Poranny bieg po lesie. Większość ścieżek zmrożona, ale były miejsca gdzie było błotko. Mimo to fajnie. Za wyjątkiem psich akcentów. Muszę w końcu kupić gaz.
Syn wyjeżdżał dość wcześnie rano na turniej więc był powód żeby wstać wcześniej i pójść go odprowadzić i potruchtać o poranku. Można? Można...Powoli ale grunt, że poszedłem.
Na turniej też dojechaliśmy. Chłopcy zajęli trzecie miejsce :-) Przy okazji akcent rowerowy obok restauracji, gdzie jedliśmy obiad...
Bieg Mikołajkowy. Etisoft Running Team reprezentowany przez silną grupę. Przyjeżdżam wcześniej żeby pokibicować ekipie, która startuje wcześniej na 5 km biegnie i na 5 km Nordic Walking. Na dychę porwałem się tylko ja. Na liście startowej była jeszcze Ania, ale chyba coś jej wypadło.
Tak więc była okazja pogadać ze znajomymi przed startem. Pośmiać się i poczekać na nich na mecie.
Miło ich widzieć i słyszeć jeszcze kiedy startuję, potem już zostaję sam. Sam... czyli z tłumem innych biegaczy. Jak zwykle początek za mocno. Większość trasy wbrew moim obawom sucha, ale trzeba uważać bo miejscami jest ślisko. Niebezpiecznie jest też na zbiegach. Zdarzają się, na szczęście niegroźne, upadki. Zaliczam dwa, czy trzy uślizgi ale na szczęście bez upadku.
Dobiegam spokojnie do mety, trochę wolniej niż planowałem, ale jestem zadowolony. Szybka zupka i ruszam do domu żeby się wykąpać i pojechać na Hajerskie Derby :-)
Poranne pływanie z synem. Prawie, bo kiedy ja pływałem, on się grzał w rekreacyjnym, a potem nastąpiła zamiana :-) Tylko chwilę równocześnie. Ale i tak fajnie, że udało się być razem.
Krótki bieg w ramach szkolnej imprezy. Towarzysząc dzieciakom, a właściwie zamykając grupę i holując tych, którzy już mieli dosyć, do szkoły. Sympatycznie.
Wczoraj pisałem, że plany się zmieniają. Dziś też się zmieniły. Miał być dzień bez aktywności. Wczoraj wieczorem wszystko znów się zmieniło. Demony wróciły :-(
Za to dziś znalazł się czas żeby coś zrobić. Wczoraj był rower, więc dziś bieganie. W pierwszej chwili w planach był las. Bo wczoraj było pięknie.
Przed wyjściem jednak wyszły takie chmury, że wybrałem asfalt. To też nie najlepszy wybór, bo w Stolarzowicach w domkach palą :-( Mimo to udało się trochę potruchtać. Trochę tylko chłodno było.
Plany na dziś były różne, ale jak to z planami bywa, wszystko się pozmieniało i wyszedł rower. Postanowiłem wziąć Tadeusza, którego nie dotykałem od pół roku... od pamiętnej rezygnacji z wyjazdu na urlop... Jakoś nie mogłem.. obraziłem się na niego... czy coś...
Od razu wiedziałem, że dziś las. I zupełnie mi nie przeszkadzało błoto, którego było dziś wszędzie pełno. Tadek czuł się jak ryba w wodzie, choć ja sam mu do końca nie ufałem... Po 5 km zacząłem czuć ból w plecach... po 10 km przeszło, za to po 25 km zacząłem czuć ramiona. Trzeba wrócić na siłownię.
W Labiryncie Skalnym rower co prawda postanowił się pozbyć jeźdźca, ale w porę zeskoczyłem... Była przynajmniej okazja zrobić jakieś zdjęcie... ;-)
Wieczorem wizyta w kinie na Najlepszym. Mimo, że wiedziałem o czym będzie film i znałem wcześniej historię głównego bohatera, to film zrobił na nas wszystkich ogromne wrażenie. Warto pójść... choć... kto nie przeżył w jakikolwiek sposób choć części tego... ten nie do końca zrozumie wszystkie smaczki filmu, nie poczuje tego co można poczuć... Ale i tak warto...
Po wczorajszym biegu i długiej podróży do domu, dziś ciężko było wstać, ale udało się choć na chwilę przed pracą wstąpić na basen. jak zwykle o tej porze, cicho, pusto i spokojnie.
Teraz jeszcze do tego trzeba dodać rower i siłownię... Tak, trzeba... tylko trzeba już od dawna, a rower jak stał, tak stoi... Trzeba coś z tym zrobić!
W weekend był w planach rower i nie wyszedł (a może nie wyjechał). W planach było też bieganie - 15 km na Biegu Dwóch Szybów w Chorzowie... Zapłacone i też nie wyszło...
Nie pierwszy raz niestety :-( Już zacząłem się zastanawiać, czy jest sens gdziekolwiek płacić za udział wcześniej. Niby taniej, a w efekcie jak nie startuję to kasa w plecy :-( Ale niestety w niektórych przypadkach trzeba...
Szkoda, że z uwagi na plany rowerowo-biegowe zrezygnowałem też z pływania. Za to było dziś i było fajnie.