Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2017

Dystans całkowity:138.82 km (w terenie 20.60 km; 14.84%)
Czas w ruchu:14:27
Średnia prędkość:9.61 km/h
Maksymalna prędkość:38.87 km/h
Maks. tętno maksymalne:196 (96 %)
Maks. tętno średnie:183 (90 %)
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:11.57 km i 1h 12m
Więcej statystyk

Skarbnikowe Gody

Sobota, 7 października 2017 · Komentarze(2)
Skarbnikowe Gody, czyli 95-lecie miasta Zabrza. W końcu jest okazja żeby wyjść na rower. Od firmowej wycieczki do Zakopanego, która odbyła się na początku czerwca przejechałem rowerem... niecałe 50 km. Wstyd. No, ale tłumaczeniem były treningi biegowe do maratonu. Maraton za mną więc... trzeba zastanowić się co dalej... Postawić sobie jakieś kolejne cele...

Tymczasem jest okazja żeby choć na chwilę odkurzyć rower. Ruszam więc do Zabrza zobaczyć co tam się dzieje.

A tam i trochę wspomnień....

Kiedyś było ich pełno © djk71
Tych też było sporo © djk71
I takie się widywało © djk71
Żuczek © djk71

Było też trochę akcentów militarnych...

United Nations © djk71
Ładny © djk71
Kto wie, że u nas jest Muzeum Techniki Wojskowej? © djk71

No i w końcu czas na świętowanie i paradę...

No to świętujemy © djk71
Parada rusza © djk71
Są i stare samochody © djk71
Nie może zabraknąć orkiestry górniczej © djk71
I oczywiście gość honorowy © djk71

Są też i znajome szkoły i twarze :-)

Sp 30 w Zabrzu © djk71
I szkoła naszych szczypiornistów © djk71

Warto było się ruszyć, mam nadzieję, że teraz tak będzie częściej (mam na myśli rower, a nie parady ;-) ).

Królewski dystans zaliczony :)

Niedziela, 1 października 2017 · Komentarze(17)
9 miesięcy przygotowań i... udało się! Maraton zaliczony! Jestem szczęśliwy!

Jest medal ;) © djk71


Ale po kolei... Po dziewięciu miesiącach przygotowań, momentami ciężkich, momentami nie wykonanych tak jak było zaplanowane, nadszedł ten dzień. 1 października 2017 - PKO Silesia Marathon.

Wczesnym rankiem ruszam do katowickiego Silesia City Center skąd startujemy. Chwila na przebranie się, wcześniej wizyta w Tesco, bo zapomniałem zapakować ręcznik. Potem oddaję ciuchy do depozytu i ruszam na rozgrzewkę. Niestety przychodzę na sam koniec.

Na starcie © djk71

Na miejscu niespodziewanie spotykam dawno niewidzianego kolegę jest więc okazja pogadać. Po chwili żegnam żonę i ruszamy.

Ruszamy © djk71

Od początku próbuję się nie podpalić, tym razem nie patrzę na tętno, biegnę na samopoczucie. Wolniej niż inni, swoim tempem, ale patrząc już w domu na puls to... po 5 minutach skoczył na 180+...

W okolicach Spodka czeka na rowerze Amiga. Jak się potem okaże będzie na mnie czekał z aparatem jeszcze w wielu miejscach :-)

Jeszcze świeży © djk71

Zbiegając obok Muzeum Śląskiego jeden z zawodników informuje mnie, że gubię żele... Niedobrze... Na szczęście tylko jeden wypadł na całej trasie.

Przebiegając przez Dolinę Trzech Stawów wciąż biegnie się świetnie. 10 km zaliczone. Zegarek pokazuje, że jestem kilka minut do przodu w stosunku do założonego tempa. Nie wiem, czy się cieszyć, że tak dobrze mi idzie, czy martwić, że zbytnio szarżuję.

W Dolinie Trzech Stawów © djk71

Biegniemy na Nikiszowiec... to miejsce jest niesamowite. Do tego kibice robią spory hałas. Jest świetnie. 15 km za mną.

Nikiszowiec jest piękny © djk71

Na Giszowcu robi się ciepło, zwijam rękawki. W okolicach 20 km zaczynam czuć na podbiegu zmęczeniu. Pierwsze przejście do marszu. Czyli nie uda się całości przebiec. Szkoda, ale celem głównym było dotarcie do mety w limicie czasu.

Docieram do Szopienic, tu oprócz Darka, czeka na mnie Adam. Miło.

Kurtyna, ale słaba © djk71

Na przemian biegnę i idę dalej. Teraz jest już ciężko. Trzy km dalej czeka na mnie Agnieszka. Pociesza mnie, że to już tylko 10km do mety, ale to dopiero 29 km. Musimy jeszcze nad tą matematyką popracować... ;-)

Kawałek dalej kolejny znajomy na rowerze. Świetnie widzieć na trasie dopingujące Cię osoby. Nawet jeśli to tylko chwila, jeśli to tylko kilka zamienionych słów to niesamowicie podtrzymuje na duchu i daje kopa.

Dobiegam na Dąbrówkę Małą - 30 km - znam to miejsce doskonale - 5 lat technikum :-) Po drodze fajny doping z gitarą i organami. Szkoda tylko, że takich miejsc było tylko kilka...

Dopada mnie kryzys, ale znów spotykam Darka - więc znów jest kop :-)
Udaje się jednak dotrzeć do Siemianowic - 35km.

Bufety - dobrze, że są :-) © djk71

Tu odcinek, który daje mi najbardziej w kość długi podbieg (podejście) do wieży telewizyjnej w Bytkowie.
Po drodze kolejna niespodzianka - kolejny rowerzysta. Miło, że koledzy rowerzyści się nie obrazili na to, że prawie porzuciłem rower. Ale to tylko czasowo :-)

Jest Bytków i wjazd do Parku Śląskiego - 38,5 km. Już tylko niecałe 4 km. Tylko, albo aż....

No i przede mną końców w Parku Śląskim © djk71

Wcale nie jest łatwo, mimo, że większość z górki.

W końcu jednak widać Stadion Śląski. Trzeba spiąć się w sobie i nie dać ciała na bieżni...

I za chwilę wbiegam do tunelu © djk71

Wbiegam w tunel i.... uczucie jest niesamowite...

Wybiegam z tunelu © djk71

Po chwili wybiegam na bieżnię i rozglądam się wokół obserwując kibiców na trybunach. Człowiek przez chwilę czuje się jak prawdziwa gwiazda sportu.

Jest pięknie © djk71

Ostatnia prosta i widzę rodzinę, widzę znajomych z pracy. Jest pięknie! Chce mi się fruwać.

Są znajomi © djk71
Mam to :-) © djk71

Jest meta © djk71

Przebiegam linię mety i... jest euforia... i jakiś żal, że to już koniec. Ale górę bierze radość. Jest medal .

5:30:20

Teraz jeszcze tylko depozyt, bufet i kąpiel (szatnie i prysznice robią niesamowite wrażenie).

Czysty i przebrany wychodzę żeby spotkać się z rodziną i znajomymi. Szkoda, że były jeszcze inne plany i trzeba było tak szybko uciekać. Dziękuję jednak wszystkim, którzy byli na trasie, którzy dotarli na stadion i którzy trzymali za mnie kciuki. Udało się.

Co dalej? Nie wiem. Muszę odpocząć. Dopiero teraz wieczorem zaczynam odczuwać ten dystans w nogach. Dobrze, że jutro wolne :-)

Zdjęcia by moja żona i Amiga - dzięki ;-)