Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2021

Dystans całkowity:157.12 km (w terenie 43.38 km; 27.61%)
Czas w ruchu:17:53
Średnia prędkość:9.50 km/h
Maksymalna prędkość:38.30 km/h
Suma podjazdów:1553 m
Maks. tętno maksymalne:192 (94 %)
Maks. tętno średnie:182 (89 %)
Suma kalorii:11840 kcal
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:8.73 km i 0h 46m
Więcej statystyk

Bieg Dwóch Szybów

Niedziela, 14 listopada 2021 · Komentarze(0)
Na dziś miałem dwa zaproszenia na wyjazd w Góry Opawskie: od ReShape Runners oraz od Piotra. Niestety wcześniej już w planach był start w zawodach. Tu też miałem wątpliwości, bo był półmaraton w rodzinnym mieście i Bieg Dwóch Szybów w Chorzowie. Początkowo nawet myślałem o Zabrzu dopóki nie zobaczyłem trasy: cztery pętle po zupełnie nijakim asfalcie. Wybrałem Chorzów. I dobrze, bo dwa dni przed imprezą organizatorzy odwołali półmaraton. Żenada. 

Do Chorzowa tym razem pojechałem sam. Trochę wcześniej, ale dzięki temu zaparkowałem bez problemu tuż przy szybie Prezydent.

Szyb prezydent © djk71

Odbieram pakiet startowy i chwila wahania co na siebie założyć, w których butach pobiec, bo trasa ponoć mieszana. Ostatecznie ubieram się jak trzy dni temu w górach, tyle że narzucam wiatrówkę i wybieram buty na asfalt. 
Wiatrówkę planowałem ściągnąć przed startem, ale ostatecznie pobiegłem w niej całą trasę. 

Od początku spokojnie, nie mam dziś parcie na żaden wyścig. Po prostu treningowe 15 km po nowych ścieżkach. W uszach zamiast muzyki końcówka książki, czyli jak na treningach typu długie wybieganie. Trasa obstawiona kilkudziesięcioma wolontariuszami (myślę, że było ich co najmniej z 50) więc nie sposób się zgubić. Rzeczywiście mieszana, jest asfalt, kostka, leśne ścieżki, nawet podbiegi się zdarzają. Co prawda druga część trasy to głównie powrót tą samą trasą (z małymi odbiciami) ale chyba nikomu to nie przeszkadza. 

Biegnie mi się niby spokojnie, ale czuję jakieś ciężkie nogi. Na szczęście nie muszę się ani zatrzymywać, ani przechodzić do marszu, po prostu biegnę. 

Drugi szyb na medalu © djk71

Na mecie przydaje się gorąca zupka :-) Jedynym minusem wolnego tempa jest to, że nie załapałem się na ciasto. Za to w pakiecie był chleb :-) 
Wiem, że to nie makaron (wtajemniczeni wiedzą do czego piję) ale ten do mnie trafił ;-) 

Czas powoli kończyć starty w tym roku ;-) 

W końcu rowerem u siebie

Sobota, 13 listopada 2021 · Komentarze(5)
Wczoraj dzień odpoczynku, dziś plany było nieco inne, ale trzeba było je zmodyfikować. 
Jako, że wyszło słoneczko, a biegał będę jutro to postanowiłem pokręcić chwilę (szczególnie, że niejaki limit zaczął się już martwić o moją pamięć - czy jeszcze kojarzę jak się na rowerze jeździ). No to pojechałem. 

I było pięknie. 

Ślicznie tu © djk71

Po najbliższej okolicy. 

Jesienne dywany z liści © djk71

Po wielokrotnie objeżdżonych ścieżkach. 

Na hałdzie © djk71

Ale podobało mi się. Jak za dawnych czasów. 

Dzień krótki © djk71

Nawet noga podawała. 


Bieg Niepodległości z ReShape

Czwartek, 11 listopada 2021 · Komentarze(2)
Wracając z gór stwierdziłem, że mimo jednego biegu za mną, mimo bolących łydek i obtartej pięty jest mi... mało. 
Postanawiam podjechać do klubu i zapytać, czy mogę jeszcze wystartować w Biegu Niepodległości z ReShape. Mogę :) 


Drugi dziś Bieg Niepodległości © djk71

Zapisuje się i wracam do domu. Po drodze coś jemy. Kąpię się (nie wiem po co :-) ), zakładam plaster i jadę do klubu. 
Odbieram numer startowy i ruszam na bieżnię. Zastanawiam się jak organizm będzie się zachowywał po skończonym raptem kilka godzin temu biegu w górach. 

O dziwo biegnie mi się zupełnie spokojnie. Wolniej niż w weekend, ale też nie jest dziś celem gnanie za wszelką cenę. 
Spotykam kilkoro znajomych, nawet jest czas żeby chwilę porozmawiać (w trakcie biegu) 

O dziwo też nie przeszkadza mi to, że przedtem były widoki, ludzie, a teraz monotonia bieżni. Ale to akurat rzadko jest dla mnie problemem. 

Nie pamiętam, czy mam przebiec 11 km, czy 11,11, na wszelki wypadek wybieram tę drugą wartość. 
Kończę, odmeldowuję się na recepcji, odbieram medal i białko i można się wylogować :-) 

Drugi dziś i zupełnie inny medal © djk71

Cieszę się, że udało mi się ten drugi bieg również dobrze przebiec. 

Górski Bieg Niepodległości

Czwartek, 11 listopada 2021 · Komentarze(2)
Pomysłów na Dzień Niepodległości było kilka. Jedno było pewne - będzie biegowy. 
Ostatecznie wybrałem bieg górski organizowany przez ekipę Biegu Zbója. 

Od wczoraj czuję lekką obawę, gdyż po wtorkowym treningu dość mocno czuję łydki. Strasznie napięte, bolą przy chodzeniu. Na niewiele zdało się rolowanie i maści. Zobaczymy jak będzie.
Jak zawsze rano problem co na siebie założyć, żeby nie było zbyt ciepło, ani zbyt zimno. Ostatecznie biorę kilka dodatkowych rzeczy i o wyborze ciuchów decyduję już w Jaworzu. Wcześniej odbieram pakiet startowy gdzie oprócz numery startowego 200 i chipa dostaję koszulkę i opaskę okolicznościową. Ładne :-) Biegnę co prawda w teamowej koszulce, ale zamiast czapki zakładam biało czerwoną opaskę. 

Super klimat na starcie.

Ścianka musi być © djk71

Śmiechy i żarty. w końcu rozgrzewka i moment powagi i zamyślenia - śpiewamy hymn. 

Biało czerwono © djk71

Chwile później ruszamy (mam wrażenie, że jakieś pięć minut wcześniej niż było w zapowiedziach), nie ma to jednak dla większości chyba żadnego znaczenia.

Zaraz ruszamy © djk71

Zaczynamy od... podbiegu. Są siły więc wszyscy biegną. Do czasu w końcu ktoś przechodzi do marszu, a z uwagi na fakt, że jest wąsko to nie ma szans wyprzedzać. Trudno, podchodzimy wszyscy. Potem na przemian biegniemy i podchodzimy. Nawet wtedy kiedy już da się wyprzedzać sił brakuje żeby podbiec. Na szczęście więcej biegniemy :-) 

Trasa dobrze oznaczona © djk71

Pogoda żyleta. Słoneczko i idealna temperatura. Jest cudownie. Nawet nie wiem kiedy przed nami pojawia się Błatnia.

Błatnia © djk71

Dawno nie słyszałem takiego hałasu w górach. To  turyści zgotowali nam takie przyjęcie. Choć ten hałas trochę mi się kłóci z górami to mam nadzieję, że jakoś to nam inni wybaczą :-) A właściwie naszym kibicom. 
Pojawia się nawet kolega z gitarą :-) Miło. Jest punkt regeneracyjny, ale nawet tam nie zaglądam. Picie mam, a przede mną już tylko zbieg. 

Biegnę w dół. Tu też jest co jeszcze ćwiczyć, ale ogólnie  nie jest źle. 

Gdzieś kilometr przed metą słyszę znajomy głos "Dajesz Darek!" Niespodziewanie spotykam koleżankę z pracy :-) 
Jeszcze kawałek i słyszę głosy na mecie. Oczywiście przyśpieszam :-)

Finisz © djk71

Wyjątkowo szybko poszło. Łydki nie bolały, za to obtarłem piętę :-( 

Dostaję medal, wodę, piwo zero i idę coś zjeść. Jedzonko przepyszne :-) 

Ładny © djk71

Chwilę później już jesteśmy z Anetką w aucie i wracamy do domu.

Z żoną na biegu © djk71

Było pięknie. 

Trening z ReShape Runners.

Wtorek, 9 listopada 2021 · Komentarze(4)
Zdecydowanie zbyt rzadko mam okazję biegać z Reshape Runners, a może warto... 
Zaproszenie na dzisiejszy trening brzmiało całkiem sympatycznie... "(...) W planie : gadanie, wspominanie, podsumowanie... I takie tam.
Wszystko to podczas spokojnego rozbiegania, po ciężkim weekendzie, ale również nie zabraknie kilka akcentów siły biegowej. (...)". Stwierdziłem, że cze mu nie, będzie okazja powspominać, skomentować weekendowe szaleństwo

Na miejscu spotykam kilkanaście osób. Biegniemy do parku. Tempo rzeczywiście konwersacyjne. Rozmowy, śmiechy. Jedno kółko, drugie... Kiedy zatrzymujemy się myślę, że czas na powrót. Okazuję się, że Tomek nie żartował i... zaczyna się trening. Niby niewinny, ale czuję (nawet dosłownie, bo się ubrałem trochę cieplej, tak na powolne truchtanie), że zaczynam się pocić. Kiedy po raz kolejny wydaje mi się, że kończymy przechodzimy na schody :-) 

Potem jeszcze kółko po parku i wracamy. W sumie fajny trening i trochę pomysłów nawet na samotne treningi. 

Na koniec jeszcze miła niespodzianka od Tomka żebyśmy nie zapomnieli o tym jak biliśmy rekord świata :-) 



Zrobiliśmy to! © djk71

Mamy to!

Niedziela, 7 listopada 2021 · Komentarze(2)
Po powrocie z nocnej zmiany w sztafecie długo nie umiałem usnąć (chyba z radości), a obudziłem się już po trzech godzinach. Zupełnie nie czułem zmęczenia. Pewnie dopiero nadejdzie.
Ogarnąłem trochę rzeczy w domu. Zjadłem śniadanie, a nawet dwa :-). I... pojechałem do klubu zobaczyć jakim wynikiem zakończymy bieg. Na miejscu zastałem już kilka osób, zarówno tych co wcześniej biegli, jak i tych, którzy tym razem nie pobiegli.

Chwila rozmowy ze znajomymi, rzut oka na Krzyśka, który kończy sztafetę i już wiem, że będzie ponad 600 km. Czyli ubiegłoroczny wynik 582,69 km będzie pobity. Super!

Przebieram się i idę chwilę poćwiczyć. Niezbyt długo, bo emocje na sali niesamowite. Trzeba wracać do ekipy. Chwilę później już wszystko jasne - przebiegliśmy w ciągu 48h - 603,82 km.

Zrobiliśmy to! © djk71

Oczywiście największy szacunek należy się tym, którzy pobiegli tak długo solo. Brawa dla wszystkich, a szczególnie dla tych, którzy pobili rekordy Polski i Świata:
- Jakub Śleziak - w 24 h - przebiegł 226,52 km, a w 48h 380,00 km (pobił chyba jeszcze jeden rekord Polski, ale nie pamiętam dokładnie, chyba na 100mil)
- Andrii Tkachuk (UA) - w 48h przebiegł 410,00 km ustanawiając tym samym nowy rekord świata.
- Valentyna Kovalska (UA) - w 48h przebiegła  339,22 km - pobijając tym samym poprzedni rekord świata wśród kobiet wywalczony tutaj rok temu przez Patrycję Bereznowską. 

Z najlepszymi zawodnikami świata © djk71

Myślę, że tu każdy miał swój własny cel. Ja, mimo, że od początku wiedziałem, że nie będę najsilniejszym ogniwem sztafety to pobiłem swój rekord na 5 km i dwukrotnie rekord na 10 km!
I oprócz samych cyferek, które oczywiście są ważne, to ważniejsze było to, że po raz kolejny udało się powalczyć z głową i udowodnić sobie, że... można, że się da. I z tego jestem chyba najbardziej zadowolony.

Mamy puchar © djk71

Dlatego też serdecznie dziękuję ekipie ReShape, że mogłem z Wami wystartować. To było (jest) dla mnie niesamowicie ważne. Poza tym bieganie z tak fantastycznymi i ciągle uśmiechniętymi ludźmi to sama przyjemność. Dziękuję, że mogłem być częścią tej sztafety i tego wydarzenia.

Sztafeta ReShape © djk71

Mam kolejną motywację żeby dalej ćwiczyć i żeby móc znów z Wami pobiec z jeszcze lepszymi czasami :-)

Część druga - W sztafecie ReShape na III Mistrzostwach Świata w biegu 48h na bieżni mechanicznej

Niedziela, 7 listopada 2021 · Komentarze(0)
Po porannym biegu w sztafecie zegarek mi zgłupiał i pokazał, że potrzebuję... zero godzin odpoczynku :-) W związku z tym, z czystym sumieniem mogłem przyjechać na mój drugi etap. Tym razem start o północy, 17 godzin od ukończenia poprzedniego biegu. Niby sporo, ale biorąc pod uwagę, że to był mój najszybszy bieg na takim dystansie to mam lekkie obawy jak pójdzie teraz. Rok temu w drugim dniu przebiegłem pól kilometra mniej. Teraz chciałbym spróbować powalczyć o... więcej.

Sztafeta Reshape na Mistrzostwach © djk71

Tym razem do klubu przyjeżdża wraz ze mną żona. Chce mi pokibicować, a może po prostu boi się czy będę w stanie sam wrócić do domu :-)
Kiedy ja idę się przebrać Anetka idzie na nasze stanowisko. Po chwili przychodzę przebrany, biegnie Wojtek. Szybko biegnie. Ja wiem, że muszę biec swoje - dla każdego "szybko" znaczy coś innego. Chwilę się rozgrzewam i czekam, aż skończy.

No ładnie biegnie... © djk71

Po chwili podchodzi sędzia i mówi kiedy zmiana.

Sędzie mówi, że zaraz startuję © djk71

Ruszam. Pierwszy kilometr trochę wolniej potem przyśpieszam.

No to biegniemy © djk71

Po dwóch kolejnych kilometrach jeszcze nieznacznie zwiększam prędkość. Chcę tak przebiec co najmniej 5 km. Udaje się bez większego problemu. Zauważam, że mam przewagę jakieś 20-30 cm nad biegnącą obok sztafetą kobiet W Pogoni Za Duchem. A nie, to bieżnia jest po prostu o tyle wysunięta do przodu :-)

Moja bieżnia na prowadzeniu © djk71

Dość szybko pojawia się Rafał. Kątem oka widzę jak się rozgrzewa.

Rafał obok się rozgrzewa © djk71

Biegnie się coraz ciężej. Tempo i zmęczenie z poranka daje znać o sobie. Kilka razy kusi mnie żeby zmniejszyć prędkość. Ale udaje mi się przekonać samego siebie, że póki mogę to powinienem dać z siebie wszystko. Przecież nie biegnę tu tylko dla siebie. Kibicuje mi żona i... pewnie cała ekipa, której jestem częścią (o ile nie śpią) :-)

Byle do 7 km, do 8 km, dobra wytrzymam w tym tempie dychę - przecież to mniej niż rundka wokół osiedla. Jest dycha na bieżni, ale zegarek pokazuje mniej to... wytrzymam jeszcze do dychy na zegarku.

Ciężko © djk71

Jestem potwornie mokry i zmęczony. Mimo to postanawiam nie zmniejszać prędkości już do samego końca. Coraz częściej patrzę na zegarek, a tam... pozostały do końca czas jakby stanął w miejscu. Ostatnie trzy minuty trwają wieczność. Z bieżni obok słyszę, że koleżanka ma podobne odczucia - wskazówki zegarków nie chcą drgnąć.

Biegnę wypatrując sędziego. W końcu podchodzi i mówi kiedy mam skończyć. Walczę do końca, ale z ulgą oddaję bieżnię do dyspozycji Rafała. Przebiegłem 200m więcej niż rano. Jestem zadowolony.

Szybko © djk71

I znów po zakończeniu biegu Garmin pokazał mi dwie życiówki - na 5km i na 10 km. I to mimo, że znów pokazał dystans o 320 m krótszy niż sama bieżnia. Wow! Jestem pod wrażeniem.

Co więcej patrząc teraz na zegarek widzę, że biegłem 40 sek krócej niż powinienem (tak sędziowie mnie startowali i zatrzymywali) więc pewnie mógłbym dorzucić jeszcze ze 120 m, ale nie ma tego złego Wojtek i Rafał biegli szybszym tempem więc korzyść dla sztafety była większa z ich biegu ;-)

Póki co jest dobrze, ale do końca zawodów jeszcze jedenaście godzin. Czy pobijemy ubiegłoroczny wynik? Wierzę, że tak :-)

Po 36h jest dobrze © djk71

Szacun, dla tych, którzy biegną solo. W międzyczasie pobite zostały dwa rekordy Ukrainy i rekord Polski mężczyzn w biegu 24h. Zobaczymy co jeszcze się będzie działo do końca...

To moje trzecie sztafetowe zawody. Oprócz poprzedniego roku tu w ReShape, był jeszcze przedziwny 24 godzinny bieg po schodach (Everest Run) - tyle, że wtedy biegło nas w sztafecie tylko czworo ;-)

Część pierwsza - W sztafecie ReShape na III Mistrzostwach Świata w biegu 48h na bieżni mechanicznej

Sobota, 6 listopada 2021 · Komentarze(0)
Kiedy rok temu zaproszono mnie do udziału w sztafecie ReShape w ramach II Mistrzostw Świata w 48h biegu na bieżni mechanicznej byłem zachwycony i przestraszony. Tym bardziej, że na sąsiednich bieżniach biegły prawdziwe sławy z Patrycją Bereznowską na czele (Patrycja pobiła wówczas rekord świata i o ile pamiętam dwa rekordy Polski).
Byłem zafascynowany imprezą. Organizacją i klimatem. Przebiegliśmy jako sztafeta 582,69 km.

Nie spodziewałem się jednak, że uda mi się wystartować po raz kolejny. A jednak biegnę. Tym razem sztafeta będzie walczyła o ustanowienie pierwszego oficjalnego Rekordu Świata i Polski w 48h biegu Sztafetowym na bieżni mechanicznej. Jest wyzwanie :-) W grupie może wziąć udział maksymalnie 24 osoby, każdy musi biec co najmniej przez 60 minut. Zmieniamy się przy pełnych godzinach i całkowicie zatrzymanej bieżni. Start w piątek w południe.

Impreza w toku © djk71


Ja mam biec dwukrotnie. Pierwszy raz w sobotę o szóstej rano. Budzę się wcześniej i przyjeżdżam do klubu z dużym wyprzedzeniem. Na spokojnie przebieram się, sprawdzam, czy wszystko zabrałem i idę przywitać się z Tomkiem, który biegnie w niewyobrażalnym dla mnie tempie. W ubiegłym roku też biegłem dwa razy. Za pierwszym razem przebiegłem 10,55 km ze średnim pulsem 191 i maksymalnym 199!!!

Chciałbym dziś pobiec szybciej, ale boję się czy dam radę. Cel jest jednak konkretny i od razu po wejściu na bieżnię ruszam mocno. Po pierwszym kilometrze jeszcze przyśpieszam. Pierwsze pół godziny jak na mnie mocno, potem nieznacznie zwalniam, ale wciąż jest to wyższe tempo niż zwykle biegam na bieżni.

Jest dobrze © djk71

Tomek już odświeżony odmeldował się, a ja wyczekuję na pojawienie się Agnieszki, która ma mnie zmienić. Nie dlatego, że się boję, że będę musiał biec drugą godzinę (choć pewnie bym tak zrobił), ale głównie dlatego żeby mieć jakiś pośredni cel. W terenie w razie kryzysu biegnie się do najbliższego drzewa, zakrętu, kościoła, tu jedyną zmianą może być pojawienie się kogoś :-)

Biegnę © djk71

W końcu jest. Wymieniamy kilka słów, Aga robi i zdjęcia i biegnę dalej. Nie jestem zbyt rozmowny, ale ja tu przecież walczę o przetrwanie.
W końcu przychodzi sędzina i mówi, że mam skończyć po przebiegnięciu 11,30 km. Tak robię, pauzuję bieżnię na 11,30 km i oddaję ją Adze.
Garmin pokazał prawie 300m mniej, a i tak pogratulował mi nowej życiówki na 10km. :-)


Jest i Aga © djk71

Uff dałem radę. Dalej o 750m niż rok temu i ze zdecydowanie z niższym pulsem choć też wysokim - średni 182, maks - 192.
Garmin głupieje, bo sugeruje mi... 0 godzin odpoczynku :-)

Chwilę rozmawiam z koleżanką z kobiecej sztafety W Pogoni Za Duchem, która biegła równolegle i idę się wykąpać. Wpadam jeszcze sprawdzić, czy Agnieszka ma wszystko i czy jest ok i się odmeldowuję. Wrócę tu jeszcze o północy. O ile będę miał siły.

Póki co wygrywamy :-) © djk71