Wpisy archiwalne w kategorii

Piórkiem i węglem

Dystans całkowity:1548.20 km (w terenie 369.50 km; 23.87%)
Czas w ruchu:90:28
Średnia prędkość:17.11 km/h
Maksymalna prędkość:58.41 km/h
Suma podjazdów:394 m
Maks. tętno maksymalne:190 (99 %)
Maks. tętno średnie:163 (80 %)
Suma kalorii:2319 kcal
Liczba aktywności:32
Średnio na aktywność:48.38 km i 2h 49m
Więcej statystyk

Ach te podjazdy...

Niedziela, 23 marca 2008 · Komentarze(42)
Ach te podjazdy...

W ramach zbijania kilogramów po śniadaniu wielkanocnym ruszamy w trasę wraz z Wiktorkiem i Damianem. Wiktor został uszczęśliwiony przez Zajączka - nowy kask i rękawiczki :-)

Cel - Park w Świerklańcu, okazuje się, że Damian tam jeszcze nigdy nie był. Spokojnym tempem, najpierw szosą do Stolarzowic, potem przez las do Stroszka. Wiktor pędzi jak szalony przez leśne ścieżki. Dalej niestety znów szosą, przez Cidry, czyli Radzionków.
Krótki postój obok dworca kolejowego - zastanawiam się kiedy i jakie pociągi osobowe tędy kursowały.





Dalej przez Piekary i kilka fajnych podjazdów docieramy do Świerklańca. Wiku chyba trochę zmęczony, bo nawet nie zauważa kiedy wjeżdżamy do parku, okazuje się również, że nie widział licznych bunkrów, które pokazywałem mu w trakcie jazdy.

Pytam strażnika o kwestię jeżdżenia po parku rowerami, bo jest informacja o zakazie jazdy w centrum parku, ale ten wyjaśnia, że to dla zdrowego rozsądku, żeby w lecie, gdy są tłumy nie szaleć i zaprasza nas do wjazdu.

Krótki postój na regenerację sił i podziwianie pozostałości po czasach dawnej świetności parku.



Następna kandydatka/-ki do tytułu Miss Bikestats.



I wałami nad jeziorem ruszamy w drogę powrotną.



Wiktor dzielnie walczy z kolejnymi podjazdami choć widać, że dostaje nieźle w kość.
Docieramy do Stroszka. Tu kolejny postój, chwila odpoczynku, telefon do żony i coś do kolekcji tramwajowej Kosmy.



Po 40km wracamy do domu. Wiktor zmęczony ale szczęśliwy. Jego rekord dystansu.
Ja szczęśliwy, że dałem radę po wczorajszej eskapadzie. Muszę przyznać, że przed wyjściem wahałem się chwilę, czy aby nie powinienem odpocząć. Dobrze, że pojechałem, że pojechaliśmy.

Pozdrowienia dla idioty, który wymusił na nas pierwszeństwo na skrzyżowaniu. Była okazja przypomnieć Wiktorowi zasadę ograniczonego zaufania na drodze.

BTW:
Dostałem nową koszulkę od Zajączka :-)
Ciekawe czy ktoś ze zdjęcia tej wielkości odczyta co tam jest napisane ;)

Zabrzańskie klimaty

Sobota, 9 lutego 2008 · Komentarze(11)
Zabrzańskie klimaty

Po krótkiej przerwie spowodowanej przeglądem roweru w serwisie, a potem walką z hamulcami dziś znów na rowerek. Niestety na krótko. Więc w ramach testowania roweru rundka po Zabrzu.

Najpierw przez Rokitnicę do Biskupic. Jakaś spacerowa uliczka osłonięta drzewami po lewej. Skręcam. Ciekawe dokąd prowadzi i skąd się tu wzięła. Wow. Po lewej zbiornik wodny pełen ptactwa i - jak można przeczytać na postawionych tablicach - ryb. Tych drugich jednak nie widać, za to pierwszych mnóstwo.



Kaczki, na przemian biegające po cienkim lodzie i pływające tam gdzie ich starsi bracia wyrąbali przeręble.



Ogólnie witają mnie z otwartymi ramionami (skrzydłami).



Nagle szok... dwie kaczki, ale nie, spoko, na szczęście nie bliźniaczki :-)



Dobra, w drogę.
Włóczę się trochę po Biskupicach, nie przepadam za tymi okolicami (nie jest tam najbezpieczniej) ale dziś mi się podoba. Ciekawa zabudowa, ciekawe zakamarki ale na zdjęcia przyjadę innym razem.

Dalej do centrum, niespodziewanie nowy rekord prędkości 47,65 km/h
I po chwili Centrum Handlowe Platan. Jeszcze nie tak dawno była tu Huta Zabrze. Dziś wielu budynków już nie ma. Szczerze mówiąc myślałem, że huta zupełnie przestała działać, ale reklama, która jakiś czas temu pojawiła się na jednym z budynków wzbudziła we mnie pewne wątpliwości, czy na pewno huta już nie działa.



Kawałek dalej wieża ciśnień. Schowana, wiele osób nawet nie wie, że ona istnieje. O ile dobrze doczytałem to jedna z najstarszych w naszym województwie. Zniszczona, mam nadzieję, że nie podzieli losu innej, którą ze względu na stan techniczny trzeba było rok, czy dwa lata temu zburzyć.





Jeszcze szybkie zdjęcie hasła pozostałego z poprzedniej epoki - jak zauważyła kiedyś kuzynka - z błędem ortograficznym.



Pełne podziwu spojrzenie na innego rowerzystę (z kulami na plecach ale na rowerze)



Mija mnie ochroniarz. Teren nie jest ogrodzony, oznaczony więc pstrykam sobie dalej. Widzę, że spogląda na mnie z ciekawością, chyba mu się to nie podoba, ale nie bardzo wie co robić.
Chowam aparat i jadę dalej jakąś dziwną drogą prowadzącą w głąb terenów byłej huty.

Po drodze głaz z datą sprzed 101 lat – nie ma pojęcia co może upamiętniać.



Dojeżdżam do ogrodzenia, gdzie z daleka wychodzi kolejny ochroniarz. Sympatyczny, dużo starszy od tego wcześniejszego. Ucinamy sobie pogawędkę o życiu, Zabrzu, hucie. Okazuje się, że huta ma się całkiem nieźle w prywatnych rękach i działa. W ograniczonym zakresie, ale funkcjonuje. Nie do końca była w stanie wyjaśnić mi status terenu, na którym jestem, bo nie jest ogrodzony, nie ma żadnych znaków ale oni go pilnują – dyrekcja kazała. Żegnam się i mało nie rozjeżdżam ochroniarza, którego spotkałem wcześniej. Chce wiedzieć co tu robię i informuje mnie (z jakimś takim strachem – nie wiem czy boi się mnie, czy swoich zleceniodawców), że tu nie można… Wyjaśniam mu, że dopóki nie będzie tu ogrodzenia bądź znaków to może… mnie dalej informować… ;-)

Późno, wracam do domu, po drodze jeszcze krótki postój przed Rokitnicą. Zza szprych widać wiosnę :)



Ech, ale sympatycznie mi się jeździło, mimo, że na miejscu, że króko, ale po prostu fajnie. Zobaczymy jak będzie jutro :-)

Zaklęte rerwiry

Wtorek, 1 stycznia 2008 · Komentarze(4)
Zaklęte rerwiry
Dziś krótka rundka na rozpoczęcie sezonu (krótka,bo w domu są jeszcze goście). Przez Stolarzowice do Miechowic, potem chwilę pokręciłem się po Miechowicach choć w pewnym momencie zacząłem mieć wątpliwości, czy powinienem tam być :)


Dla tych co mają słabszy wzrok - zbliżenie:


Powrót przez Rokitnicę do domu.
Drogi czarne, jedynie na osiedlach trochę śniegu. Myślałem, że po wczorajszych opadach będzie gorzej.

Tak sobie myślę, że teraz najchętniej przeszedłbym na zasłużoną emeryturę żeby... móc pojeździć do woli... ech marzenia...