Wczoraj odpuściłem trening, do gardła doszedł katar. Dziś jednak nie mogłem sobie odmówić spinningu. Dziś wyjątkowo prosta była wizualizacja kiedy usłyszałem: w lesie, giną ścieżki, nie wiadomo gdzie jesteś... Nie musiałem sobie niczego wyobrażać, wystarczyło sobie przypomnieć jedną z wielu takich sytuacji.
W planach było jeszcze bieganie. Ale po pierwsze brakło czasu, a po drugie dziś czuję nogi. Dostałem w kość. Oczywiście po części to moja wina, bo w końcu sam sobie ustawiam opór. Ale fajnie było.
Gardło dalej daje o sobie znać. Dziś sprawiło, że mój głos był wyjątkowo odmieniony. Rano zaspałem na siłownię, ale za to po pracy pposzedłem na spinning. Znów się nieźle spociłem. Ciekawe, czy to dobra metoda na przegonienie przeziębienia.
Rano miała być siłownia, ale w nocy był niespodziewany wyjazd do szpitala. Po powrocie niepotrzebnie się o 4 rano położyłem jeszcze spać i... zaspałem.
Za to był kolejny spinning. Pełna salka. Wciąż mokry, ale już z niższym pulsem. Wciąż mnie zadziwia jak łatwo udaje się kręcić przez godzinę, czy też półtorej godziny. W domu, czy samotnie na siłowni był z tym straszny problem, a tu da się. I ani przez chwilę się nie nudzi. Przynajmniej mnie.
Wczoraj na lodowisku mimo nogi w gipsie niektórzy też dali radę się bawić...
Dziś po raz drugi na spinningu. Tym razem dłużej i w ciekawej atmosferze. Choć znów skończyłem mokry to miałem wrażenie, że lepiej panowałem nad pulsem. Zdziwiłem się, kiedy w pewnym momencie kontrolując puls zerknąłem na czas ćwiczeń i okazało się, że już minęła godzina kręcenia. Po skończeniu czułem, że bez problemu mógłbym jeszcze pedałować.
Zdjęcie nie z treningu, ale nie mogłem się powstrzymać. Tym bardziej, że wpisuje się w dzisiejszy trening :)
W końcu się wybrałem zobaczyć jak to jest. W sumie okazało się, że to ciąg dalszy pracy... Połowa osób to ludzie z firmy :-) Łącznie z prowadzącym :-)
Ciekawe doświadczenie. Spociłem się jak diabli. Sam sobie, czy to w domu, czy na siłowni, nie dałbym takiego wycisku. Nawet muzyka mi zbytnio nie przeszkadzała i pod koniec już mi się wydawało, że kręciłem w jej rytm. Choć nie ukrywam, że wolałbym swoją, też pełną energii... :-)
Jedyny minus to to, że skupiałem się jedynie na poprawnym kręceniu i przeżyciu :-) natomiast zupełnie nie byłem w stanie kontrolować pulsu.