Wings for Life w tym roku z aplikacją, ale na zorganizowanym biegu w Zabrzu. Zimno, dobrze, że dałem się żonie namówić na długie spodnie i coś pod koszulkę.
Rano miałem wątpliwości, czy jechać, bo i czułem zmęczenie i noga po liczeniu stopni w basenie nabrała kolorów. Ostatecznie jednak jedziemy.
Kończąc trzecią mówię żonie, ze zaraz zawracam, bo Adam Małysz zaraz mnie dogoni. Ostatecznie zanim to zrobi to robię jeszcze pół pętli. Potem okaże się, że zabrakło mi 50m do mojego rekordu. 13,06 km to i tak nieźle jak na moją kondycję.
Przed śniadaniem postanawiam jeszcze pójść na basen. Na wejściu liczę schodki prawą stopą. Boli bardzo, ale woda uśmierza ból. Udaje się chwilę popływać.
Do stu kilometrów w kwietniu brakło mi ok. 6.5 km. Z jednej strony nie jestem dzieckiem żeby "dokręcać" do pełnej :-) Z drugiej... pobiegłem jednak z rana przed śniadaniem.
Kubek jaki niespodziewanie dostałem od kolegi w pracy zobowiązuje :-)