Wpisy archiwalne w kategorii

Z kamerą wśród...

Dystans całkowity:45694.95 km (w terenie 13501.58 km; 29.55%)
Czas w ruchu:3182:13
Średnia prędkość:14.67 km/h
Maksymalna prędkość:92.52 km/h
Suma podjazdów:108980 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:193 (100 %)
Suma kalorii:559155 kcal
Liczba aktywności:1503
Średnio na aktywność:31.69 km i 2h 07m
Więcej statystyk

W10D2-Intervals po prezentacji Górnika

Wtorek, 17 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
W10D2-INTERVALS
• Warm up, 15 minutes.
• Run in Z4, 10K pace, 3 minutes. Recovery run, 90 seconds. Repeat 5 times.
• Cool down, 5 to 10 minutes.
• Stretch.

Po powrocie z urlopu i późnym pójściu spać nie udało się pobiegać rano. Pewnie gdyby nie świadomość, że popołudniu też będzie czas to bym to zrobił, a tak wykorzystałem okazję to odpoczynku. Po obiedzie spotkanie z zabrzańskimi szczypiornistami - prezentacja zespołu przed nowym sezonem. 

Zabrzańscy szczypiorniści © djk71

Potem krótkie zakupy i trening. Udało się wrócić na tyle wcześnie, że dziś interwały jak dawniej na Przyjemnej. I biegło się całkiem przyjemnie :-) I dość szybko. 

W09D7-Long Run - długo w Lublinie

Niedziela, 15 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
W09D7-Long Run
• Run in Z2, easy pace, 60 minutes.
• Run in Z3, half marathon pace, 30 minutes.
• Cool down, 5 to 10 minutes.
• Stretch.

Miałem wstać przed świtem żeby pobiegać po Starym Mieście bez ludzi. Wstałem trochę później :-) Ale i tak było pusto.

Na Starym Mieście w Lublinie © djk71

Pierwsza godzinka w drugiej strefie, musiałem co chwilę zwalniać, bo jak tylko się pojawiały podbiegi to tętno skakało. A jak się okazało o podbiegi nie było trudno, bo Lublin podobnie jak Rzym leży na siedmiu wzgórzach.

W drodze na zamek © djk71

W centrum pełno policji i wojska. Nic dziwnego dziś święto.

Czołg pod zamkiem © djk71

Po obiegnięciu Starego Miasta trafiam nad Bystrzycę i teraz pół godziny w strefie trzeciej. To akurat nie było trudne :-)
Dziewiąty tydzień treningów zakończony.

W09D6-Easy Run - znów w lubelskim parku

Sobota, 14 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
W09D6-Easy Run
• Run in Z2, easy pace, 40 minutes.
• Cool down, 5 to 10 minutes.
• Stretch.

Dziś kolejne bieganie po znanym mi już parku.

W parku w Lublinie © djk71

Super miejsce. Zadbane, pełne atrakcji dla mniejszych i większych.

Słońce coraz wyżej © djk71

Pułap tlenowy rośnie :)

Lublin - W09D4a-Recovery Run, z Areną Lublin w tle

Czwartek, 12 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
W09D4a-Recovery Run
• Run in Z2, easy pace, 40 minutes.
• Cool down, 5 to 10 minutes.
• Stretch.

Po wczorajszych ośmiu godzinach zwiedzania Lublina... dziś na szczęście lekki trening.
Wczoraj z rana wybrałem Czuby Południowe, dziś Północne, gdzie na mapie były zaznaczone wąwozy.
Okazało się, że to chyba tylko historyczna nazwa, bo obecnie to raczej coś w rodzaju parku.
Ogólnie zielono i mnóstwo ścieżek rowerowych.

Arena Lublin © djk71

W09D3-Intervals - łatwo nie było

Środa, 11 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
W09D3-Intervals
• Warm up, 10 minutes.
• Run in Z4, threshold pace, 8 minutes. Recovery run, 2 minutes. Repeat 4 times.
• Cool down, 5 to 10 minutes.
• Stretch.

Mimo chłodu, jakoś parno, ciężko się oddycha. Ciężko też na początku złapać Z4, czasem biegnę gdzieś na granicy trzeciej i czwartej strefy tętna.

Do przemyślenia... © djk71

Początkowo ciężko, potem coraz lepiej. Ogólnie bardzo jestem zadowolony z treningu.
I do tego fajny park. W tym te niewykorzystane podpory nieistniejącego wiaduktu.

Lubelskie kolumny? © djk71

W08D7-Long Run dziś w górach :)

Niedziela, 8 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
W08D7-LONG RUN
• Run in Z2, easy conversational pace, 165 minutes.
• Cool down, 5 to 10 minutes.
• Stretch.

Dziś kolejne długie wybieganie. Oczywiście mogę to zrobić nawet w pobliżu domu, ale przyszło mi na myśl wczoraj żeby pojechać w góry. Niestety samemu, ale prawda jest też taka, że niewielu osobom zaproponowałem wyjazd. Plan jest taki żeby wyjechać bladym świtem, a może nawet przed i wrócić na drugie śniadanie :-) Ostatecznie wstaję trochę później przy dźwiękach... no właśnie... przez chwilę myślę, że deszczu, ale okazuje się, że to wiatr tak mocno wieje. Jem śniadanie i o wpół do siódmej ruszam do Brennej. 

Po drodze zaczyna kropić. Jeszcze raz sprawdzam prognozy i... ma nie być deszczu. Ciekawe, bo po drodze z każdą chwilą pada coraz mocniej. 

A miało nie padać © djk71

Kiedy przyjeżdżam na miejsce... regularnie leje. Chwilę się zastanawiam co robić. Niezbyt mi się uśmiecha samemu po górach latać w deszczu. I do tego za darmo. Co innego gdybym za to zapłacił ;) Chce mi się spać. Postanawiam się chwilę zdrzemnąć. Zamykam oczy. Kiedy po chwili je otwieram okazuje się, że minęło pięćdziesiąt minut! I nie pada. Postanawiam ruszyć, jak to kiedyś czytałem trzeba trenować w każdych warunkach, bo przecież nie wiadomo jak będzie w dniu zawodów. 

Przez chwilę zastanawiam się czy wziąć kijki, ale przecież tu nie jest ani stromo, ani błotniście. Co do tego pierwszego szybko zmieniam zdanie. Może nie jest bardzo, ale wystarczająco żebym musiał zmienić podbieg w podejście. Odcinek do Orłowej daje w kość. 

No proszę i poczytać można w górach © djk71

Dalej biegnie się już dobrze. Praktycznie zero ludzi. Tylko co jakiś czas pojawiają się zwierzęta.

Na trasie pusto © djk71

Podziwiam widoki.

Ładnie tu © djk71

Kolejny podbieg na Trzy Kopce Wiślańskie. Tu już podbiega się dobrze. 

Trzy Kopce Wiślańskie © djk71

Cały czas biegnie się dobrze. Po deszczu już nie ma śladu, nie licząc małego błotka i kałuż miejscami, ale ogólnie jest fajnie. 

Znów zwierzątka © djk71

Dalej Smrekowiec i Jawierzny. 
Kolejny podbieg na Przełęcz Salmopolską. 

I podbieg © djk71

Pierwszy raz tu biegnę. Zwykle tu tylko podjeżdżałem rowerem. Podbieg ciężki, znów muszę przejść do marszu. Jest wciąż po co ćwiczyć. Choć zwykle tego nie lubię to cieszy mnie zbliżający się szum samochodów. To oznacza, że zaraz koniec podbiegu. 

Wybiegam na drogę © djk71

Okazuje się, że do szczytu jednak jeszcze jest kawałek. Choć rowerowo to często nasze miejsce postoju, to dziś nawet się tam nie zatrzymuję. 

Na Przełęczy Salmopolskiej mnóstwo ludzi i aut © djk71

Biegnę dalej. Teraz już głównie po płaskim lub z górki. 

Furtka do.... © djk71

Ostatni szczyt to Grabowa. 

Grabowa © djk71

Jest pięknie :)

Lubię być w górach © djk71

Czas wracać. 

Ostatnie spojrzenie © djk71

Szansa na odpoczynek, ale już nie warto. 

Wieża widokowa © djk71

Trening zaliczony. Ostatni w tym tygodniu. i ostatni w pierwszej połowie planu treningowego. 
Za mną osiem z szesnastu tygodni planu treningowego do maratonu. Wydaje się, że uczciwie wykonanego. Oby tak minęły kolejne tygodnie.

BTW: Po raz który zastanawiam się czemu tak rzadko wykorzystuję bliskość gór... 

W07D7-Long Run, czyli chciało mnie żywcem zjeść

Niedziela, 1 sierpnia 2021 · Komentarze(2)
W07D7-Long Run
• Run in Z2, easy conversational pace, 150 minutes.
• Cool down, 5 to 10 minutes.
• Stretch.


Dziś w planie co najmniej 2:30h biegania. Piękne okoliczności przyrody - Puszcza Kampinoska. Bieg w drugiej strefie, tempo konwersacyjne.

W Puszczy Kampinoskiej © djk71

Zapominam wziąć słuchawek więc nie ma słuchania książki, ani muzyki, trzeba prowadzić konwersacje. Biegnę sam więc rozmawiam z samym sobą. Nie jest źle, momentami nawet interesująco. Do jedenastego kilometra.

Potem słownictwo ogranicza się do kilku słów. Myślałem, że mnie żywcem zjedzą. Komary, muchy końskie i nie wiem co jeszcze... Gdyby to była gra to bym się wylogował natychmiast, albo wręcz wyłączył komputer. Nie dało się. Za to okazało się, że wgrany wcześniej ślad był niepotrzebny. Adrenalina sprawiła, że bez mapy znalazłem najkrótsza drogę do wybiegnięcia z lasu.

Oczywiście Z2 momentalnie zmieniło się na mocne Z3, ale nie ma co się dziwić, skoro bieg był wzbogacony o pajacyki, skipy A, B, C, a pewnie i Z ? Do tego pewnie całość przypomniała walkę w stylu pijanego mistrza...

Trasa skrócona, ale ponad 20 km udało się przebiec.

W07D3-Intervals w ulewie uciekając przed burzą

Środa, 28 lipca 2021 · Komentarze(0)
W07D3-Intervals
• Warm up, 15 minutes.
• Run in Z4, 10K pace, 1km. Recovery run, 90 seconds. Repeat 6 times.
• Cool down, 5 to 10 minutes.
• Stretch.


Po powrocie z pracy, siłowni i obiedzie musiałem odpocząć. I udało się... usnąć :-)
Kiedy się obudziłem zaczęło się robić późno. Zachmurzone mocno niebo nie dość, że nie wróżyło niczego dobrego, to jeszcze sprawiło, że zrobiło się ciemno. '
Na strefie wyjątkowo pusto, nic dziwnego, padało i znów zanosi się na deszcz.

Zaczynam trening i już po chwili zaczyna kropić. Z każdym kolejnym kilometrem coraz ciemniej i coraz bardziej pada.
Z tym ciemniej to trochę przesadzam, bo coraz to większe błyskawice pojawiają się na niebie więc choć chwilowo jest jasno.

Trening mocny i żal by było skończyć wcześniej, ale wiem, że jak zacznie trzaskać jeszcze trochę bliżej to pewnie będzie to konieczne.
Na szczęście udaje się dokończyć trening bez problemu. Nie licząc tego, że jestem kompletnie przemoczony. Najważniejsze jednak, że zadowolony.

Trening w deszczu © djk71

W06D7-Long Run, czyli II PKO Piekarski Półmaraton

Sobota, 24 lipca 2021 · Komentarze(0)
W06D7-Long Run
• Run in Z2, easy conversational pace, 150 minutes.
• Cool down, 5 to 10 minutes.
• Stretch.

Ponad tygodniowy urlop za mną. Myślałem, że uda się wrócić na tyle wcześnie żeby jeszcze chwilę odpocząć przed dzisiejszym startem w półmaratonie. Nie wyszło. Wracamy akurat tak żeby odebrać pakiet, zjeść obiad i przygotować się do startu. Do Piekar tradycyjnie jadę w towarzystwie żony oraz tam razem Niny, która postanawia mi dopingować oraz dotrzymać towarzystwa Anetce. Co przy okazji się ubawi to Jej :-)

Nie bez problemu parkujemy, zbieram rzeczy, o dziwo niczego chyba nie zapomniałem i idziemy do strefy startu. Sporo ludzi, coś się dzieje. Pokazuję Anetce, którędy mogą pójść żeby spotkać mnie na trasie, niestety droga wygląda na nieoświetloną, a start o 21:00. Trudno spotkamy się na nawrotce. Dzisiejszy bieg to dwie... nierówne pętle. Pierwsza to dyszka ta sama, którą pokonują zawodnicy ZaDyszki i Nordic Walking. Druga podobna, tyle, że wydłużona o odcinek obok Kopca Wyzwolenia.

Przed startem © djk71

Ruszamy.

Pilnuję się żeby nie pociągnąć za mocno za resztą. To przecież ponad 21 km z podbiegami (niewielkimi, ale zawsze). Pierwszy kilometr z górki, rozpędzam się dwa następne pod górkę, dobiegamy na wysokość kopca. Oczywiście zwalniam ale czuję się dobrze. To jednak dopiero trzy km. Na piątym kilometrze niespodzianka. Oprócz wody (tego się akurat spodziewałem) widzę i słyszę Anetkę i Ninę - jednak udało im się tu dojść.

Szósty kilometr i skręcamy w las. Biegniemy bez czołówek, bo trasa miała być oświetlona - i jest na odcinku prawie dwóch km stoi dwanaście samochodów sponsora - skody skutecznie oświetlają całą drogą. Sprytne. :-)

Pierwsze dziesięć km kończę w tempie ok. 6:12. Jak dla mnie jest ok, po takim męczącym tygodniu i dzisiejszym dniu jest lepiej niż się spodziewałem. Nie ma co się jednak cieszyć, przede mną druga, trochę trudniejsza część. Tempo na podbiegu już nieco wolniejsze, ale spokojnie daję radę. Tu brawa dla kibiców, którzy mimo późnej pory są obecni na prawie całej trasie. To pomaga. Szczególnie przy kopcu, który mijamy, zbiegamy w dół i po nawrocie zdobywamy znów biegnąc pod góry.

Kiedy dobiegam do szczytu i średnie tempo pokazuje chyba ok. 6:15 już wiem, że będzie dobrze.

Koło bufetu znów wypatruję dziewczyn chcąc je poprosić żeby na metę przyniosły mi worek z rzeczami do przebrania z auta, ale tym razem Ich nie ma. Podejrzewam, że przejście rzeczywiście było niezbyt oświetlone i za pierwszym razem zabrały się z większą grupą, ale drugi raz już same nie chciały ryzykować. Piję i biegnę dalej.

Teraz już wiem, że muszę tylko trzymać tempo. Liczę skody w lesie ;) Mijamy się z kilkoma zawodnikami, oni przyśpieszają, by potem zwolnić lub przejść do marszu. Ja biegnę równym rytmem. Tak mi się wydaje. Na ostatnich 3-4 km biegnę z Joanną, zawodniczką Lecymy Durś - chyba wzajemnie się motywujemy. Ostatni kilometr biegniemy już razem rozmawiając. W końcu wg rozpiski miało być tempo konwersacyjne. W efekcie wyszedł Z3 zamiast Z2 ale za to trochę krótszy czas.

Dobiegamy do mety już nie zwalniając.

Mam to! © djk71

Czas: 2:11:39, czyli mimo dwa razy większej liczby podbiegów czas lepszy o 2:24 niż w Rybniku.
Oddaję "czypa", dziewczyny idą po moje rzeczy do auta, a ja na posiłek - niestety żołnierze ugotowali za mało grochówki i pani oferuje mi suchą bułkę :-( Szkoda, bo dziś nawet byłbym w stanie coś zjeść. Kończy się na knoppersie i piwie zero.

Już zadowolny na mecie © djk71

Czekamy jeszcze na dekorację w rytmach zespołu Kłyn i losowanie wycieczki do Włoch. Tym razem nie mam szczęścia. Nie szkodzi. Rozbawieni wracamy do domu.

Za mną 6 z 16 tygodni przygotowań do maratonu. Póki co jest dobrze.