Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2018

Dystans całkowity:292.89 km (w terenie 171.90 km; 58.69%)
Czas w ruchu:18:40
Średnia prędkość:15.69 km/h
Maksymalna prędkość:48.51 km/h
Maks. tętno maksymalne:200 (98 %)
Maks. tętno średnie:184 (90 %)
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:15.42 km i 0h 58m
Więcej statystyk

Po lesie i pod górkę

Środa, 10 października 2018 · Komentarze(0)
Ładna pogoda, normalny powrót z pracy więc grzech by było nic nie robić. Chwila biegania. Po lesie, trochę trasą sobotniego duathlonu, choć w odwrotną stronę. Powoli, a podbiegi i tak dawały w kość. Ale nie przejmowałem się tym. póki co żadnych startów w najbliższym czasie nie ma więc... bieganie dla biegania. :-)
W lesie ładnie, szkoda tylko, że niedługo znów będzie szybko ciemno i zostaną asfalty...

Przyszła jesień © djk71

Jesienne klimaty

Wtorek, 9 października 2018 · Komentarze(1)
Krótka przejażdżka po lesie. Bez celu. Żeby pokręcić. Zerknąć w stare kąty. Trochę drzew powycinali, kilka miejsc wygląda nieco inaczej. A może po prostu już zapomniałem jak tam jest.
W końcu jednak udało się znaleźć jedno z miejsc gdzie czasem przyjeżdżałem...

RosenBank © djk71

Ogólnie ładnie w lesie.

Jesień już © djk71

Ale już wieczorem chłodno. Trzeba było uciekać do domu.

Koniec urlopu

Poniedziałek, 8 października 2018 · Komentarze(0)
Koniec urlopu. Długiego urlopu. Nagłego. Spędzonego w domu. Z konieczności. Tym razem zdecydowało o nim zdrowie. A raczej jego brak.

Początek był koszmarny, ból i brak możliwości ruchu. Potem było lepiej. Było też trochę czasu na odrobienie zaległości. Na przemyślenia. Na spojrzenie z dystansu na wielu rzeczy. Z innej perspektywy. Bez barier. Dosłownie i w przenośni.

Brak balustrady © djk71

Był nawet czas na powrót do lekkich aktywności. Trochę wbrew zaleceniom rehabilitantów.
Choć z drugiej strony na pożegnanie powiedzieli mi... Idź i żyj!

I może właśnie tak trzeba. Póki jeszcze da się. Póki jeszcze można... Bez względu na wszystko...

Cross Duathlon "Dzika Helenka"

Sobota, 6 października 2018 · Komentarze(0)
Lokalna impreza - cross duathlon - "Dzika Helenka". Nie powinno mnie tu być biorąc pod uwagę, że dwa tygodnie temu nie potrafiłem wstać z łóżka, następnie walczyłem przez ponad tydzień w centrum rehabilitacji z kręgosłupem, do tego nie biegam od dawna.

Ale trudno nie być jak impreza... za blokiem :-) Do tego przyjechał brat z rodzinką i też postanowił wystartować.

Organizacyjnie sporo do nadrobienia, ale za to rekompensowała to atmosfera imprezy. Bardzo kameralnie, ale wśród gości była również Pani Prezydent. Trasa krótka, ale wymagająca. Dla mnie szczególnie :-)

Po odebraniu numerów startowych - dostałem "jedynkę" - ruszamy z bratem objechać trasę. Nie wiem czy to był dobry pomysł, bo miało być na spokojnie, a mi wyszło prawie takie samo tempo jak później na zawodach.

Za chwilę start - odprawa © djk71

Po starcie młodszych zawodników pora na nas. Startuje tylko kilkanaście osób.

Ruszamy na etap biegowy © djk71

Zaczynamy od biegu wokół działek - 2,5km. Ruszamy mocno, dla mnie bardzo mocno i już po kilkuset metrach zaczynam umierać. Puls 184 i później już będzie tylko więcej. Na podbiegu w lesie przechodzę do marszu. Porażka. A jutro był w planach maraton, potem zmieniłem go na półmaraton, a ja... nie potrafię 2 km przebiec ;-(

Pierwszy etap za mną © djk71

Dobiegam do mety jako jeden z ostatnich. Zmieniam buty, zakładam kask i ruszam na rower.

Zmiana obuwia © djk71

I ruszamy kręcić © djk71

Wciąż nie potrafię złapać oddechu po biegu. I tak będzie do końca. Mimo to udaje mi się na trasie wyprzedzić chyba cztery osoby. Z trudem dojeżdżam do mety i powtórne przebranie butów.

Teraz jeszcze 1 km biegiem. W praktyce okazało się, że raptem 750m, z których prawie setkę i tak maszeruję. Masakra. Dobiegam do mety jako dziewiąty. Szału nie ma, ale i tak sukces, że się udało. Co ciekawe problemem nie były - jak się spodziewałem - plecy, choć niestety je też czułem, ale wydolność... no ale jak się nic ostatnio nie robi...

Już po wszystkim © djk71

Brat czekał na mecie już kiedy dojeżdżałem rowerem. I.... oczywiście wygrał te zawody. Brawo.

Najlepsi ;-) © djk71

Na koniec nagrody dla wszystkich i losowanie dwóch rowerów. Niestety tu też zabrakło szczęścia :-)

Za to wiem jedno... jutro ze startu raczej nici. Już wcześniej się nie nastawiałem, ale wczoraj kiedy odebrałem pakiet startowy to coś jednak zaczęło kusić :-)

Zmęczony - bardzo © djk71

Zmęczony, ale miło spędzony dzień. Ciekawe, czy za rok będzie powtórka?



Krótko, ale szeroko

Czwartek, 4 października 2018 · Komentarze(0)
Dziś podobna trasa jak ostatnio, ale tym razem na kołach 27,5+. I znów zaskoczenie. Szybciej niż na 29. Nie rozumiem tego. Być może chodzi o odważniejszą jazdę na nierównościach, których tu nie brakuje. Ale żeby aż tak? Dziwne.

Krótko po błotku

Środa, 3 października 2018 · Komentarze(0)
Miało być spotkanie z chłopakami z Rajzy, ale nie wyszło. Udało się tylko na krótko wyjść na rower. Powtórka poniedziałkowej trasy. Tylko, że po błocie i w deszczu. Ale o dziwo szybciej niż w poniedziałek. To dobrze.

Koszulka ze śladami trasy © djk71

Trucht po przerwie

Wtorek, 2 października 2018 · Komentarze(0)
Po ponad 2 miesiącach przerwy w bieganiu, po 9 dniach leków i zabiegów... trzeba było w końcu ruszyć tyłek :-)

Krótko, po ciemku, w chłodzie (choć niby jest +8C), ale udało się. Raptem jedna rundka wokół osiedla, ale głównym celem było sprawdzenie czy dam radę. Było ok. Oczywiście kondycji zero, ale chodziło o plecy. W sumie lepiej niż na rowerze, co nieco mnie zaskoczyło. Zobaczymy co będzie dalej.

Tak czy owak z niedzielnego półmaratonu (Silesia) nici. No trudno. Nie wyszedł mi ten rok tak jak miał wyjść. Tak bywa.

Zabiegi skończone więc...

Poniedziałek, 1 października 2018 · Komentarze(0)
Ostatnia jazda z Anką skończyła się... w łóżku... I bez głupich domysłów, świntuchy :-)

Ja wylądowałem w łóżku. Wracając czułem znów ból w plecach, ale myślałem, że przejdzie. Nie przeszło. Nie potrafiłem nawet wyjść z wanny. Tabletki, maści i... nic. W niedzielę rano wizyta w szpitalu w Biskupicach, ale tam przepisano mi jedynie tabletki, które i tak już brałem.

Jak ja tego nie lubię © djk71


W poniedziałek rano bez dyskusji do Centrum Rehabilitacji... Dobrze, że teść mnie zawiózł, bo sam bym nie dał rady. Ledwo udawało się wejść do auta. Tam przez ponad tydzień robili ze mną różne dziwne rzeczy, ale efekt było widać, czasem nawet po chwili.
Dziś ostatni zabieg i... po obiedzie świeci słońce.

Oczywiście nie powinienem tego robić, ale postanowiłem choć na chwilę wyskoczyć na delikatny i krótki rowerek. Krótki był, delikatny trochę mniej, ale starałem się oszczędzać. Niestety czuję jeszcze plecy... Nie jest to już może wielki ból, ale czuję tam jakiś niepokój.
Miejmy nadzieję, że z każdym dniem będzie lepiej....