie było najbardziej męczące. Z każdą chwilą coraz cięższe też nogi były.
Kiedy przyszło zmienić strefę puls na Z3 to... brakło sił. To znaczy udało się i całość treningu zrobiona choć tempo wciąż żółwie. I zaczynam się zastanawiać czy to prognoza tempa na maraton? Niedobrze to wygląda.
W12D7-LONG RUN • Run in Z2, easy pace, 135 minutes. • Run in Z3, marathon pace, 45 minutes. • Cool down, 5 to 10 minutes. • Stretch.
Po południowym wbieganiu na wieżę, wróciłem do domu, zjedliśmy obiad i przyjechaliśmy na memoriał lekkoatletyczny do Chorzowa. To znaczy rodzinka na memoriał, a ja pobiegać w tym czasie.
Niestety jeszcze przed startem rozpoczęły się problemy żołądkowe, które towarzyszyły mi przez całą pierwszą i jak się potem okazało ostatnią pętlę. Pod koniec doszła jeszcze kolka i odpuściłem.
Niedobrze, bo to drugie długie wybieganie, którego nie zrobiłem w całości. Dobrze, że się ruszyłem po kryzysie.
Ale co to był za bieg... Ciśniemy na wieżę - ciśniesz z nami? - jako jednym z pierwszych udało nam się odwiedzić wyremontowaną wieżę ciśnień przy Zamoyskiego. Brawo dla Miasto Zabrze!
Ja jestem zadowolony choć chyba trochę zbyt asekurancko pobiegłem - nie potrafiłem wyczuć tempa i bałem się, że zbyt szybko mnie odetnie, a tu zbyt szybko się skończyło.
Niby wiedziałem, że nastąpi, a jednak jestem zaskoczony - nie tym, że nadszedł, ale tym, że nie potrafię sobie z nim poradzić.
Niektórzy wiedzą, że wybrałem sobie jeden z 16-tygodniowych planów przygotowawczych Garmina, który miał mi pomóc w treningach. I rzeczywiście pomógł... 11 z 16 tygodni to uczciwe, regularne treningi - czy miały się przełożyć na lepszą formę to finalnie by się okazało na maratonie. Póki co biegało mi się coraz lepiej i lżej... No właśnie biegało...
Zakończenie 11. tygodnia to długie trzygodzinne wybieganie, które zbiegło się z intensywnym weekendem, bezsennymi nocami i w efekcie zakończyło się niespełna dwugodzinnym biegiem i przerwanym treningiem. Niby nic takiego, przecież to i tak plan ogólny, a nie personalizowany pode mnie i pod każdy kolejny tydzień, a jednak coś pękło...
Pękło tylko nie do końca wiem gdzie.
Poniedziałek przerwa, wtorek trening zakończony zaparkowaniem pod siłownią i powrotem do domu, w środę udało się nawet zaplanować powtórkę niedzieli i rozpocząć bieg na bieżni tylko, że... zszedłem z niej po 13 minutach...
Dzień później nawet nie myślałem o treningu. To znaczy myślałem, ale nie w sensie żeby coś w tej kwestii zrobić
Czy to zmęczenie, czy coś innego? Sam nie wiem, może kumulacja wszystkiego...
Powrót demonów.... I to nie tych wielkich, strasznych, których mógłbym się obawiać, spodziewać, tylko innych, tych z którymi nie potrafię się zmierzyć, bo... są zbyt małe, zbyt niezauważalne, pojawiające się znikające znienacka... i atakujące hurtem...
To słowa lub ich brak, to ludzkie zachowania, na które wydaje mi się, że już jestem odporny, a potem znów okazuje się, że nie...
To moje działania lub... ich brak...
A może to urlop, a dokładniej mówiąc powrót z urlopu i zderzenie się z rzeczywistością? Na urlopie podobał mi się spokój jaki w wielu miejscach miałem okazję zaobserwować. Brak pośpiechu, czas dla siebie, czas dla innych... Znów miałem czas żeby spojrzeć na wiele rzeczy z dystansu, znów miałem czas żeby usiąść przy kawie i... przypomnieć sobie jak to jest przyglądać się innym.... zastanawiając się kim są, co robią... jak kiedyś.... dawno temu...
A tu znów pośpiech, gonitwa, walka z wiatrakami...
Nie wiem... nagle zniknęła chęć do biegania... i nie tylko do tego...
Czy wróci? Oby.... Trzymajcie kciuki.
W10D7-HALF MARATHON 21.08 km w Z3 RACE DAY! GOOD LUCK!
Dziś miał być półmaraton. Nic w najbliższej okolicy nie było, a trochę szkoda. Szkoda, bo co prawda trening zrobiliśmy wspólnie z Piotrem, ale nie do końca taki jak powinniśmy. Do końca zmieniały nam się plany, a nawet jak już wiedzieliśmy co i gdzie to jeszcze trochę nam się czas przesunął. Ważne jednak, że się udało.
Wcześniej wizyta na turnieju piłki ręcznej i podziwianie Strefy Carnall w Zabrzu.
Pojechaliśmy do parku w Gliwicach pobiegać na trasie Prowokacji Gliwickiej. Zakładaliśmy, że będzie pusto i rzeczywiście tak było. Pięć pętli po parkowych ścieżkach. Skończyliśmy już o zmroku, ale było fajnie.
Sporo po rozmawialiśmy i to... chyba mocno wpłynęło na czas treningu, bo... tętno szybciej rosło i trzeba było zwalniać. Zabrakło też tej adrenaliny jaka pojawia się zawsze na zawodach, a to chyba też było celem treningu - zobaczyć jej wpływ.
W10D6-EASY RUN • Run in Z2, easy pace, 20 minutes. • Cool down, 5 to 10 minutes. • Stretch.
Jednak wolę robić treningi rano, bo potem... się nie chce... :) Nawet jeśli ma być krótko. Oczywiście jak zawsze... dopóki się nie wyjdzie z domu, bo potem jest ok. Dziś bardzo fajnie, lekko, musiałem się pilnować żeby nie wyjść poza Z2.
Inna sprawa, że zorientowałem się, że cały ten tydzień tętno mierzy mi z nadgarstka, bo w pasku siadła bateria. Stąd może czasem dziwne wskazania.
W10D4-THRESHOLD RUN • Run in Z2, easy pace, 10 minutes. • Run in Z4, threshold pace, 10 minutes. • Run in Z2, easy pace, 10 minutes. • Cool down, 5 to 10 minutes. • Stretch.
Kiedy wyszedłem rano na balkon powiało chłodem. Do tego stopnia, że za chwilę wskoczyłem pod kołdrę i ciężko mi się było zebrać. Czas jednak gonił więc założyłem cienką koszulkę ale z długim rękawem. W sumie krótki trening, a nie chciał za nic wyjść.
Najpierw nie potrafiłem wejść w drugi zakres, potem w czwarty, a potem gdy znów miał być drugi nie potrafiłem zejść z trzeciego. Dziwnie.
W10D3-EASY RUN
• Run in Z2, easy pace, 30 minutes.
• Cool down, 5 to 10 minutes.
• Stretch.
Po tygodniu biegania z muzyką dziś znów książka w słuchawkach :)
Słowa zawsze były i są w naszym życiu bardzo ważne. To nie przypadek, że połączyła nas poezja... Josifa Brodskiego, a później Steda i innych. To nie przypadek, że zawsze słuchaliśmy jednocześnie poezji śpiewanej, punk rocka, a nawet rapu, bo tu i tu ważny był przekaz.
W ustach artystów przygrywających nam do kawy pitej na Starym Mieście, czy w historii o kawie opowiadanej nam przez baristę w innym z tamtejszych lokali.
i... w oryginalnym miejscu jakim jest Dom Słów. Ciekawe miejsce, po którym oprowadził nas człowiek z pasją... tam też od razu przyszły nam do głowy teksty Jacka Kaczmarskiego...
Słowa były wszędzie... bo są ważne... Bo powinniśmy ich używać. Powinniśmy nie tylko mówić, ale też czytać, słuchać i próbować zrozumieć...
Choć czasem trudno je poskładać do kupy...