Wpisy archiwalne w kategorii

Z kamerą wśród...

Dystans całkowity:45694.95 km (w terenie 13501.58 km; 29.55%)
Czas w ruchu:3182:13
Średnia prędkość:14.67 km/h
Maksymalna prędkość:92.52 km/h
Suma podjazdów:108980 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:193 (100 %)
Suma kalorii:559155 kcal
Liczba aktywności:1503
Średnio na aktywność:31.69 km i 2h 07m
Więcej statystyk

Wyjazd integracyjny Morsko

Sobota, 8 czerwca 2019 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Szósty duży firmowy wyjazd integracyjny. Tym razem grupa nieco mniejsza, bo ekipa jest podzielona na trzy lokalizacje. Największa grupa rowerowa jedzie do Morska. Około 40 osób, około bo do samego końca się to zmieniało. Kontuzje, sprawy losowe, do tego część jedzie tylko kawałek, ktoś dołącza na trasie... Ale w sumie ponad 40 osób było z nami na trasie... z Krakowa do Morska. Tym razem nieco inaczej niż zwykle, bo zawsze startowaliśmy spod firmy. Dziś też tu się spotkaliśmy, ale przetransportowano nas do Krakowa i stamtąd ruszymy podziwiać jurajskie krajobrazy.

Etisoft Bike Team © djk71

Dopasowane kolorystycznie © djk71

Wcześniej jednak trzeba było wszystko ogarnąć w Gliwicach.

Co jeszcze trzeba ogarnąć? © djk71

Łatwo nie było, każdy chciał np. ciągnąć przyczepkę z rowerami.

A może dam radę sam pociągnąć © djk71

Nie zapomnieć bananów © djk71

W końcu ruszyliśmy.

Część rowerów jedzie na przyczepce © djk71

Sprawnie przetransportowaliśmy się do Krakowa i można było ruszyć na trasę.

Etisoft Bike Team gotowy do startu :-) © djk71


Dwie grupy, moja ruszyła pierwsza. Od samego początku ciepło, ale ekipa trzymała równe tempo.

Nikt nie mówił, że będzie łatwo © djk71

Pierwszy postój oczywiście w Dolinie Mnikowskiej. Rzut oka na Matkę Boską.

Tu musieliśmy się zatrzymać © djk71

Pierwszy szybki popas. Pierwsze pryskanie się środkami przeciw komarom ;-)

Jemy, pijemy i psikamy się © djk71

Ruszamy dalej. Zaczynają się podjazdy, słoneczko wciąż nas bardzo lubi :-)
Pierwsza awaria, Olo łapię gumę.

Mamy awarię © djk71

Postój przy Brandysówce. Uzupełnienie płynów i kalorii, jest piwo bezalkoholowe...

Piwo zero jest ok © djk71

Ktoś nas pilnuje © djk71

Kiedy kończymy przerwę dojeżdża do nas druga grupa. Żeby nie robić tłoku, robimy im miejsce i ruszamy. Przed nami najbardziej stromy podjazd, trochę się go obawiam. Jak się okazuje niepotrzebnie. Wszyscy ruszają ostro pod górę. Każdy swoim tempem, ale każdy bez problemu podjeżdża. Myślałem, ze na szczycie wszyscy będą łapali oddech i odpoczywali, a tu zaskoczenie - od razu ruszyli dalej. Kilka kolejnych podjazdów i zmierzamy w stronę Ojcowa.

Najlepsza ekipa © djk71

Jest pięknie.

Zamek w Ojcowie © djk71

Po chwili dołącza do nas ekipa krakowska.

Kraków się melduje © djk71

Są też dwie dodatkowe osoby z Gliwic. Uzupełniamy zapasy i jedziemy dalej.

Mijamy kościół na wodzie.

Mijamy kościółek na wodzie © djk71

Większość osób wzrusza się przy Maczudze Herkulesa - byłem tu ostatnio... w szkole :-)

Maczuga Herkulesa © djk71

Rzut oka na Zamek w Pieskowej Skale.

Pieskowa Skała © djk71

Teraz przed nami najbardziej niewdzięczny odcinek. Długo po asfalcie i pod górkę. Dystans, który mamy już za sobą, słońce, ciepło bijące od asfaltu dają nam popalić. Zatrzymujemy się na przystanku korzystając z cienia.

Na przystanku też można odpocząć © djk71

Niektórzy chłodzą się czym mogą... Pomaga.

Od razu chłodniej © djk71

Udaje się bez problemu dotrzeć na obiad do Rabsztyna.

A tu prawdziwa uczta. Żurek, pierogi, placki po węgiersku... Potrzebowaliśmy tego. Do tego pyszne ciasta i napoje.
Kiedy kończymy dojeżdża druga grupa. Czas się zebrać.

Niestety początek to kolejny stromy podjazd. Nie jest to to czego oczekiwaliśmy po sytym obiedzie :-)

Ciężko się podjeżdżą po obiedzie © djk71

Udaje się jednak podjechać...
Ewentualnie podprowadzić  rower :-)

Czas na spacer © djk71

Udaje się też podjechać na Czubatkę - punkt widokowy na Pustynię Błędowską.

Za nami Pustynia Błędowska © djk71

Po kolejnej krótkiej przerwie ruszamy dalej. Zmęczenie zaczyna dawać znać o sobie, szczególnie, że wciąż nie jest płasko. Kwaśniów Górny też daje w kość.

Aż się kurzy za nimi © djk71

Droga do zamku w Ogrodzieńcu, mimo że też nie jest łatwa mija nam w miarę szybko. Szczególnie, że wspieramy się wzajemni jak możemy ;-)

Może kwiatek poprawi Ci humor © djk71

Podzamcze to chwila przerwy na lody i ostatnie zakupy. Do mety zostało nam 15 km. Już wiemy, że damy radę.

Ruiny w Ogrodzieńcu © djk71

A wielbłąd leży © djk71

Krótko przed zjazdem w teren w stronę Okiennika spotykamy nasz samochód serwisowy. Jaka miła niespodzianka. Wszyscy rzucają rowery, nie patrząc, że zajmujemy część jezdni i korzystają z zapasów z bagażnika.

Jest ok, damy radę © djk71

Chwilę później ruszamy na ostatni odcinek trasy. Kilka minut po dziewiętnastej docieramy do mety. Chwile później dociera druga grupa. Mimo, że zmęczeni to wszyscy, chyba bez wyjątku, są uśmiechnięci i zadowoleni. Szybki prysznic, zmiana i ciuchów i ruszamy na kolację i wieczór integracyjny.

Wspaniały dzień w super towarzystwie. Po raz kolejny cała ekipa pokazała, że chcieć to móc. Brawa dla wszystkich.

BTW: Kiedy my kręciliśmy do Morska, to kolejne 11 osób z firmy kręciło na spotkanie w Wiśle. Brawa również dla nich.

Niektórzy w tym czasie pojechali do Wisły © djk71



Jazda serwisowa

Czwartek, 6 czerwca 2019 · Komentarze(0)
W weekend wyjazd firmowy więc trzeba było sprawdzić czy wszystko działa w rowerze. Krótkie czyszczenie, przegląd i rundka po okolicy. Trochę asfaltu, trochę terenu, m.in. sprawdzić jak wygląda Leśna - o dziwo sucha. Skoro jestem już tak daleko to postanawiam zawrócić w Żernikach. Przejeżdżając obok hotelu spotykam znajomych, co prawda nie moich biegowych kompanów, ale również goście z jednego z naszych oddziałów. Chwila pogawędki, ale trzeba uciekać bo raz, że komary tną jak szalone, a dwa grzmi i chmurzy się.
Bez większych kombinacji w asyście grzmotów i błysków jadę do domu. Rzut oka na reklamę w Mikulczycach. Mnie się podoba, szkoda tylko, że tak szybko uległa warunkom pogodowym :-(

Mnie się podoba © djk71

Krótka rundka, ale wystarczająca żeby się trochę zmęczyć. Ciężko widzę ten weekend, tym bardziej, że ma być ciepło. Miejmy nadzieję, że jednak jakoś damy radę :)

Trochę w deszczu

Środa, 5 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Rano był basen z synem, pod wieczór powtórka wczorajszego biegu. Dokładniej bieg w tym samym towarzystwie i w tej samej okolicy. Dystans o dwa kilometry dłuższy i tempo wciąż konwersacyjne, ale o pół minuty/kilometr szybsze. I temperatura znośniejsza, a z atrakcji deszczyk, momentami nawet uczciwy. Nie specjalnie nam jednak przeszkadzał.
Sympatyczna przebieżka w miłym towarzystwie.


Medal z duathlonu

Wtorek, 4 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Dziś wizyta kolegów z poznańskiego oddziału. W pracy pada pytanie: Wieczorem biegamy? Odpowiedź mogła być tylko jedna.
Przyjeżdżam chwilę przed osiemnastą. Są gotowi, więc ruszamy do lasu. Dostaję ostrzeżenie o kleszczach... ponoć wczoraj jedno wynieśli z lasu.

Rozmawiając truchtamy sobie po lesie. Bałem się, że będzie zbyt gorąco, ale w takim tempie spokojnie można biegać. Pod koniec czułem jakiś niedosyt. Kusiło nawet żeby zrobić jeszcze jedno kółko, ale odpuściłem. Jutro chyba powtórka z rozrywki :-)

Dziś w skrzynce czekała na mnie niespodzianka. Medal z Mistrzostw Polski w Duathlonie w Czempiniu. Co prawda jak wszyscy  jeden dostałem na miejscu, na mecie, ale teraz przyszedł drugi, większy, piękniejszy i z wygrawerowanym nazwiskiem i czasem. Niestety nie moim ;-( Mam nadzieję, że uda się to jakoś wymienić.

Drugi medal z duathlonu :-) © djk71

I jak tu nie kochać organizatorów za takie niespodzianki? :-)

Jura - objazd trasy

Sobota, 1 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Wyjazd firmowy za tydzień, a trasa jeszcze jest modyfikowana. Niby drobne zmiany, ale wolałbym mieć to sprawdzone w terenie.
Rzucam hasło kilku osobom, ale nikomu nie pasuje (a przynajmniej tak się tłumaczą ;-) ). Trudno jadę sam. Sobota więc pociągi jeżdżą rzadziej, muszę do Katowic dostać się w inny sposób. Wstaję przed czwartą i na skróty docieram na katowicki dworzec. Dwie godziny w pociągu i melduję się w Krakowie.

Tradycyjnie przejazd przez Rynek.


W przelocie przez Rynek © djk71

Kawałek drogi nad Wisłą zamknięty, nie wiem, czy sprzątają, czy jakaś impreza, ale po chwili udaje się wrócić na Wiślaną Trasę Rowerową.

Wiślana trasa rowerowa © djk71

Można się chwilę porozglądać wokół.

Kościół kamedułów © djk71

W końcu dojeżdżam na miejsce sobotniego startu. Dostrzegam ciekawy śmietnik.

Ciekawy śmietnik © djk71

Ruszam i od razu stacja serwisowa. To na wypadek jakby ktoś nie oddał roweru do serwisu przed weekendem?


Nie potrzebowałem © djk71

Wjeżdżam do Doliny Mnikowskiej.

Średnia ta droga © djk71

Nie pamiętam tego drzewa z poprzedniego wyjazdu.

Czasem trzeba zejść z roweru © djk71

Za to obraz pamiętam doskonale.


Obraz w skale © djk71

Mimo soboty nie spotkałem tu ani jednej osoby. Wyjeżdżam na asfalt i... niedobrze. Przejechałem ledwie 30 km i boli mnie tyłek. A przede mną jeszcze ponad 100 ;-(

Po drodze tablica pasująca do naszej firmowej gazetki.

Zdjęcie do Nawoju © djk71

Jadę dalej. Jest lepiej niż ostatnio, co nie znaczy, że łatwo.

Niby podjazd, ale jak ładnie © djk71

Docieram do Doliny Będkowskiej. Tu już więcej ludzi, ale nic dziwnego, dziś Dzień Dziecka i organizują tu jakieś imprezy.

W trakcie poprzedniej wizyty przy wyjeździe z doliny trafiliśmy na paskudny błotny podjazd. Chciałem sprawdzić alternatywę, ale nie wyszło.

Tędy nie pojedziemy © djk71

Amiga, który dziś też krąży w tych okolicach sprawdził to z drugiej strony i wygląda jeszcze gorzej.
Wybieram trzecią opcję, czyli.... długi ostry podjazd. Nie pokochają nas za to. Ale chociaż błota nie ma.

Widok jak z gór © djk71

Tylko końcówka po trawie i to niezbyt równej.

Nie podoba mi się ten zjazd © djk71

W końcu docieram do Ojcowa. Tu też sporo ludzi i aut.

Brama Krakowska © djk71
Skały w Ojcowie © djk71

Jest mi ciepło. Za ciepło. Tradycyjnie problem z buffem pod kaskiem. Jak go mam to za ciepło. Jak go nie mam to szansa na opaleniznę w plamki.

Do tego zaczynam być mocno głodny. Niestety knajpka gdzie chciałem się zatrzymać dziś nieczynna. Jadę dalej.

Maczuga z zamkiem w tle © djk71

Jestem coraz bardziej zmęczony. Zatrzymuję się na jakimś przystanku i wcinam bułkę. Po drodze zaliczam sklep - jest cola.
Dojeżdżam do Rabsztyna, a tam też jakaś impreza w knajpie :-(

Rabsztyn w remoncie © djk71

Trudno jadę dalej. Już coraz bliżej. Tuż przed pustynią zaczyna padać zakładam kurtkę. Na punkcie widokowym ją ściągam. Przestało padać.

Rzut oka na pustynię © djk71

Mijam Ryczów.

Śliczna studnia © djk71

Bardzo zmęczony docieram do Ogrodzieńca. Tylko rzut oka na zamek i jadę dalej. Jeszcze tylko 15 km do Morska.

Ruiny w Ogrodzieńcu © djk71

Trochę zmieniona trasa, prawie przy samym Wielkim Okienniku.

Wielki Okiennik © djk71

W końcu docieram do Morska.

Ruiny w Morsku © djk71

Proszę o piwo dla miłośników dwóch kółek, ale chyba się nie zrozumieliśmy :-)

Ciekawe czy będzie też rowerowe © djk71

Sprawdzam, o której mam pociąg i trzeba ruszać. Uświadamiam sobie, że tego kawałka nie mam w nawigacji. Na szczęście z pamięcią jeszcze nie jest tak źle i udaje się bez problemu trafić do dworca. Niestety czasu zbyt mało na Marlenkę.
Zamawiam w sklepiku obok hot-doga i kawę. Potrzebowałem tego.

Dobra kawa to podstawa © djk71

Cieszę się, że super spędziłem dzień. Cieszę się, że dojechałem, Cieszę się, że zrobiłem kolejny trening.
Martwi mnie jednak kondycja, a raczej jej brak. Mam nadzieję, że za tydzień koledzy będą w lepszej formie niż ja dzisiaj i ostatnio.

Rekonesans trasy na Jurze cd.

Niedziela, 26 maja 2019 · Komentarze(4)
Walcząc wczoraj na Orient Akcji wiedziałem jedno - w niedzielę nigdzie nie jadę. Tak było do wieczora, potem krótka rozmowa z Amigą i plany się zmieniły. We wtorek objechaliśmy cześć trasy na firmowy wyjazd, ale deszcz nad wygonił z Rabsztyna do domu. Trzeba dokończyć objazd. Na popołudnie co prawda zapowiedziane opady, ale do objechania stosunkowo krótki odcinek trasy. Jakieś 40-45 km. Darek co prawda sugeruje przejechanie tego w dwie strony, ale na to się nie piszę.

Wstaję znów wcześnie i o szóstej ruszam do Zabrza na dworzec.

O poranku © djk71

Pociąg przyjeżdża punktualnie dojeżdżam do Katowic i przesiadam się na pociąg do Olkusza. 

Rower jeszcze samotny © djk71

Po chwili dociera Darek. Ruszamy i pociąg staje na pół godziny w Szopienicach. Jest okazja pozwiedzać pociąg :)

I co by tu zepsuć? © djk71

Miłe udogodnienia.

Nowe wkracza do pociągów © djk71

Do Olkusza przyjeżdżamy z opóźnieniem. Zdążyłem zgłodnieć, marzę o espresso i drożdżówce. Pamiętam, że blisko dworca były chyba jakieś cukiernie, niestety wszystko jest zamknięte :(
Jedziemy do Rabsztyna.

Rabsztyn w remoncie © djk71

Ciepło, są podjazdy, ale też i zjazdy.

Piękny zjazd przed nami © djk71

Super trasy po drodze.

Aż chce się jechać © djk71

Niby widoki skał nie są nam obce, ale ich widok wciąż nas cieszy.

Skałek dziś było wiele © djk71

Podjeżdżamy na punkt widokowy na Pustynię Błędowską. 
Trzeba było wybrać, czy taki gdzie można pochodzić po piasku, czy taki gdzie dobrze widać. Wybieramy drugą opcję, tym bardziej, że jest bardziej po drodze.

Przed nami pustynia © djk71

Lubię ten widok.

Nie ma, nie ma wody na pustyni... © djk71

Po wyjeździe trafiamy na ruchliwą drogę. Szybko z niej uciekamy. Za to gratis znów podjazdy.

Zjazd to czy podjazd? © djk71

Koło miejsca pamięci AK skręcamy w las. Niestety droga pełna piachu. 

Miejsce pamięci © djk71

Wycofujemy się. Wiemy, że i tak nas zabiją za trasę, ale może dzięki tej zmianie wybiorą łagodną śmierć 

I kolejna piękna droga © djk71

Jedziemy dalej.

I jeszce jedna droga © djk71

Jest pięknie, choć momentami mam dość. Wczorajszy dzień dał mi w kość. 

Widoki piękne © djk71

Docieramy do Ogrodzieńca.

Wielbłąd? © djk71

Darek kontroluje cały czas trasę. 

I gdzie teraz? © djk71

Szukamy miejsca żeby coś zjeść. Albo nie ma miejsca na rowery, albo nie wygląda zachęcająco. W końcu wybierany knajpę. Reklama zachęca, ale powinien zastanowić brak ludzi.

Mimo to wchodzimy. Zamawiany obiad. Jest dobry bo.... Jest. I tyle w temacie. 

Jeszcze tylko kawa i trzeba jechać....

Kawa po polsku © djk71

Jeszcze rzut oka na ruiny zamku.

Ogrodzieniec © djk71

Nie podjeżdżamy bliżej, bo tłok.

Tylko ludzi za dużo © djk71

I znów w drodze.

Uciekamy od ludzi © djk71

Po drodze rzut oka na źródła Czarnej Przemszy. 

Źródła Czarnej Przemszy © djk71


Zbiornik przy źródłach © djk71

I ostatni odcinek.

I znów droga, skała.... © djk71

A może odpocząć?

Ciekawa wiata © djk71

Nie, jedziemy.

Były już skały dziś? © djk71

Żeby nie było za mało ruin....

Miały być ruiny to i są © djk71

Po drodze kolejny podjazd, ale w nagrodę widok na piękny okiennik.


Piękny okiennik © djk71

Jest też śliczne sanktuarium.

Śliczne sanktuarium © djk71
I kilka kilometrów później docieramy do Morska. 

Zamek Bąkowiec © djk71

Chwila przerwy i ruszamy do Zawiercia. 

Podjazd na koniec © djk71

Kupujemy bilety na pociąg i mamy prawie godzinę czasu. Krótki objazd okolicy w poszukiwaniu kawiarni, ale albo nic nie ma, albo nie ma miejsc. Wracamy na dworzec i siadamy w ogródku tutejszej restauracji. 
Kelnerka sugeruje ciasto i... Ma rację. Czekałem na to od rana. 


Ech Marlenka... © djk71

Jeszcze tylko powrót z Zabrza do domu. Jestem zmęczony.
Zmęczony i zadowolony. Myślałem, że nie dam rady, ale dałem. 
Udany dzień za mną. Udany tydzień.

Orient Akcja

Sobota, 25 maja 2019 · Komentarze(3)
Kolejna edycja Orient Akcji.

Orient Akcja © djk71

Od początku roku w planach, ale wiem jak moje plany wychodzą więc i teraz się nie nastawiałem zbytnio. Ostatecznie okazuje się, że jadę. Wstaję wcześnie, tak żeby o szóstej wyjechać i mieć sporo czasu przed startem. Zapominam dokumentów, powrót do domu. Na "jedynce" przebudowa drogi, po jednym pasie w każdą stronę. Ostatecznie docieram do bazy tak, że idealnie zdążam się przygotować, przebrać, odebrać numer startowy i bony na jedzenie.


Zdjęcie by Renata :-)

Rower gotowy.

Rower gotowy © djk71

Jest też chwila żeby zamienić choć po kilka słów ze znajomymi, których tu nie brakuje. Na dłuższe rozmowy nie ma czasu, na testową przejażdżkę też nie, a szkoda, bo przynajmniej bym ogarnął położenie dróg obok bazy.

Start
Ustawiamy się na starcie (bez rowerów). Sporo rowerzystów. Za chwilę na ziemi przed każdym z zawodnikiem położona zostanie mapa.

Czekamy na mapy © Ewa Redo

Będziemy mogli ją zobaczyć dopiero na hasło, równocześnie. Mapa A3 w skali 1:60 000. Zaznaczone są 24 punkty kontrolne. Ci którzy zaliczą od 1 do 13 (dowolnych spośród wszystkich) będą klasyfikowani na trasie Mega, ci którzy znajdą 14 i więcej na trasie Giga.
Jeszcze rano nie byłem pewien, którą trasę będę próbował przejechać. Czy komplet (ok. 120 km), czy tylko  krótszą wersję (ok. 60 km). Limit czasu 8:30h. Kiedy tu przyjechałem już podjąłem decyzję - dziś tylko Mega. Za mało jeżdżę żeby się porywać na całość.

Trwa odprawa © djk71

Odwracamy mapy. Rysuję trasę.


Zdjęcie by Xzibi Aries :)

Jak zawsze łatwo nie jest. Wybieram punkty z dolnej części mapy. Przyjrzyjcie się opisom punktów - da się? Da. A nie tak jak czasem: drzewo, drzewo, ścieżka, drzewo, ścieżka, koniec ścieżki, drzewo... Tu aż się chce szukać :-)
Ruszam.


Zdjęcie by Renata :-)

PK 10 - przy norze
Pierwszy miał być punkt piąty ale jakoś dziwnie spojrzałem na kompas i wyjechałem nie tą droga, którą chciałem. Kręcę i próbuję się zorientować gdzie jadę. Na dziesiątkę. Nie jest źle, bo tym punktem chciałem zakończyć, najwyżej pojadę w odwrotnym kierunku. Przede mną kilka osób. Zatrzymuję się z nimi zaczynamy szukać punktu. Nie ma. Coś jest nie tak. Cofam się i jeszcze raz mierzę. Niby dobrze. Po chwili okazuje się, że miejsce od którego mierzyłem, to nie to, o którym myślałem. Punkt jest dalej. Dojeżdżam i inni zawodnicy wskazuję mi kierunek. Super. Wtopa na dzień dobry.

PK 8 - wyrobisko
Próbuję nadgonić czas. Wyprzedzam chłopaków, których spotkałem na dojeździe do poprzedniego punktu. I tak wybierają inną drogę. Po chwili znów się mijamy, na punkcie jednak jestem pierwszy mimo, że trochę go przestrzeliłem.

PK 11 - zachodnia krawędź cmentarza
Wyjeżdżam na asfalt. Albo jestem taki słaby, albo wieje. Do tego świeci słońce. Wiem, że niektórzy się z niego cieszą, ja nie lubię. Odmierzam odległość i wjeżdżam... w złą przecinkę. Zawracam i znów muszę się cofnąć. Dojeżdżam do cmentarza i lewdo go zauważam. Do raczej pozostałości cmentarza. Jest punkt.

Pozostałości cmentarza © djk71

Przykry to widok © djk71


PK 4 - południowy skraj wrzosowej polanki
W drodze do kolejnego punktu kolega, z którym spotkaliśmy się na cmentarzu zawraca. Spadł mu mapnik, nawet się nie zatrzymuję, nie mam ani zipów, ani taśmy, nie bardzo byłbym tym razem pomocny. Trzeba pamiętać żeby uzupełnić narzędzia na przyszłość.
Spotykamy się przy punkcie.

PK 9 - pod hubą (kikut drzewa)
Droga na dziewiątkę nieco zagmatwana na mapie, ale okazuje się, że do punktu trafiam bezbłędnie, zaliczając po drodze kilka mostków.

Prawie czerwony dywan © djk71

Kolejny most © djk71

Punkt na kikucie drzewa © djk71

PK 24 - zbocze nad rozlewiskiem
Wybieram dojazd asfaltem. Potem droga obok lokalnego boiska.

Do tej pory myślałem, że te słupki stoją tylko przy drodze © djk71

Fajne ograniczniki boiska © djk71

I ciekawe drzewa obok jeziorka.

Co się dzieje z tym drzewem? © djk71

Rozlewisko dość spore, ale tym razem dobrze odmierzam, choć kolega jadący z przeciwka upiera się, że też odmierzył dobrze i szuka kawałek dalej. Punkt jednak jest tam gdzie stanąłem. Tak na prawdę o pomyłkę jednak nie trudno. Na mapie różnica 1 milimetra to w terenie 60 metrów, a szukając w krzakach to już jest co chodzić :-) 

PK 3 - wał
Jadę znów lekko dookoła, ale dziś zdecydowanie bardziej wolę asfalt. Coś nie mam siły. Punkt prosty więc szybko podbity.

PK 1 - przy słupku w wyrobisku
Zgodnie z prognozami zaciemniło się i zaczyna kropić. Zakładam kurtkę. Walczę z piachem deszczykiem, i mierzeniem odległości.

I gdzie teraz? © djk71

Pomierzyłem dobrze i... przejechałem. Mistrz. Wracam. Oczywiście jest ścieżka i jest punkt. Za mną już (albo dopiero) ponad 40 km, a ja czuję potworne. Źle się czuję. Ciężko mi się kręci. Spróbuję jednak zaliczyć kolejne punkty.

PK 13 - brzeg bagna
Deszcz tylko postraszył i szybko zniknął. Do punktu dojeżdżam tym razem bez problemu. Podchodzę jednak ostrożnie, pamiętam już bagna z innych zawodów i... potrafią postraszyć... Pięknie tu.

Ślicznie tu © djk71

Trochę strasznie © djk71


PK 19 - wykrot nad strumykiem
Wybieram inny wariant dojazdu niż początkowo planowałem i coraz bardziej mam dość terenu. Zero kondycji. Mijam punkt, docieram do asfaltu i odmierzam odległość. Nie ma. Cofam się choć to niezgodne z odległością. Oczywiście punktu nie ma. Jeszcze raz patrzę na mapę i... przecież punkt jest na łuku strumyka. Czyli tam gdzie wymierzyłem. Oczywiście jest :-) Brawo Kawecki! Nie ma jak sobie nie wierzyć.

Rower też potrzebuje odpoczynku © djk71


PK 21 - skarpa nad zachodnim brzegiem wyrobiska
Po drodze muszę się zatrzymać. Boli mnie głowa. Czuję nudności. Fatalnie. Chwili przerwy i ruszam dalej. Przed punktem piaskowy podjazd. Wprowadzam rower. Punkt zaliczony.

Skarpa przy wyrobisku © djk71

PK 23 - brzeg jeziorka
Jeszcze dwa punkty. Najchętniej bym już wrócił do bazy, ale spróbuję.
Trafiam na kolejne podjazdy i piaski. Piaskownice... Szlag by to trafił.

Piach, piach, piach... © djk71

Ledwo żywy docieram do jeziorka. Krótkie szukanie i jest punkt.

Jeziorko w lesie © djk71

PK 5 - karłowata sosna
Patrzę na mapę i szukam alternatywy do drogi, którą tu dotarłem. Nie chcę już piachu. Trudno nadrobię trochę, ale może będzie łatwiej. I jest. Sporo asfaltu i do tego chyba z górki. Ostatni punkt. Mijam jeziorko i wracający z punktu zawodnicy wskazują mi gdzie go szukać. Podbity. :-)

Jest i karłowata sosna © djk71


Meta
Nabieram sił i gnam do mety jak wariat. Tak mi się przynajmniej wydaje :-) Oddaję kartę.


Zdjęcie by Renata :-)

Krótkie rozmowy, chowam rower do auta, przebieram się i idę coś zjeść. Wszyscy siedzą na zewnątrz knajpki ciesząc się słońcem. Ja mam go dość. Zostaję wewnątrz. Czas wracać.

Mimo złego samopoczucia pod koniec, totalnego zmęczenia, zrobienia 80 km zamiast 60 km jestem zadowolony, że przyjechałem. Świetny klimat, super organizatorzy, piękny teren... To lubię. :-)

Pochmurno więc krótko i szybko na bieżni

Środa, 22 maja 2019 · Komentarze(0)
Myślałem, że będę bardziej zmęczony po wczorajszej walce na rowerze. Ale w pracy zupełnie spokojnie. No, może trochę nogi ciężkie, ale chyba bardziej umysł... Nie do końca jestem pewien, czy to dobra trasa... Ale nie bardzo już mamy czas na korekty.

Idę na siłownię. W planach ręce... ale ląduję na bieżni... Miała być tylko rozgrzewka, a wyszło szybkie 3 km. Jak na mnie bardzo szybkie, bo na ostatnim pot już nie kapał, a lał się ze mnie ciurkiem...

W sumie w maju powinno się biegać na dworze, ale pogoda nie zachęca...

Będzie padać © djk71

Jurajskie klimaty

Wtorek, 21 maja 2019 · Komentarze(3)
Jak co roku w planach firmowy wyjazd. W tym roku nieco nietypowy bo startujemy z Krakowa. Jak zawsze największym problemem jest ustalenie trasy - odpowiednio długiej/krótkiej, łatwej/trudnej, a przede wszystkim ciekawej i bezpiecznej. Ustalenie na mapie to jedno, a sprawdzenie w terenie to drugie. Dzięki wsparciu przyjaciół z Małopolski mamy zarys trasy i... nie mamy czasu na objazd. Przede wszystkim nie dopisuje pogoda, a kiedy już jest jako tako to my mamy inne plany. Od kilku dni wszelkie prognozy mówią, że dziś będzie ciepło i słonecznie, a przede wszystkim sucho. Bierzemy urlopy i do roboty.

Żeby sensownie dojechać do Krakowa muszę wstać ok. 3:30, ponieważ wybierałem jeszcze pizzę w jakiejś niemieckiej knajpie (taki miałem dziwny sen) to wstaję kwadrans później. To oznacza, że czasu na wyjście z domu niewiele. Kilka minut po czwartej ruszam na dworzec w Zabrzu. Puste drogi sprawiają, że docieram dość szybko. Niestety kasy czynne od 5:10. Bilet kupuję u konduktora. Na szczęście nie ma z tym problemu.

Na dworcu o świcie © djk71


Chwilę potem jestem w Katowicach. Tu już kupuję kolejny bilet w kasie ucinając sobie z kasjerem pogawędkę o Szlaku Orlich Gniazd.
Czekam na pociąg, którym przyjedzie Amiga.

W pociągu super warunki, nawet fotele można rozłożyć tylko nie możemy znaleźć regulacji klimatyzacji - zakładam wiatrówkę, bo jest chłodno. Na dworze też jeszcze musi chłodno, bo z okien pociągu widzimy, że ktoś rozpalił ognisko.

Komuś było zimno? © djk71

Darek sprawdza pogodę i... okazuje się, że zapowiadane od kilku dni słońce gdzieś zniknęło, a zamiast tego czekają nas deszcze i burze. Super. Oczywiści przygotowani jesteśmy na słońce. Sprawdzamy na szybko oferty marketów, czy gdzieś nie ma promocji na ciuchy rowerowe. Przydałaby się choć jakaś kurtka przeciwdeszczowa. Niestety nic nigdzie nie ma. Trudno, zaryzykujemy.

Z dworca w Krakowie ruszamy przed ósmą. Na Starym Mieście nie ma tłoku.

Jak tu pusto © djk71

Wzruszający pomnik.

Ten pomnik zawsze mnie wzrusza © djk71

Mijamy Wawel.

Rzut oka na Wawel © djk71

I kawałkiem Wiślańskiej Trasy Rowerowej docieramy do klubu kajakowego.

Wyświetlają, czy kręcą? © djk71

Tor kajakowy © djk71
Można i z kajakiem © djk71

Stąd chcemy zacząć trasę.

A może piłka zamiast roweru? © djk71

Ruszamy, aparat w ręce.

Ładnie to wygląda © djk71

Głównie skupiamy się na drodze, która potrafi się niespodziewania skończyć.

Niespodziewane zakończenie © djk71

Kilometr drogi do Kryspinowa dość ruchliwy, potem już jest spokojnie. Wjeżdżamy do Doliny Mnikowskiej. Wjazd na wąski szlak nie zachęca, ale próbujemy.

Wąski ten mostem © djk71

Potem jest już pięknie. Pusto (ale to środek tygodnia) i zaskakująco.

Tak można jechać © djk71

Obraz Matki Bposkiej Skalskiej © djk71

Aż żal wyjeżdżać. Ruszamy. Cały czas lekko pod górkę :-) Krótki kawałek 79-tką nie jest taki straszny jak się spodziewaliśmy.

Wjeżdżamy do Doliny Będkowskiej. Kolejne piękne miejsce.

Jedziemy i jedziemy © djk71

Sokolica © djk71

Zatrzymujemy się na kawę i ciasto bananowe w Brandysówce. Potem rzut oka na mały wodospad. 

Wodospad Szum © djk71

Chwilę później czeka nas teren. Błotnisty, nierówny i idący mocno pod górę. Można się zmęczyć.

Trochę błota jest © djk71
Dajemy radę © djk71

Po drodze sporo podjazdów.

Same pagórki © djk71
I kolejny podjazd za nami © djk71
Są też podjazdy asfaltowe © djk71

Jest pięknie? © djk71

Wjeżdżamy na teren Ojcowskiego Parku Narodowego.

Drogi są różne © djk71

Szlak po trawie © djk71

I podjazdy szutrowe © djk71

W końcu długi zasłużony zjazd.

Na zjeździe i kostce © djk71

Przy Bramie Krakowskiej zaczyna się robić tłoczno.

Brama Krakowska © djk71

Królują wycieczki dzieci. Kilka zdjęć i uciekamy stamtąd.

Ślicznie tu © djk71

Są i zwierzątka © djk71

I owieczki są © djk71

Droga do Pieskowej Skały nie jest najciekawsza, ale też tragedii nie ma. Choć oczywiście cały czas pod górę. :-)

Super klimat © djk71

Uroczy kościółek na wodzie © djk71
Maczuga Herkulesa © djk71

W Pieskowej Skale © djk71

Do tej pory od Doliny Mnikowskiej cały czas czujemy pojedyncze krople deszczu. Teraz zaczyna  regularnie padać. Wciąż jest to raczej kropienie, a nie ulewa, ale już regularne.

W Sułoszowej GPS prowadzi nas przez niezłą ściankę. Za to ruch mały i widoki piękne :-)

A tu już na górze © djk71

Potem długi odcinek nudnego asfaltu. Czujemy zmęczenie. Przed Troksem mam dość. Chwila przerwy.

Kolejny podjazd © djk71

Odcinek do Rabsztyna jedziemy piękny długim asfaltowym zjazdem, choć w planach mieliśmy teren.

W Rabsztynie © djk71

W końcu czas na obiad.

Pierożki :-) © djk71

Czas na piwo... zero procent © djk71

Niestety zaczyna mocno padać, a prognozy jeszcze się pogorszyły. Za nami ponad 80 km (od dworca w Krakowie), zostało jeszcze 40 do Morska. W letnich ciuchach, w takich warunkach, przy takim zmęczeniu... Decydujemy się odpuścić. Najbliższy dworzec w Olkuszu. Tyle, że pociągi stąd jadą dość rzadko. Zaczekamy. W strugach ulewnego deszczu docieramy do dworca. Jak się okazuje od dawna nieczynnego. Chowamy się pod wiatą autobusową. Mamy około 1,5h czekania. Zimno i leje.

Decydujemy się podjechać w okolice Rynku, może znajdzie się jakiś lokal gdzie będzie można usiąść mając rowery na oku. Jest kawiarnia, siadamy w... ogródku. Lepsze to niż nic. Kelnerka niosąc kawę i ciacho zahacza o kierownicę  jednego z rowerów i robi się małe zamieszanie :-)

Kawa po przejściach © djk71

Kończymy konsumpcję i ruszamy na dworzec. Jestem przemoczony. Darek też. Trzęsę się jak galareta. Na szczeście na peronie jest wiata, która chroni nas przed deszczem i wiatrem. Jeszcze tylko pytanie, czy pociąg przewozi rowery. Przewozi i jest miejsce. Super. I jest cieplej niż w porannym.

Zamknięty dworzec © djk71

Sprawdzamy GPS-y. Suma przewyższeń jest.... duża. Jeśli dodamy do tego odcinek, który dziś ominęliśmy, to okaże się większa niż z Gliwic do Zakopanego.

W Katowicach żegnam się z Amigą i jadę do Zabrza. Tu już też leje, ale jeszcze nie tak jak w Olkuszu. W strugach deszczu docieram do domu.

Fajny dzień ale męczący. Trasa bardzo ciężka, choć sporo asfaltu.