Rano miała być siłownia, ale w nocy był niespodziewany wyjazd do szpitala. Po powrocie niepotrzebnie się o 4 rano położyłem jeszcze spać i... zaspałem.
Za to był kolejny spinning. Pełna salka. Wciąż mokry, ale już z niższym pulsem. Wciąż mnie zadziwia jak łatwo udaje się kręcić przez godzinę, czy też półtorej godziny. W domu, czy samotnie na siłowni był z tym straszny problem, a tu da się. I ani przez chwilę się nie nudzi. Przynajmniej mnie.
Wczoraj na lodowisku mimo nogi w gipsie niektórzy też dali radę się bawić...
Rok temu próby biegania dość szybko się skończyły po niepokojącym bólu w okolicach Achillesa. W tym roku postanowiłem spróbować raz jeszcze. Pomny doświadczeń, bieganie poprzedziłem badaniami stopy i doborem obuwia. Czy to coś pomoże, czy to tylko marketingowe chwyty - nie wiem. Na pewno uspokoiłem sumienie.
Buty kupione więc trzeba pobiegać. Wcześniej jeszcze przejrzanych mnóstwo różnych stron o bieganiu i kilka (-naście, -dzieścia) różnych planów treningowych dla początkujących. I to bardzo różnych. Wspólnym mianownikiem jest tylko marszobieg w pierwszych tygodniach.
Próbujemy. Co prawda zakładałem, że będę biegał raczej po asfalcie, ale pierwsze kroki skierowałem do lasu...
Cztery serie i o dziwo, mimo, że niby trudniejsze niż rok temu, to jakoś łatwiej zrobione. Zobaczymy jaki efekt będzie jutro :-)
Dziś po raz drugi na spinningu. Tym razem dłużej i w ciekawej atmosferze. Choć znów skończyłem mokry to miałem wrażenie, że lepiej panowałem nad pulsem. Zdziwiłem się, kiedy w pewnym momencie kontrolując puls zerknąłem na czas ćwiczeń i okazało się, że już minęła godzina kręcenia. Po skończeniu czułem, że bez problemu mógłbym jeszcze pedałować.
Zdjęcie nie z treningu, ale nie mogłem się powstrzymać. Tym bardziej, że wpisuje się w dzisiejszy trening :)
W końcu się wybrałem zobaczyć jak to jest. W sumie okazało się, że to ciąg dalszy pracy... Połowa osób to ludzie z firmy :-) Łącznie z prowadzącym :-)
Ciekawe doświadczenie. Spociłem się jak diabli. Sam sobie, czy to w domu, czy na siłowni, nie dałbym takiego wycisku. Nawet muzyka mi zbytnio nie przeszkadzała i pod koniec już mi się wydawało, że kręciłem w jej rytm. Choć nie ukrywam, że wolałbym swoją, też pełną energii... :-)
Jedyny minus to to, że skupiałem się jedynie na poprawnym kręceniu i przeżyciu :-) natomiast zupełnie nie byłem w stanie kontrolować pulsu.
Kolejny poranek na siłowni. Lubię to uczucie kiedy człowiek wchodzi przed ósmą do biura i wie, że już coś już dziś dla siebie zrobił, że jest już pełen energii, kiedy inni dopiero szukają kawy żeby się obudzić. :-)
I migawka z niedzielnej wizyty w Tychach na Mistrzostwach Polski w szermierce klasycznej. Jeszcze raz dziękujemy Szkole Fechtunku Aramis za zaproszenie, a szczególnie Basi za komentarze, bo bez tego podejrzewam, że niewiele byśmy zrozumieli z tego co tam się działo :)