Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2019

Dystans całkowity:552.64 km (w terenie 10.50 km; 1.90%)
Czas w ruchu:45:26
Średnia prędkość:13.56 km/h
Maksymalna prędkość:61.20 km/h
Suma podjazdów:4934 m
Maks. tętno maksymalne:192 (94 %)
Maks. tętno średnie:177 (87 %)
Suma kalorii:25693 kcal
Liczba aktywności:33
Średnio na aktywność:22.11 km i 1h 22m
Więcej statystyk

Medal z duathlonu

Wtorek, 4 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Dziś wizyta kolegów z poznańskiego oddziału. W pracy pada pytanie: Wieczorem biegamy? Odpowiedź mogła być tylko jedna.
Przyjeżdżam chwilę przed osiemnastą. Są gotowi, więc ruszamy do lasu. Dostaję ostrzeżenie o kleszczach... ponoć wczoraj jedno wynieśli z lasu.

Rozmawiając truchtamy sobie po lesie. Bałem się, że będzie zbyt gorąco, ale w takim tempie spokojnie można biegać. Pod koniec czułem jakiś niedosyt. Kusiło nawet żeby zrobić jeszcze jedno kółko, ale odpuściłem. Jutro chyba powtórka z rozrywki :-)

Dziś w skrzynce czekała na mnie niespodzianka. Medal z Mistrzostw Polski w Duathlonie w Czempiniu. Co prawda jak wszyscy  jeden dostałem na miejscu, na mecie, ale teraz przyszedł drugi, większy, piękniejszy i z wygrawerowanym nazwiskiem i czasem. Niestety nie moim ;-( Mam nadzieję, że uda się to jakoś wymienić.

Drugi medal z duathlonu :-) © djk71

I jak tu nie kochać organizatorów za takie niespodzianki? :-)

Wolność to wybór

Niedziela, 2 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Po wczorajszej wyrypie na Jurze dziś zastanawiałem się czy nie odpocząć. Nie udało się. Organizm namawiał żeby jednak coś zrobić. Poszedłem na kompromis - wybrałem pływanie. Po obiedzie, a przed gośćmi i wieczornym koncertem szybka wizyta w Aquariusie. Pusto. To dobrze. Jak dla mnie :-)

Znów oswajanie się z wodą, tym razem więcej kraula (lub czegoś co ma go przypominać. :-) 

Wieczorem żona mnie namówiła na wyjście na koncert zorganizowany na promenadzie stadionu Górnika, zatytułowany "Wolność to wybór". Koncert zorganizowany dla upamiętnienia 30 rocznicy czerwcowych wyborów. Wahałem się czy iść, bo z listy wykonawców znałem tylko Marka Piekarczyka i o dwóch nazwiskach kiedyś słyszałem, ale nie byłbym w stanie ich przypisać, ani do żadnej twarzy, ani piosenki. Cała lista to Kasia Cerekwicka, Natalia Sikora, Marie Napieralska, Marek Piekarczyk, Łukasz Zagrobelny, Filip Lato, Sound'n'Grace, Piotr Tłustochowicz i Mateusz Jakubiec. Koncert prowadzili Edyta Herbuś oraz Rafał Brzozowski - co też nie wiele mi mówiło. To tylko świadczy o tym jakim jestem ignorantem lub.. jaki jestem stary i pamiętam tylko dinozaurów.

To już 30 lat... © djk71


O dziwo, trwający prawie trzy godziny (od 21 do prawie północy) koncert wart był zobaczenia. Mimo, że nie wszyscy dali do końca radę mierząc się z hitami dawnych lat, to jednak ogólnie byłem zadowolony. Oczywiście Marek Piekarczyk jak dla mnie był bezkonkurencyjny. Fantastyczny dobór utworów do tego wydarzenia, świetne interpretacje i niesamowity klimat w trakcie jego występów.

Jak zawsze w formie © djk71

Pozytywnie zaskoczył mnie też Łukasz Zagrobelny, którego jak pisałem wcześniej nie znałem. Jako jeden z nielicznych wydawał się czuć klimat piosenek, które wykonywał. Bardzo pozytywne wrażenie zrobiła również ze swoim nietypowym głosem Natalia Sikora, a kawałki, z którymi postanowiła wystąpić do łatwych nie należały.


Szkoda, że prowadzący trochę się gubili, szczególnie na początku nie do końca potrafiąc wymówić nazwę miasta, w którym gościli, jak i na końcu, gdzie po wykonaniu piosenki "Wind of Change" Scorpionsów utwór został przetłumaczony jako... skrzydła zmian :-(
Uznajmy jednak, że to był... stres ;-)

No i po koncercie © djk71



Jura - objazd trasy

Sobota, 1 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Wyjazd firmowy za tydzień, a trasa jeszcze jest modyfikowana. Niby drobne zmiany, ale wolałbym mieć to sprawdzone w terenie.
Rzucam hasło kilku osobom, ale nikomu nie pasuje (a przynajmniej tak się tłumaczą ;-) ). Trudno jadę sam. Sobota więc pociągi jeżdżą rzadziej, muszę do Katowic dostać się w inny sposób. Wstaję przed czwartą i na skróty docieram na katowicki dworzec. Dwie godziny w pociągu i melduję się w Krakowie.

Tradycyjnie przejazd przez Rynek.


W przelocie przez Rynek © djk71

Kawałek drogi nad Wisłą zamknięty, nie wiem, czy sprzątają, czy jakaś impreza, ale po chwili udaje się wrócić na Wiślaną Trasę Rowerową.

Wiślana trasa rowerowa © djk71

Można się chwilę porozglądać wokół.

Kościół kamedułów © djk71

W końcu dojeżdżam na miejsce sobotniego startu. Dostrzegam ciekawy śmietnik.

Ciekawy śmietnik © djk71

Ruszam i od razu stacja serwisowa. To na wypadek jakby ktoś nie oddał roweru do serwisu przed weekendem?


Nie potrzebowałem © djk71

Wjeżdżam do Doliny Mnikowskiej.

Średnia ta droga © djk71

Nie pamiętam tego drzewa z poprzedniego wyjazdu.

Czasem trzeba zejść z roweru © djk71

Za to obraz pamiętam doskonale.


Obraz w skale © djk71

Mimo soboty nie spotkałem tu ani jednej osoby. Wyjeżdżam na asfalt i... niedobrze. Przejechałem ledwie 30 km i boli mnie tyłek. A przede mną jeszcze ponad 100 ;-(

Po drodze tablica pasująca do naszej firmowej gazetki.

Zdjęcie do Nawoju © djk71

Jadę dalej. Jest lepiej niż ostatnio, co nie znaczy, że łatwo.

Niby podjazd, ale jak ładnie © djk71

Docieram do Doliny Będkowskiej. Tu już więcej ludzi, ale nic dziwnego, dziś Dzień Dziecka i organizują tu jakieś imprezy.

W trakcie poprzedniej wizyty przy wyjeździe z doliny trafiliśmy na paskudny błotny podjazd. Chciałem sprawdzić alternatywę, ale nie wyszło.

Tędy nie pojedziemy © djk71

Amiga, który dziś też krąży w tych okolicach sprawdził to z drugiej strony i wygląda jeszcze gorzej.
Wybieram trzecią opcję, czyli.... długi ostry podjazd. Nie pokochają nas za to. Ale chociaż błota nie ma.

Widok jak z gór © djk71

Tylko końcówka po trawie i to niezbyt równej.

Nie podoba mi się ten zjazd © djk71

W końcu docieram do Ojcowa. Tu też sporo ludzi i aut.

Brama Krakowska © djk71
Skały w Ojcowie © djk71

Jest mi ciepło. Za ciepło. Tradycyjnie problem z buffem pod kaskiem. Jak go mam to za ciepło. Jak go nie mam to szansa na opaleniznę w plamki.

Do tego zaczynam być mocno głodny. Niestety knajpka gdzie chciałem się zatrzymać dziś nieczynna. Jadę dalej.

Maczuga z zamkiem w tle © djk71

Jestem coraz bardziej zmęczony. Zatrzymuję się na jakimś przystanku i wcinam bułkę. Po drodze zaliczam sklep - jest cola.
Dojeżdżam do Rabsztyna, a tam też jakaś impreza w knajpie :-(

Rabsztyn w remoncie © djk71

Trudno jadę dalej. Już coraz bliżej. Tuż przed pustynią zaczyna padać zakładam kurtkę. Na punkcie widokowym ją ściągam. Przestało padać.

Rzut oka na pustynię © djk71

Mijam Ryczów.

Śliczna studnia © djk71

Bardzo zmęczony docieram do Ogrodzieńca. Tylko rzut oka na zamek i jadę dalej. Jeszcze tylko 15 km do Morska.

Ruiny w Ogrodzieńcu © djk71

Trochę zmieniona trasa, prawie przy samym Wielkim Okienniku.

Wielki Okiennik © djk71

W końcu docieram do Morska.

Ruiny w Morsku © djk71

Proszę o piwo dla miłośników dwóch kółek, ale chyba się nie zrozumieliśmy :-)

Ciekawe czy będzie też rowerowe © djk71

Sprawdzam, o której mam pociąg i trzeba ruszać. Uświadamiam sobie, że tego kawałka nie mam w nawigacji. Na szczęście z pamięcią jeszcze nie jest tak źle i udaje się bez problemu trafić do dworca. Niestety czasu zbyt mało na Marlenkę.
Zamawiam w sklepiku obok hot-doga i kawę. Potrzebowałem tego.

Dobra kawa to podstawa © djk71

Cieszę się, że super spędziłem dzień. Cieszę się, że dojechałem, Cieszę się, że zrobiłem kolejny trening.
Martwi mnie jednak kondycja, a raczej jej brak. Mam nadzieję, że za tydzień koledzy będą w lepszej formie niż ja dzisiaj i ostatnio.