W08D7-Long Run dziś w górach :)
Niedziela, 8 sierpnia 2021
· Komentarze(0)
Kategoria Bieganie, Samotnie, śląskie, W górę, Z kamerą wśród...
W08D7-LONG RUN
• Run in Z2, easy conversational pace, 165 minutes.
• Cool down, 5 to 10 minutes.
• Stretch.
Dziś kolejne długie wybieganie. Oczywiście mogę to zrobić nawet w pobliżu domu, ale przyszło mi na myśl wczoraj żeby pojechać w góry. Niestety samemu, ale prawda jest też taka, że niewielu osobom zaproponowałem wyjazd. Plan jest taki żeby wyjechać bladym świtem, a może nawet przed i wrócić na drugie śniadanie :-) Ostatecznie wstaję trochę później przy dźwiękach... no właśnie... przez chwilę myślę, że deszczu, ale okazuje się, że to wiatr tak mocno wieje. Jem śniadanie i o wpół do siódmej ruszam do Brennej.
Po drodze zaczyna kropić. Jeszcze raz sprawdzam prognozy i... ma nie być deszczu. Ciekawe, bo po drodze z każdą chwilą pada coraz mocniej.
Kiedy przyjeżdżam na miejsce... regularnie leje. Chwilę się zastanawiam co robić. Niezbyt mi się uśmiecha samemu po górach latać w deszczu. I do tego za darmo. Co innego gdybym za to zapłacił ;) Chce mi się spać. Postanawiam się chwilę zdrzemnąć. Zamykam oczy. Kiedy po chwili je otwieram okazuje się, że minęło pięćdziesiąt minut! I nie pada. Postanawiam ruszyć, jak to kiedyś czytałem trzeba trenować w każdych warunkach, bo przecież nie wiadomo jak będzie w dniu zawodów.
Przez chwilę zastanawiam się czy wziąć kijki, ale przecież tu nie jest ani stromo, ani błotniście. Co do tego pierwszego szybko zmieniam zdanie. Może nie jest bardzo, ale wystarczająco żebym musiał zmienić podbieg w podejście. Odcinek do Orłowej daje w kość.
Dalej biegnie się już dobrze. Praktycznie zero ludzi. Tylko co jakiś czas pojawiają się zwierzęta.
Podziwiam widoki.
Kolejny podbieg na Trzy Kopce Wiślańskie. Tu już podbiega się dobrze.
Cały czas biegnie się dobrze. Po deszczu już nie ma śladu, nie licząc małego błotka i kałuż miejscami, ale ogólnie jest fajnie.
Dalej Smrekowiec i Jawierzny.
Kolejny podbieg na Przełęcz Salmopolską.
Pierwszy raz tu biegnę. Zwykle tu tylko podjeżdżałem rowerem. Podbieg ciężki, znów muszę przejść do marszu. Jest wciąż po co ćwiczyć. Choć zwykle tego nie lubię to cieszy mnie zbliżający się szum samochodów. To oznacza, że zaraz koniec podbiegu.
Okazuje się, że do szczytu jednak jeszcze jest kawałek. Choć rowerowo to często nasze miejsce postoju, to dziś nawet się tam nie zatrzymuję.
Biegnę dalej. Teraz już głównie po płaskim lub z górki.
Ostatni szczyt to Grabowa.
Jest pięknie :)
Czas wracać.
Szansa na odpoczynek, ale już nie warto.
Trening zaliczony. Ostatni w tym tygodniu. i ostatni w pierwszej połowie planu treningowego.
Za mną osiem z szesnastu tygodni planu treningowego do maratonu. Wydaje się, że uczciwie wykonanego. Oby tak minęły kolejne tygodnie.
BTW: Po raz który zastanawiam się czemu tak rzadko wykorzystuję bliskość gór...
• Run in Z2, easy conversational pace, 165 minutes.
• Cool down, 5 to 10 minutes.
• Stretch.
Dziś kolejne długie wybieganie. Oczywiście mogę to zrobić nawet w pobliżu domu, ale przyszło mi na myśl wczoraj żeby pojechać w góry. Niestety samemu, ale prawda jest też taka, że niewielu osobom zaproponowałem wyjazd. Plan jest taki żeby wyjechać bladym świtem, a może nawet przed i wrócić na drugie śniadanie :-) Ostatecznie wstaję trochę później przy dźwiękach... no właśnie... przez chwilę myślę, że deszczu, ale okazuje się, że to wiatr tak mocno wieje. Jem śniadanie i o wpół do siódmej ruszam do Brennej.
Po drodze zaczyna kropić. Jeszcze raz sprawdzam prognozy i... ma nie być deszczu. Ciekawe, bo po drodze z każdą chwilą pada coraz mocniej.
A miało nie padać© djk71
Kiedy przyjeżdżam na miejsce... regularnie leje. Chwilę się zastanawiam co robić. Niezbyt mi się uśmiecha samemu po górach latać w deszczu. I do tego za darmo. Co innego gdybym za to zapłacił ;) Chce mi się spać. Postanawiam się chwilę zdrzemnąć. Zamykam oczy. Kiedy po chwili je otwieram okazuje się, że minęło pięćdziesiąt minut! I nie pada. Postanawiam ruszyć, jak to kiedyś czytałem trzeba trenować w każdych warunkach, bo przecież nie wiadomo jak będzie w dniu zawodów.
Przez chwilę zastanawiam się czy wziąć kijki, ale przecież tu nie jest ani stromo, ani błotniście. Co do tego pierwszego szybko zmieniam zdanie. Może nie jest bardzo, ale wystarczająco żebym musiał zmienić podbieg w podejście. Odcinek do Orłowej daje w kość.
No proszę i poczytać można w górach© djk71
Dalej biegnie się już dobrze. Praktycznie zero ludzi. Tylko co jakiś czas pojawiają się zwierzęta.
Na trasie pusto© djk71
Podziwiam widoki.
Ładnie tu© djk71
Kolejny podbieg na Trzy Kopce Wiślańskie. Tu już podbiega się dobrze.
Trzy Kopce Wiślańskie© djk71
Cały czas biegnie się dobrze. Po deszczu już nie ma śladu, nie licząc małego błotka i kałuż miejscami, ale ogólnie jest fajnie.
Znów zwierzątka© djk71
Dalej Smrekowiec i Jawierzny.
Kolejny podbieg na Przełęcz Salmopolską.
I podbieg© djk71
Pierwszy raz tu biegnę. Zwykle tu tylko podjeżdżałem rowerem. Podbieg ciężki, znów muszę przejść do marszu. Jest wciąż po co ćwiczyć. Choć zwykle tego nie lubię to cieszy mnie zbliżający się szum samochodów. To oznacza, że zaraz koniec podbiegu.
Wybiegam na drogę© djk71
Okazuje się, że do szczytu jednak jeszcze jest kawałek. Choć rowerowo to często nasze miejsce postoju, to dziś nawet się tam nie zatrzymuję.
Na Przełęczy Salmopolskiej mnóstwo ludzi i aut© djk71
Biegnę dalej. Teraz już głównie po płaskim lub z górki.
Furtka do....© djk71
Ostatni szczyt to Grabowa.
Grabowa© djk71
Jest pięknie :)
Lubię być w górach© djk71
Czas wracać.
Ostatnie spojrzenie© djk71
Szansa na odpoczynek, ale już nie warto.
Wieża widokowa© djk71
Trening zaliczony. Ostatni w tym tygodniu. i ostatni w pierwszej połowie planu treningowego.
Za mną osiem z szesnastu tygodni planu treningowego do maratonu. Wydaje się, że uczciwie wykonanego. Oby tak minęły kolejne tygodnie.
BTW: Po raz który zastanawiam się czemu tak rzadko wykorzystuję bliskość gór...