Wpisy archiwalne w kategorii

Z kamerą wśród...

Dystans całkowity:45694.95 km (w terenie 13501.58 km; 29.55%)
Czas w ruchu:3182:13
Średnia prędkość:14.67 km/h
Maksymalna prędkość:92.52 km/h
Suma podjazdów:108980 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:193 (100 %)
Suma kalorii:559155 kcal
Liczba aktywności:1503
Średnio na aktywność:31.69 km i 2h 07m
Więcej statystyk

Trening z ReShape Runners.

Wtorek, 9 listopada 2021 · Komentarze(4)
Zdecydowanie zbyt rzadko mam okazję biegać z Reshape Runners, a może warto... 
Zaproszenie na dzisiejszy trening brzmiało całkiem sympatycznie... "(...) W planie : gadanie, wspominanie, podsumowanie... I takie tam.
Wszystko to podczas spokojnego rozbiegania, po ciężkim weekendzie, ale również nie zabraknie kilka akcentów siły biegowej. (...)". Stwierdziłem, że cze mu nie, będzie okazja powspominać, skomentować weekendowe szaleństwo

Na miejscu spotykam kilkanaście osób. Biegniemy do parku. Tempo rzeczywiście konwersacyjne. Rozmowy, śmiechy. Jedno kółko, drugie... Kiedy zatrzymujemy się myślę, że czas na powrót. Okazuję się, że Tomek nie żartował i... zaczyna się trening. Niby niewinny, ale czuję (nawet dosłownie, bo się ubrałem trochę cieplej, tak na powolne truchtanie), że zaczynam się pocić. Kiedy po raz kolejny wydaje mi się, że kończymy przechodzimy na schody :-) 

Potem jeszcze kółko po parku i wracamy. W sumie fajny trening i trochę pomysłów nawet na samotne treningi. 

Na koniec jeszcze miła niespodzianka od Tomka żebyśmy nie zapomnieli o tym jak biliśmy rekord świata :-) 



Zrobiliśmy to! © djk71

Część druga - W sztafecie ReShape na III Mistrzostwach Świata w biegu 48h na bieżni mechanicznej

Niedziela, 7 listopada 2021 · Komentarze(0)
Po porannym biegu w sztafecie zegarek mi zgłupiał i pokazał, że potrzebuję... zero godzin odpoczynku :-) W związku z tym, z czystym sumieniem mogłem przyjechać na mój drugi etap. Tym razem start o północy, 17 godzin od ukończenia poprzedniego biegu. Niby sporo, ale biorąc pod uwagę, że to był mój najszybszy bieg na takim dystansie to mam lekkie obawy jak pójdzie teraz. Rok temu w drugim dniu przebiegłem pól kilometra mniej. Teraz chciałbym spróbować powalczyć o... więcej.

Sztafeta Reshape na Mistrzostwach © djk71

Tym razem do klubu przyjeżdża wraz ze mną żona. Chce mi pokibicować, a może po prostu boi się czy będę w stanie sam wrócić do domu :-)
Kiedy ja idę się przebrać Anetka idzie na nasze stanowisko. Po chwili przychodzę przebrany, biegnie Wojtek. Szybko biegnie. Ja wiem, że muszę biec swoje - dla każdego "szybko" znaczy coś innego. Chwilę się rozgrzewam i czekam, aż skończy.

No ładnie biegnie... © djk71

Po chwili podchodzi sędzia i mówi kiedy zmiana.

Sędzie mówi, że zaraz startuję © djk71

Ruszam. Pierwszy kilometr trochę wolniej potem przyśpieszam.

No to biegniemy © djk71

Po dwóch kolejnych kilometrach jeszcze nieznacznie zwiększam prędkość. Chcę tak przebiec co najmniej 5 km. Udaje się bez większego problemu. Zauważam, że mam przewagę jakieś 20-30 cm nad biegnącą obok sztafetą kobiet W Pogoni Za Duchem. A nie, to bieżnia jest po prostu o tyle wysunięta do przodu :-)

Moja bieżnia na prowadzeniu © djk71

Dość szybko pojawia się Rafał. Kątem oka widzę jak się rozgrzewa.

Rafał obok się rozgrzewa © djk71

Biegnie się coraz ciężej. Tempo i zmęczenie z poranka daje znać o sobie. Kilka razy kusi mnie żeby zmniejszyć prędkość. Ale udaje mi się przekonać samego siebie, że póki mogę to powinienem dać z siebie wszystko. Przecież nie biegnę tu tylko dla siebie. Kibicuje mi żona i... pewnie cała ekipa, której jestem częścią (o ile nie śpią) :-)

Byle do 7 km, do 8 km, dobra wytrzymam w tym tempie dychę - przecież to mniej niż rundka wokół osiedla. Jest dycha na bieżni, ale zegarek pokazuje mniej to... wytrzymam jeszcze do dychy na zegarku.

Ciężko © djk71

Jestem potwornie mokry i zmęczony. Mimo to postanawiam nie zmniejszać prędkości już do samego końca. Coraz częściej patrzę na zegarek, a tam... pozostały do końca czas jakby stanął w miejscu. Ostatnie trzy minuty trwają wieczność. Z bieżni obok słyszę, że koleżanka ma podobne odczucia - wskazówki zegarków nie chcą drgnąć.

Biegnę wypatrując sędziego. W końcu podchodzi i mówi kiedy mam skończyć. Walczę do końca, ale z ulgą oddaję bieżnię do dyspozycji Rafała. Przebiegłem 200m więcej niż rano. Jestem zadowolony.

Szybko © djk71

I znów po zakończeniu biegu Garmin pokazał mi dwie życiówki - na 5km i na 10 km. I to mimo, że znów pokazał dystans o 320 m krótszy niż sama bieżnia. Wow! Jestem pod wrażeniem.

Co więcej patrząc teraz na zegarek widzę, że biegłem 40 sek krócej niż powinienem (tak sędziowie mnie startowali i zatrzymywali) więc pewnie mógłbym dorzucić jeszcze ze 120 m, ale nie ma tego złego Wojtek i Rafał biegli szybszym tempem więc korzyść dla sztafety była większa z ich biegu ;-)

Póki co jest dobrze, ale do końca zawodów jeszcze jedenaście godzin. Czy pobijemy ubiegłoroczny wynik? Wierzę, że tak :-)

Po 36h jest dobrze © djk71

Szacun, dla tych, którzy biegną solo. W międzyczasie pobite zostały dwa rekordy Ukrainy i rekord Polski mężczyzn w biegu 24h. Zobaczymy co jeszcze się będzie działo do końca...

To moje trzecie sztafetowe zawody. Oprócz poprzedniego roku tu w ReShape, był jeszcze przedziwny 24 godzinny bieg po schodach (Everest Run) - tyle, że wtedy biegło nas w sztafecie tylko czworo ;-)

Mamy to!

Niedziela, 7 listopada 2021 · Komentarze(2)
Po powrocie z nocnej zmiany w sztafecie długo nie umiałem usnąć (chyba z radości), a obudziłem się już po trzech godzinach. Zupełnie nie czułem zmęczenia. Pewnie dopiero nadejdzie.
Ogarnąłem trochę rzeczy w domu. Zjadłem śniadanie, a nawet dwa :-). I... pojechałem do klubu zobaczyć jakim wynikiem zakończymy bieg. Na miejscu zastałem już kilka osób, zarówno tych co wcześniej biegli, jak i tych, którzy tym razem nie pobiegli.

Chwila rozmowy ze znajomymi, rzut oka na Krzyśka, który kończy sztafetę i już wiem, że będzie ponad 600 km. Czyli ubiegłoroczny wynik 582,69 km będzie pobity. Super!

Przebieram się i idę chwilę poćwiczyć. Niezbyt długo, bo emocje na sali niesamowite. Trzeba wracać do ekipy. Chwilę później już wszystko jasne - przebiegliśmy w ciągu 48h - 603,82 km.

Zrobiliśmy to! © djk71

Oczywiście największy szacunek należy się tym, którzy pobiegli tak długo solo. Brawa dla wszystkich, a szczególnie dla tych, którzy pobili rekordy Polski i Świata:
- Jakub Śleziak - w 24 h - przebiegł 226,52 km, a w 48h 380,00 km (pobił chyba jeszcze jeden rekord Polski, ale nie pamiętam dokładnie, chyba na 100mil)
- Andrii Tkachuk (UA) - w 48h przebiegł 410,00 km ustanawiając tym samym nowy rekord świata.
- Valentyna Kovalska (UA) - w 48h przebiegła  339,22 km - pobijając tym samym poprzedni rekord świata wśród kobiet wywalczony tutaj rok temu przez Patrycję Bereznowską. 

Z najlepszymi zawodnikami świata © djk71

Myślę, że tu każdy miał swój własny cel. Ja, mimo, że od początku wiedziałem, że nie będę najsilniejszym ogniwem sztafety to pobiłem swój rekord na 5 km i dwukrotnie rekord na 10 km!
I oprócz samych cyferek, które oczywiście są ważne, to ważniejsze było to, że po raz kolejny udało się powalczyć z głową i udowodnić sobie, że... można, że się da. I z tego jestem chyba najbardziej zadowolony.

Mamy puchar © djk71

Dlatego też serdecznie dziękuję ekipie ReShape, że mogłem z Wami wystartować. To było (jest) dla mnie niesamowicie ważne. Poza tym bieganie z tak fantastycznymi i ciągle uśmiechniętymi ludźmi to sama przyjemność. Dziękuję, że mogłem być częścią tej sztafety i tego wydarzenia.

Sztafeta ReShape © djk71

Mam kolejną motywację żeby dalej ćwiczyć i żeby móc znów z Wami pobiec z jeszcze lepszymi czasami :-)

Część pierwsza - W sztafecie ReShape na III Mistrzostwach Świata w biegu 48h na bieżni mechanicznej

Sobota, 6 listopada 2021 · Komentarze(0)
Kiedy rok temu zaproszono mnie do udziału w sztafecie ReShape w ramach II Mistrzostw Świata w 48h biegu na bieżni mechanicznej byłem zachwycony i przestraszony. Tym bardziej, że na sąsiednich bieżniach biegły prawdziwe sławy z Patrycją Bereznowską na czele (Patrycja pobiła wówczas rekord świata i o ile pamiętam dwa rekordy Polski).
Byłem zafascynowany imprezą. Organizacją i klimatem. Przebiegliśmy jako sztafeta 582,69 km.

Nie spodziewałem się jednak, że uda mi się wystartować po raz kolejny. A jednak biegnę. Tym razem sztafeta będzie walczyła o ustanowienie pierwszego oficjalnego Rekordu Świata i Polski w 48h biegu Sztafetowym na bieżni mechanicznej. Jest wyzwanie :-) W grupie może wziąć udział maksymalnie 24 osoby, każdy musi biec co najmniej przez 60 minut. Zmieniamy się przy pełnych godzinach i całkowicie zatrzymanej bieżni. Start w piątek w południe.

Impreza w toku © djk71


Ja mam biec dwukrotnie. Pierwszy raz w sobotę o szóstej rano. Budzę się wcześniej i przyjeżdżam do klubu z dużym wyprzedzeniem. Na spokojnie przebieram się, sprawdzam, czy wszystko zabrałem i idę przywitać się z Tomkiem, który biegnie w niewyobrażalnym dla mnie tempie. W ubiegłym roku też biegłem dwa razy. Za pierwszym razem przebiegłem 10,55 km ze średnim pulsem 191 i maksymalnym 199!!!

Chciałbym dziś pobiec szybciej, ale boję się czy dam radę. Cel jest jednak konkretny i od razu po wejściu na bieżnię ruszam mocno. Po pierwszym kilometrze jeszcze przyśpieszam. Pierwsze pół godziny jak na mnie mocno, potem nieznacznie zwalniam, ale wciąż jest to wyższe tempo niż zwykle biegam na bieżni.

Jest dobrze © djk71

Tomek już odświeżony odmeldował się, a ja wyczekuję na pojawienie się Agnieszki, która ma mnie zmienić. Nie dlatego, że się boję, że będę musiał biec drugą godzinę (choć pewnie bym tak zrobił), ale głównie dlatego żeby mieć jakiś pośredni cel. W terenie w razie kryzysu biegnie się do najbliższego drzewa, zakrętu, kościoła, tu jedyną zmianą może być pojawienie się kogoś :-)

Biegnę © djk71

W końcu jest. Wymieniamy kilka słów, Aga robi i zdjęcia i biegnę dalej. Nie jestem zbyt rozmowny, ale ja tu przecież walczę o przetrwanie.
W końcu przychodzi sędzina i mówi, że mam skończyć po przebiegnięciu 11,30 km. Tak robię, pauzuję bieżnię na 11,30 km i oddaję ją Adze.
Garmin pokazał prawie 300m mniej, a i tak pogratulował mi nowej życiówki na 10km. :-)


Jest i Aga © djk71

Uff dałem radę. Dalej o 750m niż rok temu i ze zdecydowanie z niższym pulsem choć też wysokim - średni 182, maks - 192.
Garmin głupieje, bo sugeruje mi... 0 godzin odpoczynku :-)

Chwilę rozmawiam z koleżanką z kobiecej sztafety W Pogoni Za Duchem, która biegła równolegle i idę się wykąpać. Wpadam jeszcze sprawdzić, czy Agnieszka ma wszystko i czy jest ok i się odmeldowuję. Wrócę tu jeszcze o północy. O ile będę miał siły.

Póki co wygrywamy :-) © djk71


Ten pierwszy raz... z bratową :)

Niedziela, 31 października 2021 · Komentarze(2)
Na weekend przyjechał brat z rodziną więc myślałem, że razem pobiegamy. Wyszło nieco inaczej. W sobotę żartując zagadałem bratową, czy robimy wspólny trening i zostałem zaskoczony bo... się zgodziła. Myślałem co prawda, że coś wymyśli aby się wymigać, a tu w niedzielę niespodzianka. Biegniemy. W planie dyszka. Startując Sabinka chyba nie do końca wie, że ta dyszka nie będzie zupełnie płaska, ale staram się ją specjalnie nie straszyć.

Sabinka wychodzi wcześniej się rozgrzać, kiedy ja dołączam widzę, że już jest ciepło. I będzie cieplej z każdym kolejnym kilometrem.

Zaczynamy od... podbiegu... a potem już tylko... kolejne podbiegi ;)

Jesień © djk71

Wbrew pozorom nie jest tak źle, cała drogę rozmawiamy. Początkowo mówię głownie ja, ale potem już prowadzimy regularną rozmowę.
Widać jest zapas sił.

Z bratową © djk71

Trasę kończymy kolejnym dość długim podbiegiem. Wychodzi zgodnie z planem dyszka.
Fajny początek dnia.

Pasieki bez pasiek, ale za to z Markiem

Sobota, 30 października 2021 · Komentarze(0)
W piątek pokazuję Markowi zdjęcia z okolic Bibieli. Super wygląda okolica w jesiennych kolorach. Marek jeszcze nigdy nie był w zalanej kopalni w Pasiekach - umawiamy się pojedziemy tam w sobotę. Niestety wstępny projekt trasy wydaje się być zbyt długi z uwagi na czas jaki mamy do dyspozycji, a pewnie i kondycję :-)

Ostatecznie wybieramy nieco krótszą trasę. Umawiamy się o 7:30 na Witorze. Kiedy wychodzę z domu jest jeszcze ciemno. Zauważam, że tylna lampka prawi nie świeci. Szybko wracam do domu i podmieniam z drugiego roweru. Cała operacja zajmuje 1-2 minuty. Jak się okazuje dość kluczowe :-) Kiedy dojeżdżam bez pośpiechu na miejsce spotkania mam jeszcze w zapasie 5 minut. Nawet po drodze się zatrzymuję żeby zrobić zdjęcia.

Coraz rzadszy widok na Śląsku © djk71

Czekam i po 10 minutach wysyłam SMS-a i okazuje się, że Marek czeka na innym przystanku. Gdyby nie zmiana lampek to byśmy na siebie wcześniej wpadli ;-)

Na szczęście po chwili jedziemy już w stronę zalewu w Świerklańcu.

Nad wodą © djk71

Lubię to miejsce o każdej porze dnia i roku.

Słońce już na niebie © djk71

Dziś nie wjeżdżamy do parku.

Jedziemy, czy pstrykamy? © djk71

Jedziemy Leśną Rajzą nad Chechło.

Jesień na Chechle © djk71

Rzut oka na zamknięte knajpki.
Costa Del Chechło © djk71

Czas wracać.
Tym razem przez Nakło. Miałem nadzieję, że cały pałac odnowią. Skończyło się na wieży :-(

Szkoda, że tylko wieża odniowiona © djk71

Jadąc przez DSD ze zdziwieniem zauważam, że ruiny budynku mieszczące się obok Red Rock już... nie istnieją.
Chwilę później dziękujemy sobie za wspólną przejażdżkę i ruszamy każdy w swoją stroną.

Dobrze rozpoczęty dzień, a właściwie weekend.


LiszKor, czyli powrót do orientacji, tym razem biegowo :)

Sobota, 23 października 2021 · Komentarze(0)
Pomyśleć, że kiedyś miesiąc bez zawodów na orientację to był miesiąc stracony. Co ja mówię miesiąc, czasem było kilka imprez w miesiącu, a czasem nawet i dwie w jeden weekend. Było tego trochę ;-) 

W ostatnich 2-3 lataach był pomysł żeby wrócić do tego typu zawodów, ale...  to treningi lub zawody biegowe (dotychczas głównie startowałem rowerowo), to pandemia i jakoś tak nie wyszło. Wczoraj w nocy wróciłem z tygodniowej, mocno męczącej delegacji i przypomniało mi się, że po sąsiedzku w weekend jest rozgrywany Liszkor. Kiedy jakiś czas temu pojawiło się info o zawodach miałem nadzieję, że uda mi się namówić kogoś ze znajomych, ale jakoś się nie udało. Teraz gdy spojrzałem na trasy od razu odrzuciłem rower - 150 km nie do zrobienia, a 50 też wyglądało na męczące - straszne, kiedyś bym nawet na krótką trasę nawet nie spojrzał - starzeję się :-) 

Za to w oko wpadły mi trasy piesze - 15, 25 i 50 km. Skoro i tak planowałem zrobić trening to pomyślałem, że mogę to zrobić na zawodach. Zapisałem się na 15 km. Niewielkie mam doświadczenie w orientacji w wersji biegowej więc uznałem, że wystarczy. I wystarczyłoby, gdyby wieczorem Monika (organizatorka) nie wyśmiała mnie, że będę startował z dziećmi. No i przepisałem się 25 km. Jednak łatwo mnie namówić do głupot... :-) 

Rano przyjeżdżam do bazy. Mnóstwo znajomych, choć jeszcze więcej już na długiej trasie rowerowej. Szkoda, że nie miałem się z nimi okazji spotkać. 
Krótkie rozmowy, odbiór numeru startowego, karty do podbijania punktów - lubię jednak ten klimat - i czas się przygotować.

Przebieram się, jak zwykle nie do końca wiedząc co na siebie włożyć, skoro jest (i ma być) chłodno. Ostatecznie wybieram długi wariant odzieży i przeciwdeszczówka do plecaka. 
Chwilę przed jedenastą odprawa, dostajemy mapy, rysuję planowaną trasę - chwila wątpliwości w jakiej kolejności zaliczyć punkty 21, 22, 11 i 50. Ostatecznie coś kreślę i ruszam. 

PK 23 - Rozłamany dąb
Biegnę spokojnie (tak mi się wydaje) bo wiem, że przede mną długi dzień (limit chyba do 19:00). W Miasteczku Śląskim, gdzie jest baza zawodów, ludzie wybierają różne warianty, ja póki co ten bezpieczny. Dobiegamy prawie do torów, zakręt i po chwili ktoś z biegnących znajduje punkt. Nie lubię początków tras, bo mimo, że każdy może wybrać dowolny wariant trasy to zwykle jednak kilka osób wybiera podobny i jest tłok. Z jednej strony fajnie, bo tak jak tu od razu trafiam za kimś na punkt, z drugiej jeśli ktoś popełni błąd to wszyscy za nim ślepo biegną lub jadą. 

PK 32 - Kikut brzózki
Punkt nad Chechłem więc biegnę praktycznie bez mapy, wiem gdzie go się spodziewać. Niestety zaczynają mnie boleć piszczele. Niedobrze, zbyt mocno zacząłem? Na szczęście kiedy jestem przy punkcie ból mija. 

Chechło © djk71

PK 24 - Cypel, a właściwie Drzewo przy mostku
Do punktu wciąż biegniemy w kilka osób. Może nie razem, ale gdzieś tam mamy się w zasięgu wzroku. 
Chwilę trwa szukanie punktu. Niby rozświetlenia na mapie powinny pomagać, ale nie zawsze jestem tego pewien ;-) 

PK 44 - Bunkier, drzewo obok
Biegniemy dalej. Znów kilka osób przede mną. Odbijając w stronę bunkra widzę, że koncepcje się nieco różnią. 
Przestaję patrzeć na innych i biegnę swoje. Po chwili jest i bunkier. 

Jest i bunkier © djk71

Podbijam punkt i chyba z zadowolenia, że go znalazłem ruszam w przeciwną stronę niż powinienem. Nadrabiam kawałek, ale po chwili jestem na właściwej trasie. 

PK 52 - Góra
Widzę rowerzystów, którzy zostawiają rowery na dole i podbiegają na punkt. Zawsze mi się wydawało, że te rowery tylko przeszkadzają. :) 

PK 36 - Narożnik ogrodzenia
Wybiegam z poprzedniego punktu, biegnę na azymut i nieco myli mnie ścieżka, na którą wbiegam. W efekcie cofam się i dobiegam do szosy. Nie tak to miało być. Tym razem pewnie nadrabiam z kilometr. 

Podbijam punkt i chwilę później trafiam na bufet. Witam się z dawno niewidzianymi gospodarzami bufetu i... mam chęć na kiełbaskę z grilla. Jadąc rowerem pewnie bym wziął, biegnąc nie ryzykuję. Częstuję się bananem i biegnę dalej. Ale bufet wypasiony. 

Na bufecie bogato © djk71

PK 41 - Górka (hałdka)
Z lekkim zaskoczeniem dojeżdżam do kolejnego punktu, nie zorientowałem się wcześniej, że to przy zalanej kopalni. Lubię to miejsce. 

Pasieki © djk71

PK 76 - Pień na skarpie
 Biegnąc do kolejnego punktu zastanawiam się kiedy tu byłem ostatni raz. Dawno. Tym razem nawet nie muszę szukać, stojący przy punkcie zawodnicy wołają do mnie z daleka. 
Chwile później ja pomagam innym. 

Mostek i nie tylko © djk71

Naprawdę dawno tu nie byłem. 
Kolejna woda © djk71

PK 50 - Duży pień
Biegnąc do następnego PK z niepokojem obserwuję niebo. Już wcześniej trochę kropiło, ale to wygląda gorzej. 

Będzie padać © djk71

I rzeczywiście po chwili muszę wyciągnąć kurtkę. 
Na dodatek muszę biec nieco dookoła, bo przede mną zamiast ścieżki szkółka leśna. 

PK 22 - Karpa
A co to jest karpa? Na szczęście coś mi się kojarzyło i po chwili jestem na punkcie :-) 

PK 11 - Drzewo z hubami
Biegnę dalej. Znów ciepło. Rozpędzam się i mijam punkt, ale szybko się reflektuję i po chwili robię kolejne dziurki na karcie. 

PK 21 - Trzy tańczące drzewa
Jeszcze tylko jeden punkt. W okolicy huty cynku. Kiedyś huty cynku i ołowiu. 
W kilku miejscach mam wątpliwości, czy na pewno dobrze wybieram ścieżki. Jest ich więcej niż na mapie.
Po drodze ciekawe widoki.

A cóż tu będzie? © djk71

Do punktu docieram jednak bez problemu. Nie wiem czy drzewa są trzy, ale jedno na pewno :)

Tańczące drzewo © djk71

Meta
Pozostaje dobiec do mety. Ciepło.

Rozpogodziło się © djk71

Pozostało mi ok. 3 km, czyli będzie więcej niż planowane 25. Ostatecznie wychodzi 30 km. Zmęczony, ale zadowolony. Nawet czas nie taki zły. 
Zjadam ciepłą zupę, coś słodkiego, uzupełniam płyny i pora się zbierać. Tylko, że nie chce się stąd wyjeżdżać, więc jeszcze rozmowy ze znajomymi, ale w końcu trzeba powiedzieć dość i.... zaplanować start w kolejnej imprezie. Oby tak samo dobrze zorganizowanej jak ta. :-)

Naprawdę chcę © djk71



Znów przed pracą, znów po ciemku i jeszcze psy w ciemnym parku

Środa, 20 października 2021 · Komentarze(0)
Tym razem Niemcy. Wiesbaden.
Znów przed pracą, znów po ciemku. Tym razem jeszcze do tego zimno. Nie wziąłem sobie niczego cieplejszego do biegania więc zupełnie na krótko.
Rześko. Nieliczni biegacze, których spotykam ubrani zdecydowanie cieplej.

Garmin wyznaczył mi trasę dość ruchliwymi mimo wczesnej pory ulicami. Może to i dobrze, bo kiedy na jednym z odcinków wbiegam do parku to wita mnie kompletna ciemność.
Do tego z bocznej ścieżki wyszedł mężczyzna z owczarkiem niemieckim, który głośno dał znać o sobie. Mimo, że był na smyczy to lekko mi podniósł puls.

Ciemno, zimno i psy szczekają © djk71

Przed pracą, czyli znów po ciemku. Całkiem płasko to nie jest :)

Wtorek, 19 października 2021 · Komentarze(0)
Dziś też po ciemku. Też z rana.

Centrum wystawiennicze, Barcelona © djk71

Trochę inną trasą.

Fira Barcelona © djk71


Mniej ruchliwą, ale bardziej pagórkowatą.

Pod górkę, po schodach © djk71

Do tej pory wydawało mi się, że jest tu zdecydowanie bardziej płasko.

Tu też było pod górkę © djk71

Dobrze, że choć wszystko oświetlone.

Montjuïc Communications Tower, Barcelona © djk71

Można choć trochę pooglądać.

Barcelona po ciemku © djk71

Na tradycyjne pokazy się nie załapaliśmy więc dobre i to.

Fontanny po ciemku © djk71


Bagaż odnaleziony więc można pobiegać przed pracą

Poniedziałek, 18 października 2021 · Komentarze(0)
Miało być bieganie wczoraj, w ciągu dnia podziwiając Barcelonę. Niestety opóźniony samolot z Krakowa do Frankfurtu sprawił, że na lot do Barcelony musieliśmy biec (dosłownie). Zdążyliśmy. Niestety, mój bagaż nie :-( Dotarł dopiero 24h później. Przy okazji okazało się, że wczoraj odbywał się półmaraton w Barcelonie. Dobrze, że nie wiedziałem wcześniej bo bym się pewnie zapisał. Nawet sprawdzałem w domu, czy akurat nie ma maratonu, ale o połówce nie pomyślałem. I dobrze, bo gdybym nie miał w czym pobiec to byłbym nieco zły.

Zamiast zwiedzania był krótki bieg o poranku, a właściwie to przed świtem. Po ciemku, przy głównych drogach. Ale za to ciepło :-)

Ciemno © djk71