Ach te podjazdy...
Niedziela, 23 marca 2008
· Komentarze(42)
Kategoria Z kamerą wśród..., śląskie, W towarzystwie, do 50km, Piórkiem i węglem
Ach te podjazdy...
W ramach zbijania kilogramów po śniadaniu wielkanocnym ruszamy w trasę wraz z Wiktorkiem i Damianem. Wiktor został uszczęśliwiony przez Zajączka - nowy kask i rękawiczki :-)
Cel - Park w Świerklańcu, okazuje się, że Damian tam jeszcze nigdy nie był. Spokojnym tempem, najpierw szosą do Stolarzowic, potem przez las do Stroszka. Wiktor pędzi jak szalony przez leśne ścieżki. Dalej niestety znów szosą, przez Cidry, czyli Radzionków.
Krótki postój obok dworca kolejowego - zastanawiam się kiedy i jakie pociągi osobowe tędy kursowały.
Dalej przez Piekary i kilka fajnych podjazdów docieramy do Świerklańca. Wiku chyba trochę zmęczony, bo nawet nie zauważa kiedy wjeżdżamy do parku, okazuje się również, że nie widział licznych bunkrów, które pokazywałem mu w trakcie jazdy.
Pytam strażnika o kwestię jeżdżenia po parku rowerami, bo jest informacja o zakazie jazdy w centrum parku, ale ten wyjaśnia, że to dla zdrowego rozsądku, żeby w lecie, gdy są tłumy nie szaleć i zaprasza nas do wjazdu.
Krótki postój na regenerację sił i podziwianie pozostałości po czasach dawnej świetności parku.
Następna kandydatka/-ki do tytułu Miss Bikestats.
I wałami nad jeziorem ruszamy w drogę powrotną.
Wiktor dzielnie walczy z kolejnymi podjazdami choć widać, że dostaje nieźle w kość.
Docieramy do Stroszka. Tu kolejny postój, chwila odpoczynku, telefon do żony i coś do kolekcji tramwajowej Kosmy.
Po 40km wracamy do domu. Wiktor zmęczony ale szczęśliwy. Jego rekord dystansu.
Ja szczęśliwy, że dałem radę po wczorajszej eskapadzie. Muszę przyznać, że przed wyjściem wahałem się chwilę, czy aby nie powinienem odpocząć. Dobrze, że pojechałem, że pojechaliśmy.
Pozdrowienia dla idioty, który wymusił na nas pierwszeństwo na skrzyżowaniu. Była okazja przypomnieć Wiktorowi zasadę ograniczonego zaufania na drodze.
BTW:
Dostałem nową koszulkę od Zajączka :-)
Ciekawe czy ktoś ze zdjęcia tej wielkości odczyta co tam jest napisane ;)
W ramach zbijania kilogramów po śniadaniu wielkanocnym ruszamy w trasę wraz z Wiktorkiem i Damianem. Wiktor został uszczęśliwiony przez Zajączka - nowy kask i rękawiczki :-)
Cel - Park w Świerklańcu, okazuje się, że Damian tam jeszcze nigdy nie był. Spokojnym tempem, najpierw szosą do Stolarzowic, potem przez las do Stroszka. Wiktor pędzi jak szalony przez leśne ścieżki. Dalej niestety znów szosą, przez Cidry, czyli Radzionków.
Krótki postój obok dworca kolejowego - zastanawiam się kiedy i jakie pociągi osobowe tędy kursowały.
Dalej przez Piekary i kilka fajnych podjazdów docieramy do Świerklańca. Wiku chyba trochę zmęczony, bo nawet nie zauważa kiedy wjeżdżamy do parku, okazuje się również, że nie widział licznych bunkrów, które pokazywałem mu w trakcie jazdy.
Pytam strażnika o kwestię jeżdżenia po parku rowerami, bo jest informacja o zakazie jazdy w centrum parku, ale ten wyjaśnia, że to dla zdrowego rozsądku, żeby w lecie, gdy są tłumy nie szaleć i zaprasza nas do wjazdu.
Krótki postój na regenerację sił i podziwianie pozostałości po czasach dawnej świetności parku.
Następna kandydatka/-ki do tytułu Miss Bikestats.
I wałami nad jeziorem ruszamy w drogę powrotną.
Wiktor dzielnie walczy z kolejnymi podjazdami choć widać, że dostaje nieźle w kość.
Docieramy do Stroszka. Tu kolejny postój, chwila odpoczynku, telefon do żony i coś do kolekcji tramwajowej Kosmy.
Po 40km wracamy do domu. Wiktor zmęczony ale szczęśliwy. Jego rekord dystansu.
Ja szczęśliwy, że dałem radę po wczorajszej eskapadzie. Muszę przyznać, że przed wyjściem wahałem się chwilę, czy aby nie powinienem odpocząć. Dobrze, że pojechałem, że pojechaliśmy.
Pozdrowienia dla idioty, który wymusił na nas pierwszeństwo na skrzyżowaniu. Była okazja przypomnieć Wiktorowi zasadę ograniczonego zaufania na drodze.
BTW:
Dostałem nową koszulkę od Zajączka :-)
Ciekawe czy ktoś ze zdjęcia tej wielkości odczyta co tam jest napisane ;)