Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2022

Dystans całkowity:144.89 km (w terenie 62.07 km; 42.84%)
Czas w ruchu:31:25
Średnia prędkość:5.98 km/h
Maksymalna prędkość:24.97 km/h
Suma podjazdów:2964 m
Maks. tętno maksymalne:190 (93 %)
Maks. tętno średnie:178 (87 %)
Suma kalorii:17458 kcal
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:8.05 km i 1h 02m
Więcej statystyk

10. Bieg dla Słonia

Piątek, 17 czerwca 2022 · Komentarze(0)
Nie wiem, który to już mój Bieg dla Słonia. Bieg dla upamiętnienia postaci Artura Hajzera.

Dziś pierwszy raz tylko w towarzystwie żony, która jak zwykle przyjechała mi kibicować. Trochę szkoda, że na tak piękny, relatywnie krótki (8 km), w pobliżu, za darmo i do tego z rundką po bieżni Stadionu Śląskiego nie udało się przyjechać większą ekipą ERT. A może to znak, że coś się kończy? :-( 

Myśmy przyjechali. 

Przed startem © djk71

Tradycyjnie zdjęcie na ściance. :-) 

Ścianka musi być. © djk71

I ustawiam się na starcie. Szkoda tylko, że tam już nie słychać prowadzącego. 

Zaraz ruszamy © djk71

Włączamy czołówki i ruszamy :-) Super klimat. 

Poszli! © djk71

Startujemy spod czwartej bramy Stadionu Śląskiego. Ruszamy i pierwszą bramą wbiegamy na bieżnię stadionu. Nie wiem już, który raz tu jestem, ale wciąż wrażenie jest niesamowite :-) 

W Kotle Czarownic © djk71

Biegniemy dalej. Nie mam pomiaru czasu, ale tu każdy biegnie jak chce. Jeden na wynik (mierzony przez siebie), inni żeby porozmawiać ze znajomymi, jeszcze inni żeby dotrzeć do mety. Ja staram się utrzymać dobre jak na mnie tempo, ale oczywiście podbieg obok zoo daje w kość. Na szczęście już nie tak jak kiedyś.. Teraz już wiem, że jest chwilę trudniej, ale do przebiegnięcia. Dodatkowo radość sprawia widok setek czołówek biegnących w tej niesamowitej rzece światłą biegaczy. 

Teraz już z górki i po kilku kolejnych km melduję się na mecie. 

Na mecie © djk71

Odbieram medal. 

Jest i medal © djk71

Łapię oddech, przebieram się i czas wracać do domu :-)







Morning Weight Training

Piątek, 17 czerwca 2022 · Komentarze(0)
Dziwne. Przyjeżdżam na siłownię o dziesiątej rano, długi weekend, piątek więc wydawałoby się, że Ci co zdecydowali się pójść do pracy już pracują, ci którzy wzięli urlopy wyjechali gdzieś, a tu... Pełno ludzi. Oczywiście biorąc pod uwagę wielkość siłowni tłoku nie było, ale pamiętam czasy, że gdy w tygodniu wychodziłem z siłowni ok. ósmej rano to wiatr hulał tam o takiej porze. 

Pod sufitem © djk71

Ciekawe. Czyżby cena paliwa zniechęciła ludzi do podróży?

Pod dachem z Steve 'N' Seagulls

Czwartek, 16 czerwca 2022 · Komentarze(0)
Tym razem godzinna bieżnia. W dobrym towarzystwie :-) 
Niedawno odkryta kapela Steve'n'Seagulls :) 


Potrafią chłopaki się bawić muzyką. 

Uwaga: Nie dla ortodoksyjnych miłośników Iron Maiden, AC/DC, Guns'n'Roses i innych cięższych brzmień :-) 

Krótkie interwały na bieżni

Wtorek, 14 czerwca 2022 · Komentarze(0)
Dziś znów bieżnia. Pierwszy raz od dawna interwały. Bardzo krótkie - 10 sekundowe, ale zawsze. 
I tak trochę zbyt zachowawczo, ale to wina bieżni, bo system zwiększania prędkości nieco średni. 

Krótki rozruch po wczorajszym

Niedziela, 12 czerwca 2022 · Komentarze(0)
Po tym jak trochę powalczyłem siłowo postanowiłem jeszcze chwilę rozruszać nogi. 
Powoli, na bieżni, i bez większych problemów. Dziś mało osób biegało. Nic dziwnego, skoro jest ciepło i można to robić na dworze. 

Na bieżniach pusto © djk71

W końcu trochę siły

Niedziela, 12 czerwca 2022 · Komentarze(0)
Już zapomniałem jak to jest ćwiczyć na siłowni. 
Dziś w końcu udało się przyjść i trochę ruszyć inne mięśnie niż tylko te aktywowane w trakcie biegania. 

Półmaraton Dorotki z Plusem. Dużym plusem i w upale.

Sobota, 11 czerwca 2022 · Komentarze(0)

Półmaraton Dorotki z plusem. Nie wiedziałem tylko, że plus oznacza dziesięć km więcej (łącznie 31,5 km), prawie 800 m w górę i do tego jeszcze mocno na plusie w powietrzu. Zero chmurek, pełna lampa, a Ci którzy mnie znają wiedzą jaki mam stosunek do słońca ? No dobra, oprócz tego słońca to wiedziałem na co się piszę, bo czytam regulaminy. Ale w połączeniu ze słońcem zabiło mnie. Pięć godzin, w tym 1/3 trasy głową, a nie nogami. Dostałem nieźle w kość. Gdyby nie to, że Anetka czekała na mecie to nie wiem czy bym nie zrezygnował w trakcie.

Tradycyjnie na ściance © djk71

Ale po kolei.

Nie wiem kto, czy co sprawiło, że zapisałem się na Biegi w Rogoźniku. Pewnie duży wpływ miało to, że to nie asfalt, tylko biegi w terenie. Do tego duży wybór dystansów i jeszcze w pobliżu. I wpisowe - 50 zł. Więc po prostu musiałem. 11 km to za krótko. Maraton 7 Jezior to już sporo, o ultramaratonie (100+) nie wspomnę. Pozostał więc naturalny wybór - półmaraton. W nazwie jest plus. Sprawdziłem i wyszło, że duży plus, dystans to ok. 30 km. Może być. I przewyższenia ok. 900m. Jakoś nie do końca w to uwierzyłem - gdzie? tutaj? Niemożliwe. No, możliwe, ale jakoś do mnie nie do końca dotarło. Z drugiej strony nawet jeśli to i tak nie przerażało, przecież miałem już być w gazie :-) Tak się zanosiło w styczniu, ale życie zweryfikowało plany i jestem tu gdzie jestem :-(

Kiedy wychodzimy z żoną z domu ewidentnie nie jestem w nastroju do startu. Na niebie zero chmurek, a ja nie cierpię słońca. Świadomość trasy, braku kondycji i upału nie nastraja mnie zbyt optymistycznie. Meldujemy się w amfiteatrze w Rogoźniku i... w cieniu czekamy na start.

I co ja robię tu? © djk71
W końcu ruszamy.

Ruszamy © djk71

Od początku biegnę spokojnie, celem jest tylko dobiec do mety. od początku teren. Na szczęście nie jest tak mokro jak zapowiadali organizatorzy. Może mogłem wybrać inne buty na start, teraz już nic z tym nie zrobię.

Trochę w cieniu, więcej w słońcu. 

Ładnie © djk71

Trasa dobrze oznaczona, choć organizator wspominał, że jakiś delikatnie mówić dowcipniś poprzewiązywał szarfy, którymi m.in. jest oznaczona trasa. 
Nie brakuje podbiegów. W zamian dostajemy piękne widoki na okolice. 

Widoki z trasy © djk71

Jesteśmy w okolicach Góry Siewierskiej. Jest strasznie gorąco. To będzie ciężki dzień. 

Kolejny podbieg... © djk71

Na górze jeszcze wymuszony uśmiech, bo się jakieś laski z aparatami ustawiły :-) 
Chwila oddechu. 

Znów widoczek z góry © djk71

Jeszcze biegnę w towarzystwie. Mocno rozciągniętym, ale wciąż są tacy co podobnie jak ja ledwo powłóczą  nogami :-) 
Mimo, że na trasie jest kilka miejsc gdzie można zaliczyć glebę to ja mało nie wywalam się obok (chyba) magazynów Lidla, na asfalcie. Na szczęście udaje się utrzymać pion. 

Przede mną ostatni duży podbieg - tytułowa Dorotka.

Przed nami Dorotka © djk71

Nigdy tu nie byłem, choć tyle razy o niej rozmawialiśmy, tyle razy przejeżdżałem obok. Gdyby nie zmęczenie to pewnie zachwycałbym się widokami. 

Już prawie u góy © djk71

A tak ledwo docieram na szczyt. 

Kościółek na Górze św. Doroty © djk71

Mijam kościółek i dostaję wiadro (a może butelkę) wody na głowę. O jak dobrze :-) 
Cola, arbuz i.... nie pomidorowej nie tknę, choć pewnie byłaby pyszna. 

Biegnę dalej. Kilka trudniejszych zbiegów, na szczęście bardzo krótkich. Zegarek podpowiada, że na mecie będę na styk z limitem czasu. 
Będę o ile będę biegł w takim samym tempie. Niestety coraz częściej przechodzę do marszu. Ledwo żyję.

Jeszcze kawałek trasy © djk71

Jest ciężko. Bardzo. Kiedy zegarek mówi, że skończę kilka minut po limicie - nie pomaga. Przeliczam w głowie pozostały czas, pozostały dystans i rzeczywiście spóźnię się  jakieś 3-5 minut. Biegnę ale wiem, że nie jestem już w stanie tego nadrobić. 

Resztką sił wbiegam na metę © djk71

Wbiegam z czasem 05:04:26. Na szczęście jestem klasyfikowany. 
Dostaję medal i idę coś zjeść. Okazuje się, że nawet na to nie mam siły. 

Jest i medal © djk71

Masakrycznie zmęczony. Ale zadowolony, że pobiegłem. Brak treningów i słońce mnie zabiły. 

Zmęczony na mecie © djk71


Ale chyba tu jeszcze wrócę :-) 


Wciąż bez sił z tulipanowcami w tle

Niedziela, 5 czerwca 2022 · Komentarze(0)
Ciężki weekend. W efekcie mało ruchu. Dziś dopiero po obiedzie decyduję się wyjść. Ciepło. 
I od początku czuję zmęczenie. Biegnie mi się ciężko. 

Zastanawiam się co to za oznaczenia na drzewach.

A to co? © djk71

Po trzech, czterech kilometrach mam ochotę zawrócić. Nie wiem jak pobiegnę na zawodach za tydzień. Zmuszam się do dalszego biegu. 
Postanawiam sprawdzić, czy kwitną już tulipanowce. 

Tulipanowce kwitną © djk71

Kwitną. 

Kwiaty tulipanowców © djk71

W sumie przebiegam 11 km, niezbyt dużo, bardzo wolno, ale coś przebiegnięte. 

Noch einmal vor dem Frühstück

Środa, 1 czerwca 2022 · Komentarze(0)
Kiedy wczoraj wyszedłem przed śniadaniem z hotelu było ok. 7 stopni. Chłodno zważywszy, że wziąłem tylko krótkie ubrania do biegania. 
Dziś jest kilka stopni więcej i od razu lepiej. Postanawiam pobiec w przeciwną stronę. 
Przebiegam nad drogą i torami i ląduję w innym mieście - Böblingen :-) 

Nad drogą o poranku © djk71

W Böblingen © djk71

To już nie jest tak malownicze jak wczorajsze, ale też jest kilka ciekawych miejsc. 
Podbiegam pod kościół.

Kościół © djk71

Ciekawe © djk71

I spoglądam na... chyba ryneczek. 

Rynek w Böblingen? © djk71

Rzut oka na oryginale dzieła sztuki. 

Sztuka? © djk71

I biegnę dalej. 

A co to? © djk71

Poranne rozterki. 

Skoczyć, czy nie skoczyć? © djk71

Miasteczko niepozorne, ale są miejsca zmuszające do myślenia. 

Kosmici? © djk71

Jeszcze nie zdążyłem przemyśleć tego widoku, a tu kolejna rozkmina... 

I co tu wybrać? © djk71

Może bieg slalomem pomoże to przemyśleć?

A może slalomem? © djk71

Wbrew pozorom może tu być ciekawie :-) 
Niestety czas wracać na śniadanie. Niespodziewanie sporo podbiegów na trasie. 
Może jednak warto zawrócić?

Oryginalnie © djk71