Dziś niespodziewany home office. W efekcie zegarek pokazuje mi, że zrobiłem przez cały dzień ledwie około tysiąca kroków. Porażka. Mimo, że późno i chłodno to postanawiam zrobić choć rundkę wokół osiedla. Bez większego pośpiechu, słuchając duńskich nazwisk i nazw miejscowości okrążam osiedle.
Czas zmieniony, znów zaczyna się robić zbyt szybko ciemno. Po pracy wpadam na chwilę na siłownię i trochę zbyt szybkim tempem walczę na bieżni. Szybko, ale bez szaleństw, bo na nie przyjdzie czas za 2-3 dni :-) Z tego co wiem to i tak mi daleko do niektórych kolegów, z którymi pobiegnę, ale i tak trzeba będzie dać z siebie wszystko żeby za dużo nie musieli potem nadrabiać :-)
W planach było poranne wyjście, jeszcze przed cmentarzami, ale jakoś mnie wczorajszy dzień zmęczył i padłem jak mucha. Rano nie chciało mi się wstać. Na szczęście dzieląc wizyty na cmentarzach na dwa dni udało się dziś szybko wrócić do domu i pobiegać jeszcze przy świetle słonecznym. Nie było co prawda lasu tylko rundka wokół osiedla,ale za to w przyzwoitym jak na mnie tempie.