W13D4-THRESHOLD RUN • Run in Z2, easy pace, 25 minutes. • Run in Z4, threshold pace, 20 minutes. • Run in Z2, easy pace, 25 minutes. • Cool down, 5 to 10 minutes. • Stretch.
Dziś też trening na bieżni mechanicznej. I znów udany :-) Ciekawe, że wiele osób nie potrafi sobie wyobrazić dłuższego biegania w miejscu.
Trzynasty tydzień treningów. Dziś interwały. Nie wiem jak by się to skończyło ale musiałem odwieźć syna na siłownię i sam też zostałem. Udało się zrobić fajny trening w miejscu :-)
W12D7-LONG RUN • Run in Z2, easy pace, 135 minutes. • Run in Z3, marathon pace, 45 minutes. • Cool down, 5 to 10 minutes. • Stretch.
Po południowym wbieganiu na wieżę, wróciłem do domu, zjedliśmy obiad i przyjechaliśmy na memoriał lekkoatletyczny do Chorzowa. To znaczy rodzinka na memoriał, a ja pobiegać w tym czasie.
Niestety jeszcze przed startem rozpoczęły się problemy żołądkowe, które towarzyszyły mi przez całą pierwszą i jak się potem okazało ostatnią pętlę. Pod koniec doszła jeszcze kolka i odpuściłem.
Niedobrze, bo to drugie długie wybieganie, którego nie zrobiłem w całości. Dobrze, że się ruszyłem po kryzysie.
Ale co to był za bieg... Ciśniemy na wieżę - ciśniesz z nami? - jako jednym z pierwszych udało nam się odwiedzić wyremontowaną wieżę ciśnień przy Zamoyskiego. Brawo dla Miasto Zabrze!
Ja jestem zadowolony choć chyba trochę zbyt asekurancko pobiegłem - nie potrafiłem wyczuć tempa i bałem się, że zbyt szybko mnie odetnie, a tu zbyt szybko się skończyło.
Niby wiedziałem, że nastąpi, a jednak jestem zaskoczony - nie tym, że nadszedł, ale tym, że nie potrafię sobie z nim poradzić.
Niektórzy wiedzą, że wybrałem sobie jeden z 16-tygodniowych planów przygotowawczych Garmina, który miał mi pomóc w treningach. I rzeczywiście pomógł... 11 z 16 tygodni to uczciwe, regularne treningi - czy miały się przełożyć na lepszą formę to finalnie by się okazało na maratonie. Póki co biegało mi się coraz lepiej i lżej... No właśnie biegało...
Zakończenie 11. tygodnia to długie trzygodzinne wybieganie, które zbiegło się z intensywnym weekendem, bezsennymi nocami i w efekcie zakończyło się niespełna dwugodzinnym biegiem i przerwanym treningiem. Niby nic takiego, przecież to i tak plan ogólny, a nie personalizowany pode mnie i pod każdy kolejny tydzień, a jednak coś pękło...
Pękło tylko nie do końca wiem gdzie.
Poniedziałek przerwa, wtorek trening zakończony zaparkowaniem pod siłownią i powrotem do domu, w środę udało się nawet zaplanować powtórkę niedzieli i rozpocząć bieg na bieżni tylko, że... zszedłem z niej po 13 minutach...
Dzień później nawet nie myślałem o treningu. To znaczy myślałem, ale nie w sensie żeby coś w tej kwestii zrobić
Czy to zmęczenie, czy coś innego? Sam nie wiem, może kumulacja wszystkiego...
Powrót demonów.... I to nie tych wielkich, strasznych, których mógłbym się obawiać, spodziewać, tylko innych, tych z którymi nie potrafię się zmierzyć, bo... są zbyt małe, zbyt niezauważalne, pojawiające się znikające znienacka... i atakujące hurtem...
To słowa lub ich brak, to ludzkie zachowania, na które wydaje mi się, że już jestem odporny, a potem znów okazuje się, że nie...
To moje działania lub... ich brak...
A może to urlop, a dokładniej mówiąc powrót z urlopu i zderzenie się z rzeczywistością? Na urlopie podobał mi się spokój jaki w wielu miejscach miałem okazję zaobserwować. Brak pośpiechu, czas dla siebie, czas dla innych... Znów miałem czas żeby spojrzeć na wiele rzeczy z dystansu, znów miałem czas żeby usiąść przy kawie i... przypomnieć sobie jak to jest przyglądać się innym.... zastanawiając się kim są, co robią... jak kiedyś.... dawno temu...
A tu znów pośpiech, gonitwa, walka z wiatrakami...
Nie wiem... nagle zniknęła chęć do biegania... i nie tylko do tego...
Czy wróci? Oby.... Trzymajcie kciuki.