Wpisy archiwalne w kategorii

Siłownia

Dystans całkowity:186.89 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:195:49
Średnia prędkość:7.81 km/h
Maksymalna prędkość:175.00 km/h
Suma podjazdów:137 m
Maks. tętno maksymalne:195 (100 %)
Maks. tętno średnie:178 (87 %)
Suma kalorii:74233 kcal
Liczba aktywności:290
Średnio na aktywność:5.05 km i 0h 40m
Więcej statystyk

Zmęczony na siłowni

Wtorek, 16 czerwca 2020 · Komentarze(0)
Wciąż nie potrafię odpocząć po powrocie do domu. Nie wiem, czy trzyma mnie jeszcze zmęczenie po Rzeźniczku, czy to zmiana klimatu... Mógłbym spać non stop.

Wczoraj spanie wygrało z siłownią. Dziś udało się pójść, ale raz, że późno, dwa sił zero. Trochę zabawy na airbike, trochę na schcodach...  Słabo.

Ping Pong 4:5 i Schody 2080

Wtorek, 9 czerwca 2020 · Komentarze(0)
Dziś wizyta na siłowni.
Najpierw po długiej przerwie tenis stołowy. Przegrałem z synem 4:5.
A potem miało być biegania, ale przechodziłem obok schodków i nie mogłem się powstrzymać. 2080 stopni (130 pieter) zaliczone. Spociłem się :-)

Corona Home Workout #1

Poniedziałek, 6 kwietnia 2020 · Komentarze(2)
Wszystkie zawody odwołane albo przełożone. Do tego prawie nas w domach pozamykali. Motywacja do ćwiczeń spadła do zera.
Weekend spędzony w domu, zupełnie bez ruchu :-( To ostatnie akurat nie dziwi. Jak nie ma zawodów to zwykle najmniej aktywna część tygodnia, choć wydaje się, że powinno być odwrotnie.

Jedyną aktywnością było wyjście nad ranem do Biedronki i wniesienie po schodach kilkudziesięciu kg zakupów.

No i było jeszcze dźwigania browara na balkonie. Niby zero procent, ale zawsze to piwo :-)

Dźwiganie ciężarów w domu © djk71

Dziś po pracy (jeszcze zdalnej) postanowiłem się trochę poruszać. Niby tylko pół godzinki, ale chyba coś przegiąłem albo coś nie tak było z rozgrzewką... Albo po prostu tak się zastałem, zasiedziałem, czy wręcz zależałem... Porażka.

Dobra, zobaczymy ile wytrzymam.
Jak nie będzie codziennie jakiegoś treningu to krzyczcie! Tylko głośno :-)

Ofiara Koronowirusa

Piątek, 6 marca 2020 · Komentarze(0)
Bieganie ostatnie mnie męczy więc dziś o poranku trochę ćwiczeń typowo siłowych.

Tym bardziej, że z powodu koronawirusa niedzielny Bieg Wiosenny odwołany. Wieczorem okazało się, że Półmaraton w Gdyni też odwołany. Nie ma motywacji do treningu biegowego. :-)

Trudno robię siłę. :)

Trening i czas

Czwartek, 27 lutego 2020 · Komentarze(0)
Po pracy siłownia.
Krótka, bo raz, że jestem zmęczony, dwa że milion ludzi, a trzy dziś w planach miałem tylko chwilę się poruszać. Bieganie zaplanowane na sobotę, w piątek mocniejszy rowerek stacjonarny. Miał być... bo  nie wyszedł... jak zwykle organizacyjnie.





Lubię treningi poranne, bo:
- rano mam mnóstwo siły, nie jestem zmęczony, ani fizycznie, ani psychicznie
- "nie kradnę" czasu rodzinnego, bo i tak wszyscy jeszcze wtedy śpią
- jest pusto, obojętnie czy to na siłowni, czy na dworze
- do pracy przychodzę pozytywnie "naładowany"
- jeśli zaliczę trening rano to już nie muszę myśleć po pracy, że jeszcze muszę jeszcze coś zrobić
- nawet jeśli muszę zostać dłużej w pracy, albo muszę nagle coś załatwić popołudniu to już mi to nie koliduje z treningiem
- jak mi mało to zawsze mogę zrobić trening uzupełniający... :-)

Jest tylko kilka małych "ale":
- muszę wstać, a to nie jest łatwe jeśli kto w nocy przerywa sen...
- muszę się szybko zebrać, o ile jestem w stanie wszystko szybko znaleźć / spakować / ogarnąć...

Poranny trening oznacza, że wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, tu nie ma czasu na 5 minut opóźnienia, bo coś...  Kilka minut opóźnienia oznacza, że treningu nie będzie, a zamiast tego będzie wściekłość i zły humor na resztę dnia, szczególnie jeśli nie będzie możliwości nadrobienia tego popołudniu lub wieczorem :-(

Znów z synem na siłowni

Wtorek, 25 lutego 2020 · Komentarze(0)
Dziś dzień wolny w pracy. Trzeba było załatwić kilka spraw. W międzyczasie udało się też wskoczyć na siłownię. Rozgrzewka, trochę ćwiczeń i ping pong. Dałem radę.

Kolejne 252 piętra

Poniedziałek, 3 lutego 2020 · Komentarze(0)
Po wczorajszej wspinaczce dziś się wahałem się, czy iść na siłkę i co tam robić.
Biorąc pod uwagę jednak zbliżające się zawody wybór padł znów na schody. Bez konkretnego planu, celu, szczególnie, że przeziębienie wciąż rządzi włączam koncert Marka Knopflera i ruszam. Idzie mi się spoko, ale muzyka jakoś mi nie pomagała, koncert mnie znudził. W połowie przełączyłem się na koncert KSU z przystanku Woodstock w 2005.


Zdecydowanie lepiej. Wróciły wspomnienia. I te miłe i te gorsze... Ale szło się lepiej. Choć pod koniec już lało się ze mnie ciurkiem.

Cyferki, cyferki... © djk71