Długie wybieganie w weekend. Być miało. Sobota - Bieg ku Słońcu Niedziela - zmęczenie po powrocie znad morza Poniedziałek rano - powrót demonów Poniedziałek wieczór - Borg / McEnoroe na bieżni bardziej zdołował niż pomógł :-(
Po pracy krótka wizyta w siłowni. W sali kinowej przyjemny chłód więc bieżnia. Na ekranie Mad Max: Na tropie gniewu. Jakoś mi nie podeszło więc słuchawki na uszy i dla odmiany: Cisza jak ta. Nie komponowało się to wszystko ze sobą, ale 4 km wytrzymałem. Mimo kilmy pot lał się ze mnie ciurkiem.
Krótko po pracy w Cinema Kardio. Dziś z Boratem. Wciąż nie jest to mój ulubiony film. Trafiłem na końcówkę ale i tak mnie zmęczył. Nie wiem co bardziej. Ten krótki bieg, czy film.
Podsumowanie maja:
- 20 aktywności, w tym:
- 15 x bieganie - 95,76 km (najdłuższy dystans 14,30 km)
- 7 x rower - 417,96 km (najdłuższy dystans 105,75 km)
- 1 x pływanie - 0,55 km
- 3 x siłownia - 1:36:53 h
Razem: 514,27
km Wrócił choć trochę rower. Ogólnie jestem zadowolony, że regularnie biegam.
Trochę interwałów na bieżni w Cinema Kardio. Film (Twarz Anioła) niestety mnie nie wciągnął, ale to może dlatego, że trafiłem na końcówkę, potem napisy, a potem początek :-)
Krótko więc tylko fragment "47 Roninów". Sama końcówka. Wnioski - z drugiego rzędu bieżni ogląda się lepiej. W pierwszym za szeroki ekran, a jak się rozglądam za bardzo to grozi wybiegnięciem poza bieżnię :-) I nie... nic takiego nie miało miejsca... po prostu jestem przewidujący ;-)
Myślałem, że będę bardziej zmęczony po wczorajszej walce na rowerze. Ale w pracy zupełnie spokojnie. No, może trochę nogi ciężkie, ale chyba bardziej umysł... Nie do końca jestem pewien, czy to dobra trasa... Ale nie bardzo już mamy czas na korekty.
Idę na siłownię. W planach ręce... ale ląduję na bieżni... Miała być tylko rozgrzewka, a wyszło szybkie 3 km. Jak na mnie bardzo szybkie, bo na ostatnim pot już nie kapał, a lał się ze mnie ciurkiem...
W sumie w maju powinno się biegać na dworze, ale pogoda nie zachęca...